Czy Putin ugrał coś na pandemii? – wywiad z dr hab. Michałem Słowikowskim :)

Magda Melnyk: Jak Rosja poradziła sobie z pandemią? Czy Putinowi udało się zbić na niej pewien kapitał polityczny, czy może wręcz przeciwnie?

Michał Słowikowski: Pandemia pokazała generalną słabość wszystkich rządów (z wyjątkiem chińskiego) w obliczu pandemii. Chiny – gdzie to wszystko się zaczęło – mogły sobie pozwolić na działania kompleksowe, przekształcić Wuhan w strefę zamkniętą i nie wywołało to żadnych poważniejszych protestów. W innych państwach – zarówno demokratycznych, jak i niedemokratycznych – wirus ten zaczął zbierać okrutne żniwo. W Stanach Zjednoczonych obnażył niewydolność systemu opieki zdrowotnej, uwidocznił też wiele patologii systemu gospodarczego, który się tam ukształtował.

Wracając jednak do Rosji. Czy Putin ugrał coś na pandemii? Z pewnością pandemia nie przeszkodziła mu w najważniejszym celu, czyli zmianie konstytucji i wyzerowaniu kadencji – to jego największy sukces. Problemem jest niewydolny system komunikacji – w Internecie krążą memy i prześmiewcze komentarze wytykające władzom brak umiejętności radzenia sobie z problemem, np. pokazujące ludzi tłoczących się w metrze. Do tego dochodzi niewydolny system szczepień. Rosjanie mają własną szczepionkę, ale proces i tempo szczepień są bardzo powolne. Dodatkowo, prowincja rosyjska ciężko przeżywa pandemię – nie ma lekarzy, brakuje sprzętu. Pamiętajmy jednak, że na pandemię nie było gotowe żadne państwo i niemal żadne sobie z tym nie poradziło. Nie widać zatem, aby pandemia uderzyła w Rosję poważniej niż w inne kraje.

Magda Melnyk: Jeśli Putin w obliczu pandemii był w stanie zrealizować swój projekt polityczny, to co w takim razie z Nawalnym? Czy zagraża on systemowi?

 Michał Słowikowski: To problematyczna kwestia. Nawalny ma kilka twarzy, nie pierwszy raz jest aresztowany, choć mam wrażenie, że wsadzanie go do aresztu przypomina jakiś dziwaczny rytuał. Z jednej strony przypomina to kreskówkę z Kojotem i Strusiem Pędziwiatrem, z drugiej – obserwujemy nieustanne i nieudane próby otrucia go gdzie zaangażowane są rosyjskie służby specjalne – co samo w sobie rodzi wiele wątpliwości. Aleksander Prochanow sugeruje np. że „sprawa Nawalnego” stanowi odzwierciedlenie konfliktu w rosyjskim obozie władzy – dokładniej w ramach bloku siłowego, a on sam jest narzędziem w ręku jednej z frakcji FSB, bo jak inaczej wytłumaczyć jego dostęp do wielu tajemnic Kremla.  Zacznijmy jednak od nastrojów społecznych. 78% Rosjan słyszało o zatrzymaniu Nawalnego i jego perypetiach. Dla absolutnej większości to jednak wielka hucpa – powszechnie uważa się, że nie było żadnego otrucia, że to prowokacja zachodnich służb specjalnych, albo że cała sytuacja została sfingowana przez Nawalnego. Zaledwie 14% Rosjan wierzy w otrucie.

Magda Melnyk: Wynika z tego, że w Rosji media publiczne mają ogromną moc i siłę przebicia.

Michał Słowikowski: I tak, i nie. Przede wszystkim widoczne jest pęknięcie pokoleniowe w Rosji. To już nie pokolenie lodówki i telewizora, ale telewizora i Internetu. Widać to choćby na przykładzie stosunku Rosjan do Białorusi. Zdaniem absolutnej większości Rosjan Łukaszenka wygrał wybory w uczciwej rywalizacji; to, co dzieje się na Białorusi jest prowokacją ze strony zachodnich służb specjalnych; Białorusini okazują niewdzięczność człowiekowi, który uratował Białoruś od smuty lat dziewięćdziesiątych i oligarchicznego kapitalizmu. Po raz pierwszy od wielu lat Rosjanie zaczynają patrzeć na Białorusinów tak, jakby ich w ogóle nie znali. Widać jednak także podział – przebiegający w okolicach 34-40 roku życia – za i przeciwko Nawalnemu, za i przeciwko Łukaszence.

Jedna z rosyjskich psycholożek polityki, Gulnaz Sharafutdinova, wydała ostatnio książkę The Red Mirror: Putin’s Leadership and Russia’s Insecure Identity, dotyczącą kwestii świadomości zbiorowej i przywództwa politycznego Putina. Autorka formułuje w niej tezę, zgodnie z którą rosyjska świadomość zbiorowa jest celowo zaprogramowana przez Kreml i kremlowskie media w taki sposób, by Rosjanie postrzegali wydarzenia polityczne przez pryzmat tożsamości zbiorowej i poczucia wspólnoty – tak, aby można było zbudować wrażenie lidera, który chroni społeczeństwo, który o nie dba, powoduje, że z krajem liczą się na arenie międzynarodowej i uosabia wszystko to, co jest dla narodu ważne. To właśnie rodzaj formatowania społeczeństwa w duchu insecure identity – formatowania łączącego się z rozwiązywaniem traumy lat 90-tych, upokorzenia i wstydu z powodu upadku mocarstwa – które wciąż trwają. Patrząc na mapę, dociera do mnie, że kompletnie nie widzimy tego, co widzą Rosjanie – widzą dysonans między swoim potencjałem, masą ziemską i zasobami ludzkimi a tym, jak są postrzegani i upokarzani.

Wracając jednak do Nawalnego – protesty, które toczą się obecnie w jego obronie nie są ani duże, ani bezprecedensowe. Nawalny wiedział, że kiedy wróci zostanie aresztowany i część rosyjskich komentatorów twierdzi, że zrobił to z pełną premedytacją, ponieważ stał się pierwszym opozycjonistą Rosji. Gdyby został na Zachodzie, jego sława i znaczenie zaczęłyby słabnąć. Można go nazwać męczennikiem, wykazał się bohaterstwem, ale w dalszym ciągiem decyzja ta zwyczajnie przysporzyła mu popularności. Kolejna kwestia, na którą często zwraca się uwagę w Rosji to to, że Nawalny, obok Putina, jest praktycznie jedynym liczącym się i wyrazistym liderem, który przyciąga uwagę społeczeństwa. Wszyscy pozostali politycy stanowią jedynie tło.

W chwili obecnej Nawalny pozbył się też odium tego, że został otruty. To ważne. Bo truto wielu, ale on teraz stał się dodatkowo więźniem politycznym – a to zupełnie zmienia jego status. Pytanie brzmi: czy Nawalny jest tak sprytnym, umiejętnym graczem, który wszystko sobie kalkuluje? Myślę, że jest raczej pragmatykiem, a nie romantykiem. Wie, że Rosjan prędzej czy później zaczną uwierać bogactwo i splendor, którym otaczają się członkowie elity kremlowskiej i ich dzieci.

Z Nawalnym wiele osób ma problem także w Polsce, ponieważ wśród wielu komentatorów panuje przeświadczenie, że jest demokratą i byłoby dobrze, gdyby zajął miejsce po Putinie. Część zachodnich politologów określa go jednak mianem nacjonalisty. Czyni to chociażby Marlène Laruelle, dla której jest on przedstawicielem anty-systemowego opozycyjnego nacjonalizmu dla klasy średniej; pro-europejskiej, demokratycznej i jednocześnie ksenofobicznej. Znany jest on ze swoich negatywnych wypowiedzi na temat białoruskiego języka, a Krymu prawdopodobnie też by nie oddał, ponieważ jakakolwiek osoba, która chce rządzić Rosją musi zaspokajać mocarstwowe wyobrażenia Rosjan na temat ich państwa. A dopóki nie nastąpi pogodzenie się z faktycznym potencjałem państwa rosyjskiego, nieprzystającego do jego rozmiarów, Rosjanie będą oczekiwali, że prezydent będzie się zachowywał tak, jak przystało na prezydenta mocarstwa. Trudno wiec sobie wyobrazić, że taka postać byłaby łatwiejszym partnerem do dyskusji dla Polski czy UE.

Magda Melnyk: Masz rację, ja też uważam, że żeby być liczącym się opozycjonistą rosyjskim – trzeba być w Rosji. W przeciwnym razie kompletnie wypada się z gry. Moje pytanie brzmi jednak, czy w systemie, który Putin budował przez dziesięciolecia, zmiana u władzy jest w ogóle możliwa? Czy Nawalny jest w stanie realnie odsunąć Putina od władzy?

Michał Słowikowski: Putin sam musiałby odsunąć się od władzy. Należy zatem sobie zadać dwa pytania i odpowiedzieć na nie pozytywnie albo negatywnie. Kiedy zrobimy taką matrycę, łącząc odpowiedzi na pytania – wyjdą różne kombinacje. Pierwsze brzmi: czy Putin chce odejść?  Drugie: czy chce tego jego otoczenie? Trudno odpowiedzieć na te pytania, ale można prognozować. Nie sądzę, żeby chciał zrezygnować – co wtedy będzie robił? Idąc dalej: otoczenie musiałoby mieć jakiegoś następcę. Co więcej, to, że Putin ewentualnie wypadnie z układanki nie oznacza, że ktoś, kto przyjdzie na jego miejsce nie będzie równie skuteczny. Przykład? Biden już zapowiada, że będzie prowadził politykę protekcjonizmu gospodarczego tak samo, jak robił to Trump. Oczywiście, będzie bardziej lewicowy wymiarze światopoglądowym, ale pewne interesy i wartości nie ulegną zmianie. Globalizacja silnie uderzyła w Amerykę i jeśli myśli się o reelekcji, to trzeba kontynuować politykę, którą zaczął Trump.

Magda Melnyk: Poruszmy jeszcze temat Białorusi. Z tego, co powiedziałeś na horyzoncie nie rysuje się żaden optymistyczny scenariusz odnośnie przyszłości tego kraju. Ani Putin nie jest zainteresowany zrezygnowaniem z Białorusi, ani Nawalny nie jest człowiekiem, który zgodziłby się na to, aby Białoruś przestała być w strefie kontroli Rosji.

Michał Słowikowski: To dramatyczna sytuacja, ponieważ białoruskie protesty miały charakter prodemokratyczny i pronarodowościowy, ale nie antyrosyjski. Przedstawiciele białoruskiej opozycji zapewniali Kreml, że chcą po prostu, aby Łukaszenka odszedł. Kreml jednak w ogóle nie liczył się z prawdopodobieństwem, że ten może się poślizgnąć – a tak się stało. Tylko niektórzy rosyjscy socjologowie np. Witalij Cygankow przewidziała, że mogą wybuchnąć protesty o takiej skali, część politologów , jak chociażby Artiom Szrajbmannie pomyliła się jednak co do tego, że Rosja nie chce żadnych zmian w odniesieniu do Białorusi

Magda Melnyk: I to właśnie trochę mnie dziwi, bo wydaje się, że Łukaszenka wcale nie jest wygodnym partnerem dla Putina – wielokrotnie się stawiał, ma silną – budowaną przez dekady bycia u władzy – pozycję, był nawet moment kiedy kupował gaz nie od Rosji  i mam wrażenie, że ktokolwiek, kto przyszedłby po nim, nie byłby w stanie mieć tak niezależnej pozycji, jaką on zdążył sobie do tej pory zbudować.

Michał Słowikowski: Nie mamy na to jednak dowodów. Są strzępy informacji, plotki, pogłoski upubliczniane w sieciach społecznościowych ( kanał Telegramu „Niezygar” wrogi Łukaszence) na temat związków między wpływowymi przedstawicielami elit rosyjskich a Łukaszenką. Dotyczy to np. handlu bronią, możliwości zakupu białoruskich przedsiębiorstw. Był moment, kiedy niektórzy rosyjscy oligarchowie wspierali kampanie wyborcze Łukaszenki, finansując mu modernizacje obiektów sportowych czy poszczególnych kołchozów. Z drugiej strony Białoruś jest jednym wielkim ośrodkiem legalizacji towarów, które nie powinny znaleźć się na rynku rosyjskim, ponieważ są objęte kontrsankcjami rosyjskimi – krewetki, papaje, ubrania – wszystko to wędruje na Białoruś, jest tam legalizowane i trafia do Rosji. Nie odbywa się to bez aprobaty ze strony rosyjskiego społeczeństwa. Podobnie jest w Kaliningradzie, który jeszcze kilka lat temu był potężnie uzależniony od dostaw z państw UE w zakresie owoców, mięsa, warzyw. Tam gubernator i celnicy przymykają na to oczy, bo inaczej ludzie by poumierali. Opłaty kolejowe na towary jadące z Moskwy są tak duże, że te towary na krańcach Rosji są koszmarnie drogie.

Wracając jednak do tematu. Łukaszenka kontroluje sytuację na Białorusi, swoich oligarchów, dzieli się z nimi i ze społeczeństwem zyskami, nie pozwoli, aby powstał kapitalizm oligarchiczny.  Z informacji Banku Światowego wynika, że wskaźnik Giniego obrazujący poziom nierówności społecznej jest na Białorusi jednym z najniższych na świecie niższy niż w Szwecji, zatem jest to społeczeństwo niemal perfekcyjnie egalitarne.

Magda Melnyk: Czyli perfekcyjnie biedne…

Michał Słowikowski: Tak, ale Rosjanie, który patrzą na Białoruś w sposób nieco zmitologizowany, widzą ją jako miejsce, w którym chcieliby żyć, w którym choćby emeryci żyją godnie, a w każdym razie nie są doprowadzani do stanu zezwierzęcenia, upodlenia. Białoruś i Łukaszenka to ich zdaniem najlepsze, co zostało po epoce socjalizmu. Jeden z rosyjskich socjologów zwrócił uwagę, że Rosjanie żyją pozytywnym mitem na temat Białorusi i nikt nie poddaje go racjonalnej ocenie, zatem jedyne, co może zastąpić mit to inny mit. Ale nikt nad tym nie pracuje, ponieważ wychodzi się tam z założenia, że najprostsze rozwiązania są najlepsze, a Łukaszenka jest najlepszy. Oczywiście, pojawią się tarcia, ale są one widziane jako swego rodzaju rytuał polityczny. Kłótnie, negocjacje i w końcu rozwiązanie – Łukaszenka czymś zapłaci, a płaci na przykład tym, że wcześniej wszystkie wyroby ropopochodne czy nawozy potasowe wędrowały przez litewskie porty, teraz – przez rosyjskie. Zapłaci prawdopodobnie też zgodą na bazę lotniczą, uznaniem aneksji Krymu, Osetii Południowej, Abchazji. Łukaszenka nie zna innej formy życia niż rządzenie Białorusią – 26 lat zostawia piętno na człowieku.

Magda Melnyk: Jak Ci się wydaje, czy zmiana u steru w Białym Domu, a także przetasowania w Unii Europejskiej (odchodzi przecież Merkel, a w kolejnym roku zmieni się prezydent Francji) – jakoś wpłyną na prowadzoną przez Putina politykę zagraniczną Rosji?

Michał Słowikowski: Myślę, że Zachód już dawno pogodził się z tym, że Rosja jest, jaka jest i nakładanie kolejnych sankcji czy – jak to proponował Nawalny – odcinanie członków kremlowskiej elity politycznej, którzy są zaangażowani w stosowanie przemocy wobec niego, a jednocześnie mają interesy na Zachodzie, nie wszystkim przypada do gustu. Myślę, że te sankcje, które były i są stosowane, stymulują Rosję do dalszych wysiłków, np. na rzecz rozwoju własnej produkcji, własnego rozwoju rolnictwa, a tym samym uniezależniania się od Zachodu. Wciąż zapominamy, że kontrsankcje oprócz wymiaru propagandowego, miały także stymulować pewne pozytywne zmiany w obrębie samej Rosji. Nie mam wygórowanych wyobrażeń na temat szczególnych moralnych, etycznych standardów na Zachodzie, business is business. Nie chciałbym zabrzmieć cynicznie, nie jestem apologetą żadnego reżimu autorytarnego, ale myślę, że współpraca z Rosją jest nieunikniona. Nie ma sensu jeszcze bardziej jej dociskać i upokarzać, bo wszystko będzie jeszcze bardziej wykorzystywane przez rosyjską propagandę, a niechęć wobec Zachodu będzie podsycana. Tym bardziej, że ocieplanie wizerunku Zachodu w oczach Rosjan postępuje. Pogodzono się z tym, że Zachód wcale nie jest taki zły i może trzeba zacząć odbudowywać te relacje. To ważny moment, bo rosyjskie społeczeństwo – wtedy, kiedy chce – potrafi myśleć samodzielnie, w sposób autonomiczny, niezależnie od tego, co mówi telewizja. Myślę, że Zachód dalej będzie chciał układać sobie relacje z Rosją, tym bardziej, że Putin się starzeje.

Magda Melnyk: Będzie to robił ponad głowami Białorusinów i Ukraińców z Krymu?

Michał Słowikowski: Tak, myślę, że te małe państwa tego spornego sąsiedztwa między UE a Rosją, są jedynie przedmiotem gry politycznej. Wręcz ostentacyjny flirt między administracją Trumpa a Łukaszenką Rosji się nie spodobał. Wielu zawrzała krew na skutek wizyt i intensywności kontaktów pomiędzy dyplomatami amerykańskimi a urzędnikami białoruskimi. Elita białoruska zresztą nie jest jednolita – są osoby o poglądach prorosyjskich, wyedukowane w Rosji ich udział w obozie władzy jednak jest ograniczony są i osoby otwarte na Zachód, jak choćby minister spraw zagranicznych Uładzimir Makiej. Podobnie jest w Rosji – są oczywiście przedstawiciele struktur siłowych, ale pojawiają się także systemowi liberałowie, którzy chcieliby innego modelu relacji z Białorusią i lepszych relacji z Zachodem. Nic zatem nie jest przesądzone. Putin się starzeje i trzeba się przygotować na tranzycję władzy. To największy koszmar, który śni się wszystkim politykom na Zachodzie od momentu rozpadu Związku Radzieckiego – że w Rosji do władzy dochodzą nacjonaliści, następuje zamach stanu i każdy będzie gorszy od Jelcyna czy Putina. Może się okazać, że ten, kto obejmie władzę w Rosji będzie sprawiał jeszcze większe problemy, ale co gorszego można jeszcze zrobić? Najechać  Gruzję,  Ukrainę? Anektować Abchazję i Osetię Południową?

Magda Melnyk: Zatem najlepszym dla nas scenariuszem byłoby, gdyby schedę po Putinie przejął prozachodni liberał …

Michał Słowikowski: Kiedy Putin odejdzie i przestanie wszystko spajać swoją osobą, ujawnią się podziały i konflikty – być może w oparciu o te grupy kremlowskie powstaną partie polityczne, tak jak na Ukrainie wyłoniły się ugrupowania związane z poszczególnymi oligarchami.

 

dr hab. Michał Słowikowski jest adiunktem w Katedrze Systemów Politycznych na Uniwersytecie Łódzkim, obszar jego zainteresowań stanowią problemy geopolityczne regionu Europy Środkowo-Wschodniej ze szczególnym uwzględnieniem Rosji, Ukrainy i Białorusi. Współpracuje z Centrum Europejskim Natolin. Jest autorem książki „Jedna Rosja w systemie politycznym Federacji Rosyjskiej”.

Radosław Sikorski: Polska może być lepsza :)

Rozmowa Tomasza Kamińskiego z Radosławem Sikorskim podczas Igrzysk Wolności 2018

Pretekstem do spotkania o polityce zagranicznej naszego państwa jest książka pana ministra Polska może być lepsza: kulisy polskiej dyplomacji, która w październiku ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. Chciałbym powiedzieć, że jest to książka znakomita. Po pierwsze, daje bardzo dobry pogląd na to, jak wyglądała polska polityka zagraniczna w okresie, w którym pan nią kierował. Po drugie, prezentuje wiele pomysłów na przyszłość polskiej polityki zagranicznej. Po trzecie wreszcie, jest świetnie wydana i bardzo ładnie wygląda na półce. Co pana skłoniło do napisania tej książki? Czy nie za wcześnie na pisanie pamiętników?

Napisałem ją z kilku powodów, przede wszystkim dlatego, że u nas o polityce zagranicznej pisze się przeważnie w formule akademickiej albo szybko przed wyborami. Ta książka zajęła mi trochę czasu, nabrałem nieco dystansu. Pomogły mi też okoliczności takie jak publikacja amerykańskich depesz dyplomatycznych. Mogę tylko żałować, że nie mam depesz dyplomatycznych rosyjskich, niemieckich i chińskich. W każdym razie uważam, że Polska jest już na tyle poważnym krajem, by jej politycy nie musieli się uczyć, jak sprawować swój urząd, dopiero gdy już go obejmą. To jest bardzo kosztowna forma edukacji, o czym w tej chwili już się przekonujemy. Po pierwsze więc, napisałem tę książkę zarówno dla polityków, jak i dyplomatów. Po drugie, jako podziękowanie dla tych wszystkich, którzy pracowali ze mną przez siedem lat. Po trzecie, dla czytelnika, i to nie tylko zaznajomionego z zagadnieniem. I spróbowałem opowiedzieć w niej, jak się naprawdę prowadzi politykę zagraniczną i jak się zarządza ministerstwem. A także o tym, jak się modernizuje ważną instytucję państwową, co jest niesłychanie trudne i niewdzięczne. Moją ambicją jest nakreślenie w tej książce planu: po pierwsze, jak wyjść z zaułka Unii Europejskiej, w którym się znaleźliśmy, po drugie, jak wrócić do grupy trzymającej władzę w UE, po trzecie, jak wejść do grupy G20, bo – moim zdaniem – Polska powinna stać się jednym z 20 najważniejszych krajów na świecie spośród dwustu będących członkami ONZ-etu. Trzeba przyznać, że jak na kraj, którego sto lat temu jeszcze nie było na mapach, byłby to spory sukces. Uważam, że powinniśmy sobie stawiać takie zadania i potem je wykonywać.

Myślę, że nie bez powodu pierwszy rozdział poświęcił pan Ukrainie. Jestem przekonany, że analitycy czy historycy, którzy będą analizować pański okres sprawowania władzy w ministerstwie, właśnie prawdopodobnie sprawy ukraińskie wskażą jako pański największy sukces. Partnerstwo Wschodnie, które doprowadziło do umowy stowarzyszeniowej między UE a Ukrainą, tak naprawdę przyciągnęło ten kraj w orbitę europejską. Ale w książce pojawia się też nasz kolejny sąsiad – Litwa – o której pisze pan niewiele i dużo mniej optymistycznym tonem, raczej wskazując na problemy, a nie na sukcesy. Dlaczego z Ukrainą wyszło, a z Litwą już nie, jeżeli oba te kraje łączy wiele podobieństw i oba były trudnymi partnerami dla Polski?

Jakiś rok temu dostałem poprzez nasz MSZ przesyłkę z Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji. Przysłano mi opatrzony pieczęciami i oficjalną wstążką odpis wyroku moskiewskiego sądu o tym, że brałem udział w nielegalnym puczu w Kijowie w 2014 roku. Rosjanie obwiniają Polskę – i mnie osobiście – o to, że co prawda zyskali 7 proc. terytorium ukraińskiego, ale stracili 90 proc., m.in. wpływy w Kijowie. O to, że Ukraina ma proeuropejską większość i reformuje się szybciej niż przez poprzednie 30 lat. Odpowiadając na pana pytanie – nie wiem, czy z Ukrainą jest łatwiej. Dziś relacje polegają głównie na pyskówkach dyrektorów obu instytutów pamięci narodowej.

Za pana czasów był sukces w relacjach z Kijowem i marazm w relacjach z Wilnem.

Bo w relacjach z Ukrainą mieliśmy walutę – wpływy w UE. Polska była wpływowym krajem UE, np. podczas naszej prezydencji mogliśmy albo przyspieszać zamknięcie tekstu umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, albo nie przyspieszać. To oznaczało, że Ukraina miała w stosunku do nas interes. Zatem mogliśmy mówić: „Panowie, ale jeszcze trzeba wpisać do księgi wieczystej Dom Polski we Lwowie”, albo „Trzeba jeszcze zwrócić te obrazy”. Sprawy szły do przodu, bo Polska była wpływowa w UE. Pozbawiwszy się tych wpływów, pozbawiliśmy się także wpływów na Ukrainie. Z Litwą jest zupełnie inaczej, bo oba nasze kraje są członkiem UE i ja mam tylko jeden postulat wobec Litwy: żeby wypełniła to, do czego sama się zobowiązała, i żeby respektowała europejską konwencję o poszanowaniu mniejszości narodowych. Nic więcej. Ale od wielu lat to niestety nie wychodzi.

A czy zmiany na Ukrainie traktuje pan jako bufor przed Rosją, czy też pomost do Rosji? Mam na myśli to, że przemiany na Ukrainie będą inspiracją dla rosyjskich demokratów i mogą w dłuższym okresie doprowadzić do zmian w samej Rosji, co mogłoby też tłumaczyć bardzo nerwową reakcję Władimira Putina na przemiany wewnętrzne w Kijowie.

Prezydent Putin w tej sprawie ma rację, że jeżeli Ukraina jako kraj europeizujący się odniesie sukces, to tego samego mogą zażądać Rosjanie. Dlatego postrzega Ukrainę jako zagrożenie ideologiczne dla putinizmu. Zatem dopóki Rosja jest taka, jaka jest, to Ukraina pozostaje dla nas buforem. Ale może się też stać inspiracją. Dla Polski byłoby lepiej, gdyby miała demokratycznych, „zachodnioeuropejskich” sąsiadów po obu stronach granicy. Bo nie jest komfortowo być na linii frontu czy nawet na uskoku cywilizacyjnym, lepiej być w bezpiecznym centrum. Dopóki więc Rosja nie pogodziła się z utratą imperium, Ukraina jest buforem. Ja uważam, że jest tak samo jak w wypadku Wielkiej Brytanii i Irlandii – przyswojenie zmiany zajmie jedno, dwa pokolenia. To przyznanie się do tego, że dawna kolonia jest inna i ma prawo do swojej inności oraz odrębności, przeważnie dokonuje się dopiero w następnym pokoleniu.

Cały rozdział poświęcił pan Rosji. Czytałem go w tym samym czasie, gdy obecny minister spraw zagranicznych zorganizował spotkanie w Fundacji Batorego z grupą kilkudziesięciu analityków zajmujących się polityką zagraniczną. Chwała mu za to, że dwie godziny rozmawiał z salą, która była mu raczej nieprzychylna. Na tym spotkaniu zdumiała mnie jedna rzecz: że w dwugodzinnej rozmowie o polityce zagranicznej Polski nie padł temat relacji z Rosją i polityki wobec Rosji. Tak jakby obecna władza postrzegała to w kategoriach fatalistycznych: że tam się nic nie może nigdy zmienić i nic nie warto z tym robić. Pan prowadził inną politykę, ale reset z Rosją był niezwykle krytykowany przez niektóre środowiska w Polsce. Nazywano pana nawet zdrajcą. Czy z perspektywy czasu pan tego żałuje?

Przede wszystkim uzgodnijmy jedno: dyplomację prowadzi się nie tylko z przyjaciółmi.

Dyplomację trzeba prowadzić także z rywalami, i choć jest to trudniejsze, to tym bardziej potrzebne.

Zagadka: kiedy ostatni raz doszło do spotkania na szczeblu polskich prezydentów, premierów lub ministrów spraw zagranicznych z ich rosyjskimi odpowiednikami? Nie było czegoś takiego od trzech lat. W ogóle brakuje dyplomacji, a co dopiero mówić o polityce zagranicznej wobec Rosji. A to jest jednak bardzo ważny sąsiad, groźny i dlatego warto wiedzieć, co myśli, co robi. Ja zaproponowałem formułę Trójkąta Królewieckiego – spotkań Rosji, Niemiec i Polski, na których Polska i Niemcy wspólnie reprezentowały stanowisko UE. Podczas tych spotkań mogłem ocenić temperaturę relacji rosyjsko-niemieckich, czyli było to dla nas idealne forum i do wpływania na Rosję, i do monitorowania polityki Niemiec. Niektórzy Rosjanie łudzili się, że to jest format, który może doprowadzić ich do stowarzyszenia z UE, a nawet dalej. Ma pan rację, że była to polityka krytykowana i ryzykowna, bo my, i o tym już nie wszyscy pamiętają, nasz reset z Rosją zaczęliśmy przed Amerykanami.

Czyli to nie było podążanie za polityką amerykańską?

Nie, to było jeszcze za administracji Busha i zaczęło się od razu po exposé Tuska, który powiedział, że chcemy utrzymywać relacje z Rosją taką, jaka ona jest. Niby banał, bo trudno utrzymywać relacje z krajem innym, niż jest w rzeczywistości, ale nawet to było w Polsce kontrowersyjne. I podczas tych pierwszych wizyt słyszeliśmy od Rosjan dokładnie to, co chcieliśmy, tzn. że Rosja będzie traktowała Polskę jako normalnego członka UE i NATO, a nie jako byłego satelitę.

Uważam, że z partnerami trudnymi należy działać zgodnie z wynikiem teorii gier, rozwiązania pułapki więźnia. Bo rozwiązaniem pułapki jest zrobić jeden pozytywny ruch i czekać na reakcję drugiej strony.

My zdjęliśmy polskie weto przeciw wejściu Rosji do OECD, co było bardzo drobnym gestem z naszej strony, bo w naszym interesie jest, aby Rosja była w OECD. Oni odpowiedzieli zdjęciem embarga na polskie produkty rolne, czyli czymś dla nas bardzo konkretnym. Dopóki reset trwał, uważam, że przynosił wymierne korzyści. Pamiętamy, że nasze Kościoły podpisały dokument o pojednaniu, taki jak swego czasu polski Kościół podpisał z niemieckim. Powstała grupa do spraw trudnych i wyprodukowała wielkie tomisko artykułów napisanych przez polskich i rosyjskich historyków o najtrudniejszych sprawach w naszej wspólnej historii, ponieważ pojednanie może się odbywać tylko na podstawie faktów. Ustanowiliśmy mały ruch graniczny pomiędzy okręgiem kaliningradzkim a Warmią, Mazurami i Pomorzem – trzy miliony Polaków i Rosjan mogły podróżować bez wizy i kupować taniej, zwiedzać itd. Komu to przeszkadzało?

Nastąpiło coś, co jest dzisiaj niewyobrażalne. Faktyczny władca Rosji, wtedy premier, po raz pierwszy w historii odwiedził Westerplatte. A że było to w 70. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej, tym samym uznał naszą narrację co do tego, kiedy wojna się zaczęła, i odszedł od narracji stalinowskiej. To był wielki sukces naszej polityki historycznej. 7 kwietnia 2010 roku władca Rosji pierwszy raz w historii przyjechał złożyć hołd pomordowanym polskim jeńcom w Katyniu. To również nasze wielkie zwycięstwo dyplomatyczne. Ale to się zaczęło psuć mniej więcej miesiąc po katastrofie smoleńskiej, gdy Rosjanie poszli w obronę munduru i swoich kontrolerów lotu. No a później nastąpił anszlus Krymu, ale dzięki temu, że Polska miała opinię poważnego kraju i eksperta od spraw wschodnich, UE poparła polskie stanowisko i wprowadziła sankcje. Dzisiaj trzy razy by się zastanowiła, zanimby uwierzyła Polsce, że to jest słuszne.

Przejdźmy do kolejnego trudnego partnera – Stanów Zjednoczonych. Pan minister przyjął bardzo dobre porównanie, że utrzymywanie relacji ze Stanami Zjednoczonymi jest trochę jak przytulanie się do hipopotama. Jest duży, grzeje, ale gdy się przekręci na bok, mamy problem.

I nawet nie zauważy, że my krzyczymy z bólu.

Przyznam szczerze, że podczas lektury rozdziału o relacjach z USA miałem obraz niezwykle trudnej akcji mającej na celu to, by w relacjach z supermocarstwem nie być jedynie prowincjonalnym klientem, ale starać się zachować swoją podmiotowość.

Powinniśmy wyciągnąć jakieś lekcje z klęski 1939 roku. Trzeba nie tylko przyglądać się potencjalnym rywalom i wrogom, ale także miarkować, jak mogą się zachować sojusznicy. Bo to nie jest tak, że Stany Zjednoczone w każdych okolicznościach będą chciały i mogły przyjść nam z pomocą. Przecież jeśli wojna handlowa z Chinami się zaostrzy, to wiadomo, że stanie się to priorytetem. Tam się będzie ważył ich status jako supermocarstwa. Zatem Stany Zjednoczone są dla Polski sojusznikiem bardzo ważnym, ale strategicznie jednostronnym. Podstawowy fakt, o którym musimy pamiętać, jest taki, że przez większość czasu, odkąd istnieją Stany Zjednoczone, Polski nie było na mapie i Amerykanie jakoś dawali sobie radę. Zatem istnienie Polski nie jest interesem egzystencjalnym USA. Nie można być naiwnym i wyobrażać sobie za wiele. Nasze decyzje będą dobre wtedy, kiedy będziemy znali naszą wagę gatunkową. To jest gospodarka o wartości 18 bilionów euro, a nasza, zależy jak liczyć, między 0,5 a 1,5 biliona, więc dysproporcja jest olbrzymia. Co więcej, tak z wojskowego punktu widzenia, Polsce nie można pomóc bez tranzytu przez Niemcy. Dlatego tak niemądre jest antagonizowanie Niemiec, bez których obrona Polski nie jest możliwa. Przypominam swoje proroctwo, że jeśli PiS dojdzie do władzy, to pokłócimy się z Rosją i z Niemcami i będziemy bardzo szczęśliwi, bo zrobiliśmy łaskę Amerykanom.

Pan doskonale zna politykę amerykańską, wiele lat się pan tym zajmował, jest pan teraz na Harvardzie. Dziś obserwujemy, jak Donald Trump kwestionuje liberalny ład światowy. W czasie negocjacji na szczycie G7 kazał wykreślać z oficjalnych dokumentów zapisy o tym, że ten ład jest istotny. Czy to jest tylko epizod w polityce amerykańskiej i możemy się spodziewać, że po zmianie prezydenta Ameryka powróci do roli głównego obrońcy liberalnego ładu światowego? Czy jednak jest to świadectwo głębszej zmiany polityki amerykańskiej i musimy nauczyć się żyć z asertywną Ameryką niechętną do współpracy międzynarodowej, która chce rozmawiać z pozycji siły?

