Czy nasz talerz jest sprawą prywatną? – sejmowa debata o fermach :)

“Doceńmy to, co mamy!” – apelował Sekretarz Stanu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi Lech Kołakowski podczas posiedzenia Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Komisji Zdrowia 28 kwietnia 2022 r., którego tematyką był wpływ ferm przemysłowych na zdrowie ludzi.

Nieobecność Ministerstw Edukacji i Nauki, Funduszy i Rozwoju Regionalnego oraz Rodziny i Polityki Społecznej wskazują na brak holistycznego podejścia w działaniu na rzecz klimatu, praw człowieka oraz praw zwierząt i na rzecz wdrażania polityki spójności zgodnie
z ambicjami Europejskiego Zielonego Ładu w nowej perspektywie 2021-2027.

W Polsce 2022 r., Polsce alarmów klimatycznych i zgonów z powodu chorób cywilizacyjnych, zanieczyszczenia powietrza, mamy ponad 2000 ferm przemysłowych, które są wspierane nie tylko legislacyjnie, ale także finansowo z naszych podatków. Przemysłowe fermy zwierzęce, produkujące mięso, nabiał, jaja to źródło chorób, znaczącego spadku jakości życia, utraty bioróżnorodności, produkcji niskiej jakości żywności, nie mówiąc już o prawach zwierząt. Osoby mieszkające w okolicach ferm przemysłowych od lat skarżą się na odór, który utrudnia normalne funkcjonowanie – mowa tutaj o takich czynnościach jakimi są wychodzenie na spacery czy zabawa na “świeżym” powietrzu.

“Ja jestem za tym, żeby żywność była zdrowa, żeby woda czysta, trawa zielona”, po czym wypowiedź została dopełniona przez “Jeżeli do zapisanych ustaw odległościowej, odorowej czy planowania zagospodarowania przestrzennego podejdziemy nazbyt emocjonalnie, to możemy doprowadzić do upadku polskiej hodowli. (…) Mamy hodowlę rozwijać.”. Minister Kołakowski bardzo wyraźnie określił swoje stanowisko wobec wpływu hodowli zwierząt na klimat, prawa człowieka oraz prawa zwierząt. Wzywając do zagwarantowania bezpieczeństwa żywnościowego wyraźnie pominięto fakty, które wskazują, że aż 71% gruntów rolnych w Unii Europejskiej jest wykorzystywanych do produkcji pożywienia dla zwierząt tzw. hodowlanych. Debata dotycząca unijnej strategii „Od pola do stołu” toczy się intensywnie od kilku lat. Lobby przemysłowej produkcji, produkcji zwierzęcej od lat używa argumentów takich jak: bezpieczeństwo żywnościowe, koszty dla konsumenta i konsumentki, gospodarka, przychody, eksport. Rozkładając je na części pierwsze widzimy obraz sektora, który podobnie jak paliwa kopalne uzależnia nas od rozwiązań, które zabijają: środowisko naturalne, bioróżnorodność, zdrowie, jakość życia ludzi i w przypadku rolnictwa zwierzęcego ponad 80 mld zwierząt lądowych rocznie, a w samej Polsce ponad 1,3 mld zwierząt tzw. hodowlanych i tysiące ton ryb.

Polska jest niechlubną liderką produkcji mięsa z kurczaków w UE, jednocześnie zaś ze względu na wojnę w Ukrainie sytuacja może jeszcze bardziej się pogorszyć dla środowiska, ludzi i zwierząt, a “polepszyć” dla inwestorów. Tym samym liczba ferm drobiu, których teraz jest w Polsce ponad 1400 może się zwiększać. W kontekście samej debaty o bezpieczeństwie żywnościowym powstawanie nowych ferm jest zupełnie zbędne – Polska jest liderką eksportu, wystarczyłoby przekierować miliardy wsparcia rocznie na rozwój produkcji zdrowej, zrównoważonej produkcji roślinnej i zakręcić kurek z napisem: środki dla mleczarstwa, produkcji mięsnej, produkcji jaj.

Obecnie nie działają mechanizmy, które prowadziłyby do zamykania ferm przemysłowych oraz gwarantowały dostęp do zdrowej żywności. Niestety obserwujemy dalsze rozbudowy ferm i rozwój branży – Animex, część azjatyckiego giganta Smithfield już zapowiada nowe inwestycje. Podczas debaty w sejmie Green REV Institute zadał pytanie przewodniczącemu oraz obecnym przedstawicielom Ministerstwa RiRW, Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Środowiska i Klimatu odnośnie działań na rzecz powstrzymania takich inwestycji, inwestycji, które łączą w sobie wszystkie elementy katastrofy klimatycznej oraz przekierowania funduszy w kierunku inwestycji opartych na roślinnym systemie żywności. Niestety na sali od niektórych posłów i posłanek słychać było komentarze wyśmiewające żywność roślinną i promujące status “mój talerz, moja sprawa”.

Czy jednak talerz jest sprawą prywatną? Jesteśmy tym co jemy a żywność zwierzęca to antybiotykooporność, choroby cywilizacyjne, zawały, nowotwory. Produkcja zwierzęca to siła napędowa kryzysu klimatycznego. Państwo wspierając rozwój branży, który szkodzi, generuje koszty dla zdrowia ludzi, koszty opieki zdrowotnej, koszty związane z walką ze skutkami katastrofy klimatycznej. Zamiast gospodarki mamy antyinwestycje, zamiast zysków mamy straty i koszty, za które obywatele i obywatelki płacą swoim zdrowiem, życiem, przyszłością.

“Chciałbym powiedzieć, że jestem przyjazny ustawom, uregulowaniom, które chronią wodę, powietrze i zdrową żywność.”, niestety ta część wypowiedzi ministra nie była już przekonująca w obliczu poprzednich uwag nt. potrzeby dalszego rozwoju hodowli zwierząt w Polsce. Jednocześnie Ministerstwo RiRW zaproponowało przełożenie rozmów nt. ferm przemysłowych na później. Pytanie tylko na co czekamy? Od ponad 10 lat Rzecznik Praw Obywatelskich włącza się w działania na rzecz mieszkańców i mieszkanek miejscowości sąsiadujących z fermami przemysłowymi. Liczba protestów lokalnych społeczności wzrasta
z roku na rok. Rozwiązań prawnych nie ma. Jednocześnie rząd dopłaca miliony do odszkodowań dla hodowców, np. w przypadku ptasiej grypy.

Na sali obecni byli przedstawiciele lokalnych społeczności, niezauważani, pomijani, ofiary gospodarki i inwestycji. Ostatni sukces mieszkańców Sadkowa, gdzie ma powstać ferma krów tzw. mlecznych to tylko kropla w morzu porażek ludzi, którzy codziennie zamykają okna, wdychają zanieczyszczone powietrze, rezygnują z planów na zakup nieruchomości, walczą z systemem, który widzi korzyści tam, gdzie nie liczymy po prostu strat. Rachunek zysków i strat ferm z punktu widzenia rządu jest prosty: zyski, inwestycje, gospodarka. Jednak jeśli dodamy po stronie kosztów: dofinansowania w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, środki na marketing i promocję żywności zwierzęcej, środki w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Europejskiego Funduszu Społecznego, Erasmus +, Horyzont 2020 Europa, odszkodowania oraz środki przeznaczone na opiekę zdrowotną ludzi, którzy tracą zdrowie w walce o swój dom bez smrodu, środki na opiekę zdrowotną, bo jemy żywność “produkowaną” na fermach, koszty środowiskowe, to okaże się, że nawet kreatywna księgowość nie pomoże.

Oczywiście trudno uzyskać całościowe dane: można wejść na stronę Systemu Udostępniania Informacji na temat Pomocy Publicznej, Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa i żmudnie sprawdzać, czy dany inwestor posiada spółki, które otrzymują dofinansowanie. Komisja Europejska także uchyla się od odpowiedzi – ile konkretnie środków publicznych pompowanych jest w sektor produkcji zwierzęcej. 60 milionów euro rocznie na kampanie promujące mięso i nabiał, czy 80 milionów euro rocznie na Program Mleko w Szkole to malutka część tortu pt. Podatki dla Nabiału, Mięsa i Jaj.

Minister używając argumentu o emocjach przypomina mi przedstawicieli Animal Agriculture, którzy w ramach konferencji na temat strategii „Od pola do stołu” użyli takiego samego argumentu w stosunku do Prof. Jane Goodall i słów o konieczności zmiany diety na bardziej roślinne i zrównoważone. Argument o emocjach pada wciąż – ośmiesza starania lokalnych społeczności, organizacji pozarządowych i nauki. W końcu kto będzie słuchał emocjonalnych wystąpień, mimo, że są pełne faktów i danych? Jednak to właśnie emocji brakuje na teraz najbardziej. W miejscach, gdzie dzisiaj zabijane są miliardy zwierząt, którym podawane są hormony (np. PMSG dopalacz płodności w rolnictwie zwierzęcym) oraz antybiotyki mogłyby powstawać agroturystyki, miejsca dla młodzieży, dzieci, restauracje, inne biznesy. Miejsca, które nie będą powolnym mordercą ludzi, nie będą smrodem w imię portfeli nielicznych i nie będą stanowić wstydliwej laurki państwa.

Minister zapomina także o kosztach produkcji zwierzęcej dla kolejnych pokoleń, bo to my zapłacimy za jego prawo do kotleta i dofinansowany kartonik mleka krowiego. To my będziemy zastanawiać się nad rozwiązaniami, bo w momencie czerwonego alarmu dla klimatu przedstawiciel rządu, mając przed sobą zdesperowanych ludzi, dane naukowe, mówi – „odkładamy na potem”. Na potem, czyli kiedy? Za 5 lat, kiedy zabraknie wody? Za 10, kiedy bezpieczeństwo żywnościowe będzie pieśnią przeszłości? Czy za 20 lat, kiedy dzisiejsi decydenci nie będą się martwić o przyszłość, ale ja i osoby z mojego pokolenia będą zastanawiać się co dalej.

Podczas debaty wspomniano, że obowiązkiem Rzeczypospolitej Polskiej jest zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego przy jednoczesnym uwzględnieniu jakości żywności. Problem z jakością żywności został już wspomniany w najnowszym raporcie Najwyższej Izby Kontroli (https://www.nik.gov.pl/plik/id,25232,vp,27982.pdf). Polska jest liderką produkcji niebezpiecznej żywności w Unii Europejskiej i to jest fakt. Czy obecne działania osób decyzyjnych są ukierunkowane na transformację systemu żywności i poprawę jakości żywności? Wystarczy spojrzeć na ostatni program Funduszy Europejskich Pomoc Żywnościowa, gdzie nie uwzględniono kwestii klimatycznych oraz zdrowotnych,
a w dokumentach Wspólnej Polityki Rolnej umieszczono wzmiankę tylko o fermach zwierząt tzw. futerkowych. Zwierzęta pozaludzkie nie są wskazane w dokumentach, są postrzegane
i zaszufladkowane do prywatnych talerzy finansowanych z publicznych środków.

