Wyroki Trybunału Konstytucyjnego, gdy skonfrontować je ze zwykłą, ludzką logiką, nie od dziś budzą niekomfortowy dysonans wynikający z wątpliwości co do jakości logicznego rozumowania, na których zostały ufundowane. Nie inaczej jest w przypadku ogłoszonego w połowie grudnia wyroku ws. ustawowego zakazu dokonywania uboju rytualnego na terytorium RP, który został zaskarżony na wniosek wyznaniowej wspólnoty żydowskiej, którą obowiązują religijne nakazy, czyniące spożywanie mięsa zwierząt ubitych rytualnie nieodzownym. Skarga dotyczyła wyjątkowo wrażliwego – z punktu widzenia liberała – aspektu ograniczenia wolności religijnej przez zakaz uboju i bynajmniej nie był to problem łatwy do rozwiązania.
Wielu komentatorów zwróciło uwagę na to, że TK uznając niekonstytucyjność zakazu uboju rytualnego ze względu na pogwałcenie wolności religijnej poszedł o wiele za daleko i poniósł klęskę w swojej próbie zamaskowania realnych intencji swojego wyrokowania. Pomimo zgłoszenia skargi w imieniu funkcjonującej w Polsce wspólnoty religijnej, walczącej o swobodę praktykowania religii, TK wydał wyrok zorientowany na zaspokojenie przede wszystkim nie jej potrzeb, praw i wolności, a interesów branży producentów mięsa, którzy o zniesienie zakazu uboju rytualnego ubiegali z jak najbardziej prozaicznych powodów przywrócenia eksportu tego produktu z Polski i odzyskania źródła niemałych zysków finansowych. Niestety Trybunał pozostał niekonsekwentny i wygenerował problem logiczny na styku treść wyroku – uzasadnienie wyroku, ponieważ odblokowanie eksportu w żaden sposób nie było konieczne do celu przywrócenia wolności religijnej żydowskiej i muzułmańskiej wspólnoty religijnej w Polsce. Budzi to – w mojej ocenie – uzasadnione podejrzenia o podejście TK do spraw wartości konstytucyjnych, które najlepiej określają słowa „po macoszemu”. Jest to nowy rozdział w mało chlubnej linii orzekania Trybunału, który już kilka lat temu zarysował groteskową doktrynę orzecznictwa, zgodnie z którą zasadnym jest patrzeć przez palce na literę i ducha ustawy zasadniczej, jeśli po drugiej stronie szali leży interes państwa (rządu) rozumiany jako nieburzenie konstrukcji finansów publicznych państwa. Tutaj mamy jeszcze bardziej kontrowersyjny zabieg. Oto na szali, po jednej stronie położono wolność religijną, a na drugiej prawo zwierząt do minimalizacji ich cierpienia oraz poczucie ładu publicznego, które praktyki związane z ubojem naturalnym w odczuciu wielu obywateli naruszają. To wydaje się zasadna konfrontacja dwóch ważnych wartości. Problem w tym, że wyrok – przywracający ubój rytualny nie tylko w ilości ograniczonej do poziomu pełnego zaspokojenia potrzeb istniejących w RP wspólnot religijnych, ale w zakresie ilościowo nieograniczonym, co oznacza przywrócenie uboju na eksport (i to pomimo, iż strona skarżąca o to nie zabiegała) – oznacza, że wolność religijna została w tym przypadku ordynarnie wykorzystana jako dźwignia dla ponownej legalizacji intratnego biznesu, budzącego odrazę większości społeczeństwa, który to biznes został przez parlamentarną emanację tej większości zakazany. A dość jasnym jest, że opinia publiczna ma prawo inaczej oceniać ubój dokonany z autentycznej potrzeby wiary i sumienia, a inaczej ten sam ubój dokonany dla pieniędzy, zwłaszcza gdy oznaczają one w polskiej rzeczywistości zupełnie inną skalę ilościową dla cierpienia zwierząt.
Ale wyrok TK gryzie się z logicznym rozumowaniem także na głębszym poziomie. Jeśli bowiem uzasadnienie wyroku napisano tak, aby opinia publiczna uwierzyła, że troską sędziów była wolność religijna, a nie dochody biznesu, to należy zwrócić uwagę na następujący fakt: religie żydowska i muzułmańska nie czynią z udziału w dokonaniu uboju rytualnego obowiązku ich wiernych, nie trzeba osobiście ubijać rytualnie zwierząt, aby wypełniać nakazy wiary. Aby nakazy wiary te wypełniać trzeba konsumować mięso rytualnie ubite, powstrzymywać się zaś od konsumowania mięsa ubitego nierytualnie. Skoro tak, to wolność religijna, rozumiana jako możliwość legalnego wypełniania nakazów wiary, jest zagwarantowana już wtedy, gdy na terenie RP istnieje możliwość legalnego zakupu mięsa ze zwierząt rytualnie ubitych. Nie wymaga to dokonywania takiego uboju na terytorium RP, wystarczy możliwość importu tych produktów do RP. Podsumowując, zakaz uboju rytualnego w Polsce nie narusza wolności religijnej, wolność tą naruszałby jedynie zakaz wwozu mięsa koszernego czy halal do Polski lub zakaz handlu nim. Takie zakazy natomiast nigdy nie zostały ustanowione, a zatem nie doszło do faktycznego ograniczenia wolności religijnej obu wspólnot, w tym tej, która zaskarżyła zakaz uboju do TK. Zapewnienie pełnej dostępności do mięsa rytualnie ubitych zwierząt przy jednoczesnej delegalizacji samego uboju w Polsce było jak najbardziej możliwe w obliczu nieznacznej liczebności obu tych wspólnot w RP. Aby wolność religijna w tym obszarze na pewno nie była tylko wolnością negatywną, o utrudnionym procesie jej egzekwowania przez obywateli (co mogłoby mieć miejsce w sytuacji wysokich kosztów importu niedużej ilości mięsa i generowanej przez to małej dostępności lub wysokich cen), państwo mogło zostać zobligowane do udzielenia finansowego wsparcia procesowi importu tego mięsa i zaopatrzenia członków wspólnot w nie. Byłaby to relatywnie niewysoka cena za w pełni konstytucyjne wprowadzenie zakazu uboju rytualnego w Polsce i osiągnięcie w ten sposób wyższego poziomu ochrony praw zwierząt.