To jest cholernie skomplikowane. Kolejni prezydenci USA, poprzednicy Trumpa, grzeczniej niż on błagali nas, Europę, żebyśmy zwiększyli wydatki na obronność. Mówili, że są już zmęczeni bronieniem nas na swój koszt, gdy my nawet nie kiwniemy palcem. I tu Trump ma rację, skoro grzeczne prośby nie pomagają, to trzeba być brutalnym. I mam nadzieję, że inne europejskie kraje zrobią wreszcie to, co od 15 lat robi Polska, czyli wydadzą 2 proc. PKB na obronność. Ale Trump rzeczywiście ma inną koncepcję stosunków międzynarodowych – koncepcję darwinowską. Tak jak nasz rząd. Te wszystkie traktaty, całe gadanie o prawach człowieka, o ładzie międzynarodowym – to jest według niego bajka dla naiwnych i tak naprawdę rządzi prawo pięści i leninowska zasada „kto kogo”. Wywikłując się z tego ładu, Stany Zjednoczone jako kraj największy, przynajmniej wojskowo, mogą uzyskać korzyści także w strefie handlowej, naciskając na inne kraje z osobna. I stąd moim zdaniem jego wrogość wobec UE. W tym sensie jest podobny do Putina, bo UE jest gospodarczo większa od USA. W polityce handlowej w tej chwili jako państwa członkowskie UE oddaliśmy suwerenność. Nie mamy prawa zawierać traktatów handlowych, reprezentuje nas wyłącznie Komisja Europejska. Zobaczmy, co się stało – Trump spróbował narzucić cła na UE, a nasi negocjatorzy, a w tym jesteśmy naprawdę dobrzy jako UE, wymyślili takie cła po naszej stronie, które uderzały w jego okręgi wyborcze. I prezydent USA się wycofał. My jako UE jesteśmy przynajmniej handlowo równorzędną potęgą, dlatego on woli rozgrywać nas jako Francję, Niemcy, Polskę, Wielką Brytanię niż jako wspólnotę. Ale to jest bardzo dobry powód, dla którego powinniśmy uratować UE. Bo, jak się za chwilę przekona Wielka Brytania, działając jako konfederacja 400 mln konsumentów, uzyskujemy znacznie lepsze warunki handlu, nawet z przyjaciółmi, o rywalach nie wspominając, niż w pojedynkę. To tendencje, które będą trwały. A jeśli Trump przegra i nie dostanie drugiej kadencji, to oczywiście wiele się zmieni. Ale on nie wycofał amerykańskiej obecności w ponad stu krajach na świecie. Faktyczna polityka USA jest lepsza niż deklarowana, bo wciąż mamy ich rotacyjną obecność wojskową, chociaż prezydent Trump mówi, że właściwie nie wiadomo, czy NATO jest dobre dla USA. I teraz demokraci uzyskali przewagę w Izbie Reprezentantów, a nastroje się odwróciły – demokraci ze względu na to, co Putin zrobił pani Clinton, są teraz bardziej cięci na Rosję niż republikanie. Więc jeśli chodzi o politykę wobec Rosji, jest szansa na konsensus głównych sił amerykańskich.

No dobrze, to jeszcze jeden główny zarzut głoszony przez krytyków pańskiej polityki zagranicznej, czyli polityka względem Niemiec, a właściwie podążanie za Niemcami. Dziesiątki publikacji mówią o tym, że pana rząd był niesuwerenny w tym sensie, że robiliśmy to, co Angela Merkel nam kazała. Dlatego teraz wychodzimy z głównego nurtu polityki europejskiej, żeby nie być już pachołkiem Niemiec, nie podążać tylko za polityką Niemiec, robić swoją własną politykę. Taki był cel PiS-u, gdy zmierzał po władzę, i ten cel został skutecznie zrealizowany. Pan w książce broni koncepcji pozostawania w głównym nurcie polityki europejskiej. Właściwie czego pan broni?

przede wszystkim przypomnijmy, jakie były fakty, bo takie zideologizowane komentarze to jedno, a fakty to zupełnie co innego. Ani Guido Westerwelle, ani Frank-Walter Steinmeier niczego mi nie kazali, a wręcz odwrotnie: to ja ich zaciągałem do Mińska, to ja ich zaciągałem do Kijowa, to z naszej sugestii Trójkąt Weimarski dopraszał naszych partnerów ze Wschodu. Są zdjęcia z Paryża, z Trójkąta Weimarskiego, na który zaprosiliśmy Siergieja Ławrowa. Nie ma lepszej pozycji dla Polski niż być w grupie trzech najważniejszych krajów UE i przyjmować Ławrowa jako gościa, który musi wysłuchać naszych uzgodnień. Przecież o to chodzi, aby Polska była w centrum decyzyjnym, w pokoju, gdzie podejmuje się decyzje, a nie w przedsionku. Niemcy za naszych czasów nie tylko zapraszały nas do pokojów, z których rządzi się UE – do G6, do Trójkąta Weimarskiego – lecz także postrzegały Polskę jako sojusznika w zarządzaniu ekonomicznym UE. Oni z podziwem odkrywali, że to, co chcieliby wpisać sobie do konstytucji, np. pułap zadłużenia, u nas już obowiązuje. I dzięki temu, że Polska dobrze zniosła kryzys, zaczynali patrzeć na nas już nie jak na Europę Wschodnią czy Środkową, tylko jak na odpowiedzialną finansowo Północ, Skandynawię na dorobku. Byliśmy w lidze krajów, które wspólnie pochylały się nad tym, jak rozwiązać problemy Południa. To się może wydawać tylko grą pozycyjną, ale ma potem bardzo ważne skutki. Bo gdy dochodzi do podejmowania kluczowych decyzji, np. o wysokości budżetu wieloletniego, o unii obronnej, to albo się jest w pokoju i bierze udział w tej decyzji, albo podpatruje się przez dziurkę od klucza innych i obraża ich za to, że chcą się bardziej integrować.

Nasze władze muszą się zdecydować – albo chcą stać w przedsionku, do którego same się zapędziły, albo siedzieć w środku. Albo chcą krytykować UE za politykę dwóch prędkości, albo dążą do tego, by znaleźć się w najszybszej grupie, bo tak w rozkroku dłużej trwać nie sposób.

Wielu z tych krytyków stawia tezę, że nasza pozycja wobec Niemiec przypomina trochę pozycję Litwy wobec nas w Rzeczpospolitej Obojga Narodów – niekomfortowo jest być partnerem słabszym, ale co poradzić na to, że Niemcy są więksi? Owszem, są więksi. Pod względem liczby ludności dwa razy, pod względem gospodarczym – 4–5 razy. Ich pakiet akcji w UE jest większy od naszego – to jest liczba głosów w Radzie Europejskiej i liczba europarlamentarzystów. My mamy pakiet ok. 7 proc. według parytetu ludności, korzystnego dla nas, a oni mają 20 proc. Gdy Wielka Brytania wyjdzie z UE, arytmetycznie ich pakiet wzrośnie do 25 proc., ale to nadal nie pakiet kontrolny. Niemcy do każdej decyzji, nawet blokującej, potrzebują koalicji. My w niektórych sprawach byliśmy z nimi, a w innych nie, niekiedy blokowaliśmy Niemców. To jest taka codzienna europejska gra i trzeba w niej uczestniczyć, a nie się obrażać gdzieś w kącie, bo wtedy nie ma szans na wygranie czegokolwiek. Za naszych czasów budżet europejski był mniejszy, a alokacja dla Polski była większa. Teraz KE proponuje, by budżet był większy, a alokacja dla Polski mniejsza.

Donald Tusk, mówiąc o pozycji Polski w UE, nazwał obecny rząd lunatykami, którzy nawet jeżeli nie chcą wyjścia z UE, to robią wszystko, aby do tego doszło. Trochę jak David Cameron w wypadku brexitu. Czy pan podziela taki pogląd? Szczerze mówiąc, widząc, jak wygląda brexit, uważam, że wyjście Polski z UE byłoby trudne, niewyobrażalne również ze względów proceduralnych.

Spotkałem się z anegdotą, że Wielka Brytania za wyjście z UE musi zapłacić 40 mld euro, a nas wyrzucą za darmo. Rozumiem, że mówiąc o lunatykach, Donald Tusk zapożyczał to z angielskiego, gdzie to słowo oznacza szaleńców. Co prawda, są wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego sprzed referendum akcesyjnego, gdy był przeciw wchodzeniu do UE, ale zakładam, że teraz nie chce z niej wychodzić, przynajmniej taktycznie. Tak sądzę po wypowiedziach o tym, że Polacy chcą wyrównania standardu życia, że dopóki jest brukselka, możemy sobie być w tej UE. Takie koniunkturalne podejście uważam za niezgodne z polskim interesem narodowym, bo brukselka nie jest najważniejszą korzyścią z naszego członkostwa. Pomijam już to, że dzięki Brukseli w ostatniej chwili zatrzymaliśmy czystkę w Sądzie Najwyższym. Ale uczestnictwo w jednolitym rynku europejskim to olbrzymie zyski dla naszych firm. No i bezpieczeństwo. Ale ja mieszkałem w Wielkiej Brytanii w latach 80. i odwiedzam ją ciągle, więc widziałem, jak zaczynał się brexit. Dokładnie od takich bajdurzeń jak słowa prezydenta Dudy o narzucaniu nam przez biurokratów brukselskich konieczności używania żarówek energooszczędnych. W Wielkiej Brytanii to były akurat krzywe banany. Prawda jest następująca – te wszystkie anomalie, o których państwo słyszą w dyrektywach europejskich, to wymysły państw członkowskich, które chcą uchwalenia konkretnych przepisów, bo to leży w interesie jakiegoś bardzo specyficznego przemysłu, którego trzeba bronić, albo coś zawetują. Dyrektywy europejskie nie są nikomu narzucane przez biurokratów. Właśnie dlatego, że brexit zaczął się od kłamstw, bardzo ważne jest, byśmy zrozumieli podstawowe fakty: dyrektywy o żarówkach w 2007 roku zaproponowała i nakazała sformułować Komisji Europejskiej Rada Europejska, czyli komitet państw członkowskich, gdzie reprezentowane są demokratyczne rządy na szczeblu szefów rządów, głów państw lub szefów ministerstw. W 2007 roku na posiedzeniu Rady Europejskiej, która poinstruowała KE w kwestii żarówek, Polskę reprezentował prezydent Lech Kaczyński, po czym KE przygotowała dokument, który przyjęła ostatecznie Rada i ratyfikował Parlament Europejski – nic nikomu nie zostało narzucone. Przyjęliśmy sensowną regulację eliminowania tradycyjnych żarówek po to, aby uczynić naszą gospodarkę mniej energochłonną i mniej emisyjną. Zrobiliśmy coś pożytecznego dla gospodarki i dla środowiska naturalnego. Nie ma co Polaków tym straszyć, bo to się skończy polexitem.

Ale pan sam trochę straszy rozpadem UE, mówiąc, że ze studentami Harvardu przeanalizował losy wielu konfederacji, a UE de facto jest rodzajem konfederacji, i większość z nich albo się sfederalizowała, albo rozpadała. Czy pan naprawdę wierzy w federację europejską, możliwość głębszej integracji, która uratuje UE? Czy może jednak mają rację pesymiści, którzy patrzą na UE jako na byt chwiejny, który za chwilę może się rozpaść?

Brexitowcy mówili, że Wielka Brytania, wychodząc z UE, odcina się od trupa. A teraz się przekonują, że trup trochę lepiej negocjuje od nich, że to oni muszą zmieniać wszystkie swoje stanowiska negocjacyjne, a UE nie zmieniła jeszcze ani jednego, i że to nie jest żaden rozwód, tylko ich rezygnacja z klubu, który działa dalej. Konfederacją, dosłownie, działającą na podstawie artykułów konfederacji, były Stany Zjednoczone, gdy prowadziły wojnę z Wielką Brytanią i naczelnym wodzem był Jerzy Waszyngton. I to on nalegał na to, żeby się sfederalizować, bo po doświadczeniach wojny o niepodległość zobaczył, że tak się nie da działać. Gdy w sytuacji wojny to, czy ktoś dowiezie amunicję, żywność, mundury dla żołnierzy zależy od widzimisię poszczególnych stanów, wygrać jest bardzo trudno. I dlatego uchwalono Konstytucję USA, czyli zawiązano federację. Stała się ona ostatecznie nierozerwalna w wyniku wojny secesyjnej, ale tak naprawdę – i z tego możemy wyciągnąć lekcję – kluczowe jest wcześniejsze wydarzenie, gdy Alexander Hamilton zaproponował porozumienie między stanem Nowy Jork a Wirginią odnośnie do obsługi obligacji zaciągniętych na sfinansowanie wojny o niepodległość. Zamożna Wirginia zapłaci, ale tam przeniesie się stolica. Czyli uwspólnotowienie długu jest punktem, od którego federalizm staje się nieodwracalny. Dlatego np. Niemcy nie chcą uwspólnotowienia długu, bo wiedzą, czym to pachnie. Już w tej chwili w strefie euro w systemie Target2 ich zobowiązania sięgają, w zależności od miesiąca, nawet kilkuset miliardów euro.

Ale rzeczywiście stawiam taką tezę. Pytanie, jaki jest polski interes, bo gdyby UE miała się rozpaść, Niemcy nadal będą potężniejsze od nas. I gdyby Niemcy wróciły do wpływania na swoich sąsiadów metodami tradycyjnymi, jak to ujął pewien polityk CDU, to – ostrzegam naszych eurosceptyków – Polska na tym nie zyska. W świecie darwinowskim, w którym te procedury nie obowiązują i gdzie nie ma UE, będziemy raczej wśród ofiar niż wśród zwycięzców, bo tak wielokrotnie bywało. W naszym interesie jest, aby te instytucje działały. A co trzeba zrobić, aby te instytucje trwały, działały i odnosiły sukces? Patrząc w kategorii dekad, uważam, że jest to prawdopodobnie ostatni moment, w którym Unia Europejska razem z USA mogłaby ustanowić zasady handlu, do których Chiny jeszcze musiałyby się dostosować. Za 10 lat może być już za późno. Żeby UE przetrwała, musi być wystarczająco władztwa w centrum, państwa członkowskie nie mogą łamać traktatów. UE nie miałaby żadnych problemów, gdyby państwa członkowskie robiły to, do czego same poprzez traktaty się zobowiązały, ale one oszukują. Na czym polegały kryzysy w strefie euro? Na tym, że państwa członkowskie w strefie euro 60 razy złamały pakt o stabilności i wzroście, czyli miały za wysokie deficyty, za wysokie zadłużenia itd. Na czym polegał kryzys strefy Schengen, kryzys uchodźców? Na tym, że Włochy i Grecja nie były w stanie upilnować swojej granicy morskiej, a gdy inne kraje i KE oferowały im wsparcie, odmówiły, twierdząc, że to kwestia ich suwerenności. I wpuściły uchodźców. Stawiam tezę, że UE nie przetrwa, dopóki politycy w Europie będą stosowali dotychczasową metodę polityczną, tzn. jeśli UE robi coś dla obywateli dobrego, np. likwiduje kontrole graniczne, opłaty roamingowe, to mówią: „Tak, my to załatwiliśmy”. Ale gdy przyjmuje się coś, co dotyka jakiegoś narodowego producenta, albo coś, do czego trzeba się dostosować i z czym wiążą się jakieś koszty, to kraje członkowskie twierdzą, że to nie ma nic wspólnego z nimi, to wszystko zła Bruksela. Tak dalej nie pojedziemy, bo nie ma w UE grupy polityków, może właśnie z wyjątkiem Tuska, która mówi za UE, która broni UE. KE jest de facto służbą cywilną UE – to są urzędnicy. Rządzą państwa członkowskie, ale dystansują się od własnych decyzji. W Polsce naprawdę nie powinniśmy tak szczuć na UE, a to się już zaczęło.

Rozmawiamy 11 listopada, więc nie sposób nie spojrzeć trochę wstecz na lekcje, które możemy wyciągnąć z odzyskania niepodległości i zastosować dzisiaj. Jedna, która upodabnia rok 1918 do 1989, to znakomita koniunktura międzynarodowa, którą wykorzystaliśmy zarówno po pierwszej wojnie światowej, jak i przy rozpadzie bloku sowieckiego. Czy myśli pan, że ta dobra pogoda, koniunktura międzynarodowa dla Polski się kończy?

Ona jest gorsza niż jeszcze 5 czy 10 lat temu. Wówczas Rosja widziała jeszcze samą siebie na kursie zbieżnym z Zachodem, a teraz stara się zorganizować alternatywny, rywalizujący z Zachodem organizm integracyjny. Dlatego Ukraina jest dla Rosji ważna, bo bez niej Unia Eurazjatycka to tylko Rosja, Białoruś, Kazachstan i Armenia. A z Ukrainą byłoby imperium. To stulecie niepodległości skłania do refleksji, bo jako były minister obrony chciałbym wierzyć, że sukcesy odnosiliśmy na polu bitwy, ale prawda jest taka, że sto lat temu w Warszawie, chwała Bogu, bitwy nie było. W hymnie mamy „Co nam obca przemoc wzięła, / Szablą odbierzemy”, ale faktycznie zarówno w roku 1918, jak i w roku 1989 najpierw niepodległość, a potem wolność zyskaliśmy poprzez grę pozycyjną i dyplomację, a nie siłą zbrojną. W 1918 roku na Cytadeli warszawskiej był uzbrojony niemiecki garnizon, ale Piłsudski w swojej mądrości nie zaplanował powstania i ataku na niego, tylko podpisał z nimi umowę, w której ramach Niemcy nie tylko się wycofali, lecz także zostawili nam całe uzbrojenie. Naprawdę czasami lepiej działać dyplomacją niż bronią. To jest dla nas ważna lekcja. I oczywiście wtedy wykorzystaliśmy koniunkturę, a to dlatego, że naród nie tyle wierzył w swoją siłę, ile wyprodukował elitę gotową wziąć na siebie odpowiedzialność. Tak samo było w 1989 roku – nie wszystkie kraje postkomunistyczne miały alternatywną wobec rządzących elitę, która była w stanie urodzić projekt niepodległego i wolnego kraju.

Gdy już pan wspomniał o kluczowej roli dyplomacji, to jeszcze ostatni wątek: bardzo dużo uwagi w swojej książce poświęca pan tematowi profesjonalizacji dyplomacji, swoistej dyplomacji 2.0, dyplomacji Twittera, dyplomacji sieci społecznościowych. Sam pan korzysta z Twittera i ma olbrzymią liczbę obserwujących, prawdopodobnie rekordową w Polsce. Czy ta dyplomacja 2.0 jest zupełnie inna niż tradycyjna? Czy nowoczesny dyplomata to człowiek, który jest obecny na Twitterze 24 godz. przez siedem dni w tygodniu i reaguje na wszystko, co się dzieje w świecie?

Powinien. Tradycyjna dyplomacja XIX-wieczna zajmowała się właściwie tylko sprawami wojny, pokoju oraz handlu.

Dzisiaj 80 proc. dyplomacji to dyplomacja publiczna, czyli wypracowywanie w oczach innych dobrego wizerunku i dobrej pozycji swojego kraju. Więc oczywiście działania publiczne, także w mediach społecznościowych, są bardzo ważne.

W 2013 roku byliśmy uważani za trzeci najlepszy MSZ na świecie w mediach społecznościowych. Jak to wygląda dzisiaj, wiemy doskonale. Nie dałoby się dobrze prezentować Polski za granicą, gdy w głównych mediach zagranicznych pojawiają się informacje, że polski rząd łamie polską konstytucję. Dyplomaci nie są w stanie robić rzeczy niemożliwych. Ale miejmy nadzieję, że to minie i uda nam się przywrócić dobrą opinię o Polsce i znowu zacząć piąć się w górę w różnych indeksach. Trzeba będzie wykonać parę ruchów politycznych, ale też olbrzymią pracę. Dla mnie bardzo ważny jest rozdział o tym, jak działa dyplomacja, bo tego się państwo nie dowiedzą z gazet, nikogo to na co dzień nie interesuje. Nie można być poważnym krajem aspirującym do G20 i ogólnie do grup trzymających władzę, jeśli się nie ma instrumentu dyplomacji i służby dyplomatycznej na najwyższym poziomie. A przypominam, jaka była pierwsza decyzja obecnej partii rządzącej po objęciu władzy – mało kto pamięta, ale moim zdaniem to jest jądro obecnego systemu: pierwszą decyzją była likwidacja konkursów do służby cywilnej. To jest jądro kaczyzmu: nie mają rządzić najlepsi, tylko tzw. „patrioci”. A o tym, kto jest patriotą, decyduje prezes. To jest alternatywa, przed którą stoimy. Uważam, że trzeba wrócić do wyłaniania dyplomatów, wszelkich urzędników państwowych, szefów firm z kapitałem państwowych i metodą konkurencyjną wybierać najlepszych.

Panie ministrze, na sam koniec: wrócimy do pierwszej ligi europejskiej?

Przypominam partnerom zagranicznym – bo oczywiście jestem przez nich pytany o opinię – że po pierwsze, PiS wygrał fuksem, głównie dlatego, że lewica wystawiła cztery oddzielne komitety i że normalnie 38 proc. głosów nie daje większości. A po drugie, wygrał z bardzo umiarkowanym programem. PiS nie mówił, że będzie łamał konstytucję i szczuł na UE. Ale teraz już wszyscy to wiemy, więc gdybyśmy takiego wyboru dokonali ponownie, to znaczy, że tacy jesteśmy. Zatem w następnych wyborach trzeba skorygować ten błąd i głosować tak jak mieszkańcy Łodzi.

Radosław Sikorski Polski polityk, politolog oraz dziennikarz. W latach 2005–2007 minister obrony narodowej, w latach 2007–2014 minister spraw zagranicznych, w latach 2014–2015 marszałek Sejmu. Senator VI kadencji, poseł na Sejm VI i VII kadencji, w latach 2010–2016 wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej.

Wschód – nieudana inwestycja :)

Wojny domowe i intrygi, którymi w latach 80. XIV w. małopolscy możni wprowadzili Jagiełłę na tron, miały wielkie znaczenie nie tylko dla wewnętrznych relacji sił, lecz także dla geopolitycznej orientacji Polski. Państwo, z którego przybywał nowy władca, miało wielkie ambicje, ale jego zasoby nie wystarczały, by dopiąć swego. Używając języka nowoczesnego biznesu, można stwierdzić, że Litwa była obiecującym politycznym start-upem, który pilnie potrzebował inwestora. Stała się nim Polska, szybko odpuszczając sobie dotychczasowe obszary aktywności – kontrolę nad Śląskiem i Pomorzem – przegnanie z Prus Krzyżaków, zaangażowanie w politykę europejską, rozwój handlu, przemysłu i nauki oraz budowę miast. Gdyby główny cel litewsko-polskiego konsorcjum został osiągnięty, tę strategiczną decyzję należałoby uznać za słuszną: potencjalne zyski z opanowania całej Europy Wschodniej (a prawdopodobnie także Syberii) powetowałyby stratę Opola i Kołobrzegu. Niestety, projekt zakończył się fiaskiem.

Trzymając się biznesowych porównań, można powiedzieć, że tym, co zabiło korporację stworzoną w roku 1385, był brak elastyczności głównego decydenta w momencie, kiedy negocjowano warunki przejęcia doprowadzonej na skraj bankructwa konkurencji. W rezultacie do transakcji nie doszło, konkurent stanął na nogi i fuzja dokonała się w odwrotną stronę: to Moskwa przejęła Litwę, a przy okazji związaną z nią Polskę. Ten prosty biznesowy język wydaje się trafniejszym opisem wydarzeń niż rojenia o dziejowym posłannictwie i jęki, że zupełnie niespodziewanie i z nieznanych powodów Polacy stali się ofiarą wschodniego sąsiada.

Prolog wschodniej przygody rozegrał się 9 kwietnia 1241 r. na polach pod Legnicą. Śmierć Henryka Pobożnego w starciu z pobocznym oddziałem Mongołów diametralnie zmieniła sytuację polityczną Polski, przesądzając o tym, że rozbicie dzielnicowe trwało jeszcze 80 lat i że zjednoczone państwo powstało w dorzeczu Wisły, a nie Odry. Miało to gigantyczne znaczenie, ponieważ ziemie wzdłuż Odry, mozolnie zbierane przez ojca Pobożnego – Henryka Brodatego – były ściślej związane z zachodem kontynentu, a kontrola nad całym jej biegiem umożliwiłaby rozwój gospodarczy opierający się na eksporcie śląskich metali, a nie małopolskiego i mazowieckiego zboża. Prowadziło to do powstania gospodarki przemysłowej, a potencjalnie także do udziału w wielkich odkryciach geograficznych, które w rzeczywistej historii Polacy – zaangażowani wraz z Litwą na Wschodzie – zupełnie zignorowali. Skoro do Ghany, Indii i na Wyspy Dziewicze można było dotrzeć z Kopenhagi, to dlaczego nie z Kołobrzegu, położonego zaledwie 200 kilometrów dalej?

Śmierć najpoważniejszego pretendenta do korony nie była jedyną konsekwencją mongolskiego najazdu. Tym, co na kilkaset lat miało określić historię Polski, był fakt, że położone na wschód od niej państwa ruskie dosłownie przestały istnieć. Skala zniszczeń największa była w Kijowie, który już w czasach Bolesława Chrobrego liczył około 50 tys. mieszkańców i był tak bogaty, że złupienie go miało zająć polskiemu księciu całe dziesięć miesięcy. Do początku XIII w. bogactwo odpracowano, a liczba ludności osiągnęła ponoć 100 tys. – czyli tyle co ówczesne Paryż i Londyn razem wzięte. Po najeździe mongolskim w roku 1240 zachodni podróżnicy naliczyli jednak zaledwie 200 domów (a więc nie więcej niż 5 tys. mieszkańców), a o dawnych polach wokół miasta napisali, że są usłane niepogrzebanymi kościotrupami. Nie wszystkie ruskie miasta ucierpiały w równym stopniu (niektórych Mongołowie nie zniszczyli całkowicie, by móc ściągać z nich trybut), ale na wschód od Polski wytworzyła się próżnia.

Na splądrowane ziemie zaczęli wkraczać od północnego zachodu Litwini, których umęczeni mieszkańcy ruskich miast i księstw kolejno uznawali za swoich opiekunów (nie obyło się zapewne bez przemocy, ale o szczegółach niewiele wiemy, bo litewscy zwycięzcy byli generalnie niepiśmienni). To w ten sposób w ciągu kilkudziesięciu lat powstało wielkie pod względem obszaru, ale słabiutkie, jeśli chodzi o możliwość mobilizacji zasobów i umiejętności zarządzania, państwo, z którego małopolscy panowie umyślili sobie sprowadzić nowego króla. Chyba nie byli świadomi, że wraz z nim sprowadzają doktrynę polityczną wyrażoną przez księcia Olgierda – ojca Jagiełły – słowami: „Cała Ruś winna po prostu do Litwinów należeć”.

Główną przeszkodą w realizacji tego programu była Moskwa. Po paru wyprawach na to miasto – żadne z oblężeń nie zakończyło się sukcesem – w roku 1372 Olgierd zawarł rozejm, który mimo paru napięć miał przetrwać ponad stulecie. Szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na korzyść Moskwy w roku 1478, kiedy jej władca Iwan III Srogi zdobył Nowogród Wielki i zlikwidował istniejącą tam republikę, która przez poprzednie 200 lat utrzymywała raz bardziej ścisłe, raz luźniejsze więzi z Litwą. Dwa lata później Moskwa formalnie wyzwoliła się z zależności lennej od mongolskiej Złotej Ordy. Ogłoszone przez rezydujących na Kremlu książąt „zbieranie ziem ruskich” przyśpieszyło. W ciągu następnych 90 lat konkurenci o władzę nad Rusią stoczyli ze sobą sześć wojen (1492–1494, 1500–1503, 1507–1508, 1512–1522, 1534–1537, 1558–1570). Tylko jedna z nich zakończyła się zwycięstwem Litwy, jedna remisem (tzn. wymianą terytoriów), a cztery – przejmowaniem przez Moskwę kolejnych ziem uprzednio kontrolowanych przez Wilno. Wynik ostatniego starcia był dla Litwinów tak niekorzystny, że skłonił ich do zawarcia unii lubelskiej, która przekazywała Polsce południową połowę ich państwa i faktycznie podporządkowywała resztę. W ten sposób powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów, a rywalizacja z Moskwą stała się priorytetem także polskiej polityki.

Talenty wojskowe Stefana Batorego sprawiły, że następna wojna na wschodzie (1577–1582) zakończyła się zwycięstwem, ale i tak trend był dla państwa polsko-litewskiego niekorzystny. Pod koniec panowania Iwana IV Groźnego Wielkie Księstwo Moskiewskie zrównało się z Rzeczpospolitą pod względem potencjału demograficznego, a możliwość kolonizacji Syberii – dla czego Polska i Litwa nie miały przeciwwagi – oznaczała, że w następnych wiekach przewaga Moskwy będzie jeszcze wyraźniejsza.

W tej sytuacji wygaśnięcie w roku 1598 dynastii Rurykowiczów i walka o schedę po niej było zrządzeniem losu wyjątkowo korzystnym dla Polski i Litwy. Z inicjatywy kanclerza wielkiego litewskiego Sejm Rzeczpospolitej, który nie zatracił jeszcze zdolności wypracowywania kompromisów i strategicznego planowania, wystosował wówczas do Moskwy poselstwo z nowatorską propozycją. Oto, jak opisał ją Paweł Jasienica: „Lew Sapieha obmyślił plan… unii Rzeczypospolitej i Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Zrastać się miały, przenikać nawet nawzajem społeczności państw obu, i to nie tylko szlacheckie, bo mowa była o wspólnym handlu, mennicy i flocie. W roku 1600 z upoważnienia sejmu wyruszyło do Moskwy poselstwo w osobach kanclerza wielkiego litewskiego, Lwa Sapiehy, oraz Stanisława Warszyckiego, który był kasztelanem warszawskim. Oprócz wspomnianych punktów przedłożono bojarom inne jeszcze, bo projekt śmiało sięgał po rzeczy naprawdę niebywałe. Oba państwa miały wspólnie prowadzić politykę zagraniczną i wojny, razem zawierać traktaty pokojowe, posiadać na potrzeby militarne jedną kasę w Kijowie [który przez to stałby się w końcu stolicą tej federacji – przyp. K.I.]. Poddani zyskaliby prawo swobodnego wyboru miejsca zamieszkania i zawierania małżeństw «mieszanych», a katolicyzm i prawosławie pełną tolerancję wzajemną. Posłowie Rzeczypospolitej pragnęli ponadto ułatwić młodzieży moskiewskiej naukę łaciny, ponadnarodowego języka Europy”.

Moskiewscy bojarzy potraktowali to jako banalną propozycję zawarcia wieczystego pokoju, więc litewscy magnaci – z reguły gruntownie już spolonizowani Rusini – na własną rękę postanowili opanować Moskwę. Koncept był mniej intelektualnie wysublimowany niż planowana przez Sapiehę federacja, ale i tak spektakularny. Korzystając z faktu, że najmłodszy syn Iwana Groźnego zginął młodo, daleko od Moskwy i w tajemniczych okolicznościach, wsparli człowieka podającego się za cudownie ocalonego carewicza. Kim naprawdę był Dymitr Samozwaniec, do dziś nie wiadomo, ale prawdopodobnie jako młody mnich miał okazję przebywać na dworze i poznać tamtejsze zwyczaje, co uwiarygodniało bajeczkę o monarszym pochodzeniu. Jesienią 1604 r . wraz ze wspierającymi go kozakami i prywatnymi wojskami polskimi przekroczył moskiewską granicę, ale do wiosny następnego roku nie odniósł większych sukcesów. Nagła śmierć cara Borysa Godunowa w kwietniu 1605 r. sprawiła, że grono zwolenników Dymitra momentalnie się powiększyło, pozwalając mu na wkroczenie do Moskwy. Panowanie Samozwańca trwało jednak krócej niż rok, bo ekstrawaganckie (czyli jak na Moskwę zbyt zachodnie) zwyczaje szybko zraziły do niego poddanych. Czarę goryczy przepełnił ślub z Maryną Mniszech – katoliczką i córką wojewody sandomierskiego. Dymitra zamordowano. Tron objął Wasyl Szujski z bocznej gałęzi książęcej dynastii Rurykowiczów, ale pojawił się nowy pretendent, rzekomo już po raz drugi cudownie ocalony od śmierci syn Groźnego. Drugi Samozwaniec nie zdołał się już koronować, a chaos w państwie moskiewskim – znany jako smuta – osiągnął takie rozmiary, że Polacy zdecydowali się na otwartą interwencję.

Mimo przewagi sił Rzeczypospolitej wojna toczyła się niemrawo, spowalniana niezdecydowaniem i próżnością głównodowodzącego. Król Zygmunt III, praprawnuk Jagiełły, wychowany przez jezuitów i od młodych lat znany z powagi i pobożności, umyślił sobie przejść do historii jako nowy Aleksander Macedoński: pogromca Moskwicinów, zdobywca Szwecji, Persji i na koniec Konstantynopola. Rzeczywiste zdolności nie odpowiadały ambicjom, a te z kolei powstrzymywały króla przed całościowym oddaniem dowództwa w ręce hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego. W rezultacie już jesienią 1609 r. wojska utknęły w bezskutecznym oblężeniu Smoleńska, utraconego przez Litwę niemal 100 lat wcześniej. Propozycje hetmana, by wykorzystać panujący w rosyjskim carstwie zamęt i szybkimi ruchami wojsk opanowywać inne miasta, słabiej bronione, nie zdobyły monarszej przychylności. Późną wiosną znudzony gnuśnym siedzeniem pod murami Żółkiewski zabrał ze sobą parę tysięcy żołnierzy i ruszył w głąb kraju, po drodze przejmując komendę nad kilkunastoma tysiącami kozaków i zbuntowanymi oddziałami moskiewskimi (co pokazuje, że wojna nie miała jeszcze narodowego charakteru, który jej później przypisywano). Pod koniec czerwca hetmańskie oddziały pokonały pod Carowym Zajmiszczem znaczne siły wroga, które zdołały jednak zabarykadować się w osadzie. Żółkiewski zarządził oblężenie. 3 lipca kilku zbiegłych najemników niemieckich doniosło mu o położeniu głównych sił rosyjskich (wzmocnionych parotysięcznymi posiłkami szwedzkimi), które szły z odsieczą oblężonemu Smoleńskowi.