W najbliższym czasie Green REV Institute przedstawi Białą Księgę Ferm Przemysłowych, opracowywaną z Posłanką do PE dr. Sylwią Spurek. Koalicja Future Food 4 Climate (www.futurefood4climate.eu) alarmuje i mówi sprawdzam wszystkim resortom prowadząc działania rzecznicze dla transformacji systemu żywności.

Zastanawiam się czy Ministerstwo o emocjach mówiłoby także Wiceprzewodniczącemu KE Fransowi Timmermansowi, który podczas ostatniego spotkania z Youth Climate Pact
w Brukseli wyraźnie wskazał na Polskę, jako kraj, który hamuje i ogranicza reformy Europejskiego Zielonego Ładu.

Posiedzenie skończyło się po 2 godzinach (https://www.sejm.gov.pl/sejm9.nsf/transmisje.xsp?unid=10176A28EFB1DEACC125882B003D8995#). Szkoda, że emocje, tak lekceważone przez resort Rolnictwa – smutek, żal obywateli i obywatelek, desperacja osób mieszkających w pobliżu ferm, których rodziny chorują i umierają, moje emocje – związane z prawami zwierząt, człowieka, niszczeniem i destrukcją środowiska, nie wzbudziły poczucia odpowiedzialności: społecznej, klimatycznej, etycznej i gospodarczej u przedstawicieli i przedstawicielek rządu. Za chwilę na to poczucie odpowiedzialności może być za późno. Katastrofa klimatyczna, społeczna, zagrożenie bezpieczeństwa systemu żywności opartego dzisiaj na produkcji zwierzęcej, katastrofa wykorzystywania zwierząt nie poczekają na “zajmiemy się tym później” Ministra Kołakowskiego, ale zdecydowanie zapukają do drzwi, niezależnie od tego czy będą to drzwi domów decydentów i decydentek czy “zwykłych” obywateli i obywatelek.

 

Autorki: Morgan Janowicz, Anna Spurek

 

Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl

„Rosja staje się czarną dziurą” – rozmowa z profesorem Andrzejem de Lazari :)

Magda Melnyk: Skąd bierze się poparcie Rosjan dla wojny z Ukrainą, jakie procesy stoją za takim stanem rzeczy oraz czy to poparcie rzeczywiście jest tak powszechne jak nam się wydaje?

Prof. Andrzej de Lazari: Zwykle w odpowiedzi na takie pytanie słyszę: „imperialna mentalność Rosjan i zakłamane oficjalne środki masowego przekazu”. Elementy prawdy są w tym sformułowaniu, ale tylko elementy. Najlepszym specjalistą od „duszy rosyjskiej” jest bez wątpienia Wiktor Jerofiejew, autor jej „Encyklopedii”. Nie będę więc sam się wymądrzał, gdyż kilkakrotnie pomyliłem się w ocenie rosyjskiej rzeczywistości, Putina i samych Rosjan. Powiem, jak Jerofiejew postrzega swój „naród” i wojnę z Ukrainą. Dlatego będzie sporo cytowań.

„Encyklopedię” Jerofiejew opublikował w 1999 roku, czyli tuż przed dojściem Putina do władzy, jako postmodernistyczny „romans”. Zawarł w niej niezwykle pesymistyczny, wręcz beznadziejny obraz swych współplemieńców, którzy kilka lat wcześniej jakoby porzucili kolektywizm komunistyczny. W XIX wieku symbolem niemocy rosyjskiego społeczeństwa była „obłomowszczyzna” (Obłomow – bohater powieści Iwana Gonczarowa – nie znajdując celu w życiu, spędza je gnuśnie na tapczanie). Jerofiejew brutalnie uwspółcześnił to pojęcie. „Rosyjską filozofią narodową” jest jego zdaniem „nachuizm”. To „podstawą wszystkich podstaw. Nie Łomonosow, nie Puszkin, nie Lenin, a właśnie nachuizm zapanował nad masami. Mówimy: naród – rozumiemy: nachuizm”, a „słowo ‘naród’ zabetonowało naród na wieki”. Rosyjskie My nie składa się ze zbioru Ja, będących wartością dla siebie samych, jak to ma miejsce w Europie. Rosyjskie Ja „nie jest pierwiastkiem przystosowanym do samodzielnego życia, przebywa wyłącznie w molekule narodowej. Stąd nie Ja kształtuje ideę My; to My przemawia i manifestuje. My płodzi wyrodne Ja jak drobne kartofle”. Na miejsce kolektywizmu komunistycznego powrócił w Rosji kolektywizm „narodowy”, a jednostką kieruje „nachuizm”.

W 2006 roku Jerofiejew proroczo zapowiedział „Rosyjską apokalipsę”. Co prawda, dostrzegł promyk nadziei na przemianę świadomości Rosjan w fakcie, że ich „życie prywatne, jak kura z rąk goniącego ją gospodarza na wsi, wyrwało się z rygorów rosyjskiego państwa i gdacząc ze strachu, schowało się gdzieś w krzakach”. To dzięki niemu Rosja mogłaby „wyjść na drogę oświecenia, modernizacji i znaleźć się we wspólnocie krajów demokratycznych”. Putin jednak postanowił życie prywatne upaństwowić i rzucił hasło „Ratuj Rosję!”, dzięki któremu nastąpiło radykalne, populistyczne zjednoczenie nacjonalistycznej władzy z narodem”. „Kremlowscy matematycy wymyślili równanie, z którym pójdą w przyszłość: zachowanie obecnego reżimu równe jest zbawieniu Rosji”. „Naród” im uwierzył, zaufał i w pełni podporządkował się.

Ostateczne upaństwowienie prywatnego życia Rosjan nastąpiło w 2014 roku, gdy Putin rozpoczął wojnę z Ukrainą i anektował Krym. „I jak tu dalej żyć w Rosji?” – pyta Jerofiejew – „Myśleliśmy, że rosyjski naród to szkatułka ze skarbem. Kazali nam tak myśleć Dostojewski, Sołżenicyn. Okazało się, że to grób z gnijącym truchłem. W 2014 r. otwarto go i rozszedł się smród. […] Imponowało nam pijane bydło. Byli dla nas jak święci wyniesieni na piedestały. Teraz nastał czas tych świętych”. Inteligencja stała się marginesem społeczeństwa. A wszystko dzięki Putinowi: „To on zarządził gruntowny przegląd rosyjskiej duszy. […] Nowością 2014 r., starą jak ‘rosyjski świat’, jest to, że nie jesteśmy już Europejczykami! Więcej, nigdy nimi nie będziemy i jesteśmy z tego dumni! […] Inteligencja powtarza stare błędy. Obwinia władzę, a nie naród. Ale jak winić naród? Za co? Za to, że jest narodem? Klasy oświecone widzą w nim ogłupiany przedmiot historii, a nie podmiot, byt sam w sobie”. [W tłumaczeniu Sergiusza Kowalskiego zmieniłem „lud” na „naród”, gdyż tak, moim zdaniem, należy przełożyć słowo „народ”. „Lud” po rosyjsku to „простой народ”, a Putin bez wątpienia jest nacjonalistą, a nie ludowcem].

Zwracając się po aneksji Krymu do Ukraińców na łamach internetowego czasopisma „Gordon”, Jerofiejew ostrzegał: „Myślicie, że gdy zniknie Putin zakończy się agresja Rosji? Na Boga – naiwni jesteście”. To Putin i oficjalne środki przekazu zaczęły mówić językiem rosyjskiego „narodu”, a nie odwrotnie. Dlatego Putin nie zatrzyma się na Krymie i Donbasie, pójdzie dalej, a ogłupiałe społeczeństwo go poprze, gdyż tylko 15% mieszkańców Rosji ceni wartości europejskie. Reszta jest przekonana, że to Zachód napada na Rosję a Putin tylko jej broni. I sprawdziło się – Car-Pacan poszedł na wojnę pod aplauz rosyjskiego „narodu”.

Magda Melnyk: Czy konflikt na Ukrainie może doprowadzić do zmian społecznych w wyniku, których możliwa będzie demokratyzacja rosyjskiego systemu, czy też odwrotnie spowoduje jeszcze większą izolację Rosjan, coś na wzór Korei Północnej (przy zachowaniu proporcji takiego porównania).

Prof. Andrzej de Lazari: Gdy Putin doszedł do władzy 22 lata temu z hasłem „dyktatura prawa”, byłem przekonany, że to on doprowadzi Rosję do europejskiej demokracji. Nazwałem go wówczas pozytywistą i liczyłem, że wyprowadzi Rosjan z romantycznej utopii. Moje przekonanie z roku na rok słabło, gdyż dyktatura w Rosji nabierała siły, a prawo z niej się ulotniło. Dziś mogę tylko w ślad za Jerofiejewem powiedzieć: „W przyszłości w organizmie Rosji zetrą się dwa szczepy wirusów – imperialny i europejski. Ale nadzieja, że społeczeństwo zarazi się wreszcie wirusem Europy, nie jest bynajmniej oczywista. Musimy doczekać się nowego Piotra I, który narzuci proeuropejskie reformy. Na razie go nie widać”. To słowa z „I jak tu dalej żyć?” z 2014 roku, a nowego Piotra I wciąż nie widać.

Magda Melnyk: W jaki sposób powinien do Rosji odnosić się Zachód, w jaki sposób traktować oligarchów, a w jaki Rosjan wyjeżdżających obecnie ze swojego kraju? Czy w jakiś sposób jesteśmy w stanie wpłynąć na procesy demokratyczne w Rosji na tzw. „odległość”?

Prof. Andrzej de Lazari: O te 15 %, o których mówi Jerofiejew, powinniśmy się troszczyć, tak jak Niemcy troszczyli się o nas podczas stanu wojennego. Dzisiaj jednak trudno o kontakt z nimi bez narażania ich na represje. Pochowali się, zablokowali dla bezpieczeństwa swoje profile na portalach społecznościowych, skoro za samo słowo „wojna” można zostać aresztowanym. Ci, którym udało się wyjechać, poradzą sobie. To z reguły ludzie wykształceni, znający języki, często bogaci. Zmienić Rosję może tylko krach ekonomiczny i bunt „narodu”, ale wówczas, zdaniem Jerofiejewa, władzę może przejąć ktoś na miarę Żyrinowskiego. Nie „zdemokratyzowaliśmy” Afganistanu, Iraku… Jakim cudem ma to się udać z Rosją?

