Niekończąca się debata :)

Od trzech lat, raz po raz, wracamy do debaty na temat in vitro. Teraz, gdy ostateczne rozpatrzenie projektów ustaw złożonych w Sejmie wydaje się bliskie, temat ten oczywiście ponownie wraca na pierwsze strony gazet.

Jednak wszystkie argumenty każdej ze stron zostały juz parokrotnie wyłożone. Nic więcej i nic nowego na ten temat powiedzieć się już nie uda. Jedynie strona kościelna jest jeszcze w stanie eskalować swoją retorykę, która zawierała już pod adresem in vitro wszelkie możliwe supozycje, tak chciwość, jak i materializm, tak wyrafinowana aborcja, jak i eugenika. Jedna głupsza od drugiej. Skończyło się to tak, jak musiało się skończyć, czyli otwarcie sformułowaną przez hierarchów groźbą ekskomuniki i moralnym szantażem pod adresem polityków w parlamencie. Te ostatnie wynurzenia purpuratów są o tyle niepoważne, iż żaden kościelny dokument nie przewiduje automatycznej ekskomuniki za popieranie, a nawet przeprowadzenie in vitro, co owe groźby czyni zupełnie czczymi i bezprzedmiotowymi. Ale stoi za nimi niegłupia kalkulacja, że przeciętny polski poseł jest nie dość rozgarnięty, aby to wiedzieć czy zrozumieć, przez co nawet czcza groźba może okazać się skuteczna.

Racje zostały jednak wyłożone i przyjęły formułę trzech zasadniczych typów projektów ustaw. Po pierwsze, dwa projekty zakazujące in vitro zgłosili posłowie PiS, w tym jeden szafujący nawet karą więzienia dla lekarzy leczących niepłodność. Po drugie, dwa projekty regulujące legalne in vitro według standardów cywilizowanego świata zgłosili posłowie Marek Balicki i Małgorzata Kidawa-Błońska z PO, przy czym drugi z nich – słusznie – wyklucza niszczenie zarodków, co czyni go projektem najlepszym. Po trzecie, dość karkołomny „kompromis” próbuje forsować poseł Jarosław Gowin z poparciem lewego skrzydła PiS oraz prawego skrzydła PO, ale jego rozwiązanie radykalnie ograniczyłoby skuteczność metody, zaś doktrynalnych zwolenników nauczania katolickiego nie zadowoliłoby, co projekt ten czyni nomen omen bezpłodnym i w sumie bezsensownym.

Gdy wyjdziemy poza wszelkie emocje związane z dyskusją etyczną (na obszarze etycznym, w warunkach konfliktu bardzo ważnych wartości kompromisu w debacie nie znajdziemy!), pozostaną nam następujące, oczywiste konstatacje. Społeczeństwo polskie jest mocno podzielone w sprawie moralnej oceny in vitro. Nie ma i nie będzie tutaj konsensusu. To raz. Dobrze w warunkach mocnego podziału etycznego i niezgody uniknąć sytuacji, w której jedna ze stron narzuca drugiej swoją hierarchię wartości. To dwa.

Zatem, z czysto logicznego punktu widzenia, najbardziej zasadne jest przyjęcie projektu pani poseł Kidawy-Błońskiej. Pomiędzy projektami liberalnymi, do których zalicza się jej propozycja, a projektami zakazującymi in vitro nie ma bowiem prostej symetrii. Uchwalenie zakazu oznacza, że wygrywa kościelno-konserwatywna ocena problemu i zostaje ona prawnie narzucona całemu społeczeństwu. Uchwalenie projektu posłanki PO oznacza zaś pozostawienie człowiekowi wyboru, a więc możliwości podjęcia własnej decyzji w oparciu o własne sumienie i własną hierarchię wartości. W warunkach obowiązywania tej ustawy osoba niewierząca (a przecież w Polsce ludzie mają prawo nie wierzyć, nie odmawia go nikomu nawet sam kościół) będzie mogła zdecydować się na in vitro, tak samo jak osoba wierząca, ale nie zgadzająca się z nauczaniem kościoła w tym przypadku. Natomiast osoby mocno wierzące i z nauczaniem tym się zgadzające będą mogły dokonać innego wyboru i nie zdecydować się na in vitro. Każdy będzie miał prawo żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami. Natomiast przy zakazie pojawi się obowiązek życia w zgodzie z przekonaniami kościoła i konserwatywnej części społeczeństwa. Byłoby to w najwyższym stopniu niesprawiedliwe oraz, otwarcie mówiąc i biorąc pod uwagę konsekwencje dla bezpłodnych par, niemoralne.

Z tego powodu nawet politycy negatywnie odnoszący się do in vitro z przyczyn etycznych powinni wstrzymać się od głosu, ale nie głosować za ustawami zakazującymi. Powinni być świadomi tego, że ich osobisty światopogląd nie powinien być narzucany ludziom, którzy mają prawo do odmiennych ocen i wartości.

Podsumowując 3 lata debat, najbardziej zawiódł mnie kościół, który tego nie zrozumiał i oblał kolejny egzamin z odpowiedzialnego uczestnictwa w publicznej debacie w laickim państwie. Nie uważam, że hierarchom nie wolno zabierać głosu w tej sprawie. Przeciwnie, jest to ich prawem, obowiązkiem i zadaniem. Tylko że celem kościoła, który zaakceptował przecież fakt, iż nie wszyscy ludzie są i będą jego wyznawcami, nie powinno po prostu być dążenie do kształtowania państwowego prawodawstwa zgodnie ze swoim nauczaniem w sytuacji, gdy duża część ludzi się z nim nie zgadza. Kościół jest tylko dla wierzących, ale państwo jest także dla niewierzących. Kościół powinien skupić się na głoszeniu swoich wartości i argumentowaniu za nimi, powinien pracować nad tym, aby ludzie, pomimo istnienia możliwości, jakie daje in vitro, nie decydowali się na tą metodę przez wzgląd na moralne wątpliwości. W żadnym razie nie powinien jednak skupiać się na odebraniu tych możliwości ludziom poprzez doczesne prawo państwa. Czyniąc to kościół chce polityczną przemocą zmusić wszystkich do przestrzegania jego norm i przykazań. A przecież przymusowe posłuszeństwo nauczaniu kościoła jest nic nie warte. Cenne jest tylko dobrowolne posłuszeństwo i wierność przykazaniom pomimo możliwości innego postępowania. Polscy biskupi zupełnie stracili to z oczu, nie tylko w przypadku in vitro. Popierali wiele prawnych rozwiązań skłaniających ludzi w tym kraju do działania w zgodzie z oczekiwaniami kościoła tylko i wyłącznie dla tzw. „świętego spokoju”. Tylko z tego powodu i dla wyższej średniej wiele dzieci chodzi w Polsce na religię. Czy to kościół zadowala i daje biskupom satysfakcję ze swojej pracy? Piękne statystyki, ale ubogie sumienia? Religijność na, przepraszam za sformułowanie, „odwal się”?

Nie wolno zmuszać innych do przyjęcia własnego światopoglądu. Nie wolno bezdzietnym parom odbierać prawa do rodzicielstwa. To polit-terror i okrucieństwo. Kościół po raz kolejny zawiódł Polaków i po raz kolejny poniesie tego konsekwencje.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.

Akceptuję