Hetman przykazał kozakom pilnować zabarykadowanego Zajmiszcza, a sam, na dwie godziny przed zachodem słońca, ruszył na północny wschód. Jego husaria i ciągnąca za nią piechota miały do pokonania około 35 kilometrów, z czym uporały się jeszcze przed świtem: gdy dotarły na pola wsi Kłuszyno, obozujący na nich wrogowie – ich liczbę historycy szacują na 20–30 tys. osób – mocno spali. Obudziła ich polska szarża. W ciągu paru następnych godzin kilkukrotnie powtarzane ataki rozproszyły rosyjskie siły i pozbawiły je zdolności bojowych. Niektórzy ze szwedzkich i niemieckich najemników przeszli na stronę polską. Parę godzin później, gdy husaria, mimo zmęczenia bitwą, wróciła pod Carowe Zajmiszcze, ciągnąc pojmanych pod Kłuszynem jeńców, pod komendę Żółkiewskiego przeszedł także zabarykadowany w osadzie wojewoda Wałujew. Było to ważne polityczne porozumienie, którego główne postanowienie dotyczyło osadzenia na carskim tronie 15-letniego polskiego królewicza Władysława.

Wzmocnione o kilka tysięcy podkomendnych Wałujewa i sławę zwycięzców spod Kłuszyna, wojska Żółkiewskiego ruszyły w kierunku Moskwy. Po drodze poddawały się kolejne miasta i twierdze. 27 lipca grupa wpływowych bojarów obaliła cara Wasyla Szujskiego i osadziła go w klasztorze. 3 sierpnia Żółkiewski stanął pod murami stolicy, uroczyście przyjęty przez nowe władze, które jednak nie wpuściły go do miasta. 5 sierpnia rozpoczęły się rokowania, które po trzech tygodniach zakończono układem, na którego mocy królewicz Władysław został uznany carem Rosji pod warunkiem przejścia na prawosławie. Rzeczpospolita miała przerwać oblężenie Smoleńska i zwrócić zdobyte do tej pory zamki. Następnego dnia na błoniach pod Moskwą tłumy mieszkańców złożyły przysięgę na wierność Władysławowi i bramy miasta otwarto przed Polakami.

Po paru tygodniach pobytu w Moskwie Żółkiewski ruszył z powrotem pod Smoleńsk, gdzie dotarł 21 listopada. Czekało go tam decydujące starcie kampanii: przekonanie do warunków zawartego pokoju Zygmunta III Wazę. Monarcha, jak relacjonują współcześni, „bardziej gniewliwą twarzą niż wdzięczną spojrzawszy na hetmana”, stwierdził, że „dla słusznych przyczyn synowi […] nie dopuszczę być carem moskiewskim” i „dane dyploma ze wzgardą odrzucił”. Ta decyzja miała kosztować Polskę utratę mocarstwowej pozycji i później stanie się wasalem państwa, z którym właśnie toczyła zwycięską wojnę. Z wyjątkiem fundamentalistycznych katolików historycy są zgodni, że „słuszne przyczyny”, o których mówił król, wcale takie nie były. W przywiezionym przez Żółkiewskiego porozumieniu Zygmuntowi nie podobały się dwie rzeczy. Po pierwsze, że to nie jego samego Moskale chcieli powołać na tron, a po drugie, że upierali się pozostać przy prawosławiu, a przejście na to wyznanie przez nowego władcę czynili warunkiem jego koronacji.

Władysław najprawdopodobniej był zainteresowany moskiewską ofertą. Biorąc pod uwagę, że tron polsko-litewski był elekcyjny, a o szwedzki toczyła się właśnie wojna, roztropnie było brać to, co akurat było do wzięcia. Ten argument Żółkiewski wysuwał w rozmowach z Zygmuntem, ale spotykał się z silną ripostą: postawiony przez bojarów warunek przejścia na prawosławie wykluczał to, że Władysław zostanie kiedyś powołany na tron katolickiej Polski. W tym punkcie pomiędzy królem a hetmanem ujawniała się zasadnicza różnica priorytetów, tożsamości i sposobu myślenia. Dla Zygmunta, który działał przede wszystkim w logice religii, celem nadrzędnym było szerzenie wiary, którą uważał za jedynie prawdziwą, a jakiekolwiek kompromisy w tej kwestii były wykluczone i nieracjonalne, bo grożące wiecznym potępieniem w zamian za przejściową, bo ziemską, władzę. Katolicyzm był dla Wazy kluczowym elementem racji stanu: Polska mogła znaczyć mniej i żyć w ciągłym wojennym zagrożeniu byle tylko wytrwała przy prawdziwej wierze.

Hetman myślał tymczasem stricte politycznymi kategoriami i w sposób typowy dla kończącego się właśnie polskiego złotego wieku: zbawienie stanowiło kwestię prywatnych relacji z Bogiem, a zmiana wyznania z powodów politycznych była jak najbardziej zrozumiała. Praktyka wielowyznaniowej Rzeczpospolitej pokazywała, że katolicy i prawosławni mogą funkcjonować w jednym organizmie politycznym i należało wykorzystać okazję, by to modus vivendi rozciągnąć na resztę ziem ruskich. Królewicz Władysław powinien wobec Moskwy postąpić tak samo jak 20 lat wcześniej kalwiński król Nawarry Henryk Burbon wobec Paryża: uznać, że miasto warte jest mszy.

Jednym z moskiewskich możnych, który wraz z Żółkiewskim przyjechał pod Smoleńsk, by przekonać Zygmunta I II Wazę do koronacji Władysława, był patriarcha moskiewski Filaret. Życiorys hierarchy był dość osobliwy: pierwsze 47 l at życia przeżył jako świecki magnat, Fiodor Romanow, wujeczny brat cara Fiodora I. Z racji pokrewieństwa z carem stał się jednym z kandydatów do sukcesji. Przegrał jednak rywalizację z Borysem Godunowem, któremu niebawem zaczął zarzucać, że kazał potajemnie zamordować carewicza Dymitra – najmłodszego syna Iwana IV Groźnego, przygotowując tymi plotkami grunt pod dymitriady. Jesienią roku 1600 Godunow postanowił rozprawić się z Romanowami, oskarżając ich o próbę zamachu na swoje życie za pomocą „czarnoksięskich korzeni”. Trzej bracia Fiodora zostali skazani na zesłanie, gdzie zmarli, a on sam – zmuszony do rozwodu, wstąpienia do klasztoru i złożenia ślubów zakonnych. W ten sposób Fiodor Romanow stał się mnichem Filaretem.

Po śmierci Godunowa Filaret poparł Dymitra Samozwańca, zaświadczając, że jest on cudownie ocalałym synem Groźnego. W podziękowaniu został wypuszczony z klasztoru i mianowany przez nowego cara metropolitą rostowskim i jarosławskim. Ambicje Filareta sięgały jednak dalej, prowadząc go do udziału w spisku przeciw Samozwańcowi. Ta kalkulacja okazała się błędna: car Wasyl Szujski, mamiąc Filareta, że zostanie patriarchą moskiewskim, polecił mu sprowadzić z Uglicza szczątki prawdziwego carewicza Dymitra (formalnie był to pierwszy krok do kanonizacji, ale jednocześnie sposób wykazania, że obalony poprzednik nie był synem Iwana Groźnego) – po czym na zwierzchnika cerkwi wskazał kogoś innego. Oszukany Filaret wrócił do Rostowa, gdzie w roku 1608 wziął go do niewoli drugi Samozwaniec – i nominował na patriarchę moskiewskiego, co na powrót zbliżyło Filareta do propolskiego stronnictwa. Stąd była już krótka droga do tego, by wziąć udział w kolejnym spisku, którego skutkiem była detronizacja Szujskiego, serdeczne powitanie zgotowane Żółkiewskiemu oraz poparcie dla hetmańskiej koncepcji wprowadzenia na moskiewski tron królewicza Władysława.

Gdy się weźmie pod uwagę burzliwą przeszłość Fiodora-Filareta, opory Zygmunta III przed robieniem z nim interesów stają się zrozumiałe, ale królewską decyzję, by patriarchę zignorować, uwięzić i wywieźć do Polski, należy uznać za błąd. Oferując tron polskiemu królewiczowi, Romanow musiał się liczyć z tym, że tego cara pozbyć się nie będzie równie łatwo, jak poprzedników, oraz że związek z Polską i Litwą może się okazać definitywny. Gdyby tak się stało, na gigantycznym obszarze pomiędzy Wartą a Oceanem Spokojnym mógł powstać jeden organizm polityczny, czerpiący z doświadczenia polsko-litewskiej unii, mniej więcej według zasad naszkicowanych dekadę wcześniej przez kanclerza Sapiehę.

Dokonany pod presją polskich wojsk wybór Władysława na cara tylko chwilowo uspokoił sytuację, a nieobecność nowego władcy szybko doprowadziła do powrotu chaosu. Indywidualne kalkulacje bojarów sprawiały, że niektórzy z nich – nawet jeśli parę lat wcześniej współpracowali z popieranym przez Polaków pierwszym Samozwańcem – próbowali wygnać z Moskwy załogę pozostawioną tam przez Żółkiewskiego. Rezultatem było spalenie drewnianego miasta w marcu 1611 r. i nieuniknione w tej sytuacji pogorszenie nastawienia ludności do przybyłych z zachodu wojsk. W następnym roku ludowe powstanie i oblężenie Kremla zmusiły Polaków do ucieczki. Rocznica tego wydarzenia, 7 l istopada, jest dziś rosyjskim świętem państwowym. Parę miesięcy później, w marcu roku 1613, wybór i koronacja cara Michała Romanowa (jedynego pozostałego przy życiu syna patriarchy Filareta) zakończyły okres bezkrólewia i zamknęły „okno możliwości”, dramatycznie zmarnowane przez polskiego króla.

Inaczej niż 230 lat wcześniej w Polsce rosyjska elekcja nie miała się powtórzyć. Michał w momencie koronacji był słabowitym nastolatkiem, cały swój autorytet zawdzięczał pozycji ojca, który nie mógł zasiąść na tronie ze względu na swoją godność duchownego i – co stanowiło poważniejszą przeszkodę – fakt uwięzienia przez Polaków w Malborku. Gdy po zawarciu pokoju Filaret wrócił z niewoli, cały autorytet cerkwi zaangażował w utrwalenie nowej dynastii. Zanim do tego doszło, okrucieństwa wojny zwiększyły wzajemną wrogość Polaków i Rosjan. Dopiero wtedy kwestie religijne stały się czynnikiem podziału i antagonizmu.

W XVI w. kraj od Białowieży po Wołogdę stanowił jedną prawosławną przestrzeń kulturową, a wyznawców zachodnich form chrześcijaństwa – katolicyzmu i kalwinizmu – spotkać można było jedynie wśród mieszczan i polonizującej się arystokracji. Litewska, a później polska ekspansja na wschód była w tych warunkach przedsięwzięciem militarno-politycznym, i nie nosiła cech konfliktu cywilizacji. Sytuacja zmieniła się w roku 1596, gdy w ramach religijnego wzmożenia Polacy doprowadzili do unii brzeskiej, czyli uznania zwierzchnictwa rzymskiego papieża przez większość działającego na terenie Rzeczpospolitej prawosławnego duchowieństwa. Ruch ten bywa interpretowany jako posunięcie defensywne („Powołany w 1589 r . procarski patriarchat w Moskwie mógł zagrażać interwencją cara w wewnętrzne sprawy państwa polsko-litewskiego pod przykrywką spraw religijnych” – pisze za biskupem Likowskim kolektyw Wikipedii), ale w rzeczywistości włożył w dłoń Moskwy potężny oręż: mogła się odtąd przedstawiać jako obrończyni prawdziwej wiary, a kontrreformacyjny i ewangelizacyjny zapał Polaków i ich króla dewota tylko uwiarygodniał te uroszczenia. Po roku 1613 za sprawą Filareta prawosławie stało się ideową bazą dla konsolidacji władzy nowej dynastii. Równie dobrze można sobie jednak wyobrazić proces odwrotny: celowe zacieranie różnic pomiędzy prawosławiem a katolicyzmem, by umocnić w ten sposób rządy Władysława, którego jeszcze w roku 1610 Filaret był gorącym zwolennikiem.

Rozejm, zawarty w grudniu 1618 r . w Dywilinie, przyznawał Rzeczpospolitej większość spornych terytoriów, ale przetrwać miał tylko 16 lat. W latach 40. XVII w. czynnik religijny nałożył się na klasowe podziały na Ukrainie (prawosławni kozacy przeciwko żarliwie katolickiej polskiej szlachcie), wzmacniając ducha irredenty i ułatwiając moskiewską interwencję. Równoczesny najazd szwedzki de facto zniszczył państwo polsko-litewskie, odwracając stosunek sił w relacjach z Moskwą. Przed rokiem 1667 Rosjanie odebrali Rzeczpospolitej Kijów, Smoleńsk oraz Nowogród Siewierski, a za potwierdzenie tego przebiegu granicy pokojem „wieczystym” (1684 r.) Moskwa uzyskała status protektora ludności prawosławnej zamieszkującej Rzeczpospolitą – z polską zgodą obejmując rolę, której rzekomo miała zapobiec unia brzeska. Jak się okazało w następnych dziesięcioleciach, zapis ten dał Rosji wygodny pretekst do ingerowania w wewnętrzne sprawy sąsiada, wzmocniony następnie obłudną – lecz bezkrytycznie przyjmowaną za słuszną przez dużą część źle wykształconej szlachty – doktryną obrony ustroju i jego „złotej wolności”.

W roku 1733 sytuacja z czasów Wazów i Żółkiewskiego uległa odwróceniu: to rosyjskie wojska zdobyły Warszawę i przegnały z niej prawowitego króla Stanisława Leszczyńskiego. Na polskim tronie zainstalowano Augusta III. Symetria pomiędzy rokiem 1610 a 1733 nie była jednak pełna. Oferta, którą hetman Żółkiewski – idąc w ślady kanclerza Sapiehy – złożył moskiewskim bojarom, dotyczyła nie tylko osoby nowego władcy, lecz także, a może przede wszystkim głębokiej modernizacji państwa, która miała się dokonać poprzez rozciągnięcie na ziemie ruskie ustroju wypracowanego przez ponad 200 l at funkcjonowania Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Rządząca Rosją w latach 30. XVIII w. cesarzowa Anna nie miała w stosunku do Polski równie ambitnych pomysłów: chodziło jedynie o usunięcie potencjalnego zagrożenia, jakim mógł się okazać reformatorsko nastawiony monarcha, i o wzmocnienie międzynarodowej pozycji Rosji.

W rzeczywistości modernizacja Rosji dokonana została przez prawnuka Fiodora-Filareta, cara Piotra I Wielkiego. Była to zmiana z jednej strony bardziej radykalna niż proponowana przez Żółkiewskiego, a z drugiej strony – bardziej powierzchowna. Radykalizm Piotrowych reform brał się z tego, że wprowadziły one prawa i instytucje wzorowane na zachodnioeuropejskich monarchiach absolutnych, pomijając oligarchiczny model Rzeczy- pospolitej, który lepiej pasowałby do Rosji ciągle jeszcze w XVII i XVIII w. zdominowanej przez wielkie rody bojarskie. Ich powierzchowność wynikała z tego, że przez długi czas ograniczały się do carskiego dworu i armii dowodzonej w dużym stopniu przez cudzoziemskich oficerów, którzy w oczach cara posiadali tę zaletę nad Rosjanami, że mieli mniej powodów i możliwości, by zorganizować pucz. Miało to skutek podobny do obcej okupacji: w czasach Anny (bratanicy Piotra) polityczna elita imperium była niemal w całości niemiecka.

Polska zależność od Rosji w drugiej połowie XVIII w. była jawna i wręcz poniżająca. Ostatnia elekcja (1764 r.) odbyła się pod presją rosyjskich wojsk stacjonujących w odległości zaledwie 3 kilometrów od miejsca głosowania, a wybór padł na kochanka carycy Katarzyny II, wywodzącego się z ostrożnie reformatorskiej Familii. Trzy lata później carskie wojska tak jednak pokierowały przebiegiem obrad sejmików, by wybrano kandydatów związanych z konserwatywnym stronnictwem hetmańskim. Sejm, który zaczął obrady we wrześniu roku 1767 (na wszelki wypadek rosyjskie wojska znów otoczyły Warszawę), przeszedł do historii jako repninowski, od nazwiska rosyjskiego posła, który de facto sterował przebiegiem obrad. Na ich zakończenie jako gwarantkę wykonania sejmowych uchwał wskazano rosyjską monarchinię – a do wynegocjowania z rosyjskim posłem szczegółów traktatu, który miał potwierdzić status Rzeczpospolitej jako rosyjskiego protektoratu, wyłoniono 71-osobową delegację w składzie ustalonym przez samego Repnina.

Te jawne kpiny z polskiej podmiotowości doprowadziły do zawiązania, bezpośrednio po zakończeniu obrad, konfederacji barskiej. Kołtuństwo i fanatyzm religijny konfederatów (ich uniwersał będący odpowiedzią na równouprawnienie innowierców przez sejm repninowski, stwierdzał, że „lepiej przestać żyć, aniżeli patrzeć na nadwerężenie wiary świętej katolickiej, tudzież widząc oczywistą zgubę Ojczyzny”) sprawiają, że trudno myśleć o nich z sympatią, ale interpretacja, według której zryw ten był pierwszym polskim powstaniem narodowym, wydaje się poprawna. Tak samo jak wszystkie inne antyrosyjskie powstania zakończyło się ono fiaskiem: poległo około 60 tys. osób, a na Syberię zesłano około 14 tys. Nie mogło być inaczej, biorąc pod uwagę fakt, że rosyjski potencjał demograficzny (a więc także militarny) był wówczas już kilkakrotnie większy od polskiego.

Świadomość, że rosyjska kontrola nad Rzeczpospolitą sięga lat 30. XVIII w., nakazuje inaczej, niż się to utarło, spojrzeć na rozbiory. Były one nie tyle ostatecznym ciosem zadanym pokonanemu konkurentowi, ile przejawem słabości i ograniczeń zwycięzcy, który część swojego łupu użył jako zapłaty za pomoc w realizacji innych celów. Pierwsza parcelacja (w roku 1772) była okupem zapłaconym przez Petersburg Berlinowi i Wiedniowi za zgodę na aneksję zależnego dotąd od Turcji Krymu. Druga, przeprowadzona w roku 1793, stanowiła narzędzie utrzymania Prus w koalicji skierowanej przeciwko rewolucyjnej Francji. Ostateczny podział w roku 1795 potwierdzał zaś fiasko rosyjskich ambicji kontrolowania całej Rzeczpospolitej, wystawionych na ciężką próbę przez reformy Sejmu Wielkiego, a następnie insurekcję kościuszkowską. Równocześnie stanowił jednak symboliczne uwieńczenie projektu „zbierania ziem ruskich”: w pierwotnym zaborze rosyjskim nie znalazły się żadne ziemie, które można by uznać za rdzennie polskie. Spośród znaczniejszych miejscowości przyłączonych do Rosji w latach 1772–1795 tylko Krzemieniec leżał na terenie Królestwa Polskiego sprzed zawiązania unii z Litwą – a i to jedynie przez ostatnie 4 lata panowania Kazimierza Wielkiego. 312 z 314 powiatów, na które podzielona jest dzisiejsza Polska, znajduje się na terenach, które w latach 1795–1805 były pod władzą Prus lub Austrii. Wyjątki – cały dzisiejszy powiat hajnowski i pół siemiatyckiego – leżały przed rozbiorami nie w Polsce, lecz w Wielkim Księstwie Litewskim. Przesunięcie granicy rosyjskiej dalej na zachód – aż za Kalisz – dokonało się już nie w ramach jednoczenia Rusi, lecz pod hasłem odbudowy Polski.

Krzysztof Iszkowski – członek zespołu redakcyjnego „Liberté!”, absolwent Szkoły Głównej Handlowej oraz Uniwersytetu Warszawskiego.

Fragment książki „Ofiary losu. Inna historia Polski”, Biblioteka Liberte 2017. 

Tekst ukazał się w XXVI numerze kwartalnika Liberté! Cały numer do pobrania lub kupienia.

Walcząc kulturą: Rosyjska siatka wpływów w Polsce :)

weaponRosja nie szerzy w Polsce swoich wartości bezpośrednio. Zamiast tego, wykorzystuje głównie polityczne oświadczenia dla osiągnięcia własnych celów geopolitycznych i gospodarczych. Wartości są w tym przypadku jedynie narzędziem do owych celów i są wplatane w polityczne przekazy, idee czy informacje.

Głównymi kanałami szerzenia rosyjskich wpływów są organizacje (jak np. Europejskie Centrum Analiz Geopolitycznych Mateusza Piskorskiego), które bezpośrednio lub pośrednio rozpowszechniają prorosyjskie oświadczenia. Najważniejsze podziały, które Rosja wykorzystuje dla swoich korzyści, to historyczne animozje między Polską, Ukrainą i Litwą. Głównym narzędziem stosowanym w Polsce są krótkie informacje – memy, czy komentarze z prostymi oświadczeniami1.

Głównym zagrożeniem jest wzrost na znaczeniu wpływów rosyjskich w Polsce w efekcie społecznych obaw, problemów na tle historycznym i narodowych animozji. Choć obecność wartości konserwatywnych nie jest dowodem na to, iż Rosja wywiera wpływ na Polskę, jednak zjawisko to może zostać wykorzystane przez Kreml do osiągnięcia własnych celów politycznych. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie organizacje o charakterze nacjonalistycznym (także z lewej strony spektrum politycznego) są potencjalnie narażone na rosyjskie wartości poprzez tworzenie i nasilanie międzynarodowych konfliktów między Polską a innymi krajami – bez rozróżnienia na to, czy dzieje się tak celowo, czy też nie. Prawdziwym zagrożeniem są instytucje, w których pojawiają się Mateusz Piskorski i Bartosz Bekier. Są oni bowiem bezpośrednio związani z Rosją – poprzez znajomości i interesy – i sprzyjają rozwiązaniom z użyciem siły (np. w postaci wolontaryjnych patroli)2.

Rosja usiłuje wykorzystać ruchy nacjonalistyczne by nastawić polskie społeczeństwo przeciw Ukrainie i Litwie. Istnieją dwie główne drogi do osiągnięcia tego celu: 1) „kremlowska propaganda”, szerzona przez Piskorskiego i jego sprzymierzeńców, oraz 2) rosyjski PR skierowany w Polsce przeciw wrogom Kremla (NATO, UE, itp.). Treści te są także rozpowszechniane przez ruchy narodowe, wpływowych intelektualistów i dziennikarzy. Ostatnio ruchy narodowe skupiają się głównie na tematyce Ukrainy, Litwy i imigrantów, podczas gdy jeszcze 3-4 lata temu ich uwaga skierowana była głównie na zwalczanie ruchów lewicowych i społeczności LGBT. Rosja wykorzystuje te spory jako okazję do wywierania wpływu na debaty rozgrywające się w polskim społeczeństwie.

Istnieją dwie grupy, które przyczyniają się do rozpowszechniania nieliberalnych wartości rosyjskich: 1) grupa składająca się z podmiotów zależnych bezpośrednio od Rosji, reprezentujących punkt widzenia Kremla, członkowie których kultywują wartości powiązane z np. Eurazjatycką koncepcją Dugina czy autorytarną polityką Władimira Putina. Ich docelowa publiczność jest stosunkowo niewielka grupa, zaś same są traktowane jako podmioty polityczne i instytucjonalne o niewielkim znaczeniu. Są one jednak niebezpieczne przez wzgląd na dziennikarzy i inne wpływowe osoby, które konsekwentnie zapraszają ich przedstawicieli do udziału w konferencjach i programach telewizyjnych/radiowych w celu wyrażania opinii na różne tematy. Istnieje także 2) grupa, która składa się z nieświadomych zwolenników, którzy przywykli do rosyjskiej propagandy. Najlepszym przykładem jest ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski – zwolennik kwestii upamiętniania Polaków zamordowanych na Wołyniu przez OUN i UPA na Ukrainie.

Ogólnie rzecz biorąc, Rosja w dalszym ciągu traktowana jest w Polsce jako potencjalne zagrożenie. Niechęć wobec Rosji istnieje w społeczeństwie od ponad czterystu lat. Obecnie, zagrożenie to może mieć charakter nie tylko militarny, ale także polityczny i gospodarczy, gdyż Rosja skupia się na odzyskiwaniu dawnej strefy wpływów w regionie.

Media

Rozpowszechnianie rosyjskich wartości w Polsce jest złożonym i wielowarstwowym procesem. Na skutek zaszłości historycznych i ponad 40 lat socjalizmu w kraju, Polacy przejawiają silny opór wobec jawnej propagandy rosyjskiej. Np. Radio Sputnik ma w Polsce jedynie 0,01% odbiorców3, zaś odwoływanie się do tego medium w mainstreamie medialnym jest uważane za nonsens. Dlatego też naważniejszym zadaniem Kremla jest kształtowanie opinii publicznej w sposób subtelny.

Przykładem pośredniego wpływu Rosji jest choćby konferencja OSCE w Warszawie, która miała miejsce we wrześniu 2014 roku, kiedy to odbyła się dyskusja na temat praw człowieka na Ukrainie po Euromajdanie4 – eksperci, którzy wzięli udział w debacie nie byli jednak bezstronni5. W trakcie spotkania „eksperci” próbowali udowodnić, że rząd w Kijowie nie zauważał podstawowych praw człowieka, co było niszczące dla Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego i Rosjan w ogóle. Innym przykładem jest Międzynarodowy Festiwal Anny German6. Przewodniczącą Ligi Kobiet Polskich jest Aldona Michalak, blisko związana ze Stowarzyszeniem Współpracy Polska-Rosja. W ramach festiwalowego Komitetu Honorowego, udział w wydarzeniu wzięły żony ambasadorów Federacji Rosyjskiej, Uzbekistanu, Białorusi i Kazahstanu, wiceministra Janusza Piechocińskiego oraz burmistrzów sześciu polskich miast.

Ogólnie rzecz biorąc, wydarzenia te stanowią narzędzia mające ukazać Rosję w oczach Polaków jako bardziej przyjazną, choć dzieje się to z ograniczonym sukcesem. Alarmujący jest fakt, iż polscy politycy i przedstawiciele lokalnych samorządów pozwalają Rosji na uczestniczenie w organizacji podobnych wydarzeń.

Wśród prorosyjskich mediów nie ma jasnego podziału na media jawnie szerzące rosyjskie wartości a tymi, które czynią to pośrednio lub nieświadomie (tzw. „pożyteczni idioci”). Jednak jedynie niewielka grupa ludzi ufa mediom masowym o jawnie rosyjskim pochodzeniu.

Poniższa tabela jest częściowym alfabetycznym zestawieniem mediów, które rozpowszechniają rosyjskie treści.

Tabela 1. Kluczowe prorosyjskie media w Polsce

tab1

Kwestie prorosyjskie

Paradoksalnie, ludzie którzy są obecnie zaangażowani w szerzenie wartości rosyjskich wywodzą się zarówno z lewicy, jak i prawicy. W Polsce nie ma prawdziwie „prorosyjskiej” partii – nie licząc Zmiany, tzw. „parti politycznej”, która jednak nigdy nie została oficjalnie zarejestrowana. Bardziej zasadne jest mówienie o systemie rozpowszechniania informacji, w którym grupy odbiorców otrzymują specjalnie przygotowane treści.

W mediach prorosyjskich i zorientowanych na Rosję istnieją trzy główne obsary tematyczne. 1) Historyczne antagonizmy: najlepszym przykładem są dwa fanpage’ – Wileńska Republika Ludowa/Виленская Народная Республика25, oraz Lwowska Republika Ludowa/Львовская Народная Республика26. Ich celem jest prowokowanie Polski przeciw Litwie i Ukrainie, a przy okazji także mniejszościom narodowym27. 2) Oświadczenia używane przez ruchy narodowe: ruchy te sprzeciwiają się elitom politycznym oraz systemowi kapitalistycznemu. Są przeciwnikami NATO i krytykuję UE oraz Stany Zjednoczone. Organizacje te posługują się skrajnie patriotyczną retoryką skupiającą się głównie na kwestiach historycznych. Z tego powodu są podatne na używanie retoryki szerzonej w oświadczeniach rosysjkich w zakresie walki z Trzecią Rzeszą i faszyzmem. Ten rodzaj narracji jest wykorzystywany przez Kreml do opisywania obecnej sytuacji na Ukrainie. Członkowie tych instytucji są skłonni do protestowania przeciw polskiemu zaangażowaniu na Ukrainie. 3) Podważanie zasadności polskiego zaangażowania na Wschodzie i pokazywanie odmiennego wizerunku Rosji i rosyjskiej polityki: w ten sposób wzmacniany jest wizerunek Rosji za sprawą dziennikarzy i organizacji zorientowanych na Rosję. Stwierdzenia tego typu dominują na pewnego rodzaju portalach28 czy w wywiadach z powszechnie poważanymi osobistościami29.

Ogólnie rzecz biorąc, występowanie bezpośrednich cytatów z mediów rosyjskich jest ograniczone. Należy podkreślić, że organizacje bezpośrednio związane z Rosją śledzą rosyjskie media zorientowane na Kreml i usiłują rozpowszechniać identyczne oświadczenia. Stwierdzenia o charakterze prorodzinnym, pro-life, antyaborcyjnym, antyfeministycznym i anty-LGBT można znaleźć w ruchach narodowych i mediach z nimi związanych. Inne media zorientowane na Rosję nie skupiają się na stwierdzeniach tego typu. Political Capital Institute przeprowadził wywiady z anonimowymi źródłami: dziennikarzem, ekspertem ds. ruchów prawicowych, byłym pracownikiem bezpieczeństwa, aktywistą LGBTQ, lewicowym politykiem i badaczem akademickim.

Jeden z rozmówców podkreślił siłę i charakter wpływów Kremla:

Rosja usiłuje forsować swoje interesy w Polsce. Wykorzysta wszystkie możliwości by osiągnąć swój cel. Ideologia, wartości i grupy interesów… jeśli to tylko możliwe, wykorzystają je”.

Zasięg publiczności

Grupy wspierane przez Rosję opierają swoje wpływy na konfliktach i antagonizmach istniejących wewnątrz polskiego społeczeństwa. Grupą najbardziej narażoną na wartości prorosyjskie są młodzi patrioci, którymi można łatwo manipulować. Jednak liczba lajków na stronach na Facebooku związanych ze stronami w Rosji nie jest wysoka30. Liczba lajków na stronach ruchów narodowych i powiązanych mediów jest wyższa31.

Instytucje

Instytucje obejmują różne podmioty wywodzące się z różnych środowisk społecznych, gospodarczych i kulturowych. Istnieją podmioty założone przez członków dawnej polskiej partii komunistycznej, skrajnie prawicowych nacjonalistów, organizacji chrześcijańskich itp. Występują dwa główne rodzaje organizacji i osób w siatce prorosyjskiej w Polsce: 1) bezpośrednio szerzące wartości rosyjskie, wspierają politykę rosyjską, śledzą rosyjskie oświadczenia i czasem wykorzystują rosyjskie symbole; 2) pośrednio, nieoficjalnie wspierające politykę Putina. Poniższa ilustracja (Ilustracja 1) przedstawia zasięg obu sieci powiązań.

Ilustracja 1. Bezpośrednie i pośrednie wpływy Kremla w polskiej sieci organizacji

Instytucje w bezpośredniej strefie wpływów rosyjskich

Organizacje, które szerzą wartości i oświadczenia rosyjskie w sposób bezpośredni są powiązane z Mateuszem Piskorskim, liderem otwarcie prorosyjskiej partii politycznej Zmiana, która nie zostałą oficjalnie zarejestrowana. Rola Piskorskiego jest niezaprzeczalna – w maju 2016 roku polski kontrwywiad aresztował go i obecnie jest on zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji32.

Najważniejszą organizacjąw tym obszarze jest Europejskie Centrum Analiz Geopolitycznych (ECAG) – think tank współpracujący na kanwie ideologicznej z partią Zmiana i Komitetem Ukraińskim. Piskorski jest wiceszefem ECAG i portalu geopolityka.org33. Regularnie uczestniczył jako „obserwator” w wyborach na terenie byłego Związku Radzieckiego i Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie odbywała się działalność oficjalnego monitoringu rosyjskiego. Jest także liderem Zmiany34 i szefem Fundacji Międzynarodowy Instytut Nowych Państw (FMINP)35. Szef Komitetu Ukraińskiego36, Tomasz Jankowski jest sekretarzem partii37, w przeszłości zaś współpracował z Piskorskim, gdy ten był rzecznikiem Samoobrony. Oświadczenia tych instytucji mają zbieżną treść: przedstawiają antyzachodnią retorykę i nie zgadzają się z demokratycznym ustrojem oraz zasadami liberalizmu. Traktują kolorowe rewolucje jako zagrożenie dla statusu quo i oficjalnych władz. Redaktorzy portalu geopolityka.org są regularnie proszeni o komentarze przez pravda.ru38, „Golosrossii”39 czy „Russia Today”40. W Polsce są jednak podmiotami o marginalnym znaczeniu.

Zmiana utrzymuje, że przez ostatnich 26 lat Polska stanowiła półkolonialny rynek zbytu dla zachodniej produkcji i rezerwuar taniej siły roboczej dla zachodnich korporacji41. Partia skupia się na odzyskiwaniu niezależności ojczyzny, „prawdziwej” polskiej raison d’état i pokojowej koegzystencji.

Obóz Wielkiej Polski (OWP) to stowarzyszenie utworzone w 2003 roku. Nazwa i ideologia odwołują się do organizacji z czasów międzywojenncyh o tej samej nazwie. Sami członkowie określają się jako „trzecia pozycja”, usiłują stwarzać pozory reprezentowania całego narodu. Głównym celem ponownego utworzenia OWP było „zjednoczenie rozbitego Ruchu Narodowego” i „uzyskania należnego Polsce miejsca wśród państw Europy42. Dawid Hudziec, jeden z członków organizacji, jest redaktorem i dziennikarzem polskojęzycznego portalu związanego z Novorossiya Today News Agency43.