Magda Melnyk: Jak po doświadczeniu wojny powinniśmy budować na nowo relacje z Rosjanami?

Prof. Andrzej de Lazari: Z którymi Rosjanami? Z oligarchami – jak z Putinem i instytucją „Rosja”, niczego nie budować, doprowadzić do bankructwa i liczyć na rozpad imperium. Zapewne nie jedna republika marzy o takim rozwiązaniu i o oderwaniu się od federacji. Czy znajdą się inni Rosjanie, z którymi da się cokolwiek zbudować, pojęcia nie mam. Rosja staje się czarną dziurą.

 

Autor zdjęcia: Jaunt and Joy

 

Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl

Dlaczego sankcje na Rosję nie przynoszą politycznej zmiany? :)

Media, w tym szacowny tygodnik The Economist, przynoszą kolejne dane o tym, że rosyjska gospodarka radzi sobie z sankcjami całkiem dobrze. Wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje? Co musi się stać, aby było inaczej? Bazując na mojej książce „Pieniądze w służbie dyplomacji”, w której opisuję ekonomiczne instrumenty prowadzenia polityki zagranicznej, przedstawię krótko jakie odpowiedzi podpowiada nam nauka. Zainteresowanych szerszym spojrzeniem odsyłam do książki, która jest do pobrania za darmo na stronie Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego, a rozważania na temat skuteczności sankcji są na stronach 83-91. Poniżej przedstawię jedynie wąski ich wycinek.

Co do zasady reżimy autorytarne (takie jak Rosja) są bardziej odporne na sankcje niż władze wybrane w sposób demokratyczny. Ale to nie znaczy, że nie można ich zastosować wobec nich w sposób skuteczny. Za przykład mogą posłużyć takie kraje, jak Korea Północna lub Zimbabwe, w którym po nałożeniu w 2003 roku międzynarodowych sankcji bezrobocie sięgnęło 50%, a inflacja ponad 200%, co jednak nie przełożyło się na liberalizację reżimu. Państwa nie kierują się wyłącznie ekonomicznymi przesłankami a władze – a często też opinia publiczna – są w stanie akceptować nawet relatywnie duże straty gospodarcze w celu osiągnięcia ważnych celów politycznych, narodowych albo religijnych.

Efektywność użycia sankcji zależy od tego jak mocno uderzają w interesy najważniejszych grup wyborców oraz, co szczególnie ważne w przypadku państw niedemokratycznych, w innych wewnętrznych depozytariuszy władzy. W przypadku Rosji chodzi o oligarchów i tzw. siłowików. To dlatego Zachód tyle uwagi poświęca próbie zamrożenia majątków bogatych Rosjan.

Jak przekonują Blanchard i Ripsman w książce „Economic Statecraft and Foreign Policy. Sanctions, Incentives, and Target State Calculations” skuteczność sankcji zależy jednak od całego szeregu czynników, które możemy podzielić na wewnętrzne i zewnętrzne. Zacznijmy od wewnętrznych, do których należą takie czynniki jak: autonomia decyzyjna, zasoby oraz legitymizacja.

Autonomia decyzyjna to zdolność ośrodków władzy do wdrażania określonych założeń politycznych, mimo silnej opozycji wewnętrznej. Politycy tacy jak Putin są zdolni do podejmowania decyzji nawet w sytuacji bardzo silnego oporu wewnętrznych grup interesu. Plus dla Rosji.

Drugi czynnik to zasoby, jakie mogą użyć rządzący do przyciągnięcia na swoją stronę grup społecznych dotkniętych skutkami sankcji. Zasoby te mogą być finansowe (na przykład środki pieniężne możliwe do wykorzystania), siłowe (na przykład policja, wojsko lub organizacje paramilitarne potrzebne do stłumienia zamieszek) albo mogą mieć charakter formalnych i nieformalnych mechanizmów wpływu. Putin ma do dyspozycji 300 mld USD rezerw walutowych oraz środki z bieżących wpływów z handlu gazem i ropą. Te zasoby powinny dać ochronę rosyjskiemu systemowi finansowemu na co najmniej kilka miesięcy. Rosja ma też sprawną policję, drakońskie prawo zniechęcające do protestów i potężne możliwości propagandy przy braku wolnych mediów. Plus dla Rosji.

Legitymizacja władzy to poziom akceptacji grup społecznych dla liderów politycznych. Im wyższy jej poziom, tym większa zdolność władzy do wspólnych działań z kluczowymi aktorami (np. biznesem) mających na celu przeciwstawienie się zewnętrznej presji. Putin ma wysoki poziom akceptacji społecznej. Nawet jeśli badania sondażowe w Rosji są obarczone dużym błędem a ludzie boją się mówić prawdę to jednak nie ma wątpliwości, że znaczna część, a pewnie nawet większość, Rosjan popiera władzę. Kolejny plus dla Rosji.

Rosja to kraj o silnej państwowości, władza ma mocną legitymizację, autonomię oraz spore zasoby. Sankcje nie będą więc skuteczne bez dodania działań politycznych mających na celu osłabienie autonomii decyzyjnej, legitymizacji władzy albo ograniczenie zasobów.

Poza czynnikami wewnętrznymi wpływ mają jednak także czynniki zewnętrzne, rozumiane jako zagrożenia dla strategicznych interesów państwa w przypadku uległości (przerwanie wojny) lub oporu (kontynuowanie działań). Największym z zagrożeń jest w przypadku Rosji zmniejszenie zdolności do obrony przed zagrożeniami i powstanie nowych zagrożeń geopolitycznych. Tu należy wskazać przede wszystkim na Chiny, które nie zawahają się wykorzystać słabości Rosji do umocnienia swojej przewagi nad nią, wykupienia jej „sreber rodowych” i zwasalizowania. Będzie to prowadziło do utraty pozycji międzynarodowej i reputacji w oczach innych państw, ale także własnych obywateli. To wydaje się szczególnie ważne w Rosji, bo Putin swoją pozycję w dużej mierze opierał właśnie na podkreślaniu mocarstwowości państwa i obietnicy realizacji rosyjskich marzeń o odzyskaniu „należnego miejsca w świecie”.

Izolacja międzynarodowa, w którą wpędza się Rosja oczywiście odbudowie potęgi nie służy, a prowadzi raczej do zmniejszenia zdolności do osiągnięcia ważnych dla Rosji celów wojskowych i politycznych. Żeby prowadzić politykę mocarstwową, a w szczególności, żeby prowadzić wojny, trzeba dysponować pieniędzmi na ten cel. Kraj walczący o gospodarcze przetrwanie nie będzie mocarstwem.

Wystąpienie powyższych zagrożeń jest analizowane przez państwo w wariancie uległości i w wariancie oporu. Jeśli koszty oporu wydają się wyższe niż koszty uległości, to państwo może być bardziej skłonne do spełnienia żądań, a tym samym prawdopodobieństwo skutecznego zadziałania sankcji wzrasta.

Widzimy więc wyraźnie, że rezultaty stosowania w polityce zagranicznej instrumentów ekonomicznych zależą od sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej państwa oraz od skomplikowanego zestawu czynników. Z jednej strony nie można ich skutków pomijać, ale z drugiej nie powinno się w naciskach ekonomicznych widzieć „czarodziejskiej różdżki”. Wojna na Ukrainie nie zakończy się przez sankcje, ale w wyniku rozstrzygnięć militarnych i dyplomatycznych. Nawet całkowite odcięcie Rosji „od wszystkiego” nie przyniesie efektów od razu.

Rosjanie to dobrze wiedzą, ale z całą pewnością kalkulują konsekwencje sankcji. Wyniku tych kalkulacji nie znamy, ale można założyć, że zarówno czynniki wewnętrzne, jak i zewnętrzne pozwalają im na wytrzymanie sankcji przez dłuższy czas. Jak długi? Raczej mierzony w miesiącach (może latach) a nie dniach czy tygodniach.

Dlatego ważne jest, żeby na sankcje spojrzeć jak na maraton a nie sprint. Zachód musi rozłożyć siły na długi dystans, może nawet wiele lat. Wprowadzenie zbyt szerokich sankcji, których nie da się długo utrzymać (np. całkowite odcięcie dostaw gazu) będzie nieskuteczne, bo… zanim upadnie Rosja to społeczeństwa Zachodu zniechęcą się do ponoszenia tak wysokich kosztów i rządy będą czuły presję na normalizację stosunków z Moskwą. To fatalny wariant, ale możliwy, jeśli dziś źle skalkulujemy skalę wprowadzanych sankcji.

Wycofanie się Zachodu ze źle skalibrowanych sankcji będzie tryumfem jego przeciwników. Dlatego też, jeśli celem jest złamanie zdolność Rosji do prowadzenia wojen to trzeba o to grać dobrze rozkładając siły na długim dystansie. Warto o tym pamiętać dyskutując o poszerzeniu sankcji, w tym odcięciu dostaw ropy i gazu do Europy. Każdy maratończyk wie, że jak się pobiegnie zbyt szybko na początku to można nie być w stanie dobiec do mety.

 

Autor zdjęcia: Egor Filin

 

Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl

Chiny a wojna w Ukrainie [PODCAST] :)

W kolejnym odcinku Liberal Europe Podcast Leszek Jażdżewski (Fundacja Liberté!) rozmawia z Alicją Bachulską, analityczkę MapInfluenCE China w Polsce i członkinię China Observers w Europie Środkowo-Wschodniej (CHOICE). Przedmiotem rozmowy jest wpływ rosyjskiej agresji na Ukrainę w bardziej globalnym kontekście – z perspektywy Chin.

European Liberal Forum · Ep105 China and War in Ukraine with Alicja Bachulska

Leszek Jażdżewski: Jest 16 marca, minęło ponad dwadzieścia dni od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Bardzo gorącym tematem jest to, jaki może być wpływ Chin na wojnę i ich udział w konflikcie, jeśli w ogóle jakikolwiek. Czy myśli Pani, że Chiny pomogą Rosji? A jeśli tak, to w jaki sposób?