Euroazjatycki Związek Młodzieży (EZM) to najmniej znana prorosyjska organizacja w Polsce. Nie posiada oficjalnej strony internetowej. Jest członkiem Euroazjatyckiego Związku Młodzieży (Евразийский союз молодёжи)44 – rosyjskiej organizacji utworzonej w 2005 roku, będącej członkiem Międzynarodowego Ruchu Euroazjatyckiego (Международное Евразийское Движение)45. Stowarzyszenie zostało utworzone po Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie. Jego celem jest odbudowa potęgi Imperium Rosyjskiego pod względem politycznym i ideologicznym, w oparciu o wartości konserwatywne. W zakresie ideologicznym, ugrupowanie kultywuje zasady neoeurazjatyzmu, narodowego bolszewizmu i filozofii Heideggera.

Falanga, ultranarodowa organizacja powiązana z Global Revolutionary Alliance, dąży do utworzenia nowego systemu wartości na drodze zmian rewolucyjnych. Nacjonalizm jest istotny w doktrynie Falangi. Organizacja postuluje integrację z „Eurazją (…) jako doskonały obszar dla wspólnych interesów, poprzez które środek grawitacji światowej geopolityki powróci do starych ziem Europy i Azji, odrywając głowę atlantyckiemu imperium amerykańskiemu”. W zakresie ekonomii Falanga postuluje „narodowy kapitalizm”, czyli system „utworzony współcześnie w Chinach i Rosjii Putina”. Bartosz Bekier, lider Falangi, jest także wiceszefem Zmiany. Michał Prokopowicz, wiceszef Falangi, był regionalnym koordynatorem Zmiany i ekspertem partii ds. bezpieczeństwa.

Stowarzyszenie Współpracy PolskaWschód skupia się na kwestiach kulturowych i społecznych. Podmioty należące do tego ugrupowania są związane z Ambasadą Rosji w Polsce. U podstaw tej grupy znajdują się dwa stowarzyszenia: Stowarzyszenie Współpracy PolskaWschód oraz Stowarzyszenie Współpracy PolskaRosja46, które jest z kolei blisko związane z Ligą Kobiet Polskich47. Podmioty te dążą do utrzymywania dobrych relacji z Rosją i są zaangażowane w wybielanie wizerunku Kremla. Obie organizacje są związane z Rosyjskim Ośrodkiem Nauki i Kultury w Warszawie48, który jest częścią Rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Ponadto, podmioty te blisko współpracują ze sobą nawzajem49 oraz z ECAG, Zmianą, a także z Euroazjatyckim Związkiem Młodzieży50.

Kolejną istotną postacią o prorosyjskich inklinacjach politycznych jest europoseł Janusz Korwin-Mikke, były lider ultrakonserwatywnej partii Kongres Nowej Prawicy, która cieszyła się szczególną popularnością wśród młodzieży, zyskując 7,15% głosów i w efekcie 4 miejsca w Parlamencie Europejskim51. W styczniu 2015 roku, Janusz Korwin-Mikke utworzył nową formację o nazwie Koalicja Odnowy Rzeczypospolitej Wolność i Nadzieja KORWiN – prawicowo-libertariańską partię eurosceptyczną. Sam Korwin-Mikke często wygłasza liczne kontrowersyjne poglądy o charze tradycjonalistycznym: kobiety nie powinny mieć praw wyborczych, są mniej inteligentne itp.52

W wywiadzie dla rosyjskich „RIA Novosti”, Korwin-Mikke określił aneksję Krymu mianem „zupełnie naturalnej”53. Nie jest zatem zaskoczeniem, że media związane z Kremlem często cytują jego wypowiedzi, a także, iż został on zaproszony do udziału w konferencji “Rosja, Ukraina, Noworosja: Globalne problemy i wyzwania” (choć ostatecznie nie wziął w niej udziału) zorganizowanej 20. sierpnia 2014 roku, której gościem specjalnym był sankcjonowany przez Stany Zjednoczone Sergiej Głazjew, bliski doradca Władimira Putina.

W jednym z jego ostatnich oświadczeń, Korwin-Mikke potępił umowę stowarzyszeniową Ukrainy z UE i stwierdził, iż jej jedynym celem jest sprowokowanie Rosji. Dodał również, iż Ukraina potrzebuje dyktatora podobnego Augusto Pinochetowi czy Deng Xiaopingowi, który byłby w stanie rozwiązać problemy tego kraju. Ponadto, stwierdził, że Polska nie powinna interweniować w sprawie konfliktu na Ukrainie, gdyż „to nie [nasza] wojna”54.

Instytucje w strefie pośrednich wpływów rosyjskich

Organizacje tego typu mają charakter antydemokratyczny, antysemicki i konserwatywny. Promują wartości pro-life i prorodzinne. Ich programy uwzględniają także sprzeciw wobec aborcji, feminizmu i LGBT. Jednak owe nieliberalne wartości przeważnie nie są efektem wpływów rosyjskich. W związku z ich konserwatywnym, antysemickim i antydemokratycznym programem, organizacje te mogą adaptować polityczne i gospodarcze informacje rosyjskie zakorzenione w modelu autorytarnym. Rozmówcy w przeprowadzonych przez Political Cpapital wywiadach jednogłośnie orzekli, że wpływy rosyjskie o łagodnym i wysoce pragmatycznym charakterze mogą być kultywowane na wiele sposobów:

Rosjanie są wszędzie. Chcą mieć tak wielki wpływ na polską gospodarkę, jak to tylko możliwe. Tak, wykorzystują ruchy narodowe, jednak kto wie, może za dwa lata zaczną popierać lobby motocyklistów. Rosjanie robią to, co przyniesie im korzyści”.

Ekspert, z którym przeprowadziliśmy jeden z wywiadów, zauważył także słabość polskich ruchów narodowych, co może sprawić, że polska młodzież będzie podatna na fundamentalny tradycjonalizm wpierany przez Kreml w spoósb otwarty lub niejawny:

Brakuje nam moralnych autorytetów. Młodzi ludzie muszą w coś wierzyć – wielu z nich wierzy w patriotyzm, co wykorzystują radykałowie”.

Ruch Narodowy (RN) to istotna partia polityczna utworzona w 2014 roku i oficjalnie zarejestrowana w 2015 roku. Poprzednio był to ruch społeczny powstały w 2012 przy okazji Marszu Niepodległości i składał się z Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR), Młodzieży Wszechpolskiej i Uni Polityki Realnej (UPR). Po ogłoszeniu profilu politycznego i podjęciu decyzji o wystartowaniu w wyborach parlamentarnych razem z partią KUKIZ, ONR wystąpił z Ruchu Narodowego55. Ideologiczną podstawą Ruchu Narodowego jest międzywojenna myśl narodowa zakorzeniona w klasycznej szkole politycznej Romana Dmowskiego i jego następców, dostosowana do aktualnych problemów społecznych, gospodarczych i cywilizacyjnych56.

Młodzież Wszechpolska (MW) to organizacja utworzona na bazie akademickiego stowarzyszenia Romana Giertycha (szefa Ligi Polskich Rodzin, LPR) z 1989 roku. Deklaracja ideologiczna grupy opiera się o polski ruch narodowy.

Obóz NarodowoRadykalny (ONR) samoidentyfikuje się jako ruch społeczny młodych ludzi, którzy za najważniejsze wartości uważają Boga, honor, ojczyznę, rodzinę, tradycję i przyjaźń. Nie jest to partia polityczna i nie wyraża chęci udziału w polityce partyjnej. Zamiast tego, proponuje „narodowy aktywizm”, który jest nadbudowywany wokół przygotowań do manifestacji patriotycznych, udzielania wsparcia weteranom, sierocińcom i ludziom w trudnej sytuacji materialnej. W zakresie bieżących kwestii politycznych, ONR wyraża sprzeciw wobec imigracji z krajów muzułmańskich – zamiast tego, chcą by polski rząd zaakceptował reparacje od byłego Związku Radzieckiego. ONR współpracuje także z innymi organizacjami narodowymi, a razem z Młodzieżą Wszechpolską organizuje Marsz Niepodległości.

Wymienione powyżej instytucje są podatne na prorosyjskie treści i dlatego mogą być wykorzystywane przez Kreml w szerzeniu nieliberalnych wartości.

Ludzie

Ogólnie rzecz biorąc, jedynie niewielka liczba osób bierze udział w wydarzeniach organizowanych przez grupę prorosyjskich podmiotów w strefie bezpośrednich wpływów rosyjskich. W tym przypadku, wydarzenia kulturalne, w ramach których politycy mają okazję spotkać się z rosyjskimi oficjelami, mogą być wykorzystywane przez Kreml by wywierać łagodny wpływ na polskie społeczeństwo poprzez wybielanie polityki rosyjskiej i odbijają echem rosyjskie oświadczenia w sposób pośredni. Jednak nie oznacza to, że wszelkie rosyjskie wydarzenia kulturalne i akademickie mają ukrytą agendę polityczną. W przypadku grupy pozostającej w strefie pośrednich wpływów rosyjskich (w tym: polskie organizacje narodowe, które w pewnym zakresie dzielą wartości kulturalne z Kremlem), liczba uczestników jest znacznie wyższa. Dla zilustrowania, w 2014 roku w Marszu Niepodległości wzięło udział około 70 tys. uczestników. W tabeli poniżej znajduje się lista kluczowych osób będących przekaźnikami bezpośrednich i pośrednich wpływów rosyjskich

Tabela 2. Kluczowi Polacy szerzący bezpośrednie i pośrednie wpływy rosyjskie

tab2

Oprócz tego, istnieje jeszcze jedna wpływowa grupa: inteligencja, czy też ludzie, którzy kształtują opinię publiczną. Jednym z przykładów jest Stanisław Bieleń, profesor na Wydziale Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Jego wypowiedzi wiernie podążają za rosyjską propagandą, a jego opinie są często cytowane w prorosyjskich mediach57. Podobne funkcję pełni Bogusław Paź, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, którego opinie dotyczące Ukrainy i Ukraińców są spójne z oświadczeniami rosyjskimi58.

Sposoby współpracy między krajowymi i zagranicznymi prorosyjskimi interesariuszami zależą od rodzaju wydarzenia. Na przykład, w dyskusji „Prawa człowieka na Ukrainie po Euromajdanie” udział wzięło kilku rosyjskich przedstawicieli, którzy w pewnych przypadkach określali się mianem „ukraińskich opozycjonistów”.

Przedstawiciele węgierskiej partii Jobbik59 biorą udział w Marszu Niepodległości co roku. We wrześniu 2015 roku, wicepremier Krymu przybył do Warszawy by wziąć udział w spotkaniu Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka jako członek niezależnej organizacji „Ludność rosyjska na Krymie”60.

Najbardziej niebezpieczne powiązania to bezpośrednie związki militarne pomiędzy niektórymi organizacjami. OWP rekrutowało ludzi do udziału w II edycji Slavonic Patriotic Camp (Słowiański Obóz Patriotyczny) w Moskwie w 2013 roku61, w ramach którego uczestnicy brali udział w ćwiczeniach wojskowych. Ponadto, uczniowie jednego z polskich liceów wzięli udział w wycieczce na Krym62, co było nagrodą za wygraną w konkursie z języka rosyjskiego.

Inne przykłady uwzględniają zaproszenie Mateusza Piskorskiego, Konrada Rękasa i Bartosza Bekiera przez Nev Rus Coordination Centre do udziału w konferencji pt. „Rosja, Ukraina i Noworosja: Globalne problemy i wyzwania”63 zorganizowanej na Krymie. Dugin był jednym z mówców.

Kolejną osobą, którą należy uwzględnić w tym zestawieniu, jest wspomniany już Janusz Korwin-Mikke – europoseł, który w swoich wypowiedziach często gloryfikuje Władimira Putina i jego imperialistyczną politykę w kontekście polskiego bezpieczeństwa64. Odbył on także podróż na Krym65, w trakcie której oświadczył, że Polska nie powinna się angażować w wojnę na Ukrainie66. Korwin-Mikke jest na polskiej scenie politycznej postacią marginalną (pomimo bycia europosłem), jednak w związku z jego prorosyjskimi wypowiedziami jest często pokazywany w rosyjskich mediach67.

Wydarzenia

Najważniejsze wydarzenia organizowane przez sieć prorosyjską w Polsce to pochody i protesty przeciw UE, NATO, Stanom Zjednoczonym i liberalizmowi. Organizowane są także wydarzenia skierowane przeciw grupom i wypowiedziom proukraińskim. Ponadto, organizacje skupione wokół Mateusza Piskorskiego organizują liczne pochody68, protesty69, debaty70 i konferencje.

Organizacje narodowe skupiają się na pochodach i protestach lub biorą udział w pracach społecznych. Na przykład, w październiku zorganizowano około dziesięć marszów przeciw imigrantom. Patriotyzm, antykomunizm i odrzucenie lewicy politycznej i jej wartości są kluczowe. Najważniejszym wydarzeniem o charakterze narodowym jest wspomnnamy Marsz Niepodległości71 – prorosyjski i zdecydowanie nastawiony na Rosję, podkreśla jednak jeden z czynników wypychających, który może wykorzystywać pośrednia strefa rosyjskich wpływów. Wydarzenie to jednoczy skrajnie prawicowe organizacje. Z punktu widzenia Kremla jest to okazja by pokazać jak wielu ludzi nie akceptuje polskiej polityki zagranicznej, są przeciwnikami elito i popierają konserwatyzm. Niemniej jednak, liczba podmiotów sprzeciwiających się Marszowi Niepodległości jest imponująca72. Pomimo tego, rokrocznie, w trakcie marszu ulice są wypełnione antydemokratycznymi, antyliberalnymi i antyelitystycznymi sloganami.

Marsz Niepodległości demonstruje zdolnośc politycznej prawicy do protestu i jednoczy pofragmentowaną scenę ruchów narodowych. Co roku, począwszy od roku 2010, liczba ludzi biorących udział w wydarzeniu rośnie.

Siatka powiązań

Siatka prorosyjskich organizacji w Polsce ma charakter dynamiczny. By zrozumieć siatkę prorosyjską w Polsce należy zidentyfikować związki danych organizacji i poszczególnych osób. W przypadku grupy należącej do bezpośredniej strefy wpływów rosyjskich, ci sami ludzie pojawiąją się w wielu różnych podmiotach. Raz są przedtawicielami partii, kiedy indziej członkami Komitetu Ukraińskiego lub ekspertami ds. stosunków międzynarodowych w ECAG.

W przypadku podmiotów o charakterze narodowym, które współpracują i konkurują ze sobą, model jest już inny: relacje te są oparte na zwiąckach między samymi organizacjami, a relacje poszczególnych osób są drugorzędne. Organizacje, które zostały opisane powyżej jako te, które mają bezpośrednie związki z Rosją, mogą być traktowane jako nieoficjalni przedstawiciele Rosji. Kluczowym podmiotem w relacjach z Rosją jest jednak niewątpliwie ruch Eurazjatycki Aleksandra Dugina, który winien być postrzegany jako taki na podstawie ideologii samego ruchu.

Niniejszy artykuł jest fragmentem obszernego raportu Political Capital Institute pt. „Weaponization of Culture: Kremlin’s traditional agenda and the export of values to Central Europe” opublikowanego w sierpniu 2016 roku.

Z angielskiego przełożyła Olga Łabendowicz

1Zob. http://demotywatory.pl/4567482/Teraz-juz-wiesz

2Zob. http://xportal.pl/?p=21938

3Zob. http://goo.gl/dgOjnv

4Zob. www.youtube.com/watch?v=Tm0fJgF1dtk and hwww.youtube.com/watch?v=S4DqXmf7OH0

5Do dyskusji zaproszeni zostali m.in. Oleg Muzyka (Ukraina), członek nielegalnej partii politycznej Rodina, który rozpowszechniał fałszywe informacje o starciach w Odessie 2. maja 2014 roku; Konrad Rękas, były członek Samoobrony oraz Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych; Ronald Lasecki, członek Falangi, organizacji prorosyjskiej powiązany z Narodowymi Bolszewikami Eduarna Limonowa i ruchem Eurazjatyckim Aleksandra Dugina; Tomasz Jankowski, ówczesny rzecznik Samoobrony i współpracownik Mateusza Piskorskiego (szefa Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych), szef Komitetu Ukraińskiego odpowiedzialny za serię demonstracji przeciwnych Majdanowi zorganizowaną w Warszawie; Jacek Kamiński, członek Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych, wcześniej związany ze skrajnie prawicową organizacją Narodowe Odrodzenie Polski, obecnie związany z organizacjami lewicowymi, szef Fundacji Instytut Nowych Państw, która jest częścią Instytutu Nowych Państw ( Международный институт новейших государств) Aleksjieja Martynowa.

6Zorganizowana przez Ligę Polskich Kobiet, Rosyjski Ośrodek Nauki i Kultury w Warszawie, Stowarzyszenie Współpracy Polska-Wschódoraz Stowarzyszenie Współpracy Polska-Rosja.

7 Bezpośrednie wpływy rosyjskie: gdy organizacja lub osoba bezpośrednio odwołuje się do oświadczeń Kremla lub kremlowskich mediów, lub w przypadku instytucjonalnych powiązań, które są widoczne i niepodważalne. Ten rodzaj wpływu może dotyczyć polityki, relacji międzynarodowych, kwestii ekonomicznych lub oświadczeń dotyczących kultury. Nie oznacza to, że wszystkie rosyjskie wydarzenia kulturalne w Polsce są związane z systemem bezpośrednich wpływów rosyjskich. Oznacza to, że wydarzenia tego typu mogą być wykorzystywane przez Kreml jako narzędzie tworzenia polityki. Pośrednie lub łagodne wpływy rosyjskie: gdy organizacja lub osoba tworzy lub rozpowszechnia oświadczenia, które są spójne ze strategicznymi celami Kremla, prezentując je jako oświadczenia niezależne.

8Jeśli brak, nie zaznaczone.

9Zob. www.kronikanarodowa.pl

10Zob. http://goo.gl/U4UD75; http://goo.gl/N0Poka

11Zob. http://goo.gl/kUpAb1

12 Zob. http://goo.gl/nPHX1L

13Zob. http://goo.gl/8qPT4d

14foreign.nacjonalista.pl/katalog-stron.

15Zob. www.nacjonalista.pl/nasze-poglady

16Zob. narodowcy.net/europa-i-swiat/11353-amerykanie-finansuja-migracje-do-europy

17Zob. narodowcy.net/europa-i-swiat/11309-srodowiska-lgbtq-zamierzaja-zablokowac-parade-rownosci-w-szwecji

18Zob. narodowcy.net/europa-i-swiat/11342-neobanderowcy-zasila-sbu

19Zob. www.prawica.net/2226; www.prawica.net/2281

20Zob. ksiegarnia.prawica.net/Cukiernik-Dziesiec-lat-w-Unii

21Zob. www.hobby.pl/; www.pl.sputniknews.com/

22Zob. www.falanga.org.pl/

23Zob. www.nazbolpolska.blogspot.com/

24Zob. www.www.geopolityka.org/

25Zob. http://goo.gl/xDQEMq

26Zob. http://goo.gl/Vw7e7K

27Np. wykorzystywanie przedstawicieli polskiej mniejszości narodowej na Litwie; zob. www.marszniepodleglosci.pl/2-maja-z-marszem-niepodleglosci/

28Na przykład Onet.pl donosi o „rosyjskiej walce przeciw ISIS” i, że siły USA „przez pomyłkę wystrzeliły w szpital w Kunduz”.

29Dotyczy głównie przedstawicieli akademii i artystów.

30Agencja Sputnik ma ok. 8 tys., Zmiana 10 tys., ECAG nieco ponad 3 tys. lajków.

31Fanpage Ruchu Narodowego ma ponad 150 tys. lajków, ONR – 32 tys., OWP – 1500, jednak już nacjonalista.pl ma jedynie 5 tys. lajków. Młodzież Wszechpolska ma 59 tys. lajków, jednak PolitykaNarodowa.pl już tylko ok. 5 tys. Najbardziej radykalna organizacja, Falanga, ma jedynie 3 tys. lajków, jednak już ich portal, Xportal, ponad 12 tys.

32https://www.theguardian.com/world/2016/may/19/poland-detains-pro-kremlin-party-leader-mateusz-piskorski-spying

33Zob. www.geopolityka.org/redakcja-portalu/redakcja-portalu

34Zob. www.partia-zmiana.pl/biography

35Zob. www.krs-online.com.pl/fundacja-miedzynarodowy-instytut-nowych-krs-817242.html

36Zob. www.komitet-ukrainski.pl

37Zob. www.partia-zmiana.pl/biography

38Zob. www.pravda.ru/news/expert/20-06-2014/1212855-konrad-0

39Zob. www.pl.sputniknews.com/polish.ruvr.ru/2014_12_15/O-wizycie-Petro-Poroszenki-w-Polsce-6869

40Zob. www.youtube.com/watch?v=CbCGjjJIQK8

41Zob. http://partia-zmiana.pl/biography/

42Zob. http://goo.gl/WwoLxw

43Zob. www.novorossia.today/opinie/dawid-hudziec

44Zob. www.rossia3.ru

45Zob. www.med.org.ru

46 www.polskarosja.net/cowspieramy

47 Zob. www.ligakobietpolskich.pl/?page_id=1341

48Zob. www.ronik.org.pl/index.php/pl

49Zob. www.polskarosja.net/partnerzy; swpw.org/o-nas/partnerzy

50Zob. www.polskarosja.net/prezentacja-ksiazki-lawrowa

51Zob. http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/812714,rosyjski-profil-korwin-mikkego-na-facebooku-to-dopiero-poczatek-bedzie-miedzynarodowka-nowej-prawicy.html

52Zob. http://www.theguardian.com/politics/2014/nov/08/nigel-farage-ukip-europe-janusz-korwin-mikke

53Zob. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/460407,janusz-korwin-mikke-gwiazda-rosyjskich-mediow.html

54Zob. http://natemat.pl/100807,korwin-mikke-o-ukrainie-racje-mial-prezydent-rosji-polska-nie-powinna-mieszac-sie-w-ten-konflikt-to-nie-nasza-wojna

55Zob. http://goo.gl/jZxX2T

56Zob. www.ruchnarodowy.net/o-nas

57http://pl.sputniknews.com/opinie/20150912/997357.html; https://marucha.wordpress.com/2014/03/23/prof-stanislaw-bielen-pod-wieloma-wzgledami-ukraina-znajduje-sie-na-granicy-upadku/; http://www.bumerangmedia.com/2014/08/prof-bielen-pomyslmy-o-polskim.html

58Zob. http://wiadomosci.onet.pl/wroclaw/prokuratura-zajmie-sie-skandalicznym-wpisem-profesora-uniwersytetu-wroclawskiego/tjbx2

59Zob. http://goo.gl/vgRcyv

60Zob. http://goo.gl/2nQcRr

61Zob. http://goo.gl/Fz67c3; https://goo.gl/aCKANV

62Zob. http://wyborcza.pl/1,75477,18907409,wyjazd-bialostockich-licealistow-na-krym-wywolal-burzliwa-reakcje.html?disableRedirects=true

63Zob. http://tiny.pl/gmn3c

64Zob. http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/27-04-korwin-mikke-o-prezydencie-rosji-jego-ekscelencja-putin,1417271.html?playlist_id=19489; http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/korwin-mikke-w-tvn24-ukraina-jest-naszym-wrogiem-nie-rosja,585383.html

65Zob. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/janusz-korwin-mikke-na-krymie,601922.html;http://wyborcza.pl/1,75477,19322484,janusz-korwin-mikke-z-wizyta-na-krymie-polecial-przez-moskwe.html

66Zob. http://natemat.pl/100807,korwin-mikke-o-ukrainie-racje-mial-prezydent-rosji-polska-nie-powinna-mieszac-sie-w-ten-konflikt-to-nie-nasza-wojna

67http://ria.ru/tags/person_JAnush_Korvin-Mikke/

68http://partia-zmiana.pl/2015/10/26/marsz-zniszczonych-fabryk-24-10-2015/

69http://niezalezna.pl/58668-sympatycy-putina-w-warszawie-prorosyjska-manifestacja-pod-ambasada-ukrainy

70http://www.geopolityka.org/komentarze/debaty/debata-na-temat-fali-rosyjskich-protestow

71https://marszniepodleglosci.pl/

72www.11listopada.org/sklad

Rozmowy z Oksaną :)

11 marca 1959. Szef misji CIA we Frankfurcie do Centrali: ” Tajne (…) Chociaż nic na to nie wskazuje, to ukraiński ruch rewolucyjno-wyzwoleńczy ma charakter wybitnie katolicki. Jest to tym bardziej oczywiste skoro wziąć pod uwagę, że jego pochodzący z Wołynia, Polesia, Bukowiny i ukraińskiego Zakarpacia uczestnicy jakkolwiek są deklaratywnymi reprezentantami ortodoksyjnego nurtu [chrześcijaństwa] to właściwie bronią interesów ukraińskiego Kościoła katolickiego, postrzegając go jako siłę walczącą z komunizmem. [Tak więc] wychodząc naprzeciw wiarygodnym doniesieniom koła watykańskie zmuszone są przyznać, że ukraiński ruch narodowo-wyzwoleńczy występuje [de facto] w obronie Kościoła katolickiego. Ktokolwiek twierdzi inaczej, nie rozumie projektu ( w oryginale: intention) Kościoła katolickiego na Wschodzie, a szczególnie interesów Watykanu na Ukrainie.(…) Niektóre z ukraińskich ugrupowań nacjonalistycznych, takie jak banderowska frakcja Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów akcentują swoje pełne oddanie i lojalność ( w oryginale: devotion) wobec Koscioła katolickiego. Można to częściowo wytłumaczyć faktem otrzymywania przez frakcję banderowską OUN wydatnej pomocy finansowej ze strony kół watykańskich aż do roku około 1950. [Pomoc ta ustała, kiedy stało się powszechnie wiadomym, że] OUN(b) to totalitarna, prymitywna (w oryginale: narrow minded) a nawet amoralna organizacja, mająca na sumieniu masowe mordy m.in. niewinnej ludności cywilnej ( w oryginale: mass murders of guilty as well as innocent persons”, tłum. JK (1)

W całej sprawie chodzi także o interesy zakonu ojców redemptorystów, do którego należy Radio Maryja. Jego greckokatolickie placówki na Kresach Wschodnich II RP odegrały haniebną rolę w trakcie ludobójstwa Polaków. Zakonnicy podżegali do zbrodni,święcili broń i narzędzia tortur. Należąca do nich wołyńska stacja radiowa lżyła Polaków.”(K. Nesterowicz, P. Czerwiński – „Rzeź pamięci”, Faktycznie, numer 3/2016, 21-27.07.2016

Cytuje też Swianiewicz opowieść Stanisława Mackiewicza ” o jakimś księdzu (…), z którym miał dłuższa rozmowę i który był szczególnie optymistyczny co do współdziałania z Rosją Sowiecką w razie wybuchu konfliktu zbrojnego z Niemcami” … ” Trzeba pamiętać, że był to okres po wielkich procesach pokazowych i wielkich czystkach, kiedy wiele setek tysięcy ludzi zesłano do łagrów, o czym na ogół w Polsce wiedziano. Mentalność społeczeństwa polskiego w przededniu wojny 1939 roku może być przedmiotem interesujących studiów socjologicznych i psychologicznych” ( R. Ziemkiewicz „Jakie piękne samobójstwo”, str. 204 )

Oksanę poznałem przypadkowo. Pani Oksano, o co w tym wszystkim chodzi? -zagadnąłem – patrząc na to co się dzieje na portalach społecznościowych to mam wrażenie, że utknąłem w jakiejś dziurze w czasoprzestrzeni, w jakiejś paralelnej rzeczywistości: trwa właśnie “nacjonalna rewolucja 1941 roku”  a ja przyglądam się jak rasowo czyste rycerstwo “Ukroreichu” walczy z bolszewicką nawałą… – Wie pan, większość  tych radykałów to radykałowie w gębie, ludzie nie wiedzą już komu ufać. Tam jest ogromny potencjał ludzki i zerowy polityczny, wielu powiem panu to  nawet nie wie, powiedzmy,  że Jarosz jest z Dnieprodzierżyńska, że on wcale nie pochodzi z zachodniej Ukrainy, oni są oszukiwane strasznie. Mają mało dostępu do prawdziwej informacji a najważniejsze, że mają zero dostępu do informacji zachodnich. Młodzież jest teraz manipulowana nacjonalistami to fakt, ale te kto się uczy i wyjeżdża gdzieś za granicę to już są zupełnie inne, a nie każdego stać na studia i to są pierwsze ofiary manipulacji . Jakby nie wojna to by ten proces był o wiele mniej emocjonalny i trudniejszy do przeprowadzenia. Starsze ludzie wieku mojej mamy to boją się nacjonalistów, oni czekają bo nie wiedzą co robić. A nie ma tam po prostu żadnej jakiejś rozsądnej siły, jest jałowe pole do działania na gruncie demokracji, ale kto będzie Don Kichotem żeby walczyć z wiatrakami ?

Aleksiej jest archeologiem. Specjalizuje się w m.in. problematyce związanej z rzezią wołyńską. Kilka dni temu na jednym z portali społecznościowych opublikował następujący tekst:

„Szanowni Państwo, przyjaciele i koledzy! My – ukraińscy naukowcy, historycy, krajoznawcy, patrioci Wołynia – zwracamy się do Państwa w następującej sprawie. Jesteśmy zaniepokojeni i bardzo oburzeni powstałą w naszym kraju sytuacją z postawą wobec wielkiej wspólnej pamięci, historii oraz dziedzictwa narodów-braci – polskiego i ukraińskiego. Dziś na Wołyniu spotykamy totalne zniszczenie i plądrowanie pamięci i zabytków, które wcześniej były symbolami duchowego i kulturowego rozwoju kraju. Budynki kościołów i pomieszczeń, które dawniej należały do katolickich wspólnot zakonnych, ulegają plądrowaniu i zniszczeniu. Budynki, związane z życiem wybitnych działaczy kultury ukraińskiej i polskiej, są rujnowane i znikają. Całe cmentarze z setkami grobów są cynicznie wyrzucane na śmietnik. Organy władzy oraz urzędnicy samorządu terytorialnego zaniechali wykonania swoich obowiązków i przestępczo obserwują to nowoczesne barbarzyństwo. Wszystkie nasze próby zatrzymania tego haniebnego zjawiska na poziomie prawnym wyczerpały się. Dlatego apelujemy do naszych braci Polaków, do naukowców i rządu Polski z wołaniem o założenie wspólnego „frontu” w walce o ocalenie naszych wspólnych historycznych korzeni i kultury. Tylko przez wspólny wysiłek myślących patriotów zdążymy uratować naszą historię i przekazać wnukom wzorzec porozumienia dziadków i ojców. Za naszą i waszą wspólną historię! Członkowie Grupy roboczej ds. zachowania i rozwoju środowiska historycznego miasta Łucka. ([email protected])”

Brodzące w złocie, zalepione miodem, słoneczne popołudnie. W ciszy „Sklepów cynamonowych” bujny ogród jak ze starego gobelinu tonie w drzemce. Odurzona światłem kamera jest dyskretna, raz pokazuje błękitny żar nieba by potem odetchnąć widokiem niewybrednych kwiatuszków stojących bezradnie w swych nakrochmalonych, różowych i białych koszulkach. Jacyś ludzie chcą, żeby drobniutka staruszeczka wróciła pamięcią do czasów dzieciństwa. Siedzi właśnie teraz i przędzie delikatnie swoją opowieść, pełną niemożliwej do opisania grozy. Głos ma dobry i ciepły, czasem westchnie głęboko. A pamięta wszystko, tak jakby to było wczoraj: uprowadzone w nocy przez ludzi w maskach Katię i Nadię (nikt ich więcej nie zobaczył), zaszlachtowanego bagnetami „dida”, zamordowane przez policajów młode Żydówki, skrępowane drutami trupy, żyjących w biedzie wojenną wdowę z dzieckiem zarąbanych potem w ogródku przez „zapekłego nacjonalista” , strach, że wszystko obserwują, nocny strach czy przyjdą, prowokacje „Polaki kogoś zabiły”, „stribkiw” . Wielokrotnie podkreśla, że do pojawienia się banderowców nie było nienawiści między Ukraińcami i Polakami. A potem „w jeden dzień idą bandery, a na drugi AK”, wspomina. „Straszniejsze to było, ne pereskazaty…”

Pismo do IPN-u nr. 1

„Jestem w posiadaniu materiału dotyczącego ukrywania oraz udzielania różnych form pomocy Polakom ( donoszenie żywności w nocy na bagna) przez ukraińską rodzinę. Proszę o wskazanie procedury wpisu do księgi pamięci „Sprawiedliwych Ukraińców”. Proszę również o wskazanie, czy na wyraźną prośbę osoby zainteresowanej możliwy jest wpis anonimowy.”