Alicja Bachulska

Alicja Bachulska: To złożona kwestia. Po pierwsze wszystko zależy od definicji pomocy lub wsparcia. W ciągu ostatnich kilku dni słyszeliśmy doniesienia o tym, że Rosja rzekomo prosi Chiny o wsparcie wojskowe i gospodarcze wojny prowadzonej w Ukrainie. Niekoniecznie przełoży się to jednak na gotowość Chin do pozytywnego odniesienia się do tej prośby. Dzieje się tak dlatego, że stanowisko Chin w sprawie tej wojny jest w tej chwili bardzo niejasne, mimo że ogólnie widać, że Pekin opowiada się po stronie Moskwy, a nie reszty świata.

Sposób, w jaki Chiny mówią o wojnie, nie polega na używaniu terminu „wojna” w odniesieniu do tego konfliktu. Posługują się natomiast rosyjską terminologią, więc mówi raczej o „specjalnej operacji, która ma zapewnić bezpieczeństwo” na Ukrainie lub o „napięciach w Ukrainie”. Już samo to pokazuje, że Chiny nie starają się dyskursywnie wspierać Zachodu – stawiają na rosyjską interpretację bieżących wydarzeń.

Ponadto, jeśli weźmiemy pod uwagę szerszy kontekst i sposób, w jaki działa chińska polityka, to oczywistym jest, że Chiny nie mogą wypowiadać się radykalnie na temat tej wojny, ponieważ nadal działają w dość ścisłych ramach przyjętej polityki zagranicznej. Już w latach pięćdziesiątych, jeszcze pod rządami Mao Zedonga, Chiny przyjęły tzw. „Pięć zasad pokojowego współistnienia”, co oznacza, że ​​państwo posługuje się gotowym zestawem narracji, którymi się kieruje. Obowiązuje na przykład zasada nieingerencji w sprawy wewnętrzne innych krajów. Nie oznacza to oczywiście, że Chiny w ogóle się nie wtrącają, ale jedynie, że nie mogą być radykalne w swoich stanowiskach w zakresie komunikacji strategicznej.

Czy to oznacza, że ​​Chiny postrzegają ten konflikt bardziej jako zagrożenie dla swoich globalnych interesów? Czy raczej jako okazję do pozyskania większego wpływu na Rosję? Czy ta fałszywa neutralność odbije się czkawką i Chińczycy będą musieli zająć jakieś stanowisko, by uniknąć sankcji, czy też wesprą swojego sojusznika, Rosję? Czy aktualnie obrany kurs sprawdzi się na dłuższą metę?

Wszystko zależy od tego, jak rozwinie się sytuacja. Początkowo, na początku lutego, kiedy w Pekinie w dniu otwarcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich odbyło się spotkanie Xi Jinpinga i Putina, obaj przywódcy opublikowali dokument, który jest bardzo ważny z punktu widzenia przyszłej trajektorii ich stosunków między obydwoma krajami. Zawiera on wspólne oświadczenie dotyczące przyszłości ich stosunków międzynarodowych, w którym zarówno Moskwa, jak i Pekin deklarują chęć współpracy i pracy na rzecz przyszłości ładu międzynarodowego, który byłby bezpieczniejszy dla państw autorytarnych, takich jak Chiny i Rosja.

Pojawiło się wiele spekulacji, czy podczas spotkania Putin i Xi rozmawiali o rosyjskim planie inwazji na Ukrainę, na co wskazywać może spotkanie, które odbyło się dzień wcześniej – szczyt z udziałem ministrów spraw zagranicznych Chin i Rosji, na którym oficjalnie potwierdzili oni, że skoordynowali wspólną politykę wobec Ukrainy.

Nie wiemy, co to właściwie oznacza, ale możemy spekulować, że być może Rosja poinformowała Pekin o swoich planach. Prawdopodobnie przedstawiła Chinom najlepszy możliwy scenariusz, zgodnie z którym Rosja zakładała, że ​​wygra konflikt dzięki inwazji typu Blitzkrieg i przy niewielkim oporze ze strony społeczeństwa ukraińskiego. Mógł to być scenariusz, który został przedstawiony Jinpingowi. Ale to tylko przypuszczenie, ponieważ nie mamy żadnych dowodów na jego poparcie.

Niemniej jednak, Chiny mogły świadomie zgodzić się na taki scenariusz, gdyż nie zmieniłoby to międzynarodowego układu sił na tyle, by negatywnie wpłynąć na Chiny. Miała to być niewielka, szybka inwazja, która przełożyłaby się na powiększenie strefy wpływów Rosji w Europie Wschodniej. Plan ten jednak się nie powiódł, a kryzys się przeciąga.

Chiny doskonale zdają sobie sprawę z tego, że mogą ostatecznie znaleźć się po złej stronie historii. Pojawia się coraz więcej dowodów na okrucieństwa popełnione przez armię rosyjską, a Chiny, za sprawą cichego przyzwolenia na działania Rosji, są coraz częściej postrzegane jako aktor, który umożliwił tę wojnę.

Pozwolę sobie teraz zapytać o artykuł, który ostatnio wywarł duże wrażenie na społeczności międzynarodowej, a mianowicie o „Możliwe skutki wojny rosyjsko-ukraińskiej i wybór Chin” Hu Weia, wiceprzewodniczącego Centrum Badań Polityki Publicznej Biura Radców Rady Państwa – a zatem piastującego dość oficjalne stanowisko. Zdecydowanie odradza on udzielanie Rosji pomocy przez Chińczyków w konflikcie integrującym Zachód, w wyniku którego nie tylko mogłaby ponownie opaść żelazna kurtyna – od Bałtyku do Morza Czarnego – ale także skutkowałoby to konfrontacją krajów zachodnich z ich konkurentami. Czy artykuł, który z tego, co rozumiem, nie jest już dostępny w Chinach, odzwierciedla pogląd Chin na tę wojnę?

Przede wszystkim argumenty Hu Weia są bardzo przekonujące. Co ciekawe, autor napisał tekst odwołujący się do moralności, zamaskowany językiem polityki siły i realizmu. Ogólnie rzecz biorąc, jego głównym argumentem jest to, że Chiny powinny być bardziej elastyczne w swoim podejściu do Ukrainy, ponieważ milczące przyzwolenie Pekinu na wojnę może przynieść odwrotny skutek i popchnąć Chiny w bardzo poważny kryzys międzynarodowy z wieloma niezamierzonymi konsekwencjami.

Hu Wei skłaniał się również do opinii, że Rosja przegra tę wojnę i że Chiny powinny starać się zapobiec dalszej eskalacji i nie dać się wciągnąć w konflikt stworzony przez Putina. Pomimo tego, że wszystkie te argumenty brzmią bardzo przekonująco, zwłaszcza dla zachodnich czytelników z liberalnych demokracji, musimy jednak zdać sobie sprawę z szerszego kontekstu tej publikacji. Przede wszystkim, mimo że Hu Wei faktycznie jest wiceprzewodniczącym Centrum Badań Polityki Publicznej Biura Radcy Rady Państwa, to nie jest on decydentem. Jest w zasadzie publicznym intelektualistą o całkiem dobrej reputacji w państwie partyjnym, ale nie ma żadnej władzy. W tym miejscu, zrozumienie, czym jest „państwo partyjne” jest kluczowe.

Zasadniczo sposób, w jaki działają Chiny, nie polega na tym, że kraj ten posiada rozdział władzy między partią a instytucjami państwowymi. Zamiast tego instytucje państwowe odzwierciedlają strukturę partyjną. W każdym formalnym otoczeniu w Chinach partia jest silniejsza i dominuje nad wszelkiego rodzaju organizacjami państwowymi. W tym kontekście Hu Wei jest intelektualistą publicznym i chociaż może być dobrze i dość wysoko umocowany w tej hierarchii, to jego poglądy nie odzwierciedlają poglądów rządu centralnego ani najwyższego kierownictwa Komunistycznej Partii Chin (KPCh).

Zgadzam się z tym, co napisał o rzeczonym artykule na Twitterze James Palmer, Zastępca Redaktora w „Foreign Policy”. Według niego to, co napisał Hu Wei, jest dokładną analizą tego, co Chiny powinny zrobić, ale w żadnym wypadku nie wskazuje na to, co zrobią. Być może w państwie partyjnym są osoby, które podzielają jego poglądy, ale strukturalnie nie mają one wpływu na faktyczne procesy decyzyjne pod rządami Xi Jinpinga.

Co więcej, jak wspomniałeś, to, co stało się z tą publikacją, jest ostatecznym dowodem na to, jak nieistotny jest ten artykuł. Nie dość, że najpierw został ocenzurowany nie tylko w chińskich mediach społecznościowych, ale także na stronie internetowej medium, które pierwotnie go opublikowało – „US-China Perception Monitor”, niszowej publikacji internetowej z siedzibą w USA, o której większość chińskich internautów prawdopodobnie nawet nie wie, to wkrótce został całkowicie zakazany i jest obecnie niedostępny w Chinach kontynentalnych.

Tutaj dochodzimy do kwestii chińskiej cenzury internetowej i jej systemowego charakteru. Działa to tak, że tworzy jeszcze silniejsze bańki w porównaniu do tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni w niechińskim internecie. Nie oznacza to jednak, że w chińskim społeczeństwie nie pojawiają się żadne głosy sprzeciwu, a jedynie, że mamy raczej do czynienia z pewnego rodzaju „wyselekcjonowaną wizją postaw społecznych”. Możemy więc natrafić na wiele prorosyjskich treści, podczas gdy treści w stylu artykułu Hu Weia w zasadzie znikają z chińskiego internetu.

Miałem problem z tą analizą, ponieważ wydawało mi się, że została napisana przez zachodniego eksperta. Trudno było mi w to uwierzyć, zwłaszcza biorąc pod uwagę stanowisko piastowane przez Hu Weia. Wydaje się bowiem, że jest on również doradcą partii, czy to prawda?

Tak, ale wiąże się to dokładnie z tym, co powiedziałem o państwie partyjnym. Są doradcy, którzy nie są członkami struktur KPCh, ale jako doradcy często służą jako rodzaj zasłony dymnej dla demokratycznej wizji Chin, według której rząd rzekomo słucha różnych głosów, a następnie bierze je pod uwagę w formalnych procesach decyzyjnych.

Oczywiście w niektórych przypadkach to prawda. Nie sądzę jednak, że tak jest w tej sytuacji, biorąc pod uwagę późniejsze losy samego artykułu. Nie powinniśmy być zbyt optymistyczni i myśleć, że jest to obecnie dominujący pogląd rządu centralnego. Myślę, że jest on daleki od tego, co się obecnie dzieje.