Coraz lepiej opracowywane zasoby archiwalne dostarczają coraz to nowych łamigłówek, prosto mówiąc: im dalej w las, tym ciemniej. Ich rozwiązywaniu nie sprzyja dyspozycyjność polityczna niektórych historyków podejrzewanych nawet o preparowanie czy wręcz fałszowanie powierzonych sobie materiałów – jaskrawym, podręcznikowym przykładem tutaj może być  sugestywna wizja breakdance’a meduzy w wiadrze z wodą chlorowaną jaką jest działalność publicystyczna dokonującego cudów kazuistyki i nadinterpretacji Wołodymyra Wiatrowycza. (2) Mimo że całą dotychczasową karierę zbudował na politycznym aktywizmie w neobanderowskich witrynach „badawczych” (zawieźli go nawet z prelekcjami na Harvard) to znalezienie jakiejkolwiek informacji na temat jego przynależnosci organizacyjnej jest obecnie niemożliwe, gdzieniegdzie pojawiają się tylko śladowe wzmianki dotyczące rzekomego członkostwa w neonazistowskiej, jak chcą niektórzy, partii Swoboda a wcześniej Socjal Nacjonalnej Assambleji oraz bliskich związków z kryptonazistą Parubijem, o którym w dalszej części tego materialu (3) (aktualizacja 2016-07-11 Jarosław Hrycak niedwuznacznie sugeruje, że obskakiwany jakiś czas temu przez A. Michnika Wiatrowycz może być faktycznie prokremlowskim prowokatorem:http://uamoderna.com/blogy/yaroslav-griczak/kyiv-streets-renaming ) W świecie bizantyjskich manipulacji Swoboda jest tworem ciekawym: jej geneza ma związek z bardzo skomplikowaną grą wyborczą prezydenta Janukowycza, istnieją przekonujące dowody na to, że była projektem finansowanym przez prezydencką Partię Regionów w celu rozbicia i przejęcia nacjonalistycznej opozycji a tym samym stworzenia dla Janukowycza bezwolnego partnera sparringowego do ustawki o przesądzonym z góry wyniku. ( Kuzio, Rudling; por. Mitterand i Front National)(4)(5)(6). Dosyć paradoksalnie natomiast, zdecydowanych pro-kremlowskich tym razem prowokatorów wśród nacjonalistów może być o wiele więcej niż się wydaje, (7)(8)(9) zaś modelowo samodestrukcyjny charakter wrzawy wokół pilotażowej swego czasu „ustawy językowej” to tylko wierzchołek góry lodowej. Według znawcy zagadnienia Antona Szechowcowa, do tych pierwszych należy gwiazda ukraińskich telewizyjnych plateaux, ex-duginista i instruktor pro-putinowskich „Naszych”( w tym samym czasie co „prowadzący” rebelię na Donbasie agent GRU Girkin – „Striełkow”, aktualizacja 2016-06-07 Kim jest dla służb rosyjskich Girkin? – dyskusja: https://web.facebook.com/ivan.katchanovski/posts/1260808400615710?pnref=story), mistyk i nacjonalista Dmytro Korczyński (10)(11)(12)(13). Wiaczesław Lichaczew, inny badacz post-sowieckiej faszosfery, nazywa uczestniczących wcześniej w „operacji antyterrorystycznej” na Wschodzie Ukrainy a obecnie zasiadających w Werchownej Radzie członków „Bractwa” Korczyńskiego „prowokatorami” i wie, o czym mówi. (14) Równie ciekawym jest, że „psy wojny” z nacjonalistycznej ukraińskiej organizacji UNA/UNSO podczas konfliktu w Transdniestrii (kierowana była wtedy przez Korczyńskiego) walczyły wspólnie z rosyjskimi kozakami przeciwko wojskom mołdawskim (15), podczas gdy kilka lat później ta sama organizacja wzywała już do wojny z Rosją, występując przeciwko tym samym kozakom w „Noworosji”. (16) Natomiast BBC i to od razu w 2014 roku zdiagnozowała prowokacyjny charakter bojówek neobanderowskiego parasola jakim jest „Prawy Sektor” (17) wraz z jego mętnym trzonem, organizacją „Tryzub im. S. Bandery” (oczkiem w głowie Sławy Stećko, o której dalej, patrz również: przypisy) (18)(19) , zaś wcale spora liczba obserwatorów wydarzeń zaczęła węszyć ukrytą mechanikę pro-kremlowską coraz natrętniej charakteryzującą środowiska „patriotyczne” . (20)(21) Wielu zauważyło przede wszystkim dziwną i kłującą w oczy synchronizację działań bojówkarzy z następującym niejako automatycznie, szczególnie agresywnym rosyjskim jazgotem propagandowym, całość na zasadzie sprzężenia zwrotnego: akcja-reakcja. Kanadyjski politolog Ivan Katchanovski broni ponadto tezy, że tzw. masakra snajperów na kijowskim Majdanie była w istocie krwawą prowokacją nacjonalistycznych bojówek kontrolowanych przez Majdan (w tym kontekście wymieniane są nazwiska sotnika Parasiuka i komendanta Parubija) (22) w celu możliwie jak najbardziej skrajnego zradykalizowania pokojowego protestu, doprowadzenia do zbrojnego konfliktu i w ostatecznym chaosie siłowe przejęcie władzy przez konkurencyjną w stosunku do Janukowycza opcję oligarchiczną. (23) Efektem w skali makro był Anschluss Krymu oraz rosyjska agresja na Donbasie. Last but not least, goszczący jakiś czas temu w Warszawie na zaproszenie fundacji Otwarty Dialog przedstawiciele Prawego Sektora też zajmowali się tym, co umieją robić najlepiej czyli prowokacjami, najchętniej dla uzyskania pełni efektu przy udziale polskich narodowców w charakterze pudła rezonansowego . (24)(25) (aktualizacja 2016-07-09  poszlakę kałamarnicy oplatującej m.in. kokietowaną przez koła PiS-owskie  Fundację Otwarty Dialog zasugerowali analitycy z wirtualnej grupy „Rosyjska V kolumna w Polsce”, odnośny fragment: „Listopad 2015 – przemyscy narodowcy wyjeżdżają do Warszawy na Marsz Niepodległości. Wśród nich jest Bogdan Łucak [https://goo.gl/oQhS6V], o dziwo młodociany ukraiński nacjonalista, który na swojej stronie FB w zakładce „polubione” ma niemal wszystkie oddziały Prawego Sektora [https://goo.gl/jI2dhM] i przede wszystkim jest synem zamieszkałego we Lwowie Artema Łucaka [https://goo.gl/krYSfA], pełniącego (wówczas) funkcję naczelnika sztabu 8 roty „Prawego Sektora”, pseudonim „Doktor”. Łucak senior należy do bezpośredniego otoczenia politycznego Dmytra Jarosza [http://goo.gl/nJ25OY]. Natomiast Łucak junior publikuje [https://goo.gl/Fb5D4u] zdjęcie siebie z Majkowskim z 11 listopada w Warszawie: obydwaj trzymają broń i widoczna jest między nimi zażyłość. Pod spodem ktoś komentuje: „na imigrantów” [https://goo.gl/U5eKce]. Dowiedzieliśmy się, że naczelny „antybanderowiec” miasta (chodzi o Przemyśl – JK) Majkowski często odbiera ze szkoły młodego Bogdana Łucaka, który do niego mówi „wujek”, podczas gdy jego ojciec Artem pod czerwono-czarnymi flagami walczy na wschodzie Ukrainy jako dowódca batalionu oddziału „Aratta” [https://goo.gl/Hfj7yB]. (…) W Polsce Artem Łucak stał się znany po tym, jak w czerwcu 2015 roku prezentował wystawę o „Prawym Sektorze” [http://goo.gl/iDCOk0] w warszawskim lokalu „Ukraiński Świat” prowadzonym przez fundację „Otwarty Dialog”, a wcześniej w maju w tym samym miejscu prowadził spotkanie zachęcające obywateli ukraińskich zamieszkałych w Polsce do glosowania na kandydatów Prawego Sektora [http://goo.gl/8ezUS3], podczas którego swoimi delikatnie mówiąc nieprzemyślanymi (czyżby?) enuncjacjami o mordowaniu Polaków na Wołyniu („niech ktoś to najpierw udowodni”) dał pożywkę antyukraińskiej propagandzie na długie tygodnie [http://goo.gl/TZmb0t], kompletnie niwecząc nadzieje, które niektórzy kładli we wcześniejszych pro-polsko brzmiących wypowiedziach Dmytra Jarosza. Artem Łucak [https://goo.gl/M43azu] urodził się w Moskwie w 1972 roku. (…) W latach 1991-93 służył [http://goo.gl/YyyOHz] w wojskach pogranicznych Federacji Rosyjskiej (Краснознамённом Новороссийском пограничном отряде в/ч 2156 11- ПОГЗ) [http://goo.gl/XdVtmVhttps://goo.gl/NQNKBK]. KGB a potem FSB bardzo uważnie przyglądała się doborowi do takich oddziałów pogranicznych operujących na Kaukazie. W roku 2001 Artem Łucak zakończył [https://goo.gl/zP0yUL] rosyjski medyczny uniwersytet im. Pyrogowa – elitarny, gdzie dostać się było bardzo trudno. Przeważnie uczyły się tam dzieci medyków z tytułami, dyplomatów i ludzi z tzw. elity politycznej. W Moskwie zajmował się między innymi biznesem ochroniarskim w ramach firmy „Lajkon” [http://goo.gl/zEZlGi]. Chyba nie będzie przesadną aluzją stwierdzić, że firmy ochroniarskie w Federacji Rosyjskiej (ktoś powie, podobnie jak w Polsce…) prowadzą przeważnie nieco specyficzni obywatele. Artem Łucak mieszkał wówczas w Moskwie przy ul. Wynogradowa 6/144 [http://goo.gl/EOS1tH]. (…) Prawdopodobnie rosyjskie obywatelstwo ma do dziś, ale niewykluczone, że mogło się to zmienić w ostatnim czasie. (…) Wczesnym latem 2014 roku zjawił się w Przemyślu. Prawy Sektor tego faktu w ogóle oficjalnie nie komentował, ale rosyjskie wydania owszem i to  raczej  aktywnie [http://goo.gl/ShpR4x,http://goo.gl/mG0R5Whttp://goo.gl/sRi6Gghttp://goo.gl/uPbP80]  . (…) W kontekście tego, że panowie Majkowski i Łucak, każdy po swojej stronie granicy, całkiem skutecznie psują stosunki polsko-ukraińskie jednocześnie przyjaźniąc się, podczas gdy na użytek gawiedzi stoją na kompletnie przeciwstawnych pozycjach politycznych uważamy, że powołane do tego instytucje obu krajów powinny pójść, najlepiej razem, zarysowanym tu tropem.” całość tekstu: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=408936772609861&id=218251225011751&pnref=story )

Natomiast łysoli ze Swobody widywano nie tylko z pozostającym pod kremlowską kroplówką Jean-Marie le Penem (26) ale również na Marszach Niepodległości w Polsce, co Grzegorz Rossolinski-Liebe tłumaczy swojego rodzaju syndromem faszystowskiej międzynarodówki, w ramach której neobanderowcy najnaturalniej w świecie znajdują wspólny język z radykałami wszystkich maści (27) a jak nie, to równie naturalnie powstaje wzajemnie uzależniony, samonapędzający się, ekstremalny układ dwubiegunowy lub mamy do czynienia z czymś w rodzaju „nocy długich noży” o zmiennym natężeniu, jaką na przykład zdaje się być obecna faza wojny na Donbasie: „nasi” nihilistyczni fanatycy przeciwko „ich” fanatykom i co, umiejętnie podsycane, może trwać wiecznie i o to chodzi. Świat permanentnej „bumfight”, punktowany medialnymi „incydentami z Gleiwitz”.

Manipulacja ukraińskim ruchem nacjonalistycznym przez sowiecką agenturę ma długą i typowo pogmatwaną historię. W tajnym opracowaniu CIA czytamy w jednym i tym samym zdaniu o mistrzowsko opanowanych przez koła OUNowskie strategiach dywersji propagandowej przy równoczesnej wysokiej podatności tego środowiska na sowiecką penetrację. (28) Jest wiadomym, że w latach 20. i 30. OUN współpracowała nie tylko z Abwehrą ale również z sowiecką razwiedką, bliskie kontakty z Sowietami utrzymywał zamordowany na koniec przez Sudopłatowa (tego samego, który zajmował się werbunkiem polskiej arystokracji) Jewhen Konowalec.(29) W podobnym duchu utrzymane i wcale nie karkołomne spekulacje pojawiły się na temat Romana Szuchewycza oraz skali działania i charakteru oddziałów dywersyjnych NKWD. (30)(31) ( na marginesie: zdaniem Grzegorza Motyki, nie ma nic co wskazywałoby na udział tych oddziałów w rzezi wołyńskiej). Według dokumentów z archiwów KGB opublikowanych i skomentowanych przez Jeffreya Burdsa (32) (patrz również: 33) tylko jeden tajemniczy agent sowiecki działający wewnątrz OUN a którego tożsamości do dziś nie udało się ustalić przyczynił się do „neutralizacji” około 400 działaczy nacjonalistycznych. Przy czym okrężnych analogii może być co najmniej kilka. Roman Garbacik  w recenzji książki Piotra Zychowicza ” Obłęd ’44” pisze : „Na szczytach władzy Polskiego Państwa Podziemnego, Delegatury Rządu na Kraj, a także w samym Londynie niewątpliwie działała sowiecka agentura, dążąc do takich a nie innych rozwiązań, często poza wiedzą Naczelnego Wodza. Wymieniane są tu dwa nazwiska, będące dla większości Polaków ikonami patriotyzmu i poświęcenia – Okulickiego i Tatara. Trzeci, premier Stanisław Mikołajczyk jest dla autora nie tyle zdrajcą, co postacią żałosną – naiwniakiem i nieudacznikiem. Ze względu na te tezy właśnie książka Zychowicza będzie wstrząsem dla wielu czytelników. (…) Odruch czasowej i czysto koniunkturalnej lokalnej współpracy z Niemcami na Kresach nie został zaaprobowany przez najwyższe dowództwo AK i rząd polski w Londynie. Przeciwnie – nakazał on zerwanie wszelkiej kolaboracji z Niemcami na rzecz współpracy z Armią Radziecką. Współpracy, która oczywiście w mniemaniu władz nie była już „kolaboracją”. Tymczasem oddziały AK, które wykonały ów rozkaz, odsłaniając swe struktury i dzielnie wypierając Niemców wespół z Czerwoną Armią były następnie otaczane przez NKWD. Oficerów najczęściej spotykał katyński strzał w potylicę, reszta miała wybór; albo Armia Berlinga, albo wywózka wgłąb Rosji. Nieporównanie lepiej wyposażone, umundurowane i przeszkolone – w zestawieniu z powstańcami warszawskimi oddziały AK z Kresów (i nie tylko) mogły też skutecznie za cichą aprobatą Niemców uratować od okrutnej rzezi ok. 130 tys. bestialsko zamordowanych przez UPA Polaków na Wołyniu. Nie uczyniono tego, bo najwyższe czynniki PPP i rządu polskiego w Londynie ten problem zlekceważyły. (…) Drugim człowiekiem, wyraźnie sympatyzującym z komunistami był gen. Tatar, który umieszczony na niezwykle newralgicznym punkcie odpowiadającym za łączność z okupowanym krajem sabotował depesze od i dla Naczelnego Wodza. W tej sytuacji zapobieżenie katastrofie było niezwykle trudne. „Kropkę nad i” czyli zdemaskowanie roli Tatara dopisał rozwój wydarzeń w końcu wojny i afera w sprawie polskiego złota zdeponowanego w Anglii. Podobnie jak późniejsze uwięzienie gen. Tatara przez komunistów i słynny proces „TUN” nie mogły zmazać jawnej jego zdrady, tak skazanie Okulickiego w procesie „szesnastu” nie zniwelowały jego „zasług” wobec Narodu. Bowiem korzyści odniósł tylko Stalin i „rząd” lubelski.” (34) A Jan Sidorowicz dodaje: „Pochówek zapewnili Okulickiemu sowieci, zgodnie z ich zwyczajem likwidując własnego agenta, który wykonał powierzone mu zadanie.” (35)

W latach 30 i 50 głównym obiektem terroru OUN byli sami Ukraińcy, niedostatecznie „narodowo uświadomiona” miejscowa ludność cywilna. Lista czynów kwalifikujących się jako „zdrada” nacjonalnej rewolucji była nieskończona. Najmniejsze podejrzenie, również wobec członków UPA, oznaczało śmierć (36). Szuchewycz rozkazał nawet „prewencyjnie” mordować Ukraińców ze Wschodu w szeregach UPA jako „agentów Moskwy”. (37) Publiczne egzekucje odznaczały się wyjątkowym sadyzmem. Na przykład w sierpniu 1944 w okolicach Lwowa podejrzanym o pro-sowieckie sympatie wyłupiono najpierw oczy a następnie porąbano ich siekierami na kawałki, wszystko przed zmuszonymi przyglądać się kaźni współbraci, skamieniałymi z przerażenia mieszkańcami wioski. Ludzkie szczątki sprofanowano. (38) Nie sposób nie widzieć tutaj pewnego szerokiego pendant do hipotezy „Lodołamacza” Suworowa (39): Sowieci sami tworzyli jakiś „problem” by następnie móc go „rozwiązywać”. W opracowaniu Alexandra Statieva „The Soviet Counterinsurgency in the Western Borderlands” czytamy : ” W wiosce Piesocznoje UPA zastrzeliło 8 chłopców i powiesiło 4 dziewczynki w wieku 15-17 lat. Ich ojcowie zgłosili się wcześniej do poboru zarządzonego przez Armię Czerwoną. Tego rodzaju działania zmuszały krewnych [mordowanych] do wstępowania do sowieckiej milicji [ w celu samoobrony]. Ponieważ rodzin żołnierzy sowieckich było zdecydowanie więcej, terror OUN-owski w rezultacie tylko dramatycznie zwielokrotnił ilość [początkowo bardzo nielicznych] sympatyków władzy sowieckiej(…)„.(40) W latach 1944-46 około 500,000 Ukraińców zostało deportowanych na Syberię podczas gdy pod koniec lat 40. sowiecka agentura wewnątrz ruchu nacjonalistycznego szła już w dziesiątki tysięcy (41), a diaspora chwilowo zdystansowała się od twardego banderowskiego rdzenia widząc w samym Banderze osobnika nieudolnego, żałosnego w swojej megalomanii i nieodwracalnie niezrównoważonego. (Goda, 42). Nasuwa się więc dość oczywiste pytanie czy zamordowani przez KGB Szuchewycz i Bandera byli częścią głeboko zakonspirowanej sowieckiej agentury, która w pewnym momencie przestała być już operacyjna? Czy „zainstalowanie” obscenicznego kultu Bandery, Szuchewycza i Klaczkiwśkiego na zachodniej Ukrainie, uprawianego również przy zaangażowaniu ukraińskich placówek dyplomatycznych przez obecne pokolenie diaspory (podczas Majdanu przez media przetoczyła się fala artykułów sponsorowanych w rodzaju „7 mitów o Banderze i UPA”) jest chichotem historii czy śladem wciąż aktualnej, złożonej, wielopoziomowej sowieckiej prowokacji sprzed lat? Wbrew temu, co wydaje się na wyrost i w oderwaniu od realiów sugerować Anne Applebaum (43), stereotyp Ukraińca/banderowca nie służy ukraińskiej eurointegracji natomiast znakomicie służył historycznej dyskredytacji ukraińskiego ruchu niepodległościowego a obecnie utrzymywaniu stosunków międzyludzkich ze wszystkimi (!) sąsiadami Ukrainy (abstrahuję tu od kontekstu geopolitycznego) na poziomie wrzenia .
Suworow pisze: „Komunistyczny żargon zawiera niemało zwrotów typu ‚kampania wyzwoleńcza’, ‚kontratak’, ‚przejęcie inicjatywy strategicznej’, które oznaczają odpowiednio agresję, atak i wojnę z zaskoczenia. Każde z tych określeń przypomina walizkę o podwójnym dnie: to, co widoczne służy temu, co chce się ukryć”” (…) (44). „Dwaj kolejni następcy ‚generalissimusa’ – Chruszczow i Breżniew – choć różny mieli do niego stosunek, obaj zgodnie potwierdzali jego zamiar wycieńczenia Europy w wojnie przy zachowaniu własnej neutralności po to, by ją nastepnie „wyzwolić”. (…) Półtora tygodnia po podpisaniu paktu [ Ribbentrop-Molotow] Hitler toczył wojnę na dwa fronty, a Niemcy od początku znalazły się na przegranej pozycji. Innymi słowy, (…) w dniu podpisania paktu o nieagresji, Stalin wygrał II wojnę swiatową – jeszcze zanim Hitler do niej przystąpił. Dopiero latem 1940 Hitler zrozumiał, że dał się podejść. Usiłował jeszcze odwrócić sytuację, ale było już za późno.” (45) Dalej: „Stalin dopiął swego: w konflikcie wojennym zachodnie nacje wyniszczały się wzajemnie, bombardując swoje miasta i fabryki. (…) Gdy wreszcie sam popadł w tarapaty, natychmiast otrzymał od Zachodu wszelka niezbędną mu pomoc. Zachód przystąpił do wojny stając w obronie Polski, by w 1945 roku oddać ją Stalinowi w jasyr, wraz z całą Europą Wschodnią i częścią Niemiec. Ale nic nie zdoła zachwiać wiary Zachodu w to, że jest zwycięzcą II wojny światowej. Hitler popełnił samobójstwo. „Wyzwoliciel” Stalin został nieograniczonym władcą potężnego antyzachodniego imperium, stworzonego dzięki pomocy samego Zachodu. Nawet po śmierci zachował opinię człowieka prostego, naiwnego i ufnego, podczas gdy Hitler wszedł do historii jako diabelski zbrodniarz” (46) , cytując samego Hitlera: ” Tylko jeden kraj może wyjść zwycięsko z generalnego konfliktu: Związek Sowiecki” (47)

Pytam Oksany, co o tym myśli. ” Ja nie wiem z kim oni tam wszyscy w ogóle walczyli. Bandera był sprytniejszy, pierwszy poleciał, dogadał się z Hitlerem. A teraz zwalają jedne na drugich i każdy swoje błoto chwali. ” – mówi Oksana. (48)

Pismo do IPN-u nr. 2

Zwracam się z uprzejmą prośbą o udzielenie pomocy merytorycznej w następującej sprawie:

Z rozmowy prywatnej przeprowadzonej latem 2015 roku z miejscowym świadkiem historii wynika, że w 1943 lub 1944 roku w ukraińskiej wiosce Klusk (rejon turyjski) miała miejsce zbrodnia dokonana przez niezidentyfikowany oddział polski. Rozmówca twierdzi, że podczas „akcji odwetowej” spalono wtedy żywcem w zaryglowanej chacie grupę starszych ukraińskich kobiet.
W tym kontekście wioska Klusk wymieniona jest również tutaj: (link). Cytat, w którym jest mowa m.in. o „polskich nacjonalistach” brzmi: „Із 14 убитих у Клюській сільраді 9 стратили німці, 5 замучили “польські націоналісти”.”
Z ogólnie dostępnych materiałów wiadomo, że w pobliskich Zasmykach znajdował się ośrodek samoobrony oraz zgrupowanie AK pod dowództwem Władysława Czermińskiego ps. „Jastrząb” oraz Michała Fijałka ps. „Sokół” w sile 120-150 ludzi. Według wikipedii, oddział Władysława Czermińskiego „5 października 1943 r. wspólnie z oddziałem AK Kazimierza Filipowicza – „Korda” dokonał odwetowego ataku na ukraińskie wsie Połapy i Sokół (…)”

Proszę o wskazanie czy było lub jest prowadzone śledztwo w przedmiotowej sprawie oraz czy znane są nazwiska sprawców zbrodni jaka miała wtedy miejsce w Klusku?

Pismo zostało przyjęte przez Główną Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i przekazane do Komisji Oddziałowej w Lublinie. Odpowiedzi, jak na razie, nie ma.

aktualizacja 2016-04-21

W nawiązaniu do Pana korespondencji z dnia 29 marca 16 r. przesłanej drogą elektroniczną na adres sekretariatu Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, a następnie przekazanej według właściwości do dalszej realizacji Oddziałowej Komisji Scigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie informuję, iż w tut. Komisji nie było prowadzonego śledztwa w sprawie .,zbrodni dokonanej w 1943 lub 1944 r. w ukraińskiej wiosce Kluski przez niezidentyfikowany oddział polski”. Nadto zawiadamiam, iż zgodnie z ustawą z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Scigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ( tekst jednolity: Dz.U. z 2016 r. poz. 152 z późn. zm. ) przedmiotem działań Instytutu Pamięci Narodowej jest ewidencjonowanie, gromadzenie, przechowywanie, opracowywanie, zabezpieczenie, udostępnianie i publikowanie dokumentów organów bezpieczeństwa państwa, wytworzonych oraz gromadzonych od dnia 22 lipca 1944 r. do dnia 31 lipca 1990 r.. a także organów bezpieczeństwa Trzeciej Rzeszy Niemieckiej i Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, dotyczących popełnionych na osobach narodowości polskiej lub obywatelach polskich innych narodowości w okresie od dnia I września 1939 r. do dnia 31 lipca 1990 r.  zbrodni nazistowskich, zbrodni komunistycznych, innych przestępstw stanowiących zbrodnie przeciwko pokojowi, zbrodni wojennych, zbrodni przeciw ludzkości lub innych repreșji z motywów politycznych. jakich dopuścili się funkcjonariusze polskich organów ścigania lub wymiaru sprawiedliwości albo osoby działające na ich zlecenie, a ujawnionych w treści orzeczeń zapadłych na podstawie ustawy 7. dnia 23 lutego 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego ( Dz.U. Nr 34, poz. 149 z późn. zm.), (…) [oraz] ochrona danych osobowych osób, których dotyczą dokumenty zgromadzone w archiwum Instytutu Pamięci [i] prowadzenie działań w zakresie edukacji publicznej.

***

 

Jakieś 80% informacji w obiegu to czyste kłamstwo. Celowo wprowadzone elementy prawdy mają tylko to kłamstwo uwiarygodnić” – Richard Doty, specjalista od dezinformacji, pracujący dla rządu USA w latach 60.

Krym jest sceną zmagań rosyjskiego imperializmu z ukraińskim nacjonalizmem, ujmując rzecz jak najbardziej oględnie. (49) Według Andrieja Iłłarionowa, byłego doradcy Putina, plany ostatniej inwazji Krymu omawiano jeszcze na długo przed 2004 rokiem. (50) Ukraińskie źródła wywiadowcze podawały, że w ostatnim ćwierćwieczu Rosja na różne sposoby destabilizowała półwysep, wykorzystujac nawet przy tym bliskość Kaukazu do prób przeszczepu islamskiego dżihadu. (51) Oczywiście nie mogło tam też zabraknąć stalinobanderowca Korczyńskiego, niezmiennie nazywanego przez te same źródła agentem operacyjnym Kremla (na stronie internetowej jego „Bractwa” jest wiele symboliki inspirowanej radykalnym islamem).(52)(53)(54) W 2008 roku „Bractwo” przeprowadziło na Krymie wąsko zakrojone, pozorowane manewry na wypadek rosyjskiej inwazji i konieczności podtrzymywania długotrwałej wojny partyzanckiej (55)(56)(57)(58) a aktualną okupację Krymu rosyjska propaganda określa jako działanie w stanie wyższej konieczności w obliczu rzekomego zagrożenia „przygotowywaną przez ukraińskich nacjonalistów rzezią podobnej do tej jaka miała miejsce w Odessie”. Dużo wcześniejszą zaś wypowiedź dziennikarza Mustafy Nayyema, człowieka-od-którego-rozpoczął-się-Majdan o tym, że … „Krym nie jest Ukrainą” można więc post-factum uznać za absurdalnie komiczną.(59)

Wyraźnie odmiennego zdania są wspomniane już środowiska PiS-u i około-pisowskie, które ze szczególną troską i zrozumieniem pomagały bogatemu w elementy neonazistowskie (patrz: sprawa Wity Zawieruchy i „Dirlewangerowców”, 60; NB według Stephena Dorrila zajmującego się historią brytyjskiego wywiadu MI6, sztandarowy polski projekt polityczny „Międzymorze” (Intermarium), ze swoją charakterystyczną retoryką równocześnie antyrosyjską i antyeuropejską jest projektem quasi-watykańskim, zdominowanym po 1945 przez ukrywanych przez tenże Watykan byłych nazistów i przyciągajacym jak magnes przeróżne środowiska skrajne polskie, ukraińskie itd., str. 171-173:  https://books.google.pl/books?id=_bV5ncXNke4C&pg=PA172&lpg=PA172&dq=Intermarium+The+covert+world+of+her+majesty&source=bl&ots=hzvz-lnl1w&sig=rmytAEL0s5zcyJ7Ne2hA34SbzCE&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwif_9WTqIXNAhWG3iwKHdTMAwoQ6AEIHDAA#v=onepage&q=Intermarium%20The%20covert%20world%20of%20her%20majesty&f=false, więcej o nitkach łączących Intermarium z Antybolszewickim Blokiem Narodów, o którym niżej: http://www.bookpump.com/dps/pdf-b/1123698b.pdf ) oraz oskarżanemu o zbrodnie wojenne batalionowi „Ajdar”, uprawiając w skrajnych przypadkach i zapewne z pobudek humanitarnych propagandę OUNowską na portalach społecznościowych (podejrzanie biezdarna inicjatywa „niesiemy prawdę do Polaków – prawda was wyzwoli”), a obecnie występując w charakterze spiritus movens raportu dotyczącego zbrodni wojennych, dla odmiany rosyjskich, jakie miały i mają miejsce podczas proxy war na Donbasie. W tym kontekście niezwykle ciekawe są spekulacje na temat „pomocy” udzielanej swoim podopiecznym przez dyżurnego adwokata rosyjskich procesów pokazowych, Marka Fejgina, jednego z obrońców związanej z „Ajdarem” Nadiji Sawczenko . Sama Sawczenko, według cytowanego już Antona Szechowcowa jawi się jako karta przetargowa w skrajnie skomplikowanej grze, za pomocą której Putin w perspektywie możliwości wcześniejszych wyborów usiłuje wpływać na pozycję Julii Tymoszenko w starciu z Poroszenką. (61) Wracając do Fejgina: nie tylko nie uzyskał zmniejszenia orzekanych wyroków w żadnym z procesów politycznych, czego zresztą nikt rozsądny nie oczekiwał (miało dojść do „ugody” z FSB w jednym przypadku)(62), ale i jego działalność „adwokacka” przed epizodem „Pussy Riot” jest owiana głęboką i szczelną tajemnicą,  zazdrośnie strzeżoną przez głównego zainteresowanego. Nie jest natomiast tajemnicą co innego: otóż podczas wojny w Jugosławii najmłodszy deputowany Gosdumy Fejgin wraz z grupą rosyjskich ultranacjonalistów walczył w Bośni pod dowództwem Mladićia po stronie Republiki Srpskiej. Potem podczas pierwszej wojny czeczeńskiej będzie jeszcze negocjował z Maschadowem wymianę jeńców a kilka lat później Moskwa pomoże mu zneutralizować polityczno-biznesowy klan Szatskiego w Samarze. Jako przedstawiciel Samary w Moskwie (od 1997) Fejgin nie wyróżni się absolutnie niczym. W roku 2011 ogłosi powstanie nowej, opozycyjnej wobec Putina partii politycznej.(63)(64)(65) (aktualizacja 2016-06-08 nota bene, wspomniany już wcześniej szef donbaskiej rebelii Strelkov również walczył w Czeczeni, Transdniestrii i po stronie serbskiej w Bośni: „Strelkov himself is a former colonel in the Russian army who fought in Chechnya, in the breakaway Moldovan republic of Transdnestr, and alongside the Serbs in Bosnia”, za: http://www.theamericanconservative.com/articles/putins-right-flank/ ).

 

O kontrolowanej opozycji w Rosji tak pisze Alicja Labuszewska: ” Nowa kremlowska inżynieria dusz eksperymentuje z techniką wyborczą – do udziału w regionalnych wyborach zostali dopuszczeni ludzie spoza układu władzy. Do lamusa (przynajmniej gdzieniegdzie) odesłano stosowaną przez wiele lat układankę z ludzi partii władzy i dekoracyjnej opozycji systemowej (uczestnictwo usłużnych kontrkandydatów miało imitować konkurencję wyborczą). Protesty uliczne po ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich, będące reakcją na fałszerstwa i konserwowanie bezalternatywnego systemu władzy, sprawiły, że decydenci uznali: coś trzeba jednak w tych wytartych politycznych puzzle’ach zmienić. Kreml zastosował zabieg ryzykowny, ale od początku do końca kontrolowany. ” (66) Szechowcow dostrzega ponadto, że antyzachodnie mantry Kremla należy odczytywać w lustrzanym odbiciu i właśnie taka lektura dostarcza wielu, zupełnie zaskakujących informacji, jako że Kreml ubiera Zachód dokładnie w to, co sam praktykuje. Oto co ogłasza na przykład francuski „pożyteczny idiota”: „Istnieje kontrolowana opozycja, opowiadająca się przeciwko kapitalizmowi, krytykująca NATO itd., lecz gdy tylko zaczyna się mówić o bombardowaniu Libii czy Mali, operacji w Republice Środkowoafrykańskiej, wsparciu rebeliantów w Syrii, zawsze jest po stronie władzy„.(67) Wypisz, wymaluj, obraz jak najbardziej mającej miejsce sytuacji, w której umiarkowana rosyjska opozycja z kręgów Nawalnego i Chodorkowskiego jednoznacznie popiera zajęcie Krymu przez rosyjskich komandosów! (68) Na tej samej zasadzie również wszelkie afirmacje należy rozumieć jako negacje i na odwrót: „Na Donbasie nie ma wojsk rosyjskich”, „Rosja bombarduje pozycje ISIS w Syrii” itd.
Idąc jeszcze dalej tym tokiem rozumowania i chcąc w świetle koniunkturalnej, niekompetentnej, mało asertywnej, naiwnej, rozwijającej się epizodycznie polskiej polityki wschodniej podjąć próbę zrozumienia pewnych zachowań klasy politycznej oraz tonu wypowiedzi medialnych jakie wynikają z uznania zamaskowanej euroatlantyzmem ( a niosącej przy okazji domniemane uzależnienie polskiego establishmentu od ukraińskich ośrodków radykalno-oligarchicznych) amerykańskiej racji stanu za własną, to trzeba najpierw wyjść z zaklętego kręgu skrajnie zawężonej choć posługującej się bardzo pojemnymi kategoriami, pełnej egzotycznej pasji pseudodebaty, którą charakteryzuje przede wszystkim brak zdefiniowanych zakresu i używanych podstawowych pojęć oraz rozbudowana argumentacja na bazie sekwencji błędów rzeczowych, logiczno-syntaktycznych, harcownictwa ad personam , sofizmatu rozszerzenia, victim blaming w kontekście nacjonalistycznych pretensji , różnych form wyrafinowanego szantażu, whataboutyzmu ( na pytanie amerykańskich dziennikarzy o wysokość zarobków w ZSRR sowieccy czynownicy odpowiadali „a u was Murzynów biją” , co zapewne w zależności od lokalnej specyfiki przełożono potem na „murzyńskość”) oraz zgodzić się z tym, że nadużywana i zinstrumentalizowana historia, eklektyczne, skonfliktowane pamięci historyczne i zideologizowana polityka historyczna to trzy bardzo różne pojęcia, mające ze sobą niewiele wspólnego („nie ma sytuacji, której człowiek nie byłby w stanie nadać sensu tylko po to, by sobie z nią poradzić. Ten mechanizm jest fascynujący” – Harald Welzer). W tym celu należy cofnąć się co najmniej do roku 1945 lub nawet 1943 kiedy to po bitwie pod Stalingradem Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów pod niemieckimi auspicjami założyła Komitet Narodów Zniewolonych . Przemianowany w 1946 na Antybolszewicki Blok Narodów funkcjonował z pomocą CIA jako bezpieczna przystań najpierw dla byłych nazistów, potem stopniowo agentów Czang Kaj-szeka, członków południowo-amerykańskich szwadronów śmierci, tureckich „Szarych Wilków” i całej rasistowsko-antysemickiej fauny, którą CIA ( wraz z MI6) uważała za niezwykle cenny asset, dysponujący unikalną ekspertyzą w dziedzinie antysowieckiej dywersji. Przejęta w ten sposób niemalże kompletna siatka wschodnioeuropejskich nazistowskich kolaborantów, którzy z gracją baletnicy, podobnie jak sowieccy rzeźnicy, uniknęli trybunału pokazowego w Norymberdze, (69) wywierała pod kierownictwem małżeństwa Stećków kolosalny wpływ na amerykańską politykę wewnetrzną i zagraniczną jeszcze w późnych latach 90. (70)(71)(72)(73)(74)(75)(76) Symptomatycznym jest, że jakkolwiek według materiałów przeznaczonych do powszechnego użytku szkolnego i dostępnych w sieci, profil ABN-u (podobnie jak Instytutu Studiów Wschodnich w Warszawie) był „kontynuacją koncepcji prometejskiej” to ci, którzy zetknęli się bezpośrednio ze strukturą zapamiętali jednak zupełnie co innego: „Drugim miejscem, które wówczas poznałem, był Antybolszewicki Blok Narodów, który prowadziła Sława Stećko, żona Jarosława, szefa krótkotrwałego ”rządu” ukraińskiego po wkroczeniu hitlerowców do Lwowa w czerwcu 1941 roku. Jako Polak dotknąłem najbardziej ostrego, wyjałowionego nacjonalizmem środowiska Ukraińców. ” (77)(78). Reprezentanci Konfederacji Polski Niepodleglej nie mieli już takich objekcji i entuzjastycznie uczestniczyli w pracach zacnego gremium. (79)(80)(81)(82) Równolegle, w latach 50. CIA założyła „Instytut Badawczo-Wydawniczy” Prolog , którym do 1974 kierował dobrotliwie pykający fajkę zbrodniarz wojenny, szef banderowskiej Służby Bezpeky, Mykoła Lebied. Po początkowych trudnościach z uzyskaniem zgody na pobyt w USA, sprawą jako priorytetową dla bezpieczeństwa kraju zajął się osobiście Allen Dulles i nic już nie stało na przeszkodzie w zainicjowaniu i prowadzeniu pod przykrywką Prologu operacji AERODYNAMIC (dywersja propagandowa w Europie Wschodniej, werbunek itd.) (83)(84) Icing on the cake i ironia historii, specjalista od zagadnień amerykańskiego wywiadu wojskowego John Loftus uważa, że ochraniany prawdopodobnie przez Philby’ego Lebied mógł być jednym z najcenniejszych sowieckich agentów wewnątrz CIA. (85)

 

Według historyka ukraińskiego nacjonalizmu Tarasa Kuzio, kontaktem z którym w Polsce Prolog współpracował w tworzeniu pozytywnego wizerunku środowisk reprezentowanych przez twardą nacjonalistyczną diasporę był w latach 80. działacz opozycji demokratycznej Bronisław Komorowski. (86) Do dzisiaj w polskich mediach pojawiają się wywiady z nawróconymi polonofilami z OUN(b) i kuriozalne teksty w rodzaju „Nasz brat z UPA” (GW z 31.01.2014) lub ten: http://wiadomosci.wp.pl/kat,36474,title,Mloda-ukrainska-dziennikarka-na-froncie-Odwaga-i-determinacja-Natalii-Kockowycz-zachwycily-media,wid,17726069,wiadomosc.html?ticaid=1170c9&_ticrsn=3 (bohaterka artykułu w towarzystwie rosyjskiego neonazisty Zeleznowa „Zuchela”, eksponując SS Galizien nostalgics i inne fotografie na stronie facebook https://web.facebook.com/photo.php?fbid=752877708111539&set=pb.100001679503929.-2207520000.1463843959.&type=3&theater oraz więcej o środowisku rosyjskich neonazistów w Kijowie, również „Zuchel” pierwszy po prawej na pierwszej fotografii  http://nr2.com.ua/News/politics_and_society/Russkiy-centr-imeni-Adolfa-Gitlera-v-stolice-Ukrainy-119858.html) a rating środowisk ultranacjonalistycznych w USA, Kanadzie i Wielkiej Brytanii jest niezmiennie bardzo wysoki.(87) Świadczą o tym nie tylko triumfalne kanadyjskie tournèes (fetowanego przez Instytut im. L. Wałęsy) Andrija Parubija i innych kryptonazistów, (88)(89), ale również chociażby finansowanie z pieniędzy amerykańskiego podatnika neonazistowskiego batalionu „Azov”, a pośrednio groźnej, uzbrojonej po zęby neonazistowskiej sekty o profilu coraz bardziej międzynarodowym „Misanthropic Division” ( obecnej w Polsce), i to mimo wcześniejszych prób położenia ustawowo kresu podobnym praktykom (90). W Kijowie zaś i we współpracy z Rosją (sic!), trwa polowanie na czarownice alias rosyjskich agentów wewnątrz nacjonalistycznych bojówek i w zdominowanych przez radykałów strukturach siłowych ze wskaźnikiem wykrywalności, a jakże, bliskim 100% (91)(92)(93) Toteż w swietle rosyjskich prowokacji, takich jak ostatni incydent na Bałtyku, szczególnie złowrogo zabrzmiały niedawne wypowiedzi Stephena Walta (obok apologetów Kremla Williama Engdahla, Johna Mearsheimera i Stephena Cohena wybitnego przedstawiciela nurtu „realistycznego” w amerykańskiej polityce zagranicznej) o błędzie jakim było udzielenie przez administrację Obamy poparcia stronie ukraińskiej w rosyjsko-ukraińskim imbroglio i o tym że, jak twierdzi przynajmniej analityk wojskowy Chuck Nash, Putin właściwie już teraz może wyeliminować amorficzne NATO z wojennej gry nie oddając przy tym ani jednego wystrzału. (94)(95)

 

Wracając na koniec do narodowo-wyzwoleńczych właściwości prawdy, Stanisław Srokowski tak opisuje swój powrót do rodzinnej ukraińskiej wioski: „Pokłoniłem się nad grobem Olgi Misiuraczki, która jako młodziutka dziewczyna uratowała mnie i moim rodzicom życie. Zapaliłem na jej grobie świeczkę i pomodliłem się za jej duszę. Zatrzymał mnie stary, może osiemdziesięcioletni człowiek, który pamiętał rzeź Polaków i znał mego ojca i dziadka. Wziął mnie na bok, by uniknąć świadków, i poprosił o chwilę rozmowy. Powiedział, że bardzo mu ciąży tamten grzech i chce przeprosić za mordy, jakich dopuścili się banderowcy. Widziałem, że było to dla niego ogromnie ważne wyznanie. Miał opuszczoną głowę, drżał mu głos. (…)

Całe życie pisarz zmagał się też z wciąż aktualnym tabu , jakim były i są wydarzenia na Wołyniu w 1943 roku i latach późniejszych: „Cenzor z Mysiej dzwonił do mnie i namawiał, bym zrezygnował z jednego fragmentu, a potem z drugiego, trzeciego i czwartego, a wreszcie, kiedy wciąż się nie zgadzałem, z pojedynczych zdań lub słów. W końcu książka [„Repatrianci”] się ukazała. A ja już wiedziałem, że nie mam żadnej szansy napisania całej prawdy. (oba cytaty ze wstępu do „Nienawiści”)

Z prawdą, ze sobą i rodzinno-środowiskowym ostracyzmem zmagał się Stefan Dąmbski, egzekutor AK. Na krótko przed samobójczą śmiercią napisał: „Przez lata po zakończeniu wojny próbowałem analizować siebie samego i w końcu uznałem, że doszedłem do tego zwierzęcego stadium głównie przez moje wychowanie w młodych latach – w atmosferze do przesady patriotycznej. (…) Byłem na samym dnie bagna ludzkiego. (…) Za późno dziś, by prosić kogokolwiek o przebaczenie, tak się ludziom życia nie przywróci. Niech to będzie jeszcze jedno ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń (…). Niech pamiętają, że każda wojna to tragedia, że w niej zawsze giną ludzie młodzi, mający całe życie przed sobą – i to giną niepotrzebnie”.

– Narobili biedy i tyle – mówi Oksana. „Mieszkając w Polsce już od 12 lat zrozumiałam jedno, że dzieli nas z Polakami jedynie religia, są tak podobne ludzi, mentalność, ze nie mogę pojąć jak i z czego mogła wyniknąć rzeź wołyńska i niemiłość Ukraińców do Polaków w czasy
II Rzeczypospolitej. Jak mi zadają pytanie w Polsce, skąd się wziął Bandera, to zawsze mówię że II Rzeczpospolita sama porodziła tego Banderę
(…) Jakby potraktowali Ukraińców inaczej, pozwoliliby im na gospodarowanie , daliby zaporożcom ziemi, o które oni nie jeden raz prosili, to by to okatoliczanie skończyło się powodzeniem , a nie krwią i nienawiścią. Jakie mity by dla nas nie stwarzali, powinniśmy i Polacy i Ukraińcy odnaleźć wspólny mianownik do zdradliwej historii, bo tak naprawdę jesteśmy jedną cześcią tego samego narodu . Dla tych, kto za nas pisze historię, stwarza swoje własne mity, w które tak chce żebyśmy wierzyli, dla nich wszystkich jest ważna nie wspólna historyczna pamięć i wspólna część polsko-ukraińskiej historii a wspólna nienawiść i bezkonieczna, kłótliwa dyskusja z której oni wyszarpią własne korzyści. Nie dajmy się oszukać kolejny raz, już ile podobnych wydarzeń było , to trzeba być naprawdę głupcem żeby znowu dać się wciągnąć w sztuczną pułapkę.(…) Patrząc ile doczepiło się różnych sił politycznych do dzisiejszej wojny i rządu to już poszło w zapomnienie dla czego te ludzi stali na Majdanie , a najwięcej tam było młodzieży . Widzę teraz tą młodzież z torbami na autokarach przekraczających granicę polsko -ukraińską w poszukiwaniu lepszego miejsca dla życia , z różnych części Ukrainy jadą razem, kto z Doniecka, kto z Krymu, kto z Zachodniej czy Centralnej Ukrainy, młode ludzie, nie rozmawiają o polityce, o języku jakim mają rozmawiać, dogadują się nawzajem i nie ma między nimi żadnych kłótni . Tu najwięcej widać absurd obecnej sytuacji i zadajesz sobie pytanie: a czy był potrzebny ten Majdan, czy była potrzebna ta wojna ? Dla czego i kto podzielił politycznie te ludzi ?

Romuald Niedzielko w „Kresowej Księdze Sprawiedliwych” odnotowuje 384 przypadki mordu dokonanego na Ukraińcach przez wykonawców „akcji antypolskiej” , uważających udzielanie pomocy „Lachom” za zdradę ukraińskich ideałów narodowych. Warto też wiedzieć, że państwo polskie nigdy, w żaden sposób nie podziękowało Sprawiedliwym Ukraińcom niosącym ratunek sąsiadom. Nie pasują do politycznie poprawnej wizji powszechnej, czerwono-brunatnej idylli. Niech zasypie wszystko, zawieje… Pułapka eskapizmu jest bezwzględna.

Dramatycznie samotną walkę o ich upamiętnienie toczą od lat Wiesław Tokarczuk z drugiego pokolenia ocalonych i grupa osób odczuwających taką potrzebę. Bezskutecznie. Zwracają uwagę na zanik empatii, dokonującą się niepostrzeżenie zamianę uniwersalnych pojęć dobra i zła, brutalną obojętność wobec powolnej agonii oświeconego humanizmu, grozę doświadczaną przez ofiary i świadków wszystkich ludobójstw wobec takich postaw, brak zakotwiczonych w historii precyzyjnych drogowskazów moralnych. (96) „Być może fakt uratowania życia mojej Mamy i Jej chłopskiej rodziny jest dla Rzeczypospolitej bez znaczenia, bo ta chłopska rodzina była dla Rzeczypospolitej niewiele warta. Być może ci ukraińscy wieśniacy, którzy uratowali życie mojej Mamy i Jej rodziny, dla Rzeczypospolitej nie są warci odznaczenia i wdzięczności. ” (…) „Dotychczas wszystkie organy i instytucje państwa polskiego zignorowały wszelkie tego typu inicjatywy. Dopiero Rzecznik Praw Obywatelskich św. p. Janusz Kochanowski po stwierdzeniu absolutnej bezczynności polskich organów i instytucji podjął próbę uhonorowania Sprawiedliwych Ukraińców. Pracownicy Jego biura rozpoczęli zbieranie wniosków personalnych o Medal Sprawiedliwych. Otrzymali także mój wniosek o odznaczenie dla Giergielów, otrzymanie wniosku potwierdziła pani Marta Kukowska. To, co następcy św. p. Janusza Kochanowskiego uczynili z wnioskami po Jego tragicznej śmierci pod Smoleńskiem, pozwolę sobie nazwać aktem haniebnym. Otóż oni wyrzucili nasze wnioski o Medale dla Sprawiedliwych Ukraińców na śmietnik. Tak po prostu. Moje zapytanie do RPO o kontynuację projektu Medalu Sprawiedliwych pozostaje bez odpowiedzi od prawie 6 lat.” (97) Wniosek ocalonego przez Ukraińców Romualda Drohomireckiego ze Stowarzyszenia Polskich Dzieci Wojny w Olsztynie, napisany do byłego prezydenta Komorowskiego z równoczesną prośbą o wsparcie skierowaną do Donalda Tuska, Grzegorza Schetyny i Bogdana Borusewicza – póki żyją jeszcze świadkowie tamtych wydarzeń, a odchodzą bardzo szybko i jest ich coraz mniej – wylądował w koszu. (98) Kolejny wniosek właśnie zarasta kurzem w prezydenckiej kancelarii.

Jestem pewny – pisze dalej Wiesław Tokarczuk – że ja i moja rodzina bardzo potrzebujemy oficjalnego i osobistego wyrażenia wdzięczności przez polskie państwo. [Chociaż] już się nie dowiemy, czy potrzebowali i oczekiwali tego od państwa polskiego św. p. Tolko i Ziuńka Giergielowie, [to taki gest] „może pomóc wielu osobom uwierzyć, że dobro nie tylko powinno, ale realnie może być nagradzane i pochwalane, nawet jeśli zło nie zawsze – w życiu doczesnym sprawcy – bywa ukarane. Przywróci – w naszej rodzinnej historii – równowagę moralną. Będzie drogowskazem moralnym dla wielu. Będzie wzorem polsko-ukraińskiej przyjaźni. Przywróci także prawdę.” (99)

Do Prezesa Rady Ministrów Pani Beaty Szydło: Uprzejmie proszę o informacje czy istnieją a jeżeli tak, to jakie są formy uhonorowania Sprawiedliwych Ukraińców ratujących Polaków podczas rzezi na Wołyniu w 1943 roku?

Odpowiedzi nie było.

 

PS. od autora: Dziękuję Panu Wiesławowi Tokarczukowi za udostępnione materiały i cenne wskazówki.

przypisy i bibliografia:

(1). źródło cytowanego fragmentu: sekcja odtajnionych w 1998 roku przez rząd USA archiwów CIA dotycząca nazistowskich zbrodni wojennych: http://www.foia.cia.gov/sites/default/files/document_conversions/1705143/HRINIOCH,%20IVAN_0020.pdf , patrz również: Anton Shekhovtsov,By cross and sword: ‘Clerical Fascism’ in Interwar Western Ukraine wClerical Fascism in Interwar Europe (Totalitarian Movements and Political Religions, ed. Matthew Feldman, Marius Turda, Tudor Georgescu oraz http://dx.doi.org/10.1080/14690760701321098 i John Pollard: „Klerykalny faszyzm” http://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/14690760701321528
Motywy chrystyczne są częstym elementem przekazu środowisk skupionych wokół skrajnie prawicowych, neobanderowskich bojówek „Prawego Sektora”, w swojej wykładni ideologicznej organizacja ta odwołuje się również do postaci św. Matki Teresy z Kalkuty (patrz: http://banderivets.org.ua/z-hrystom-u-sertsi.html oraz I. Zahrebelny, publicysta m.in. „Nacjonalisty.pl – Dziennika Narodowo-Radykalnego” :„Nacjonalizm i katolicyzm razem po tej samej stronie frontu” http://banderivets.org.ua/natsionalizm-i-katolytsyzm-po-odnu-storonu-frontu.html). „Pan Bóg jest po naszej stronie, a zachodnie reżimy pożałują tego, że wspierały tę rewolucję – ponieważ ta rewolucja stanie się forpocztą dla Nowej Rekonkwisty.” (I. Zahrebelny w http://www.nacjonalista.pl/2013/12/13/ihor-zahrebelny-co-sie-dzieje-na-ukrainie-krotki-raport-dla-zachodnich-towarzyszy/)

(2) http://www.thenation.com/article/how-ukraines-new-memory-commissar-is-controlling-the-nations-past/ Absolutna większość znawców tematu uważa publicystykę W. Wiatrowycza za paranaukowe mitotwórstwo:http://krytyka.com/en/articles/open-letter-scholars-and-experts-ukraine-re-so-called-anti-communist-law orazhttps://ukraineanalysis.wordpress.com/2015/05/02/volodymyr-viatrovych-and-ukraines-de-communization-laws/

Andreas Umland:

1. In which peer-reviewed scholarly high-impact journals did Viatrovych’s articles appear?
2. At which international conventions of relevant academic organizations were Viatrovych’s papers selected for presentation?
3. Which known scholarly book series or established academic publishers with independent peer review have published Viatrovych’s books?
4. Which institutions without links to Ukrainian nationalist circles, i.e. which groups of scholars without some biographical connection to the research topics of Viatrovych, have hosted him?
I have noted many publications, presentations, affiliations, activities etc. of Viatrovych, but these by themselves do not establish academic status. Instead, they indicate that he would have sufficient funding or support available that could be used to get his Ukrainian texts translated into English or other languages, in order to be published in respected, selective and peer-reviewed scholarly journals. Maybe there are such publications by Viatrovych – and I simply have not noticed them.(…) If there are properly academic publications by Viatrovych, I shall be genuinely interested to read them. (…) He published with his own institution – something usually not highly respected among scholars. I would be interested to know whether Viatrovych’s book with Mohyla university press went through proper independent peer review by recognized experts on his book’s topic.
” za: https://web.facebook.com/andreas.umland.1/posts/10205257075639920
O politycznie motywowanej mitologizacji (patrz: Rudling http://carlbeckpapers.pitt.edu/ojs/index.php/cbp/article/view/164Rossolinski-Liebe http://www.kakanien-revisited.at/beitr/fallstudie/grossolinski-liebe2.pdf, Katchanovski https://www.cpsa-acsp.ca/papers-2010/Katchanovski.pdf , Marples http://pdfebookdl.com/politics-sociology/109443-heroes-and-villains-creating-national-history-in.html) i próbach naukowej demitologizacji ruchu banderowskiego („bojownicy o wolność, faszyści czy ustasze?”), dyskusja:
http://spps-jspps.autorenbetreuung.de/files/14-reviewessays.pdf

-aktualizacja 2016-05-03:  https://foreignpolicy.com/2016/05/02/the-historian-whitewashing-ukraines-past-volodymyr-viatrovych/

-aktualizacja 2016-05-04, Per Rudling o projekcie CIA pod kierownictwem Lebiedia „Litopys UPA” i zawartych w nim fałszerstwach:  ” You can pretty much pick up any volume of Vyzvol’nyi Rukh, or any single one of Viatrovych’s booklets; they are systematically manipulated. As is the Litopys UPA (which, I imagine is what Cohen, and Burds, refer to here) it was initially a CIA-funded project, run by Lebed and his circle, with an explict mandate to glorify the OUN and UPA. Sure, Cohen could have chosen to make this already long article even longer by providing exact references to the many omissions, distorting editing, and included facsimiles of the original documents, trimmed by the Litopys UPA/TsDVR circles, and their selective renderings in the Litopys UPA. To Cohen’s credit, he provides links to the review forums of both Druha pol’s’ko-ukrains’ka viina and Viatrovych’s book on OUN and the Jews. In his Stavlennia OUN do evreiv Viatrovych includes the well-known Krentsbach forgery, a fake autobiography of a fictitious Jewess produced by the ZCh OUN in 1957 to the effect that the UPA rescued her during the Holocaust. In UPA – Armiia neskorennykh he claims the UPA killed the leader of the SA in Volhynia in 1943 – when he was, in reality killed in a car crash in Potsdam. These are not factual errors, but systematic distortions, serving a political agenda. As to Druha pol’s’ka-ukrains’ka viina Cohen provides a link to the Ab Imperio book discussion, with the comments by Zieba, Motyka, Iliushyn, Grachova, and yours truly. The ZCh OUN – the same group which funds the TsDVR and Viatrovych’s annual lecture tours to North American universities – but also the ZP UHVR – systematically manipulated, seeded, and selectively distorted the records after the war. This was OUN(b) policy from mid-1943.
As the person who happened to chair the session at the workshop; yes, „crashing” is a matter of perspective. Viatrovych was brought to the workshop late by his sponsor, the OUN(b)’s Borys Potapenko, came for one session only, and insisted to take up the limited time we had for questions to read a several page long statement in Ukrainian, then translated by Potapenko,doubling the time. This was something the organizers could not allow. When being forced to enforce our rule of no speeches from the floor, laid out at the begining of the workshop, Viatrovych writes on social fora that his freedom of speech was infringed. (And yes, this is the same man who authored of the laws outlowing disrepect for „the fighters for Ukrainian statehood in the 20th century”). Of course, we can nit-pick on individual formulations (Viatrovych also wrote in Ukrains’ka Pravda, not in Pravda, for example), but what Cohen does, in my opinion, is bringing attention to an issue at a time when others, including the bulk of the Ukrainian studies establishment in North America and the current Ukrainian government have chose to look the other way (or, worse, empowering, enabling or applauding him). The problem is rather that the timing for this critical scrutiny is late; the time to raise these issues was March 24, 2014 (yes, before Poroshenko became president – another error in Cohen’s text!), when Viatrovych was appointed director of the UINP. That is, before he was given another chance to use state institutions to do harm to scholarship – and yes, Ukraine. (…) Given his first stint at memory manager, in 2008-2010, his dismal record was well-known to all of us by then.” 
za: https://www.facebook.com/andreas.umland.1/posts/10207774748740174

aktualizacja 2016-05-14, Raul Cârstocea: „In addition to concerns about the limits to freedom of expression and of the media that [decommunization] laws introduced, one of them explicitly includes within the scope of its protection the OUN and UPA, two organisations responsible for collaboration with the Nazis, anti-Jewish pogroms and assistance in the perpetration of the Holocaust in Ukraine, and the mass murder of Poles in Volhynia and eastern Galicia between 1943 and 1945. In turn, these aspects of Ukrainian history acquire special significance for contemporary politics in the context of the ongoing conflict in Ukraine, as well as of the so-called ‘information war’ waged by the Russian Federation, where the association of the post-Maidan Ukrainian state with ‘fascism’ is a central component.” za: http://www.ecmi.de/fileadmin/downloads/publications/JEMIE/2016/RCarstocea.pdf

(3) „By 2005 an important step toward heroization of Ukrainian nationalism was Victor Yushchenko’s appointment of Svoboda member Volodymyr Viatrovych as head of the Ukrainian security service (SBU) archives” za: http://everything.explained.today/Neo-Nazism/

aktualizacja 2016-07-12 wersja z 2014: „In 1991 Svoboda (political party) was founded as ‚Social-National Party of Ukraine’. The party combined radical nationalism and neo-Nazi features. It was renamed and rebranded 13 years later as ‚All-Ukrainian Association Svoboda’ in 2004 under Oleh Tyahnybok. By 2005 an important step toward heroization of Ukrainian nationalism was Victor Yushchenko’s appointment of Svoboda member Volodymyr Viatrovych as head of the Ukrainian security service (SBU) archives. This allowed Viatrovych not only to sanitize ultra nationalist history, but also officially promote its dissemination along with OUN(b) ideology based on ‚ethnic purity’ coupled with anti-Russian, anti-Polish and anti-semitic rhetoric; denial of UPA war crimes, and the paradoxical glorification of Nazi history with concomitant denial of wartime collaboration wrote Professor Per Anders Rudling” (https://en.wikipedia.org/w/index.php?title=Neo-Nazism&oldid=626673398#Ukraine) . W wersji obecnej zniknęło sformulowanie „Svoboda member Volodymyr Viatrovych” na rzecz „Volodymyr Viatrovych”. Internet został dokładnie wyczyszczony z jakichkolwiek informacji na temat organizacyjnej przynależności Wiatrowycza, jakoże ten obecnie jest „niezależnym” ekspertem. Czytaj dalej: http://www.academia.edu/2481420/_The_Return_of_the_Ukrainian_Far_Right_The_Case_of_VO_Svoboda_in_Ruth_Wodak_and_John_E._Richardson_eds._Analyzing_Fascist_Discourse_European_Fascism_in_Talk_and_Text_London_and_New_York_Routledge_2013_228-255#
(4) https://books.google.pl/books?id=XMIG9aJxuxAC&pg=PA249&lpg=PA249&dq=Svoboda+Party+of+regions+project+Kuzio&source=bl&ots=B4rqMlSSsj&sig=z70THIK0yvYjvN7NGgu8MQJbuEE&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjijuWClOnLAhVjvHIKHc5oA6sQ6AEIUjAH#v=onepage&q=Svoboda%20Party%20of%20regions%20project%20Kuzio&f=false
(5) https://books.google.pl/books?id=CqXACQAAQBAJ&pg=PA182&lpg=PA182&dq=Svoboda+Party+of+Regions+kuzio&source=bl&ots=p9l7YRvIFg&sig=nixk9CG5-8ibCV9nc9aBEWm3Mdg&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwiPl87DlunLAhVE8ywKHb8qAgkQ6AEINzAD#v=onepage&q=Svoboda%20Party%20of%20Regions%20kuzio&f=false
(6)http://www.academia.edu/2481420/_The_Return_of_the_Ukrainian_Far_Right_The_Case_of_VO_Svoboda_in_Ruth_Wodak_and_John_E._Richardson_eds._Analyzing_Fascist_Discourse_European_Fascism_in_Talk_and_Text_London_and_New_York_Routledge_2013_228-255
(7) „Тогда Хорт возглавлял винницкое отделение правой организации Социал-национальной ассамблея и был приговорен к трем годам условно по обвинению в разжигании межнациональной розни.” za: https://vindaily.info/khort-geroy-ili-provokator.html
(8) „The very fact that it was mainly the pro-Kremlin media who were circulating the information could have aroused some suspicion. (…) Pavlenko does not just rip up the portrait (…) but also prompts the others to chant that Poroshenko is a ‘dickhead’. This was perfect for the pro-Kremlin media as an antidote to similar chants often heard about Russian President Vladimir Putin. (…) It is possible that Pavlenko liked the role of hero and political prisoner. (…) Certainly in this situation, he and his supposed patriot comrades have done Ukraine only a disservice, chanting in unison with the Russian media what Bulgakov refers to as “an insane mantra” about a prison term for destroying a portrait of the President. ” za: http://khpg.org/en/index.php?id=1459889982
(9) http://vesti-ukr.com/lvov/139682-na-zakarpate-proshel-fakelnyj-marsh-protiv-vengerskih-okkupantov-i-ih-posobnikov oraz http://www.therussophile.org/not-moskals-this-time-the-nazists-are-threatening-hungarians-with-the-knives.html/. Oryginalne video „Magiarów na noże” zostało skasowane: https://www.youtube.com/watch?time_continue=15&v=Z8NkglzXdmk
(10) http://anton-shekhovtsov.blogspot.com/2013/12/ukrainian-extra-parliamentary-extreme.html
(11) “This just confirms my suspicion that Russian intelligence agencies are behind these people, though the killers themselves may not even know this,” Fesenko wrote. “The statement also gives us grounds to suspect that the campaign of assassinations will continue and may be directed against top government representatives.” (…) Analysts have speculated that Russia allegedly uses some Ukrainian nationalists to present Ukraine as a “fascist” country and to destabilize the political situation. One of those accused, Dmytro Korchinsky, used to cooperate with Alexander Dugin, a pro-Kremlin Russian imperialist who has called for killing Ukrainians. Korchinsky was on the board of Dugin’s International Eurasian Union before falling out with his Russian ally in 2007. In 2005 Korchinsky trained Russia’s Nashi pro-Kremlin youth group on ways to combat “color revolutions.” Secret services often attempt to influence nationalist groups to use them for their goals, Fesenko told the Kyiv Post. “Intelligence agencies often act this way,” he said. “They use local nationalist groups and plant moles there. They give them ideas and funding.” za: http://www.kyivpost.com/article/content/kyiv-post-plus/mysterious-group-takes-claim-for-high-profile-murders-386483.html ;

При этом российское ФСБ вполне может поддерживать украинские национально ориентированные формирования, а СБУ русских националистов.  Идеология тут не причем, все зависит от задачи, которая перед спецслужбой стоит или может стоять в будущем. Так что Дмитрий Ярош может быть на содержании, как у одной силовой структуры, так и у другой.” , http://skelet-info.org/yarosh-i-pravyj-sektor-na-kogo-rabotaem/
(12) https://www.youtube.com/watch?v=skbz95Bfkxc
(13) https://twitter.com/christogrozev/status/566377671089991680
(14) „Даже откровенные провокаторы из «Братства» Дмитрия Корчинского в героическом ореоле участников АТО становятся народными депутатами.”
za : http://www.forumn.kiev.ua/newspaper/archive/150/svoykh-fashystov-ne-byvaet.html
(15) http://rusnsn.info/analitika/zaby-ty-j-soyuz-russkie-kazaki-i-ukrainskie-natsionalisty-v-pridnestrov-e.html ; http://rusnsn.info/istoriya/ob-uchastii-una-unso-v-pridnestrovskom-konflikte.html
(16) http://www.politnavigator.net/una-unso-zovjot-moldovu-v-vojjnu-protiv-rossii-video.html
(17) http://www.bbc.com/news/world-europe-26784236 ; ” Яроша и соратников обвинили в развязывании войны с Россией и срыве мирного процесса.” za: http://korrespondent.net/ukraine/3673500-vyzytka-yarosha-okazalas-pravdoi ; „Правий сектор” майстерно роздутий російським телебаченням” za: http://gazeta.dt.ua/internal/viyna-za-lyudey-_.html ;

https://www.youtube.com/watch?v=0di2czVC_6Q

(18) „Провокация удалась. Провластные и российские телеканалы получили впечатляющую картинку, на которой отнюдь не мирные студенты, а озверевшая толпа вступает в вооруженную стычку с милицией (как после схватки «беркутята» добивают покалеченных людей, конечно же, не покажут). (…) Отдельно стоит остановиться на ВО «Тризуб» имени Степана Бандеры. Это еще одна организация, которая открыто поддержала штурм Администрации президента и заклеймила позором тех, кто назвал «штурмовиков» провокаторами. (…) Надо заметить, что, по одной из версий, эта поддержка, выражавшаяся в призывах штурмовать Верховную Раду, была провокацией, направленной на эскалацию насилия. (…) Весьма интересны отношения между «Тризубом» и ВО «Свобода»: незадолго до выборов в местные органы власти 2010 года в некоторых регионах распространялись листовки с критикой Олега Тягнибока с ультраправых позиций. Тризубовцы, будучи куда более радикальными националистами, чем «Свобода» могли успешно воздействовать на часть партийного электората. Словом, «Тризуб» – «контора» мутная, вызывающая немало подозрений на счет сотрудничества с властью вообще, и спецслужбами в частности.”

za: http://crime.in.ua/statti/20131202/voskresenie
(19) „This involvement by Tryzub as agents provocateurs is indeed strange because Slava Stetsko, the head of both OUN(b) and KUN, spoke against President Kuchma at the monument to Shevchenko at the same time as other leaders of the Ukraine Without Kuchma group. One can only deduce from this that either OUN(b)/KUN are supporting both President Kuchma and the opposition, or Tryzub is no longer under the control of OUN(b)/KUN and has been bought out by the authorities” za: http://www.ukrweekly.com/old/archive/2001/120119.shtml
(20) https://twitter.com/strobetalbott/status/450034007863201792
(21) http://www.politico.com/magazine/story/2014/03/putins-imaginary-nazis-105217_Page2.html#ixzz2xcOgkK1A
(22) http://www.eioba.pl/files/user79280/a237277/jagrgsxkbsa.jpg
(23) „This academic investigation concludes that the massacre was a false flag operation, which was rationally planned and carried out with a goal of the overthrow of the government and seizure of power. It found various evidence of the involvement of an alliance of the far right organizations, specifically the Right Sector and Svoboda, and oligarchic parties, such as Fatherland. Concealed shooters and spotters were located in at least 20 Maidan-controlled buildings or areas. The various evidence that the protesters were killed from these locations include some 70 testimonies, primarily by Maidan protesters, several videos of “snipers” targeting protesters from these buildings, comparisons of positions of the specific protesters at the time of their killing and their entry wounds, and bullet impact signs. The study uncovered various videos and photos of armed Maidan “snipers” and spotters in many of these buildings. The paper presents implications of these findings for understanding the nature of the change of the government in Ukraine, the civil war in Donbas, Russian military intervention in Crimea and Donbas, and an international conflict between the West and Russia over Ukraine.” za: http://www.academia.edu/8776021/The_Snipers_Massacre_on_the_Maidan_in_Ukraine
(24) http://prawy.pl/5747-prawy-sektor-w-warszawie-na-wolyniu-nie-nie-mordowano-polakow/
(25) http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1121661,Narodowcy-protestuja-przeciw-promowaniu-w-Polsce-kandydatow-na-prezydenta-Ukrainy; „ochotnicze patrole antybanderowskie” spod znaku Falangi/ONR: https://www.youtube.com/watch?v=o0o4UMCG7Hw oraz https://www.zycie.pl/informacje/artykul/7234,zniszczono-pomnik-upa-w-molodyczu-tyma-to-rosyjska-prowokacja
(26)http://www.ukrainebusiness.com.ua/news/345.html
(27) http://uainfo.org/news/12129-gzhegozh-rossolinskiy-libe-ob-oun-upa-evreyskih-pogromah-i-bandere.html
(28) „Ukrainians [were considered] „adroit political intriguers and past masters in the art of propaganda” who would not hesitate to use the United States for their own ends. Moreover, emigre groups in general—and Soviet ethnic minority groups in particular—were obvious targets of Soviet penetration and manipulation.” ( za: http://www.foia.cia.gov/sites/default/files/document_conversions/1705143/STUDIES%20IN%20INTELLIGENCE%20NAZI%20-%20RELATED%20ARTICLES_0015.pdf)
(29) Aleksandr Gogun (wywiad) https://www.youtube.com/watch?v=7UGE3l_wQ0g @22:55, 24:15