Gdy Hu Wei sugeruje, że Chiny powinny unikać gry na dwa fronty i zrezygnować z neutralności, a zamiast tego wybrać pozycję dominującą na świecie, bo ostatecznie porażka Rosji oznaczałaby wzmocnienie Zachodu i izolację Chin, czy uważa Pani, że takie stanowisko może zostać przyjęte? Przez najbliższe otoczenie Xi Jinpinga lub przez szersze kręgi partyjne? Czy konfrontacja Chin ze Stanami Zjednoczonymi oznaczałaby, że ostatecznie Chiny raczej pośrednio wesprą Rosję? Wydaje się, że Chiny postrzegają świat zdominowany przez USA jako główne wyzwanie stojące przed tym krajem, zaś inne aspekty (stabilność międzynarodowa, globalizacja, rozwijająca się gospodarka itp.) jako kwestie drugorzędne.

To w dużej mierze zależy od tego, jak będzie ewoluował konflikt. Obecnie znajdujemy się w scenariuszu „pośrednim”, w którym Rosja zaangażowała się w przedłużający się konflikt. Chiny prawdopodobnie chciałyby, aby ten konflikt uległ deeskalacji, aby Moskwa nie została popchnięta do skrajności. Jeśli tak się stanie, Rosja może stać się bardziej nieprzewidywalna – a Chiny nie chcą znaleźć się w sytuacji, w której wspierają nieprzewidywalny reżim, który może prowadzić do dalszej eskalacji, a w której Chiny staną się jeszcze bardziej zmarginalizowane.

Napięcia między Chinami a Stanami Zjednoczonymi oraz Unią Europejską trwają już od kilku lat – zaczęły się jeszcze przed pandemią COVID-19. Jednak obecnie Chiny chciałyby, aby Rosja zaangażowała się w długofalową rywalizację z zachodnimi demokracjami, a jednocześnie była w stanie kontynuować rządy Putina wewnątrz kraju. Byłby to pozytywny stan rzeczy dla Pekinu z co najmniej dwóch powodów.

Przede wszystkim dlatego, że może to przełożyć się na poświęcanie przez Stany Zjednoczone mniejszej uwagi regionowi Indo-Pacyfiku. Chiny nie chcą rosnącej ingerencji na obszarze, który postrzegają za swoje własne podwórko – Morzu Południowochińskim, Cieśninie Tajwańskiej i szerszym regionie Indo-Pacyfiku. Co więcej, gdyby Rosja rzeczywiście zaangażowała się w tę długofalową rywalizację, nie prowokując dalszej destabilizacji wewnętrznej w swoich granicach, wpłynęłoby to negatywnie na ogólną kondycję zachodnich demokracji, ponieważ zmusiłoby je do skupienia się głównie na odpychaniu rosyjskiego zagrożenia płynącego z Moskwy i rosnącej sfery wpływów w Europie. Prawdopodobnie oznaczałoby to również, że Europa nie byłaby w stanie wystarczająco skupić się na tworzeniu jednolitego frontu przeciwko rosnącym Chinom.

Dodatkowo, najgorszym scenariuszem dla Chin zakłada, że Moskwa zawodzi w każdym aspekcie, a w Rosji dochodzi do zmiany reżimu, w efekcie której władza zostaje przekazana siłom prozachodnim. W tej chwili wydaje się to być scenariuszem niemal niczym z filmu science fiction, ale gdyby to się kiedykolwiek stało, Chiny pozostałyby jedynym wielkim globalnym graczem, jedynym systemowym konkurentem dla zachodnich demokracji. W efekcie, można przypuszczać, że kraj ten będzie coraz bardziej wyobcowany i zagrożony przez efekt uboczne sytuacji w Rosji wzdłuż ich wspólnej granicy.

Taki obrót spraw byłby dla Chin bardzo problematyczny, a kraj ten nie chce, aby ten scenariusz stał się rzeczywistością w najbliższym czasie. Jednak obecnie tym, co łączy Chiny i Rosję, jest ich wspólne przekonanie, że zachodnie demokracje wciąż stanowią zagrożenie dla ich reżimów – w Pekinie i Moskwie. Dlatego oba te kraje mają wspólną wizję przyszłego porządku światowego, w którym międzynarodowe zasady i standardy są w coraz większym stopniu ustalane przez państwa takie jak Chiny i Rosja. To z kolei przełożyłoby się na zdobycie przez nich silniejszej pozycji – nie tylko w kraju, ale także w instytucjach wielostronnych, na forach globalnych, w zakresie ustanawiania reguł, itp.

Jak już wspomniałam wcześniej, Chiny coraz bardziej obawiają się, że faktycznie mogą znaleźć się po złej stronie historii. Wiadomość o rzekomej prośbie Rosji o pomoc ze strony Chin w konflikcie na Ukrainie jest przykładem wywierania presji na Chiny, aby zdały sobie sprawę, jakie mogą być konsekwencje, jeśli światowa opinia publiczna uzna, że ​​Chiny w rzeczywistości umożliwiają prowadzenie tej wojny – a nie są zaś jedynie krajem, który próbuje w pewnym stopniu stanąć po stronie Rosji, a jednak wciąż pozostaje niejako w rozkroku.

Wydaje się, że Chiny mogą dużo stracić, jeśli nie odmówią poparcia wojny na Ukrainie. Nadal jednak nie wiadomo, co Rosja ma nadzieję uzyskać od Chin w zakresie wsparcia. Z drugiej strony, jeśli wizja Putina się nie zmaterializuje, Chiny poniosą strategiczną klęskę, dlatego prawdopodobnie na razie zachowają ostrożność. W przypadku eskalacji konfliktu trudniej będzie jednak utrzymać to pozornie neutralne stanowisko. Ale jest jeszcze jedna wojna, której wszyscy się spodziewają – czy wojna na Ukrainie rezonuje niejako z kwestią tajwańską? Czy jest to temat poruszany w Chinach? Czy istnieje jakiś związek między tymi dwiema kwestiami?

Jeśli chodzi o rzekome szczegóły pomocy wojskowej, jaką Chiny mogą udzielić Rosji, dziennikarz „Financial Times”, który jako pierwszy podał tę wiadomość do informacji publicznej, opublikował również dodatkowe informacje, które nie zostały jeszcze zweryfikowane – zarówno chińscy, jak i amerykańscy urzędnicy odmówili komentarza w tej kwestii. Jednak według owego dziennikarza pomoc wojskowa, o którą prosiła Rosja, miała mieć dość szeroki zakres. Chodziło ponoć nie tylko o konwencjonalny sprzęt, ale także wsparcie techniczne, czy nawet tak podstawowe wsparcie jak wojskowe paczki żywnościowe, które są produkowane w Chinach. Oczywiście nie jest to najbardziej zaawansowana pomoc, jaką można sobie wyobrazić. Jeśli to prawda, pokazałoby to, jak zła jest sytuacja w armii rosyjskiej.

Jeśli chodzi o kwestię tajwańską, to jest ona dość istotna. Przede wszystkim często myślimy o Tajwanie tak, jakby kraj ten był tylko pionkiem w szerszej grze mocarstw – tak często przedstawiają tę kwestię zarówno media, jak i niektórzy obserwatorzy. Zupełnie jakby Tajwan nie miał żadnej podmiotowości, samodzielnej władzy decyzyjnej, społeczeństwa obywatelskiego ani własnych interesów. Tak, oczywiście, nie jest.

Zarówno Chiny, jak i Tajwan bacznie obserwują to, co dzieje się na Ukrainie, bo to przede wszystkim test dla zachodnich demokracji i organizacji wielostronnych w zakresie ich reakcji. Myślę, że na samym początku inwazji Chiny i Rosja wierzyły w swoją własną propagandę o tym, że Zachód jest „zgniły” i niezdolny do okazania jakiejkolwiek solidarności w obliczu takiego zagrożenia. Jak wiemy teraz, dwa tygodnie po rozpoczęciu inwazji, tak się jednak nie stało. To, co udało się Putinowi zrealizować w zakresie przyspieszenia procesu budowania solidarności, jest bezprecedensowe. Z tego punktu widzenia jest to świetna lekcja dla Chin w zakresie tego, co może się wydarzyć, jeśli Pekin zdecyduje się zintensyfikować swoją grę – i choć pewnie nie dokona inwazji na Tajwan, to z pewnością zwiększy swoją taktykę destabilizacji w Cieśninie Tajwańskiej.

Sam Tajwan jest bardzo aktywny, jeśli chodzi o wspieranie Ukrainy – zarówno poprzez symboliczne akty wsparcia, jak i pomoc materialną dla ludności Ukrainy. Należy pamiętać, że nie chodzi tylko o dwa supermocarstwa – Chiny i Stany Zjednoczone – ale także o sam Tajwan, który ma własną podmiotowość i jest w stanie reagować na tego rodzaju zagrożenie. Mam nadzieję, że Chiny zdają sobie sprawę, że gdyby w Cieśninie Tajwańskiej wybuchła jakakolwiek wojna, Chiny skończą z własną Ukrainą – z Tajwańczykami, którzy mają bardzo wyrazistą tożsamość, która coraz wyraźniej nie jest zgodna z KPCh. Większość Tajwańczyków utożsamia się w tej chwili z Chińczykami w zakresie ich kultury, ale politycznie jest to społeczeństwo, które nie popiera ani metod, ani systemu politycznego Komunistycznej Partii Chin.

To prawda, że w tej rywalizacji wielkich mocarstw – walce Ukrainy z przeważającymi siłami rosyjskimi, a także w związku z bardzo dobrym stanem tajwańskiej obrony – nie powinniśmy ignorować tych mniejszych krajów, ponieważ mogą one być nie do strawienia dla większych sił. Szczególnie, jeśli społeczność międzynarodowa okazuje solidarność i wspiera je w czasie wojny lub wojny niekonwencjonalnej. To bardzo obiecujące przesłanie dla małych krajów z dużymi agresywnymi sąsiadami – takimi jak Rosja czy Chiny. Jest Pani ekspertem od narracji. Jak zmieniła się chińska miękka siła (soft power), aby mogła wpływać na zachodni dyskurs? Wygląda na to, że to był bardzo długi, ale udany proces. Jak możemy zdekonstruować chińską narrację, którą na Zachodzie uważamy za oczywistą?

Od dłuższego czasu panuje powszechne przekonanie, że miękka siła Chin jest dość słaba, jeśli chodzi o jej wpływ kulturowy. Że kraj ten nie posiada odpowiednika południowokoreańskiego K-popu czy K-Dramas, czy też japońskich mangi i anime. Moim zdaniem miękka siła Chin polega na rozwijaniu pewnych normatywnych narracji o naturze chińskiej państwowości, kultury i gospodarki. Wszystkie te narracje zostały w jakiś sposób znaturalizowane i zracjonalizowane w głównym dyskursie medialnym w Europie i Stanach Zjednoczonych.