На сотрудничество УВО-ОУН с ОГПУ-НКВД на антипольской основе в 1920—1930-е годы косвенно указывает как ряд публикаций украинского исследователя Анатолия Кентия, так и факт длительных доверительных отношений между Павлом Судоплатовым и… взорванным им в Роттердаме в 1938 году вождем ОУН Евгением Коновальцем. Пособничество обычно оставляет агентурный след. А материалов об этом в киевских архивах ничтожно мало по объективной причине — согласно ведомственным правилам, наиболее ценная зарубежная агентура со всей сопутствующей документацией передавалась республиканскими органами госбезопасности на Лубянку. Украинские праворадикалы представляли значительный интерес не только для чекистов, но и для советской армейской разведки, в том числе потому, что собирали о Польше — наиболее вероятном противнике — ценные данные сугубо военного характера, а также обладали определенными знаниями о рейхе.” http://gazeta.zn.ua/SOCIETY/starye_pesni_bez_glavnogo_v_moskve_izdan_sbornik_dokumentov__ob_ukrainskih_natsionalistah_v_gody_vto.html

(30) http://witas1972.salon24.pl/586733,cyngiel-ktory-zdetonowal-rzez-wolynia
(31) http://blogpublika.com/2015/02/08/mord-w-parosli-9-02-1943-tajemniczy-poczatek-rzezi-wolynskiej/
(32) https://web.facebook.com/photo.php?fbid=10101457892254049&set=a.10100416026321729.2562469.1814623&type=3&theater
(33) Jeffrey Burds http://www.academia.edu/3420138/_Agentura_Soviet_Informants_Networks_and_the_Ukrainian_Underground_in_Galicia_1944-48_Eastern_European_Politics_and_Societies_January_1997_
(34)
http://kangur.uek.krakow.pl/biblioteka/biuletyn/artykuly.php?Strona=Art&Wybor=42&Art=wp_obled_44
(35) http://www.bochnianin.pl/forum/viewtopic.php?t=20853
(36) Alexander Statiev, The Soviet Counterinsurgency in the Western Borderlands (Cambridge University Press), str. 128; ponadto Timothy Snyder:  „UPA prawdopodobnie zamordowała tylu Ukraińców, co i Polaków, jako że mordowała wszystkich niepasujących do jej szczególnej wizji nacjonalizmu jako „zdrajców„, za: http://www.nybooks.com/daily/2010/02/24/a-fascist-hero-in-democratic-kiev/
(37) Ibid., str. 126
(38) Burds, op. cit. str. 106
(39) Wiktor Suworow „Lodołamacz” (Editions Spotkania)
(40) Statiev, op. cit. str. 131
(41) Ibid., str. 233
(42) https://newcoldwar.org/stepan-bandera/
(43) https://newrepublic.com/article/117505/ukraines-only-hope-nationalism
(44) Suworow, op.cit., str. 104
(45) Ibid., str. 42
(46) Ibid., str. 53-54
(47) Ibid., str. 47
(48) „Despite all their efforts, nationalist historians have found no materials in foreign archives that testify to authentic battles of the UPA with Hitlerite military units. The reason is that there were no such battles. (…) Later, grassroots UPA unite periodically engaged German forces, but acted on their own initiative, without orders from above. (…) From 1944 , moreover, the UPA became an overt ally of the Germans in the struggle against the advancing Red Army. An interview wih former insurgent Petro Hlyn, who received a 25 prison sentence from a Soviet tribunal, also offers evidence that the UPA ‚massacred not only Poles but their own fraternal Ukrainians’. (…) Further support for the theory of a sustained alliance between the UPA and the German forces is derived from archival documents from both the Germans and the KGB. Between 1988 and 1991, this interpretation constituted the official Soviet line (…)” David R. Marples, Heroes and Villains: Creating National History in Contemporary Ukraine (Central European University Press, 2007); str. 146 oraz: http://www.academia.edu/577931/_Falsifying_World_War_II_History_in_Ukraine_; o trudnościach w prowadzeniu badań nad działalnością nacjonalistycznego prowokatora we Lwowie w 1945 roku http://uamoderna.com/blogy/martynenko/nazi-archives

SS Dirlewanger, ukraiński 118 batalion Schuma (zwalczał wspólnie z ROA m.in. „polskie podziemie” http://www.academia.edu/1211423/_Terror_and_Local_Collaboration_in_Occupied_Belarus_The_Case_of_Schutzmannschaft_Battalion_118._Part_I_Background_Nicolae_Iorga_Historical_Yearbook_Romanian_Academy_Bucharest_Vol._VIII_2011_195-214, str. 204-10), ukraiński 57 batalion Schuma i polski 202 batalion Schuma (od 1943 również podporządkowany SS Dirlewanger, większość schutzmanów następnie zdezertowała zasilając najprawdopodobniej polską samoobronę na Wołyniu) wspólnie przeprowadzali antypartyzanckie operacje na Białorusi w rejonie Mińska.
( za http://forum.axishistory.com/viewtopic.php?t=116667 )

Fragmenty ksiażki Czesława Piotrowskiego „Krwawe żniwa” (Bellona):
” Sami jednak Niemcy też nie zaznali dłuższego spokoju, gdyż w nocy z 13 na 14 kwietnia (1943) zostali zaatakowani w Stepaniu przez nacjonalistyczną bandę, udającą partyzantów radzieckich. (…) Po tym napadzie Niemcy zaczęli tam na stałe utrzymywać, oprócz żandarmerii, również pododdziały wojskowe (policyjne). Przebywali tam żołnierze Wehrmachtu, własowcy, Słowacy, Ukraińcy oraz tzw. zieloni Polacy ze Śląska, Poznańskiego, Pomorza itp. Wcale to jednak w niczym nie przeszkodziło [banderowcom] w realizacji swoich zbrodniczych planów eksterminacji Polaków. Podjęto natomiast próby wciągnięcia Niemców do tego dzieła (…)„, str. 151-153; ” W końcu czerwca (1943) na jakiś czas do Stepania została skierowana kompania tzw. zielonych składająca się w wiekszości z Polaków (…) a także ze Słowaków i Ukrainców, z niemiecką kadrą oficerską. Kiedy zostały zaatakowane osiedla Brzezina, Soszniki i Ziwka przez liczne oddziały nacjonalistyczne [członkowie samoobrony otrzymali od „zielonych” natychmiastową pomoc]” , str. 171-172; „W naszych szeregach podano nam wiadomość, że od strony Stepania razem z banderowcami idą Niemcy tzw. zieloni – Ślązacy (…) Po systematycznym ogniu i jego nasileniu uwierzyłem, że z banderowcami są Niemcy. Lecz do dziś nie wiem, jak było naprawdę” ( obrona Huty Stepańskiej, str. 236).

Lektura dodatkowa: Droga do nikąd. Wojna Polska z UPA (Bellona), Antoni B. Szcześniak, Wiesław Z. Szota; Pany i rezuny. Współpraca AK-WiN i UPA 1945-1947 (Oficyna Wydawnicza VOLUMEN), Grzegorz Motyka, Rafał Wnuk , „Kresowa Księga Sprawiedliwych” (IPN), Romuald Niedzielko (http://www.nawolyniu.pl/sprawiedliwi/sprawiedliwi.pdf)

(49) http://www.ndkt.org/krym-arena-razgula-velikoderzhavnogo-shovinizma-i-ukrainskogo-natsionalizma.html
(50) http://joinfo.com/world/1013835_russian-president-planned-invasion-of-ukraine-before-2004-putins-ex-aide.html
(51) Penetracja Krymu przez islamski dżihad to temat do osobnego opracowania: „Moscow artificially divided the [nationalist] Majlis, which is the unofficial political organization of the Crimean Tatars. (…) Among the Crimean Tatars, a group supportive of Vladimir Putin has emerged and is prepared to push through ideas unpopular among the Majlis members (…) This allows Russia to play these organizations against each other and prevent the Crimean Tatars from making unified statements against Moscow. Over time this could be used to great effectiveness to neutralize Crimean Tatar nationalism and their support for being part of Ukraine.” za: http://www.jamestown.org/single/?tx_ttnews[swords]=8fd5893941d69d0be3f378576261ae3e&tx_ttnews[any_of_the_words]=Yemen&tx_ttnews[pointer]=3&tx_ttnews[tt_news]=42559&tx_ttnews[backPid]=7&cHash=4c7be2cb0f42d6fa5bfb359a40db2220#.VxOlxXpbHIV;
również: „One of the main three initiators of the blockade, Lenur Islyamov, would call the food supplies to Crimea ‘a trade made in blood’, but his position is morally problematic: not only is he a Russian businessman (he holds a Russian passport), but he also has business interests in Crimea and Moscow, as well as being a former ‘Vice Prime Minister’ of Russia-annexed Crimea. ” za: https://www.opendemocracy.net/od-russia/anton-shekhovtsov/crimean-blockade-how-ukraine-is-losing-crimea-for-third-time; Lenur Islyamov sprowadza „Szare Wilki” na blokadę Krymu zaraz po ogłoszeniu udziału tychże w zamordowaniu zestrzelonego rosyjskiego pilota w Syrii: https://web.facebook.com/photo.php?fbid=10205599583604715&set=a.2016598130390.2103918.1106964109&type=3&theater i https://web.facebook.com/photo.php?fbid=10205600258661591&set=a.2016598130390.2103918.1106964109&type=3&theater; por. ślady FSB i czeczeński terroryzm, sprawa Abri Barajewa: „Abu Bakar osobiście werbował smiertnice do zamachu na Nord Ost. Po Czeczenii poruszał się czarną wołgą równie swobodnie jak Abri Barajew na równie mocnych papierach współpracownika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych„, za: http://archive-pl.com/page/519808/2012-10-25/http://terroryzm.wsiz.pl/artykuly,Milczenie-czarnych-wdow.html
(52) https://wikileaks.org/plusd/cables/08KYIV2323_a.html
(53) https://theintercept.com/2015/03/18/ukraine-part-3/
(54) https://larussophobe.wordpress.com/2008/10/04/russia-is-destabilizing-the-crimea/
(55) https://lenta.ru/news/2008/12/22/train/
(56) http://freedomparty.ru/read/1878/
(57) http://www.newsru.com/world/22dec2008/ukr_1.html
(58) korrespondent.net/ukraine/politics/687261-bratstvo-gotovit-partizanov-dlya-zashchity-kryma-ot-rossijskogo-vtorzheniya
(59) http://blogs.pravda.com.ua/authors/nayem/4adc22c19f1b6/ ;

(60) „Dirlewangerowcy” w ukraińskich batalionach ochotniczych nie wzięli się „znikąd”: Iwan Melniczenko, Zug- lub Hauptscharführer ukraińskich ochotników SS Dirlewanger był członkiem OUN(b). Około 50 dezerterów z kontrolowanego przez SS Dirlewanger 118 batalionu Schuma zasiliło nastepnie UPA na Wołyniu;  za http://forum.axishistory.com/viewtopic.php?t=116667

(61) https://web.facebook.com/anton.shekhovtsov/posts/10205956384884524
(62) https://web.facebook.com/anton.shekhovtsov/posts/10205112281822475?pnref=story
(63) „Таким образом, свою полугодовую борьбу с губернаторским кланом Фейгин, при поддержке Москвы, выиграл. Местные наблюдатели подчеркивали „тщательно спланированный” характер этой операции.” za: https://lenta.ru/articles/2012/11/20/feigin/
(64) artprotest.org/cgi-bin/news.pl?id=4049
(65) http://www.voanews.com/content/russian-police-raid-opposition-leaders-home-ahead_of_protests/1205751.html?s=1=
(66) http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2013/09/10/odwilz-kontrolowana/
(67) http://pl.sputniknews.com/swiat/20151105/1355185/Francja-telewizja-Putin.html#ixzz45cGlud5E
(68) https://globalvoices.org/2014/10/21/russia-opposition-ukraine-crimea-navalny-mbk/
(69) http://willzuzak.ca/cl/bookreview/Salter2007NaziWarCrimesOSS.pdf
(70) Eric Lichtblau „The Nazis next door”
cz.1 http://www.democracynow.org/2014/10/31/the_nazis_next_door_eric_lichtblau
cz.2 http://www.democracynow.org/2014/10/31/part_2_eric_lichtblau_on_the
(71) Russ Bellant „Old Nazis, the new right, and the Republican party: domestic fascist networks and U.S. cold war politics” za: http://www.thenation.com/article/seven-decades-nazi-collaboration-americas-dirty-little-ukraine-secret/
(72) Breitman, Goda „US intelligence and the Nazis” http://ebooks.cambridge.org/ebook.jsf?bid=CBO9780511618178
(73) Breitman, Goda „Hitler’s Shadow” https://www.archives.gov/iwg/reports/hitlers-shadow.pdf
(74) https://books.google.ru/books?id=_bV5ncXNke4C&pg=PA163&lpg=PA163&dq=Antibolshevik+Bloc+of+Nations+nazis&source=bl&ots=hzvvXjns2z&sig=Bd2VoAvlORj4t51el6obBR6VEdQ&hl=ru&sa=X&ved=0ahUKEwj5xpWD2YTMAhUGP5oKHchnBDAQ6AEIRDAG#v=onepage&q=Antibolshevik%20Bloc%20of%20Nations%20nazis&f=false
(75) http://www.gao.gov/products/GGD-85-66
(76) http://www.thirdworldtraveler.com/Fascism/Politics_B_CS.html
(77) http://wyborcza.pl/magazyn/1,134494,14723816,Jego_ekscelencja_uciekinier.html
(78) http://www.foia.cia.gov/sites/default/files/document_conversions/1705143/STUDIES%20IN%20INTELLIGENCE%20NAZI%20-%20RELATED%20ARTICLES_0015.pdf
(79) http://www.videofact.com/polska/gotowe/a/abn/relacja.html
(80) http://www.videofact.com/kpn_na_zachodzie.html
(81) http://www.historia.kpn-1979.pl/doku.php?id=tomasz_sokolewicz
(82) „Wolność dla wszystkich Narodów! Wolność dla każdego Człowieka! „http://www.cdvr.org.ua/content/бандерівський-фактаж-російського-агітпропу – to hasło z oryginalnej ulotki propagandowej OUN/UPA autorstwa Nila Chasewycza z lat 40. i Konferencji Narodów Zniewolonych z listopada 1943 (hasłem „za wolność narodów” [od bolszewizmu] posługiwała się również na Ukrainie niemiecka propaganda http://ar25.org/sites/default/files/13_propaganda.jpg) , a następnie koncepcja przewodnia Antybolszewickiego Bloku Narodów pod kierownictwem małżeństwa prominentnych działaczy historycznego OUN(b) „przejętych” w swoim czasie przez CIA , Jarosława i Sławy Stećków (współpraca z nazistami i pogrom lwowski 1941 patrz: str. 27-28, przykład próby racjonalizowania kolaboracji w historiografii ukraińskiej http://www.history.org.ua/LiberUA/Book/Upa/1.pdf ; identyfikacja członków banderowskiej milicji biorących udział w pogromie lwowskim na podstawie zachowanych legitymacji http://www.istpravda.com.ua/columns/2013/02/25/114048/ ; dyskusjahttp://www.aapjstudies.org/manager/external/ckfinder/userfiles/files/Carynnyk%20Reply%20to%20Motyl.pdf  ” Основними відповідальними особами за створення «міліції» були Ярослав Стецько та Іван Равлик , tłum.głównymi inicjatorami utworzenia [banderowskiej] milicji byli Jarosław Stećko i Iwan Rawlik”) . za: ukr.wikipediaУкраїнська народна міліція — Вікіпедія) ;

” In April 1944 Stepan Bandera and his deputy Yaroslav Stetsko were approached by Otto Skorzeny to discuss plans for diversions and sabotage against the Soviet Army.”  Завдання підривної діяльності проти Червоної армії обговорювалося на нараді під Берліном у квітні того ж року (1944) між керівником таємних операцій Bермахту О.Скорцені й лідерами українських націоналістів С.Бандерою та Я.Стецьком» D.Vyedeneyev O.Lysenko OUN and foreign intelligence services 1920s–1950s Ukrainian Historical Magazine 3, 2009 p.137– Institute of History National Academy of Sciences of Ukraine https://web.archive.org/web/20120302234135/http://www.history.org.ua/JournALL/journal/2009/3/11.pdf ; ” In September 1944 Stetsko and Stepan Bandera were released by the German authorities in the hope that he would rouse the native populace to fight the advancing Soviet Army. With German consent, Bandera set up headquarters in Berlin. The Germans supplied the OUN-B and the UPA by air with arms and equipment. Assigned German personnel and agents trained to conduct terrorist and intelligence activities behind Soviet lines, as well as some OUN-B leaders, were also transported by air until  early 1945”   http://content.time.com/time/magazine/article/0,9171,892820,00.html , https://web.archive.org/web/20090325095047/http://history.org.ua/oun_upa/upa/18.pdf p.338,https://web.archive.org/web/20120302234135/http://www.history.org.ua/JournALL/journal/2009/3/11.pdf p. 136-137 za: „Yaroslav Stetsko” en.Wikipedia ; „Gehlen-Skorzeny-Dulles connection is described in E.H. Cookridge’s ‚Gehlen: Spy of the Century’ (New York: Random House, 1971)„, za: D. Miller ‚The JFK Conspiracy’, p.42

„12 marca zmarła Sława Stećko, wybitna postać ukraińskiej polityki, nacjonalistka w najlepszym znaczeniu tego słowa. Miałem zaszczyt ją znać (…) Każde spotkanie z panią Sławą było dla mnie ogromnym przeżyciem. W okresie stanu wojennego wspierała polską opozycję. Organizowała pomoc finansową. (…)” czytaj dalej: http://www.wprost.pl/ar/42006/Bez-granic/?I=1060

Patrz również: Krzysztof Janiga „Gdy banderowiec staje sie polskim bohaterem” http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/gdy-banderowiec-staje-sie-polskim-bohaterem

(83) https://books.google.pl/books?id=GnkBYN8ipYcC&pg=PA253&lpg=PA253&dq=Lebed+Dulles&source=bl&ots=DiFqhmlh-M&sig=JPfngu9XKZnq9KyMOq0jJcpMGl4&hl=fr&sa=X&ved=0ahUKEwjsqMG9lI7MAhWDYZoKHabZBb4Q6AEILDAC#v=onepage&q=Lebed%20Dulles&f=false
(84) http://www.foia.cia.gov/sites/default/files/document_conversions/1705143/AERODYNAMIC%20%20%20VOL.%205%20%20(DEVELOPMENT%20AND%20PLANS)_0004.pdf
(85) https://books.google.pl/books?id=vvwBBAAAQBAJ&pg=PT60&lpg=PT60&dq=Mykola+Lebed+Bush&source=bl&ots=VuW4TXmT5S&sig=JVjLqqoiZ1GRX1vwMsmay333EZU&hl=fr&sa=X&ved=0ahUKEwjIx_yQgYrMAhUDjywKHd1tCdMQ6AEIWDAM#v=onepage&q=Mykola%20Lebed%20Bush&f=false
(86) https://books.google.pl/books?id=CqXACQAAQBAJ&pg=PA132&lpg=PA132&dq=Antibolshevik+Bloc+of+nations+Poland&source=bl&ots=p9m_YMrONj&sig=FVbiC1dmG0oCeZZHWDS03kYnHgA&hl=fr&sa=X&ved=0ahUKEwjswqaZ3YTMAhVqMZoKHUlUA0kQ6AEIUjAH#v=onepage&q=Antibolshevik%20Bloc%20of%20nations%20Poland&f=false
(87) „Royal United Services Institute has considered both the speaker’s past and his current political activities and has decided that none fail the stringent qualifying tests applied by the Institute.” za: http://www.thejc.com/news/uk-news/147693/far-right-party-founder-ukraine-welcomed-uk
(88) http://www.ukrinform.net/rubric-politics/1970991-canada-to-continue-supporting-ukraine-pm-trudeau.html
(89) https://web.facebook.com/photo.php?fbid=10151101890997051&set=ecnf.549022050&type=3&theater
(90) „В «Азове» присутствуют представители международной праворадикальной структуры «Misanthropic Division» (MD)” za: http://korrespondent.net/ukraine/3678807-polk-belykh-luidei-chto-my-znaem-ob-azove?utm_source=facebook.com (udostępnione przez: Tomasz Maciejczuk facebook); Misanthropic Division i Swoboda na Majdanie: http://4.bp.blogspot.com/-T_MtwIp1N4w/UzTG-LJnDbI/AAAAAAAABVA/ZI5jy52_mw8/s1600/MD-KMDA-2.jpghttp://2.bp.blogspot.com/-lgIInxbcCFs/UzTHCPgBJQI/AAAAAAAABVI/TBLwlDcrkiQ/s1600/MD-KMDA-1.jpg  za: http://anton-shekhovtsov.blogspot.com/2014/03/blog-post_28.html ; http://www.thenation.com/article/congress-has-removed-a-ban-on-funding-neo-nazis-from-its-year-end-spending-bill/
(91) http://ru.tsn.ua/ukrayina/poligraf-podtverdil-chto-krasnov-rabotal-na-specsluzhby-rf-i-poluchal-sredstva-na-terakty-601778.html
(92) http://khpg.org/en/index.php?id=1460280717
(93) http://news.liga.net/news/politics/10053190-zaderzhannyy_v_rf_sotrudnik_sbu_ne_mozhet_obyasnit_svoikh_deystviy.htm
(94) http://foreignpolicy.com/2016/04/07/obama-was-not-a-realist-president-jeffrey-goldberg-atlantic-obama-doctrine/
(95) http://www.wnd.com/2016/04/putin-trying-to-take-down-nato-without-firing-a-shot/
(96) wypowiedź Wiesława Tokarczuka udostępniona autorowi.
(97) Wiesław Tokarczuk, Ibid.
(98) Wiesław Tokarczuk, Ibid, za: oryginał wniosku
(99) Wiesław Tokarczuk, Ibid.

(oryginał artykułu z portalu natemat.pl)

Dystans wenecki :)

Dwudniowe posiedzenie Komisji rozpocznie się jutro, 11 marca , o godzinie 9,00. Przyjęcie opinii w sprawie zmian w ustawodawstwie dotyczącym Trybunału Konstytucyjnego w Polsce przewidziane jest w punkcie 11-tym, tuż po zakończeniu dyskusji o zmianach w konstytucji Francji zaproponowanych przez prezydenta Hollande’a w związku z przedłużeniem stanu wyjątkowego po zamachach w Paryżu, a przed dyskusją nad opinią na temat zmian w prawie Federacji Rosyjskiej dotyczących , nomen omen, Sądu Konstytucyjnego Federacji Rosyjskiej. W planie Komisja ma na dwa dni 27 punktów porządku dziennego, terytorialnie związanych min. z Chorwacją, Bośnią i Hercegowiną, Albanią, Grecją, Turcją, Macedonią i Armenią. W punkcie 8., tuż przed pierwszą przerwą kawową, Komisja wysłucha sprawozdania z przebiegu sprawy Rywin kontra Polska, zapoczątkowanej pozwem producenta filmowego, w którym twierdzi on, że Polska naruszyła jego prawa podstawowe m.in. stawiając go przed Komisją Śledczą Sejmu RP. Państwa i obywatele są równymi wobec prawa podmiotami, a Komisja Wenecka bywa dla wielu z nich ostatnią deską ratunku. W swojej dotychczasowej pracy Europejska Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo (przypomnijmy – organ doradczy Rady Europy, obszar jej działań obejmuje trzy dziedziny: instytucje demokratyczne i prawa podstawowe, wymiar sprawiedliwości w wymiarze zwykłym i konstytucyjnym oraz prawo wyborcze, referendalne i dotyczące partii politycznych) wydała od 1990 roku prawie 500 opinii różnie przyjmowanych przez ich wnioskodawców i adresatów.

Osobliwości współpracy. Przykład Ukraiński.

Rok 2015 był w Komisji Weneckiej rokiem Ukrainy. Podczas październikowej sesji Komisja rozpatrywała na wniosek ukraińskich władz cztery projekty ustaw: reformy sądów , o finansowaniu partii politycznych , specjalnego statusu Donbasu, a także prawo o lustracji. Tempo pracy było tak duże, że eksperci Komisji pracowali po godzinach, będąc w kontakcie telefonicznym i via skype z ukraińskimi urzędnikami. Tak duże zainteresowanie ze strony instytucji europejskich, w tym Komisji Weneckiej, jest zupełnie zrozumiałe. Europa stara się robić wszystko, by Ukraina wyszła z kryzysu, szczególnie z kryzysu prawa. Władze Ukrainy bardzo chętnie przekazują Komisji Weneckiej projekty ustaw, jednak opinie o nich wprowadzają bardzo wstrzemięźliwie, często wybiórczo, manipulują akcentami ogłaszając na przykład, że ”Komisja Wenecka dała zielone światło dla dekomunizacji” i unikając niuansów. „Postępowanie władz Ukrainy świadczy o tym, że nadal nie potrafi ona postępować w zgodzie z regułami państwa prawnego i europejskimi standardami” – komentuje doświadczenia z 2015 roku doktor Wołodymyr Pilipienko, przedstawiciel Ukrainy w Komisji Weneckiej. Skandalem między rządem Ukrainy i Komisją Wenecką zakończyła się lustracja, w tym lustracja sędziów. Przewodniczący Komisji Weneckiej Gianni Buquicchio wezwał rząd do wstrzymania ustawy i wprowadzenia korekt zgodnych ze standardami Rady Europy. Okazało się, że ustawa od początku została źle napisana i w rezultacie wstrzymała proces lustracji, zwłaszcza skorumpowanych sędziów. Rząd zaproponował, by zmiany do ustawy wprowadził Sąd Konstytucyjny, ten jednak stanął w obronie korporacyjnych interesów i z wprowadzeniem zmian się nie śpieszy. Rekomendacje Komisji Weneckiej dotyczyły też ustawy o ustroju sądów. Kijów się z nimi formalnie zgodził, ale wbrew nim zwiększył pełnomocnictwa prezydenta w powoływaniu sędziów i ograniczył w tej kwestii rolę samorządu sędziowskiego i parlamentu. Ukraińskie władze często zasłaniają się opinią Komisji Weneckiej, jej rekomendacje traktują jako alibi dla realizacji „małych sektorowych polityk”. Dosyć swobodną interpretacją rekomendacji Komisji władze uzasadniały zwolnienie grupy najmłodszych sędziów jako odpowiedź na popularny w społeczeństwie postulat lustracji całego sędziowskiego środowiska. Nie zostały też wprowadzone w życie rekomendacje Komisji Weneckiej do ustawy o finansowaniu partii politycznych. Sprawozdawcy Komisji stwierdzili, że proponowane rozwiązania są z punktu widzenia budżetu państwa niezwykle rozrzutne. Deputowani zwiększyli dotację dla partii politycznych o 100%.

„Ukraina wykonuje rekomendacje Komisji Weneckiej kierując się własnymi interesami, a ściślej – interesami obozu władzy” – twierdzi doktor Wołodymyr Pilipienko – „i wykorzystuje autorytet Komisji Weneckiej tak, jak jest to jej wygodne.” Mimo wszystko Ukraina ma w Komisji Weneckiej jeszcze nie nadszarpnięty kredyt zaufania, co oczywiście może ulec zmianie.

Podobne podejście do Komisji Weneckiej mają Węgrzy, którzy dość ryzykowne projekty zmian ustrojowych ucierali wspólnie z jej ekspertami. Zdecydowana większość państw tak właśnie układa swoją współpracę z Komisją. „Nawet Chiny, zirytowane opiniami o naruszaniu praw człowieka, z czasem zmieniły swoją retorykę wobec niej” – przypomina profesor Roman Wieruszewski z PAN. Dzisiaj w roli ostrego krytyka Komisji Weneckiej najczęściej występuje Rosja, np. kwestionując jej prawo do zajmowania się aneksją Krymu. Zarzut upolitycznienia działań Komisji Weneckiej , podobnie jak i innych instytucji europejskich, nie jest na Kremlu oryginalny, ma swoją sowiecką tradycję.

Kierując w tym tygodniu uwagę na Wenecję nie zapominajmy też o zaletach śródziemnomorskiej kuchni, fundamencie kultury dialogu. Ona też łagodzi obyczaje i jest bardzo wymagająca.

Wiesław W. Romanowski

Z czego cieszy się Putin patrząc na Europę :)

Z punktu widzenia Moskwy przebieg wydarzeń w Europie w ostatnich miesiącach wygląda naprawdę dobrze. Unia Europejska przeżywa kolejny kryzys polityczny, który powoduje poważne napięcia w gronie państw członkowskich i w instytucjach unijnych. Niektórzy wpływowi rosyjscy komentatorzy polityczni wprost wieszczą „punkt zwrotny” w historii Europy. Co Rosję tak cieszy? Myślę, że można wskazać na co najmniej trzy rzeczy.

  1. Moskwę cieszy ostry konflikt w łonie państw członkowskich UE, dotyczący sposobu radzenia sobie z kryzysem migracyjnym. Niechęć krajów Europy Środkowej i Wschodniej do przyjęcia na siebie ciężaru integracji społecznej części napływających do Europy uchodźców spowodował ostre reakcje tych państw członkowskich, które liczą w tej sprawie na solidarność europejską. Brak woli współpracy ze strony Polski i innych krajów regionu najpewniej będzie skutkował osłabieniem chęci do zachowania solidarności Grecji, Włoch czy Niemiec w kwestii utrzymania sankcji nałożonych na Rosję. Dyskusja na ten temat w Unii zacznie się lada chwila, bo sankcje wygasają w styczniu 2016 roku. Konflikty wewnętrzne w UE zwiększają prawdopodobieństwo ich zniesienia.
  2. Szanse na zniesienie sankcji wzrosną też gdy Europa zdecyduje się na zwiększenie swojego politycznego i wojskowego zaangażowania w Syrii. Zamachy paryskie wywołały zrozumiały gniew i nawoływania do twardej reakcji, czyli interwencji zbrojnej na Bliskim Wschodzie, z udziałem wojsk lądowych, a nie tylko lotnictwa. Współpraca z Rosją, która już jest obecna militarnie w Syrii, byłaby w tej sytuacji naturalna, a może nawet i niezbędna. Da to Moskwie doskonałą możliwość gry dyplomatycznej z Europą, w której ma do wygrania uznanie aneksji Krymu i Donbasu – jeśli nie de iure to chociażby de facto.
  3. Moskwę musi też cieszyć wzrost poparcia dla antyeuropejskich ruchów nacjonalistycznych w Europie. Histeria wywołana napływem uchodźców, została jeszcze dodatkowo podgrzana przez zamachy terrorystyczne przeprowadzone przez fundamentalistów islamskich. To woda na młyn liderów skrajnej prawicy, którzy mogą liczyć na rosnące poparcie społeczne w niemal wszystkich krajach europejskich. Moskwa od dawna wspiera skrajne ruchy polityczne w Europie, o czym pisał kiedyś obszernie w czasopiśmie Foreign Affairs Mitchell Orenstein, które odwzajemniają się jej poparciem dla jej imperialnych ambicji. Co najważniejsze jednak, partie te destabilizują i osłabiają Europę, a w przyszłości, w przypadku większych sukcesów wyborczych, będą mogły ją faktycznie rozbić.

Oczywiście gra jeszcze nie jest zakończona i optymistyczne kalkulacje rosyjskie mogą się nie sprawdzić. Dotychczasowa historia integracji europejskiej wskazuje na to, że kryzysy są naturalną częścią tego procesu i raczej go przyspieszają niż spowalniają. Niedawno widzieliśmy to w przypadku kryzysu strefy euro, w czasie którego wieszczono rozpad Unii, a tak naprawdę jego efektem stało się zacieśnienie współpracy gospodarczej i rozkwit unijnego prawodawstwa w wielu obszarach. Potem rosyjska agresja na Ukrainę stała się impulsem do uzgodnienia wspólnego katalogu sankcji na Rosję, co wcześniej wydawało się absolutnie niemożliwe, nawet z punktu widzenia niepoprawnie optymistycznych euroentuzjastów. Istnieje więc spora szansa, że teraz też tak będzie i Europa miast się rozpaść znajdzie wspólne odpowiedzi na dzisiejsze problemy, wychodząc z nich wzmocniona.

To jednak wymaga również od władz polskich odpowiedzialnej i mądrej polityki. Tej odpowiedzialności jednak najwyraźniej zabrakło Konradowi Szymańskiemu, przyszłemu ministrowi ds. europejskich, który tuż po zamachach wypalił, że Polska zamierza wycofać się z uzgodnień w sprawie przyjęcia uchodźców. Przyszły minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, w wywiadzie dla BBC przekonywał, że osoby przybywające do Europy z terytorium Turcji czy Libanu nie mają prawa starać się o status uchodźcy, bo „w tych krajach są bezpieczne”, a Polska już i tak wydała ponad poł miliona pozwoleń na pracę dla Ukraińców. Oba te twierdzenia Waszczykowskiego są zresztą nieprawdziwe, bo wspomniane kraje nie są na polskiej liście „bezpiecznych trzecich krajów pochodzenia” i nie możemy odmówić azylu osobom z nich przybywającym, a liczba pół miliona odnosi się do liczby wydanych Ukraińcom wiz, a nie pozwoleń na pracę (tych wydajemy im rocznie około 25 tysięcy).