W pewnym sensie istnieje zdroworozsądkowa wiedza, że ​​Chiny to kraj z 5000-letnią historią, że chińskie państwo jest niezwykle wydajne, jeśli chodzi o alokację zasobów, lub że Chińska Partia Komunistyczna planuje na dziesięciolecia, a nie lata. Dotyczy to także narracji o pokojowym rozwoju Chin i rzekomym braku zaangażowania w jakiekolwiek wojny czy agresywne konflikty. To są przykłady tego, co postrzegam jako formę miękkiej siły. Prawdopodobnie sam również spotkałeś się z tego rodzaju narracjami w debacie o Chinach.

Niestety te narracje, lansowane w ostatnich kilkudziesięciu latach przez chińskie media, intelektualistów i dyplomatów, a które prezentują swego rodzaju orientalizowaną wizję Chin jako pewnego odległego, ale przyjaznego kraju, nie stwarzającego ekonomicznych zagrożeń dla partnerów, często nie są zauważane. Narracja o zainteresowaniu Chin wyłącznie rozwojem gospodarczym i współpracą handlową bez upolitycznienia tych kwestii to kolejny przykład chińskiej miękkiej siły, która nie ma oparcia w rzeczywistości.

W samych Chinach, narrację o niedostatku może utrudniać istnienie miast-widm – wielkich miast, które powstały w całych Chinach z powodu boomu infrastrukturalnego po 2008 roku. Dużo się mówi o złej alokacji zasobów – pustych budynkach mieszkalnych i infrastrukturze, która nie była wykorzystywana od wielu lat.

Innym przykładem jest wspomniane planowanie długoterminowe. Jeśli przyjrzymy się, na przykład, jednej z najbardziej katastrofalnych polityk wprowadzonych przez KPCh, polityce jednego dziecka, to stoi ona w zasadzie w sprzeczności z przemyślanym planowaniem długoterminowym. W połączeniu z seksizmem i tradycyjnym preferowaniem dzieci płci męskiej, polityka jednego dziecka doprowadziła do jednej z najbardziej drastycznych nierówności płci na świecie – w ciągu zaledwie kilku dekad. Chiny stoją w obliczu ogromnego kryzysu demograficznego – nie tylko dlatego, że społeczeństwo ogólnie się starzeje, ale także dlatego, że miliony mężczyzn nie będą w stanie znaleźć partnerek.

Co więcej, kiedy przyjrzymy się, jak na przestrzeni lat konstruowano narrację „5000 lat historii” – liczba ta jest uznawana za oficjalną długość istnienia chińskiej historii, to liczba ta wydłużała się proporcjonalnie do tego, co Pekin chciał osiągnąć na arenie międzynarodowej. Im większe były ambicje Chin, tym dalej w przeszłość sięgała ich historia.

Jest wiele innych przykładów, o których mógłbym mówić w kontekście tworzenia tych narracji, ale to już temat na osobną dyskusję.

To naprawdę fascynujący temat. Sukces tych narracji niezależnie od faktów jest niezwykły. Pokazuje nam również, jak czasami zaniedbana sfera dyskursu publicznego lub polityki publicznej wysuwa się na pierwszy plan tego, jak postrzegamy walkę o władzę – i świat w ogóle. Możemy tylko życzyć sobie, aby nasze narracje były równie udane w Chinach, jak te chińskie na Zachodzie. Na koniec chciałbym zapytać, nieco bardziej ogólnie, jakie książki lub artykuły poleciłaby Pani w zakresie tematycznym, który właśnie poruszyliśmy?

Jeśli chodzi o stosunki chińsko-rosyjskie, to polecam świetny raport ekspertów z warszawskiego think tanku OSW Ośrodek Studiów Wschodnich „Oś Pekin-Moskwa: podstawy sojuszu asymetrycznego”. Ukazał się ona w listopadzie 2021 r. i stanowi bardzo obszerną, ale przystępną analizę rozwoju stosunków między Chinami a Rosją na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. To świetna lektura uzupełniająca dla tych, którzy nie są świadomi skali bliskości między tymi dwoma krajami i tego, jakie mogą być jej implikacje dla krajów takich jak Polska. Wszyscy autorzy, którzy brali udział w przygotowaniu tego raportu, znają język chiński lub rosyjski oraz biegle poruszają się w kulturowych i politycznych zawiłościach obu tych państw.

Kolejną publikacją, którą polecam, tym razem w związku z omawianymi przez nas narracjami, jest esej profesor Anji-Désirée Senz z Uniwersytetu w Heidelbergu, zatytułowany „Unmaking China’s Myths”. Jest to wprowadzenie do cyklu poruszającego tematykę mitów, z którymi często spotykamy się w debacie publicznej. To świetna i krótka analiza tego, jak to, w jaki sposób postrzegamy Chiny jest często kształtowane przez mity, a nie fakty. Autorka analizuje również, skąd biorą się owe mity i jakie założenia przyjmujemy, gdy je stosujemy.


Niniejszy podcast został wyprodukowany przez Europejskie Forum Liberalne we współpracy z Movimento Liberal Social i Fundacją Liberté!, przy wsparciu finansowym Parlamentu Europejskiego. Ani Parlament Europejski, ani Europejskie Forum Liberalne nie ponoszą odpowiedzialności za treść podcastu, ani za jakikolwiek sposób jego wykorzystania.


Podcast jest dostępny także na platformach SoundCloudApple Podcast, Stitcher i Spotify.


Z języka angielskiego przełożyła dr Olga Łabendowicz


Czytaj po angielsku na 4liberty.eu

Sztuczna inteligencja a wolność jednostki. Paweł Luty rozmawia z Katarzyną Szumielewicz i Piotrem Beniuszysem :)

Nowe unijne regulacje, trwająca dyskusja o inwigilacji z użyciem zaawansowanych narzędzi cyfrowych i blokowaniu partii politycznych w social media sprawiają, że stawiamy sobie pytania o granice wolności oraz prywatności w cyfrowym świecie. A ten świat coraz częściej zarządzany jest przez algorytmy sztucznej inteligencji. W końcu to właśnie algorytm podjął decyzję o blokadzie konta Konfederacji na Facebooku.

Partnerem cyklu „Sztuczna Inteligencja” jest Microsoft

Razem z Katarzyną Szymielewicz z Fundacji Panoptykon i Piotrem Beniuszysem z redakcji Liberte! zastanawiamy się nad tym jak wygląda wolność w sferze AI. Szukamy odpowiedzi na takie pytania jak: Czy prywatność staje się utopią w świecie AI? Jak nowe unijne regulacje wpłyną na rozwój sztucznej inteligencji? Jakie są granice wolności w świecie AI?

Gośćmi tego odcinka podcastu z serii Liberte Talks: Sztuczna Inteligencja są:

Katarzyna Szymielewicz – polska prawniczka, działaczka społeczna i publicystka, współzałożycielka i prezeska Fundacji Panoptykon, w latach 2012-2020 wiceprzewodnicząca europejskiej sieci European Digital Rights, od 2018 prowadzi podcast Panoptykon 4.0 (wydawany przez Fundację Panoptykon i Radio Tok FM).

Piotr Beniuszys – politolog i socjolog, tłumacz, specjalista w dziedzinie historii liberalizmu i ewolucji zachodnioeuropejskich partii liberalnych, członek zespołu redakcyjnego i publicysta „Liberté!”, pisał także na łamach „Gazety Wyborczej”, tygodnika „Polityka”, „Dziennika Gazety Prawnej” oraz dla Instytutu Obywatelskiego.

Host podcastu:
Paweł Luty – człowiek mediów i komunikacji. Ekspert w zakresie budowania wizerunku marek technologicznych. Były dziennikarz, współpracujący z mediami technologicznymi i biznesowymi.

Projekt realizowany jest dzięki wsparciu Google oraz Państwa darowiznom.

Dodatkowe lektury:
O rozwarstwieniu platform internetowych:
https://panoptykon.org/facebook-files-lekcja-dla-politykow
https://panoptykon.org/jak-naprawic-internet-dsa (szerzej, o regulacji
platform internetowych)
https://panoptykon.org/sites/default/files/joint_statement_on_recommender_systems_-_access_now_article_19_european_partnership_for_democracy_epd_and_panoptykon_foundation.pdf
https://en.panoptykon.org/articles/webinar-alternative-recommender-systems-dsa-recording

Walka z cenzurą w Internecie:
https://panoptykon.org/sinvsfacebook
https://panoptykon.org/sin-vs-facebook-pierwsze-starcie
Demokratyczne mechanizmy kontrolowania służb:
https://panoptykon.org/dzialania/wszystko-pod-kontrola

Soundcloud

You Tube

Projekt LATO: CIAŁOMAPOWANIE | wystawa Koła Naukowego Fotografów ASP Łódź :)

Z okazji wskrzeszenia Koła Naukowego Fotografów grupa studentów I, II i III roku ASP w Łodzi zaprasza na wernisaż wystawy CIAŁOMAPOWANIE, który odbędzie się 9 grudnia 2021 o godz. 18:00 w 6. dzielnicy przy ul. Piotrkowskiej 102 (2 piętro).
Autorzy:
ALEKSANDER TYLMAN / ALEKSANDRA CHĘCIŃSKA / BORYS GÓRSKI / DOMINIK SZYGA / DOMINIKA JÓŹWIAK / GABRIELA PAWIK / JAN SOKALA / JULIA CZECH / MARLENA WASŁOWICZ / MARTYNA TAMBORSKA / MATEUSZ PECYNA / MATEUSZ ZUBEL / MIKOŁAJ NOWOSAD / NATALIA POLKOWSKA / PAULINA KRAWCZUK / PIOTR KUSIAK / POLA SZTUK / ZUZANNA ZIARNIK
_________________
po 19:00 AFTER: HELIOTROPÉ & JD KOLIZJA
(sound & visual)
‣ JD Kolizja to didżejskie wcielenie @jakgdyby. Rytm i kompozycje kontrastów eksploruje zarówno w warstwach wizualnych jak i dźwiękowych. Jej klubowa selekcja to przede wszystkim szybkie uderzenia: ghetto electro, juicy jungle, hi-tec breaks. Na wieczór w 6 dzielnicy szykuje zderzenie z jeszcze bardziej eksperymentalną elektroniką i egzotycznymi instrumentalnymi motywami.
‣ Heliotropé – animator i artysta audio-wizualny z zamiłowaniem do formatów analogowych i eksperymentalnego kina. Dla swoich setów szpera w poszukiwaniu muzycznych ciekawostek poukrywanych w zakamarkach świata, by podzielić się ze słuchaczami niecodziennymi brudnymi noisowymi traczkami w zestawieniu z ciepłym brzmieniem bliskowschodnich sióstr i braci. W 6 dzielnicy uraczy nas mieszanką na ciepło i zimno: rytmicznymi sensualnymi melodiami i sentymentalnością post-punkowego undergoundu.
Wydarzenie odbywa się w ramach Projektu LATO.
Organizator: Fundacja Liberte!, 6. Dzielnica
Partner główny: Miasto Łódź
Partnerzy: Dom Literatury w Łodzi, Plaster Łódzki, Miej Miejsce, Poster Toster, Inne Beczki, Studenckie Radio Żak Politechniki Łódzkiej, NN6T / Notes Na 6 Tygodni, , FYH!, Krytyka Polityczna
__________________
Wstęp na wszystkie wydarzenia jest BEZPŁATNY. Liczba miejsc ograniczona. Nie ma możliwości rezerwowania miejsc. Wydarzenia będą odbywały się zgodnie z wytycznymi i zaleceniami Ministerstwa Zdrowia. O szczegółach będziemy informować na bieżąco.
Zadanie „PROJEKT: LATO” jest realizowane dzięki dofinansowaniu z budżetu Miasta Łodzi.
REGULAMIN WYDARZENIA: https://liberte.pl/…/2021/06/lato-2021-regulamin.pdf

Leszek Jażdżewski w rozmowie z Pawłem Cywińskim #3 :)

W Rozmowie Leszek Jażdżewski przepytuje Pawła Cywińskiego na temat tego:

– jak Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory w 2015 wzbudzając strach wobec uchodźców i czym różni się obecna kampania od tamtej.
– czemu Polacy są tak podatni na antyuchodźczą propagandę?
– jak można stworzyć kontrnarrację, która pozwoli przynajmniej częściowo zneutralizować obawy Polaków?

 

Gość:

Paweł Cywiński – Prezes Fundacja Polska Gościnność, która prowadzi inicjatywy Chlebem i Solą oraz uchodźcy.info służących wspieraniu i inicjowaniu działań na rzecz poprawy losów uchodźców w Polsce i Europie. Wykładowca na Wydziale Geografii Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego. Partner w agencji Pacyfika. Współautor analizy na temat zarządzania strachem. www.batory.org.pl/upload/files/Pro…e%20strachem.pdf

Host:

Leszek Jażdżewski — inicjator i redaktor naczelny Liberté!, współtwórca Igrzysk Wolności. Europe Futures Fellow Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu (IWM) – 2019/2020, Policy Fellow w European University Institute – 2020/2021. Twórca aplikacji Bookme, popularyzującej czytanie książek w erze internetu. Publicysta i komentator m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Polityce”, TOK FM, TVN24. Członek Rady Programowej EFNI, absolwent Marshall Memorial Fellowship. Jeden z 25 liderów na kolejnych 25 lat wytypowanych przez stowarzyszenie „Teraz Polska”.

Projekt realizowany jest dzięki wsparciu Google oraz Państwa darowiznom.

Soundcloud

You Tube

Projekt: LATO / Letni Festiwal Dzielnicowy 2021 :)

Projekt: LATO to cykl spotkań, live actów i aktywności kulturalnych, dziejących się na styku różnych dziedzin sztuki – od literatury, filmu i performance’u po muzykę i sztuki wizualne.

Już od 24 czerwca letnia scena 6. dzielnicy, skupiona w rękach przedstawicielek i przedstawicieli współczesnej kultury artystycznej, na sześć wieczorów po raz kolejny stanie się scenografią do interdyscyplinarnego spektaklu, egalitarną i twórczą platformą wymiany myśli i dialogu. W tym roku szczególną rolę podczas festiwalu pełnić będzie pierwiastek łódzki – to właśnie twórczynie i twórcy związani z Łodzią odegrają pierwszoplanowe role w wydarzeniu.

Każdy dzień letniego festiwalu upływać będzie pod osobnym zestawem haseł, do których nawiązywać będą w swoich pracach i działaniach nasi goście i gościnie, budując przy uczestnictwie odbiorców nowe interpretacje pojęć, zjawisk i problemów, będących nieodłącznym elementem rzeczywistości każdego/każdej z nas.

PROGRAM:

✹ 24.06 OTWARCIE FESTIWALU
> 20.00 // Marta Krześlak – interwencja
> 21.00 // Pokusa – koncert

✹ 25.06 ODPOWIEDZIALNOŚĆ / MISJA / ZŁUDZENIE
> 18.00 // Spotkanie z Przemkiem Branasem
> 21.00 // Alles – live act

✹ 26.06 STAN UŚPIENIA / CZUWANIE / OBSERWACJA
> 18.00 // Spotkanie – tbc
> 20.00 // Heima – koncert

✹ 01.07 WSPÓLNOTOWOŚĆ / EGALITARYZM / INDYWIDUALIZM
> 18.00 // Stabat Mater Dolorosa – projekcja filmu Siksy
> 20.00 // Polski Zespół – koncert

✹ 2.07 PŁEĆ / CIAŁO / TOŻSAMOŚĆ
> 18.00 // „Dezorientacje. Antologia polskiej literatury queer” – spotkanie z Błażejem Warkockim i Tomaszem Kaliściakiem . Prowadzenie: Marta Zdanowska (Dom Literatury w Łodzi)
> 20.00 // Człowiek – live act

✹ 03.07 PRACA / PRODUKT / RELACJA
> 18.00 // Spotkanie z Tomaszem Armadą i Martą Krześlak
Prowadzenie: Kacper Szalecki (Muzeum Sztuki w Łodzi)
> 20.00 // Muk_pang (Alek Sarna, Tommy Otonoke) – performans audiowizualny

FINAŁ: Ogłoszenie wyników konkursu towarzyszącego festiwalowi i wernisaż wystawy plakatów.
Więcej informacji: https://www.facebook.com/events/927762831379214

Widzimy się w dzielnicy!

Uwaga! Zaprezentowany program może ulec zmianom.

Koordynatorzy programowi festiwalu: Marcin Malecki i Joanna Głodek.

Organizator: Fundacja Liberte!, 6. Dzielnica
Partner główny: Miasto Łódź
Partnerzy: Dom Literatury w Łodzi, Plaster Łódzki, Miej Miejsce, Poster Toster, Inne Beczki, Studenckie Radio Żak, NN6T / Notes Na 6 Tygodni, Politechniki Łódzkiej, FYH!, Krytyka Polityczna
Grafika: Witek Gretzyngier

Wstęp na wszystkie wydarzenia jest bezpłatny. Liczba miejsc ograniczona. Wydarzenia będą odbywały się zgodnie z wytycznymi i zaleceniami Ministerstwa Zdrowia. O szczegółach będziemy informować na bieżąco.

Zadanie „PROJEKT: LATO” jest realizowane dzięki dofinansowaniu z budżetu Miasta Łodzi.

REGULAMIN wydarzenia dostępny jest TUTAJ: https://liberte.pl/…/2021/06/lato-2021-regulamin.pdf

Dobra Edukacja Seksualna :)

Rzadko zdarza się, że rodzice i politycy z ogromną determinacją ingerują w program nauczania. W dojrzałych demokracjach Zachodu podstawy programowe są kreślone przez ekspertów, powstają jako rezultat konsensusu na temat tego, co młody człowiek wiedzieć powinien, żeby mógł bezpiecznie funkcjonować w społeczeństwie, rozwijać się i konstruktywnie wpływać na otoczenie. Szkoła ma dostarczać informacje i umiejętności oparte na nie budzących wątpliwości wiedzy i doświadczeniu. Korekty w programach nauczania się zdarzają i są czymś zupełnie naturalnym w pluralistycznym społeczeństwie, w szczególności takim, które żyje w niezwykle szybko zmieniającym się świecie jak nasz, gdzie postęp naukowy i kumulacja informacji są wielkie jak nigdy wcześniej. Nieczęsto jednak mamy do czynienia z sytuacją, w której opinia publiczna jest mobilizowana za pomocą potężnych kampanii społecznych – napędzanych środkami publicznymi i prywatnymi – do wyrugowania całego przedmiotu z oficjalnego systemu oświaty.

Tak się jednak dzieje z edukacją seksualną. W wielu zakątkach Europy walka z edukacją seksualną stała się elementem światopoglądowej wojny. Działa przeciwko niej wytaczane mają charakter pozanaukowy, bazują na poglądach i wierze. Celem jej przeciwników jest całkowite przemilczenie zagadnienia będącego obiektem zainteresowania edukacji seksualnej – czyli wyposażenia ludzi w wiedzę i umiejętności umożliwiających zdrowe i godne życie – bądź zastąpienie naukowego i holistycznego  podejścia marnym jego wycinkiem silnie nacechowanym ideologicznie, zaakceptowaną przez liderów religijno-politycznych protezą. Edukacja seksualna jest pod tym względem zupełnie wyjątkowa. Trudno wyobrazić sobie podobne działania skierowane przeciwko fizyce czy geografii. No dobrze, można znaleźć przykłady i w tych dziedzinach. Teorie płaskiej ziemi zdobywają coraz więcej zwolenników, którzy żądają wycofania globusów ze szkół… Porównanie płaskoziemców z przeciwnikami opartej na wiedzy edukacji seksualnej może się wydawać na pierwszy rzut oka nieodpowiednie, wręcz szokujące. Ale działanie obu grup w ostatecznym rozrachunku sprowadza się do tego samego, do odrzucenia nauki na rzecz nieodpowiedzialnych i destruktywnych przekonań. Fanatyczne kampanie przedstawiające edukację seksualną jako źródło nieszczęść młodzieży a edukatorów seksualnych jako potencjalnych pedofilów niewiele różni się w gruncie rzeczy od propagowania teorii spiskowych typu QAnon. Oba zjawiska są niebezpieczne dla jednostek i społeczeństwa. Liberalne państwo powinno sprzeciwiać się nieprawdom i manipulacjom na temat rzetelnej edukacji seksualnej z taką samą determinacją z jaką powinno walczyć z fake newsami, z dezinformacją w ogóle.

Pozytywne konsekwencje edukacji seksualnej są bezsprzeczne. Jest to najskuteczniejsza formą ochrony dzieci przed wykorzystaniem seksualnym, wzmacnia asertywność, wpływa pozytywnie na rozwój psychoseksualny. Ponadto pomaga w budowaniu pozytywnego obrazu siebie. Jest tez odpowiedzą na zagrożenia wynikające z postępu technologicznego takie jak pornografia, sexting czy cyberstalking. Prawidłowo prowadzona i rzetelna edukacja seksualna koreluje ze wzrostem tolerancji i poszanowania granic drugiej osoby.

Mimo tego, wielu polityków cynicznie, nie oglądając się na długofalowe następstwa, wykorzystuje zagadnienie edukacji seksualnej w bezwzględnym wyścigu o popularność i lekkomyślnie zaprzęga ją do indywidualnych projektów wyborczych. Każdy temat odnoszący się do ludzkiej cielesności i zawierający słowo „seks” łatwo pada łupem prawicowych populistów. Klika prawicowych autorytaryzujących rządów w Europie z pełnym zaangażowaniem walczy z „ideologią gender” uderzając w prawa kobiet, prawa mniejszości, prawa reprodukcyjne, itd. Na przykład w Rumunii w 2020 r. kilku posłów znanych jako Parlamentarna Grupa Modlitewna doprowadziło do ograniczenia postępowego projektu ustawy, który zakładał wprowadzenie obowiązkowej edukacji seksualnej do szkół[1]. Niebezpieczne tendencje było można zaobserwować także w krajach tzw. starej Unii, np. w Austrii[2].

Jednak to sytuacja w Polsce, w której ultrakonserwatywni działacze zagrozili edukatorom więzieniem, stała się symbolem ideologizacji edukacji w całej Europie. To właśnie sytuacja w Polsce spowodowała, że Fundacja Projekt: Polska  we współpracy z Friedrich Naumann Foundation for Freedom zrealizowała w latach 2019-2020 serię projektów dotyczących edukacji seksualnej. Ich celem było wsparcie edukatorów z Europy wschodniej i południowej w trudnym czasie lockdownu i wyposażenie ich w niezbędne umiejętności szczególnie w tych krajach, w których oparta na standardach WHO edukacja odbywa się jedynie poza murami szkoły. W ramach projektu przeprowadzono szereg szkoleń z zakresu nowoczesnej edukacji seksualnej dla polskich nauczycieli i przedstawicieli innych zawodów, którzy mają stały kontakt z młodzieżą. Dla większości udział w projekcie był jedyną szansą zdobycia lub podniesienia (zaktualizowania) kompetencji z zakresu edukacji seksualnej, jako że państwo polskie nie dość że nie udostępnia odpowiednich kursów, to jeszcze aktywnie sprzeciwia się transferowi wiedzy z wyspecjalizowanych organizacji pozarządowych do pracowników sfery budżetowej.

Finalnym produktem wyżej wymienionych projektów jest publikacja „Good Sex Ed. Sexual Education in Europe between Evidence and Ideology” [Dobra edukacja seksualna. Edukacja seksualna w Europie pomiędzy wiedzą a ideologią]. Jej celem jest przybliżenia podstawowych problemów i wyzwań edukacji seksualnej w Europie osobom, które nie są ekspertami w tej dziedzinie. Publikacja pomaga zrozumieć, dlaczego powszechna, obowiązkowa i oparta na wiedzy edukacja seksualna jest tak ważna w każdym nowoczesnym społeczeństwie. Dostarcza rzeczowych argumentów w dyskusji ze zwolennikami jej usunięcia z programów nauczania i wskazuje na najważniejsze zagadnienia z zakresu seksualności człowieka, które mają istotne konsekwencje społeczne. Pokazuje korzyści płynące z wprowadzenia edukacji seksualnej do szkół już na wczesnym poziomie nauczania i koszty (także gospodarcze) jej lekceważenia przez władze publiczne.

Publikacja jest owocem współpracy ekspertów reprezentujących nie tylko różne dyscypliny, od psychologii, seksuologii przez pedagogikę i lingwistykę po nauki polityczne i prawo, ale także pochodzących z różnych części Europy, od Szwecji po Portugalię. Tym samym jej rezultat pozwala spojrzeć na edukację seksualną z wielu perspektyw, ułatwiając całościowe zrozumienie zagadnienia.

Kolejne rozdziały skupiają się na kluczowych pytaniach wplatając wiedzę z zakresu seksuologii w szerszy kontekst społeczno-polityczny. Pierwsze dwa rozdziały analizują skrajnie różne drogi, jakie mogą obrać rządy poszczególnych państw. Z jednej strony, Jack Lukkranz pokazuje, w jaki sposób Szwecja stała się światowym liderem w dziedzinie skutecznej edukacji seksualnej, której przyglądają się liberalne i progresywne rządy na całym świecie. Lukkerz zauważa, że „edukacja seksualna w Szwecji zawsze była uważana za wartościowe narzędzie budowy stabilnego i zdrowego społeczeństwa i jako taka jest częścią szwedzkie systemu od ponad 100 lat”. Kształtowała się w duchu humanizmu, w sprzyjającym otoczeniu politycznym i bez religijnego hamulca, zawsze mając na względzie rozwój jednostki i rozwój społeczeństwa.

Z drugiej strony, Miłosz Hodun pokazuje, co się dzieje, kiedy do władzy dochodzą prawicowi populiści, a program edukacji seksualnej jest w całości dyktowany przez kościół i jego sojuszników w parlamencie. „Ideologizacja przestrzeni publicznej w Polsce, która dotyka nie tylko politykę, ale i media, kulturę czy szkolnictwo, powoduje, że partia władzy posiada instrumenty narzucania wartości całemu społeczeństwu. W zideologizowanym państwie nie ma miejsca na dyskusję i argumenty, a nauka staje się tylko jedną z opinii. Ofiarą ideologizacji stała się także edukacja seksualna, którą ogołocono z treści wypracowanych przez autorytety z dziedziny medycyny czy psychologii na rzecz niemożliwych do udowodnienia twierdzeń, wyobrażeń i opinii orędowników obowiązującej doktryny”, pisze Hodun. Polska jest przykładem państwa, w którym postanowiono zniszczyć mikre osiągnięcia na polu budowy edukacji seksualnej. Płynące z rzetelnej edukacji seksualnej korzyści, choćby w zakresie walki z niszczącym zjawiskiem pedofilii, poświęcono na ołtarzu bieżącej walki politycznej.

A tych korzyści jest niezwykle dużo. Analizują je Michał Sawicki i Michał Tęcza. Dwaj edukatorzy zwracają uwagę na negatywne konsekwencje płynące z braku dostępu do sprawdzonych źródeł wiedzy o seksualności. Tabuizacja seksu, uleganie presji stereotypowych ról przypisanych danej płci, zaburzony obraz własnego ciała, niechciane ciąże, wzrost zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową, uzależnienie od pornografii… To tylko przykłady z długiej listy problemów. Każdy z nich wiąże się z cierpieniem jednostki, co wydaje się oczywiste, ale znaczna ich część ma także poważne konsekwencje dla rodzin czy społeczeństwa jako takiego. Koszty zaniedbań w edukacji seksualnej są ogromne i żadne państwo nie może sobie na nie pozwolić. Dobra edukacja pozwala zmniejszyć liczbę przestępstw seksualnych, ale też ograniczyć nakłady finansowe, m.in., na psychiatrię dziecięcą, która w wielu krajach jest drastycznie niedofinansowana, czy na leczenie infekcji przenoszonych drogą płciową, które mogłyby by być ograniczone poprzez odpowiednią profilaktykę zdrowia seksualnego.  Kolejne przykłady można by mnożyć…

Ci sami dwaj autorzy w odrębnym artykule udowadniają, że dobra edukacja seksualna, to taka, która na bieżąco reaguje na wyzwania współczesności. Przemiany społeczne i postęp technologiczny powodują, że edukatorzy i seksuologowie są codziennie konfrontowani z nowymi problemami. Część z nich kilka lat temu w ogóle nie była znana, ani nazwana. Zjawiska takie jak „sexting”, „groomig” czy „chemsex” dotykają coraz większej grupy osób, w tym dzieci i młodzieży.  W związku z tym, inwestycja w skuteczną edukację seksualną wymaga uwzględnienia nakładów na doszkalanie edukatorów, na budowanie stałych kanałów komunikacji między pedagogami a psychologami i lekarzami, praktykami i badaczami. W przeciwnym przypadku może okazać się, że edukacja seksualna zamieni się w „historię seksualności”, bezużyteczną z punktu stawianych przed nią celów. Wówczas zwrot z inwestycji będzie niezadowalający, co dostarczy dodatkowych argumentów przeciwnikom rzetelnej edukacji.

Ostatnie dwa artykuły dotyczą kwestii języka jako kluczowego narzędzia edukacji, dzięki któremu może osiągnąć cele związane z szerzeniem szacunku wobec drugiego człowieka, i organizacji systemu edukacji, w szczególności konieczności przyjęcia odpowiedniej legislacji, właściwego podziału obowiązków między poszczególnymi szczeblami zarządzania (decentralizacja) i konieczności ciągłej ewaluacji procesu.

„Good Sex Ed” to mini-przewodnik po współczesnej edukacji seksualnej w Europie. Pozwala zrozumieć, jakie są dziś najważniejsze wyzwania przed nią stojące, z czego wynikają i do czego mogą prowadzić. Wskazuje też na najważniejsze punkty zapalne: istniejące i możliwe, w sensie merytorycznym i geograficznym. Identyfikuje kluczowych aktorów wpływających na ostateczny kształt systemu. Mówi o najlepszych i najgorszych praktykach na podstawie doświadczeń wielu krajów europejskich… Po lekturze czytelnik zrozumie, że we współczesnej Europie nie istnieje jedna edukacja seksualna, istnieją różne edukacje seksualne. Nie powinien też mieć wątpliwości, czym jest dobra edukacja seksualna, dlaczego warto jej bronić i ją promować.

 

Artykuł jest tłumaczeniem części wstępu do publikacji „Good Sex Ed. Sexual Education in Europe between Evidence and Ideology” pod redakcją Miłosza Hoduna, Michała Sawickiego i Michała Tęczy (wyd. Projekt: Polska 2021). Publikacja jest dostępna za darmo: https://www.freiheit.org/sites/default/files/2021-02/good-sex-ed-publication.pdf

 

[1] https://emerging-europe.com/news/romanias-conservatives-take-an-axe-to-gender-equality-and-sex-education/

[2] https://ecpr.eu/Events/Event/PaperDetails/30442

 

Autor zdjęcia: Gaelle Marcel

 

___________________________________________________________________________________

Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.

Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/

Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.

 

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.

Akceptuję