Powyższe wypowiedzi odbiły się szerokim echem w opiniotwórczej prasie międzynarodowej (napisał o tym np. Financial Times) gdyż kompletnie rozmijały się z głosami innych przywódców europejskich, którzy podkreślali obowiązek solidarności europejskiej w tym trudnym momencie. Co gorsza wzmocnił stereotypowy obraz polskiej prawicy, która zamiast poglądów ma uprzedzenia. Wyobrażam sobie jak musi to cieszyć Rosję. Jeśli brać pierwsze wypowiedzi nowych polskich ministrów za zapowiedź kierunku polskiej polityki zagranicznej, to nie waham się powiedzieć, że mimowolnie szykują nam najbardziej prorosyjską politykę od lat. Nawet jeśli podlana ona będzie ostrą antyrosyjską retoryką i działaniami wyzwalającymi nas z „kondominium niemiecko-rosyjskiego” i „podnoszącymi Rzeczpospolitą z kolan”. Rosja nie gra z Polską, tylko z Europą więc temperatura relacji z naszym krajem mało ją interesuje.

Powtórzmy: dla Rosji osłabianie Europy jest dobre, a jedność europejska jest zła. Wszystko więc to co osłabia politycznie Unię Europejską i Zachód cieszy władców Kremla, a to co Unię wzmacnia jest dla nich niekorzystne. Gdybym więc był podpułkownikiem KGB w fotelu prezydenta Rosji to bym teraz, patrząc na relacje z paryskich zamachów, pomysły interwencji zbrojnej w Syrii oraz antyeuropejską retorykę nowego polskiego rządu, zacierał ręce i mówił do ministra Ławrowa: „No Siergieju Wiktorowiczu, lepiej to my tego nie moglibyśmy wymyślić”.

Kwestia ukraińsko – rosyjska i polskie pytania o politykę globalną :)

Wydarzenia na Ukrainie mają znaczenie geostrategiczne. Obawy związane z agresywną polityką Kremla są w Polsce bez porównania silniejsze niż na Zachodzie, mimo to niektórzy politycy wypowiadają się tak, jakby chodziło o sprawę znacznie mniejszej wagi: „Nie drażnić Rosji, trzymać się od tego konfliktu na dystans”. Niektóre polskie reakcje wykazują więc pewne podobieństwo do tych zachodnich głosów, które mówią: „Business as usual”. I dzieje się tak do pewnego stopnia wbrew powszechnemu w Polsce przekonaniu, że to Zachód jest wobec Moskwy nieustannie

naiwny. Tymczasem polska polityka staje dziś wobec wyzwań niemal tak wielkich, z jakimi musiała się skonfrontować w roku 1989, choć są to wyzwania odmiennej natury. I wtedy, i dziś chodzi o przemiany środowiska geopolitycznego. Przyczyną jest konflikt rosyjsko-ukraiński.

Rozpad imperium – analogie

Wielokrotnie już posłużono się analogią historyczną – porównaniem obecnego momentu dziejowego z latami 30. ubiegłego wieku, czyli okresem poprzedzającym II wojnę światową. Według tej tezy po rozpadzie Związku Sowieckiego i związanego z nim bloku wschodniego rosyjski przywódca pragnie rewanżu i odzyskania utraconej sfery wpływów, co może prowadzić do wojny. Podobieństwo polityki Putina i Hitlera jest doprawdy uderzające, zwłaszcza jeśli dodamy do tego podobieństwa dzisiejszej propagandy kremlowskiej do tej nazistowskiej. Zachód przedstawiany jest jako dekadencki (w obu wypadkach przesłanką stał się kryzys gospodarczy), liberalna demokracja ma być pogłębiającym się chaosem, a odpowiedzią na te nieuleczalne niemal schorzenia Zachodu są jakiś nowy porządek i rządy autorytarne. Niewątpliwe w tej analogii jest to, że imperialne frustracje Kremla istotnie grożą niekontrolowanym rozwojem konfliktu i groźbą szerokiej konfrontacji militarnej. W epoce broni nuklearnej musi to budzić grozę.

Jeśli jednak starać się o zrozumienie obecnej sytuacji poprzez szukanie analogii historycznych (co może być tylko narzędziem analizy, a nie jej końcowym rezultatem), to użyteczne może być i inne porównanie – z epoką przed I wojną światową. Kwestię ukraińsko-rosyjską można porównać z kwestią bałkańską, a obecną Rosję – z mającym się rozpaść imperium ottomańskim.

Jeśli wykluczyć nieobliczalną groźbę konfrontacji nuklearnej, to analogia z czasem sprzed II wojny światowej w jednym punkcie ma istotną lukę. Otóż Trzecia Rzesza była proporcjonalnie dużo silniejsza gospodarczo niż jej oponenci, podczas gdy gospodarka obecnej Rosji to mniej niż 3 proc. gospodarki światowej. Biorąc więc pod uwagę czynnik gospodarczy, obecna Rosja – mająca gospodarkę mniej więcej 16 razy mniejszą od gospodarki Zachodu, któremu usiłuje rzucić wyzwanie – nie ma szans przechylić szali konfliktu na swoją stronę. Można oczywiście zasadnie kwestionować to, że ostatecznie rozstrzygający ma być tylko czynnik gospodarczy, i twierdzić, że niezbędne jest branie pod uwagę również innych czynników. O ile zatem Trzecia Rzesza, rozpoczynając II wojnę światową, miała pewną szansę na sukces, to wydaje się, że szanse Moskwy byłyby znikome. Przewaga gospodarcza, a w konsekwencji i militarna w zakresie broni konwencjonalnej (chodzi też o przewagę technologiczną) jest po stronie Zachodu.

Agresywna polityka odsłania jedynie słabości Rosji, brak szans na jakieś trwałe zdobycze i wzmocnienie własnej pozycji. Zajęcie Krymu i części Donbasu to pułapka, w którą wpadł Putin, wbrew temu, że wielu uważa to za potwierdzenie „skuteczności” jego polityki. Putin naruszył układ geopolityczny, który – jak się wydawało – rządził światowym ładem po roku 1991. Rozpad resztek imperium rosyjskiego groził trudnymi do przewidzenia konsekwencjami, wobec czego podtrzymywanie Rosji leżało w interesie zarówno Waszyngtonu, Brukseli, stolic unijnych, jak i Pekinu. Po stronie Zachodu istniała też nadzieja na modernizację gospodarki rosyjskiej, co miało być związane z postępami demokratyzacji. Te wszystkie nadzieje i kalkulacje prysły. Putin wytoczył wojnę Zachodowi i zwrócił się ku Chinom, a także – szermując hasłem BRICS – stworzył sobie iluzję, że jest w stanie powrócić na światową scenę jako supermocarstwo. W istocie Rosja ryzykuje, że stanie się krajem wasalnym Chin. Polityka Putina jedynie dalej osłabia Rosję i zwiększa prawdopodobieństwo rozpadu Federacji Rosyjskiej. Zamiast supermocarstwa coraz bardziej widoczne jest schyłkowe i pękające w szwach imperium kolonialne, które ma trudności z kontrolą swojego gigantycznego terytorium. Szowinistyczna mobilizacja tylko powiększa trudności, mimo że stwarza złudzenie siły.

Każdy, kto mimo to żywi wyobrażenie o potędze Rosji i pozostaje pod wrażeniem zajęcia Krymu i części Donbasu, winien zdać sobie sprawę, że jeszcze przed 30 laty granica imperium przebiegała przez Berlin, a następnie cofnęła się na linię Bugu. Dzisiejsza granica „imperium” zbliżyła się do Moskwy na odległość mniej więcej 600 km…

Samodzielność Ukrainy w zasadzie uniemożliwia istnienie imperium rosyjskiego. Rosja staje się wschodnioeuropejskim krajem z około 100-milionową ludnością (to przecież niemało), obciążonym gigantycznym skolonizowanym terytorium w Azji i coraz trudniejszym do kontrolowania terytorium na Kaukazie. Mimo rozpadu Związku Sowieckiego w Moskwie i w społeczeństwie rosyjskim podtrzymywano złudzenie, że Ukraina jest częścią czegoś, co Rosja może uznawać za własne. Zwrot Ukrainy ku Zachodowi zmienia Rosję w sposób fundamentalny. Modyfikuje również definicję geopolitycznego położenia Polski.

Putin i nowa rola polityczna Niemiec w Europie

Jedną z przesłanek potwierdzających to, że Putinowska Moskwa ponosi porażkę w zainicjowanej przez siebie konfrontacji z Zachodem, jest ewolucja polityki niemieckiej w sprawach rosyjskich. Niemcy po latach 1989–1991 byli zdecydowanymi zwolennikami współpracy z Rosją. Można nawet stwierdzić, że koniec zimnej wojny stworzył w Niemczech atmosferę, w której sojusz ze Stanami Zjednoczonymi wydawał się mniej potrzebny, i Niemcy mogli w najrozmaitszy sposób odreagowywać swoją długoletnią zależność od Waszyngtonu. Putinowska polityka spowodowała odwrót od tej doktryny.

Polska musi odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób uczestniczyć w dokonujących się przemianach. W ostatnim okresie w polskiej polityce można dostrzec głębokie sprzeczności i niezdecydowanie. Z jednej strony słyszy się narzekania, że polscy dyplomaci nie uczestniczą w rozmowach w Mińsku, co ma być, wedle jednej interpretacji, wynikiem braku zdecydowania po stronie polskiej lub też, wedle innej interpretacji, wynikiem działań Berlina, by Warszawę z tych rozmów wykluczyć. Z drugiej strony reprezentowany jest pogląd, że wobec kwestii rosyjsko-ukraińskiej należy się trzymać na dystans („moja chata z kraja”). Łatwo skonstatować, że nie sposób być obecnym w Mińsku, zachowując zarazem dystans wobec spraw, które się tam negocjuje.

W Polsce panowało przekonanie o rzekomej nadmiernej przychylności Berlina dla Rosji. Takie przekonanie zyskało status niemal niekwestionowanego stereotypu kojarzonego nieopatrznie z paktem Hitler–Stalin. Tymczasem kanclerz Angela Merkel trafnie oceniła agresywność polityki Putina. Paradoksalnie, mimo pokutującego wciąż stereotypu, dzisiejsza polityka Berlina wobec Moskwy wydaje się bardziej asertywna niż polityka Warszawy.

merkel-putin

Niemcy wyrastają na członka unijnej wspólnoty, który bierze na siebie główny ciężar odpowiedzialności za konfrontację z Rosją. Nie jest to zadanie łatwe, bowiem warunkiem sukcesu jest solidarność krajów członkowskich UE. Warszawa mogłaby wspierać Berlin swoją zdecydowaną postawą w sprawach ukraińskich i aktywną dwustronną polityką wobec Kijowa. Tym samym budowałaby swoją pozycję w polityce unijnej. Hamletyzowanie w sprawach konfliktu ukraińsko-rosyjskiego pozbawia Polskę takiej szansy. Owo szkodliwe dla Polski niezdecydowanie ma swoje źródła w różnych środowiskach. Dla jednych ma to być postawa oparta na zdrowym rozsądku, dla innych przyczyną są wciąż uprzedzenia wobec Niemiec, dla jeszcze innych kluczowa jest niechęć wobec Ukrainy i Ukraińców.

Nowy ład globalny

Postawa, która najkrócej daje się opisać porzekadłem „moja chata z kraja”, jest – jak się wydaje – wynikiem braku wyrazistych koncepcji oraz dezorientacji znaczącej części opinii publicznej. Działają wyuczone lęki wobec Moskwy oraz stereotyp Rosji wielkiej i niezmiennej. Zarazem debaty publiczne o polityce zagranicznej, jeśli już w ogóle do nich dojdzie, przeważnie przeradzają się w prostackie sprzeczki, a rozmówcom chodzi bardziej o PR własnych ugrupowań niż o meritum sprawy. Perspektywa rozpadu Federacji Rosyjskiej (co oczywiście dzisiaj jest tylko jednym z możliwych scenariuszy, choć jego prawdopodobieństwo wzrasta) winna budzić w Polsce intensywną refleksję. Na taką dyskusję nikt się nie odważa i nikt – jak się wydaje – nie jest nią zainteresowany. Powszechne jest natomiast odwoływanie się do starych lęków.

Ustalony po roku 1989 pewien konsens, jakim jest przynależność do UE i NATO, nie jest dziś formułą wystarczającą, aby odpowiadać na nowe wyzwania. Choć nikt poważny go nie kwestionuje, traktowany jest często w sposób dziwaczny. Te same osoby i środowiska, które skłonne są szczególnie chętnie podkreślać zagrożenie rosyjskie, lubują się w uwagach o braku istotnego zabezpieczenia ze strony NATO i wzmagają przekonanie o nielojalności Zachodu. Polski „kompleks Jałty” utrudnia wielu trzeźwe analizy.

Gdy ukształtuje się samodzielne i stabilne państwo ukraińskie, a Rosja będzie dalej słabnąć, zmianie ulegną wszystkie niemal tradycyjne wyobrażenia dotyczące geopolitycznego położenia Polski. Wizja Polski leżącej między dwoma potężnymi i groźnymi sąsiadami przestaje być aktualna. Wizja ta w dużym stopniu straciła na znaczeniu po roku 1989, kiedy doszło do zbliżenia polsko-niemieckiego, a zwłaszcza z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej. Wciąż jednak istniejące zagrożenie ze Wschodu kazało myśleć o osi Wschód–Zachód jako wiodącej dla polskiej polityki, mimo że sytuacja na Zachodzie tak bardzo się zmieniła.

Powstanie samodzielnego państwa ukraińskiego stwarza jednak całkiem nową sytuację również na Wschodzie. Ukraina jako nasz główny sąsiad za Bugiem z pewnością nie jest państwem, które Polsce może zagrażać. Cała polska polityka wschodnia musi ulec zasadniczej zmianie. Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę nowe sąsiedztwo. Dotychczas, mimo rozpadu Związku Sowieckiego, za wschodnią granicą Polski rozciągała się sfera wpływów rosyjskich. Stanowiło to zarówno o zagrożeniach, jak i o aktualności myślenia w kategoriach „prometejskich”.

Samodzielność Ukrainy oznacza, że zagrożenie ze Wschodu ulega ograniczeniu. Rosja może nadal pozostawać ogromnie ważnym czynnikiem politycznym, ale już od Polski oddalonym. Termin „polska polityka wschodnia” traci w tym kontekście swoje dawne znaczenie. Trzeba osobno budować politykę wobec Ukrainy (i Białorusi), a osobno politykę wobec Rosji, podczas gdy do tej pory kwestie te ściśle się ze sobą wiązały. Polityka rosyjska Warszawy z konieczności stanie się częścią polityki unijnej, a jej dwustronny aspekt w dużym stopniu straci na znaczeniu.

Wobec słabnięcia Rosji przynależność do unijnego Zachodu przestaje mieć dla Polski znaczenie obronne. Pytanie, jak budować pozycję Warszawy wśród stolic unijnych, zostaje postawione na nowo. Wydaje się, że polityka na osi Północ–Południe – wobec naszych bałtyckich, a także południowych i bałkańskich sąsiadów – winna być w perspektywie nadchodzących przemian bardzo poważnie dowartościowana.

Nowy globalny ład, którego kontury są jeszcze niejasne, ale już widoczne, stanowi poważne wyzwanie dla Warszawy. Słabnięcie Rosji oznacza, że Polska coraz silniej będzie się zakorzeniać we wspólnocie zachodniej. Wspólnota ta też ulegnie poważnemu wzmocnieniu, wbrew obecnym katastroficznym wizjom rozpadu Unii Europejskiej. Jednym z zasadniczych problemów UE stanie się kwestia spadku po imperium rosyjskim i konkurencja z Chinami w Azji. Pozycja Warszawy w UE zależeć będzie od tego, czy Polska okaże się zdolna do podejmowania takich wyzwań wraz z innymi krajami Unii Europejskiej. Postawa „moja chata z kraja” skazuje Warszawę na stosunkowo wygodną prowincjonalność i odgrzewanie w debatach publicznych niegdysiejszych lęków z polskiej traumatycznej przeszłości.

Wyzwania ukraińskie

Każde poważne podejście do przyszłej polskiej polityki zagranicznej musi się zacząć od podjęcia pytania o politykę ukraińską Warszawy. Nie jest to jednak powrót do dawnych dylematów polskiej polityki wschodniej. Dziś polityka wobec Ukrainy postrzegana jest w świetle zagrożenia z Moskwy. W istocie problemy te widzieć należy osobno i oddzielnie. Samodzielność Ukrainy wymaga od Warszawy autonomicznej polityki wobec Kijowa, polityki oderwanej od kwestii rosyjskiej.

W gruncie rzeczy w głębszej warstwie stosunki polsko-ukraińskie okazują się znacznie trudniejsze od stosunków polsko-niemieckich. Stosunki polsko-niemieckie – mimo ich złożoności – osnute były silnie na osi sprawca–ofiara, co warunkowało kształt procesu pojednania leżącego u podstaw poprawy wzajemnych stosunków.

W wypadku relacji ukraińsko-polskich mamy do czynienia z napięciami wielokierunkowymi, które trzeba przezwyciężyć. Po polskiej stronie ugruntowania wymaga przede wszystkim świadomość samoistności dziejów Ukrainy i odmalowanie obrazu państwa jako samodzielnego i odrębnego tworu politycznego. To, co stanowi o kulturowym pokrewieństwie Polaków i Ukraińców – współistnienie w ramach dawnej Rzeczpospolitej – stanowi też o istotnych napięciach. Cała problematyka kresowa jest mało zrozumiała, a nawet może być niepokojąca dla Ukraińców, podobnie jak w Polsce zupełnie nie rozumie się procesu kształtowania nowoczesnej ukraińskiej narodowości, co ostatecznie skutkuje pełną emocji i jednostronną koncentracją na sprawie UPA i Wołynia.

Obecny moment, bardzo sprzyjający dobremu ukształtowaniu się stosunków polsko-

-ukraińskich, łatwo jest przegapić. Dzisiaj Kijów szuka wsparcia Warszawy i nie będzie czynił Polsce wymówek, nawet jeśli wsparcie to jest niewystarczające. Na przykład obiecane Ukrainie 100 mln zł kredytu uznać należy za sumę śmiesznie niską. Jeśli połączyć to z informacją, że ponad połowa Polaków uważa, że to i tak za dużo, sytuację należy uznać za żenującą.

Trzeba zdać sobie sprawę z tego, jak dużą rolę w stosunkach z Ukrainą odegrać może polityka historyczna. Jest tak z uwagi na bardzo dynamiczny proces kształtowania się nowej ukraińskiej tożsamości państwowej, w czym odwołania i symbolika historyczna odgrywa dużą rolę. Kwestii tych nie należy w żadnym wypadku lekceważyć, jeśli chce się z Kijowem owocnie negocjować przyszłe stosunki dwustronne. Ukraińcy mają przed sobą wybór wizji Polski jako sojusznika Symona Petlury lub Polski, która zdradza ich na koniec. Interpretować można również wydarzenia po I wojnie światowej. Każdy niemal moment z przeszłości podlegać może rozbieżnym interpretacjom symbolicznym, co przeniesione do wyobraźni zbiorowej i ogólnospołecznej pamięci z pewnością ma też niemałe znaczenie polityczne. Agresywne gadanie o wydarzeniach wołyńskich może też przekonać stronę ukraińską, że stosunki polsko-ukraińskie mają przede wszystkim charakter konfliktowy, a konfrontacja pamięci historycznych przeważy nad szukaniem wspólnoty związanej z dziejami dawnej wielokulturowej Rzeczpospolitej.

W przyszłości Kijów stanie przed wyborem, czy traktować Warszawę jako najbliższego partnera, czy też trudnego konkurenta. Stopień polskiego udziału w odbudowie kraju zniszczonego komunizmem w znacznie większym stopniu niż Polska, a następnie niszczonego konfliktem z Rosją, będzie decydował o polskich wpływach na Ukrainie i polskich możliwościach politycznych nad Dnieprem.

Ukraina, dziś państwo przeżywające poważne trudności, którego gospodarka znajduje się w głębokim kryzysie, może odzyskać stabilność i stać się organizmem politycznym i gospodarczym potencjalnie nieco większym od Polski, o kluczowym dla całego kontynentu położeniu geopolitycznym nad Morzem Czarnym i przy granicą z Rosją na Wschodzie. Ukraina w pewnym momencie może odgrywać dla politycznego kontynentu, jakim jest UE, rolę, którą w dużym stopniu dziś odgrywa Polska – kraju granicznego. Negowanie takiej roli Ukrainy nie leży w interesie Warszawy. Oznacza to, że w polskiej postawie wobec Kijowa należy się wyzbyć wszelkiego paternalizmu i arogancji.

Kto taką postawę paternalizmu przyjmuje, motywując to na przykładem stanem ukraińskiej gospodarki, winien sobie przypomnieć, jak arogancko i paternalistycznie zachowywało się wobec Polski wielu Niemców w latach 90. Teraz polnische Wirtschaft stawia się nad Renem za pozytywny przykład. Minęło tylko 20 lat, by gruntownie zmienić sytuację. Sekundując dzisiaj ukraińskim reformom, a nie okazując im lekceważenia lub niewiary w ich powodzenie, budujemy nasze przyszłe stosunki z Ukrainą. To winni wpisać sobie do sztambucha i polscy politycy, i nasi dziennikarze.

Polska może się znaleźć w prawdziwym środku Europy, daleko od granicy świata pozaunijnego. Może też graniczyć ze światem

pozaunijnym tylko na bardzo krótkim odcinku. Zapewni to Polsce wysokie bezpieczeństwo, ale stworzy też potrzebę całkiem nowego ułożenia sobie stosunków z Ukrainą, która granicę taką będzie posiadać.

Groźny sufler z Moskwy i internetowa propaganda

Jeśli można mieć zastrzeżenia do tezy, że gospodarka ma być czynnikiem rozstrzygającym w konfrontacji Rosji z Zachodem, to istotnymi ku temu argumentami jest zaskakująca aktywność Putinowskiej propagandy. Należy zwrócić uwagę, że nie chodzi jedynie o cyberbezpieczeństwo w tym sensie, w jakim mówiło się o nim przez ostatnie dwie dekady. Głośno było wtedy przede wszystkim i niemal wyłącznie o zagrożeniach atakami hackerskimi. Takie niebezpieczeństwo wciąż istnieje. Zarazem coraz większą wagę ma nowe zjawisko, jakim jest trolling.

Należy zwrócić uwagę, że niemal zasadniczym celem Putinowskiego trollingu na terenie Polski są właśnie stosunki polsko-ukraińskie. Widać tu wyraźnie, jak wielką wagę tej sprawie przypisuje Moskwa. I trzeba niestety stwierdzić, że być może trolling ten odnosi pewne sukcesy. Nieustanna obecność problematyki wołyńskiej albo robienie z Ukraińców banderowców to w dużej mierze produkt propagandy internetowej. Można przypuszczać, że do pewnego momentu im Putinowska Rosja będzie słabsza, tym bardziej będzie nasilała działania propagandowe. Rosja ma coraz mniej pieniędzy na nowoczesne czołgi, jakie pokazała na paradzie 9 maja, ale wciąż dość pieniędzy na trolle.

foto: twitter.com/coldwar20_en
foto: twitter.com/coldwar20_en

Można sądzić, że ostrożność części kręgów politycznych czy też postawa „moja chata z kraja” to w jakimś stopniu postawy powstałe również pod wpływem Putinowskiego trollingu. Nie on wytworzył te postawy, ale on je skutecznie wzmacnia. Wielu użytkowników internetu ulegać może wrażeniu, że wszechobecność takich poglądów to głos opinii publicznej, nie zdając sobie sprawy, jak dalece pozostaje to wynikiem manipulacji.

Uporanie się z tą propagandą jest niemałym zadaniem. Kształtowanie przyszłej polskiej polityki zagranicznej wobec ogromu obecnych wyzwań wymaga również środowiska, w którym nie ma miejsca na kłamstwa i manipulacje z zewnątrz. I nie ma miejsca na użytecznych idiotów.

Artykuł pierwotnie został opublikowany w XX numerze drukowanego wydania Liberté!

Wielka szachownica u końca historii :)

Wraz z zakończeniem zimnej wojny świat popadł w pułapkę optymizmu. Przekonanie o całkowitym i ostatecznym triumfie liberalnej demokracji nad komunizmem zawładnęło sercami i umysłami elit politycznych państw Zachodu i USA. Po latach napięcia i skrupulatnego stosowania strategii odstraszania łatwo było uwierzyć w to, co napisał Francis Fukuyama w klasycznym już „Końcu historii”. Walka ideologiczna zakończyła się i nadszedł nowy, zupełnie inny jakościowo porządek międzynarodowy. Problem polega na tym, że w większości czytaliśmy Fukuyamę niewystarczająco uważnie i wybiórczo. Uwierzyliśmy w znaczenia, które słowom autora zostały jedynie dość arbitralnie przypisane.

Zachód nadpisał sobie to, że po ostatecznym, ideologicznym zwycięstwie liberalnej demokracji, rola hard power będzie się zmniejszać lub nawet całkowicie zaniknie, zastąpiona instrumentami z katalogu soft power. Oczekiwano i wierzono, że geopolityka w nikłym stopniu będzie determinowała postępowanie państw na arenie międzynarodowej. Dość naiwnie zakładano, że kraje, które wyszły z zimnej wojny przegrane, jak Rosja i Chiny, uznają swoją klęskę i przejdą nad nią do porządku dziennego.

Po odtrąbieniu zwycięstwa Zachód zamknął się w pułapce samozadowolenia. Zaczęto redukować wydatki na zbrojenia, dając tym samym wyraz gospodarczym ambicjom. Liberalizacja handlu, nieproliferacja broni nuklearnej, prawa człowieka i zmiany klimatyczne ustanowiły nową agendę porządku światowego, a jego jedynym gwarantem stały się Stany Zjednoczone. Postępujący równolegle, lawinowy wręcz wzrost współzależności gospodarczych uznano za potwierdzenie słuszności nowego podejścia. Ziściło się to, co zapowiadali pod koniec lat 80. XX w. Edward Luttwak i Richard Rosecrance: geoekonomia zajęła miejsce geopolityki w dyskursie na temat efektywnego realizowania interesów narodowych. Za klucz do światowej potęgi uznano handel, a nie siłę militarną. Jednym z najważniejszych celów większości rządów stało się podnoszenie konkurencyjności gospodarek narodowych i promocja rodzimych firm na arenie międzynarodowej. Gospodarcze powiązania sprawiły, że skłonność państw do prowadzenia między sobą walk znacznie osłabła. Sankcje ekonomiczne i embarga, niezależnie od tego, czy efektywne, czy nie, zepchnęły czołgi i myśliwce na bardzo daleki plan.

Jednak geopolityka nie ma się wcale tak źle. Skupieni na „Końcu historii” za mało uwagi przykładaliśmy do „Wielkiej szachownicy…”. Niechętnie słuchaliśmy Zbigniewa Brzezińskiego i Johna Mearsheimera. Tymczasem ten ostatni w 2011 r. – w artykule o realizmie strukturalnym – zauważa, że realizm (a tym samym i rola geopolityki w osiąganiu narodowych interesów) miał swój wielki powrót we wrześniu 2001 r. podczas ataków na World Trade Center. To właśnie to wydarzenie ostatecznie zakończyło dekadę optymizmu związanego z rozszerzaniem się demokracji na świecie i jej zwycięstwa nad innymi ideologiami. Później mieliśmy jeszcze kilka dowodów na żywotność geopolityki: fiasko wojny w Iraku, wojnę w Gruzji, rewizjonizm Iranu na Bliskim Wschodzie, systematyczne zwiększanie się chińskich wydatków na zbrojenia. Przez ponad dziesięć lat Zachód nie potrafił tego właściwie zinterpretować. Wierzył, że jego potęga ekonomiczna odstrasza tak samo skutecznie jak niegdyś atuty militarne.

Dopiero rosyjska reakcja na protesty na Majdanie wyrwała Zachód z tego zaślepienia. A tymczasem to tylko element układanki, który dopełnił obraz całej sytuacji. Zaborcza taktyka Kremla wobec krajów byłego ZSRR jest tylko jednym z najjaskrawszych przejawów potwierdzających tezę o nadal żywotnej roli geopolityki. Rosja od dawna wykorzystywała cały arsenał politycznych, ekonomicznych i militarnych środków, by podsycić wzrost konfliktów etnicznych w regionie euroazjatyckim. To, co się stało w Naddniestrzu, Abchazji, Południowej Osetii i do pewnego stopnia w Górnym Karabachu, jest rezultatem niezmąconej żadnym głębszym sprzeciwem społeczności międzynarodowej swobody działania Kremla w obszarze postsowieckim. Mści się na państwach zachodnich niedoprowadzanie spraw do końca i pozostawianie bez rozwiązania trudnych kwestii związanych z separatyzmami. Ambiwalentne podejście do kwestii nacjonalizmów posłużyło zaś za świetny argument przy aneksji Krymu.

Okazuje się, że kraje uznane za przegrane w zimnej wojnie wcale nie zaakceptowały status quo lat 90. XX w. Teraz z całą ostrością widać, jak życzeniowa i niedoszacowana była ta postawa. Postrzeganie świata przez pryzmat jego ładu pożądanego, a nie realnego przysłoniło Zachodowi fakt, że Rosja nie zmieniła swoich pryncypiów w polityce zagranicznej i że nie będzie biernie obserwowała zmniejszania się jej strefy wpływów o kolejne kraje, zwłaszcza takie jak Ukraina. Przejawem takiej misinterpretacji postawy Kremla była chęć rozszerzenia NATO jeszcze bardziej na wschód. Parafrazując pewne bardzo znane zdanie ukute w korporacji RAND na początku lat 90. XX w., gdy poszukiwano nowej tożsamości dla Paktu Północnoatlantyckiego, NATO chciało wyjść za bardzo out of area na Wschód i nie dostrzegło, jak wiele Rosja jest w stanie zaryzykować w obronie swoich interesów.

Podobnie trafnie nie oceniła sytuacji Unia Europejska, zapraszając Ukrainę do negocjacji umowy stowarzyszeniowej, i została zaskoczona przez militarny odzew Rosji. Nie twierdzę, że w obawie przed Rosją UE ma ugiąć kolana, robić uniki i rezygnować z tak perspektywicznych i ważnych relacji, jak te z Ukrainą. Jednak z całą pewnością powinna się lepiej przygotować na różne ewentualności ze strony Kremla i być zdecydowaną na jednolitą reakcję w obronie wspólnotowych interesów.

Argumentów przemawiających za nadal istotną rolą geopolityki w porządkowaniu systemu międzynarodowego nie można sprowadzać jedynie do wydarzeń na Ukrainie. Chiny również dążą do rewizji granic i ugruntowania swej międzynarodowej pozycji opierając się nie tylko na potencjale gospodarczym. Ich bardzo asertywna postawa wobec Japonii i wysp na Morzu Południowochińskim pozwala sądzić, że są gotowe na zastosowanie wszelkich militarnych środków dla ochrony swoich interesów i zdobycia dominacji nad tym morskim terytorium. Dzięki wieloletniemu, systematycznemu zwiększaniu wydatków na zbrojenia Chińska Republika Ludowa jest coraz lepiej przygotowana na każdą ewentualność. Iran z kolei wysyła jasne sygnały, co do swoich ambicji w regionie Bliskiego Wschodu i tego, że nie zamierza akceptować ograniczania swoich interesów pod dyktando garstki państw zachodnich.

Wzrost współzależności międzynarodowych i roli ekonomii są trendami nieodwracalnymi i trudno przecenić ich znaczenie zwłaszcza dla krajów rozwiniętych, dla których kondycja gospodarki i społeczne zadowolenie stają się istotniejsze niż kondycja armii. Nie można jednak zapominać, że istnieje bardzo duża grupa krajów, na czele z Rosją, Chinami i Iranem, które dążą do rewizji obecnego systemu i dla których polityka siły (power politics) stanowi nadal podstawę dla definiowania środków realizacji interesów na arenie międzynarodowej. Ich głównym celem nie jest, w przeciwieństwie do krajów zachodnich, utrzymanie status quo. Nie zakładają, że historia dobiegła końca, i widzą siebie w innej roli niż ta, którą im przypisano w latach 90. I co ważniejsze – są mocno zdeterminowane, by ją zmienić z korzyścią dla siebie.

Nie ulega wątpliwości, że wzrost znaczenia ekonomii i współzależności w stosunkach między państwami przyczynił się do stabilizacji znacznej części globu. Przyjmuje się, że kraje o wysokim stopniu rozwoju i mocno z sobą gospodarczo powiązane nie są skore do wchodzenia w otwarte konflikty zbrojne. Ich społeczeństwa, przywiązane do spokoju i poczucia bezpieczeństwa, nie zgadzają się na ponoszenie dotkliwych kosztów zaangażowania militarnego. Jeśli użyć teorii kręgów cywilizacyjnych Alvina Tofflera, są to kraje kręgu trzeciego, które w większości klasyczne konflikty zbrojne mają za sobą, a dobrobyt wywalczyły sobie już w XIX i XX w. Sytuacja między Ukrainą i Rosją jest inna, bo jest to starcie krajów kręgu drugiego. Środki militarne zaangażowane w kryzys we wschodniej Ukrainie oraz struktura obu armii zdają się potwierdzać tę tezę. Ponadto operują one głównie instrumentami z kategorii hard power, a cele są przede wszystkim geopolityczne. Rosja doskonale wie, jak prowadzić politykę i wykorzystać potencjał ekonomiczno-militarny do maksymalizacji celów. Na przestrzeni ostatnich co najmniej stu lat miała okazję wiele razy przetestować i dopracować swoją taktykę reagowania na takie kryzysy.

W zderzeniu z takim poziomem agresji i gotowości na otwarty konflikt kraje zachodnie nie bardzo jeszcze wiedzą, jak swoją siłę gospodarczą efektywnie wykorzystać, aby osiągnąć pożądany efekt – w tym przypadku odstraszyć Rosję od dalszej destabilizacji Ukrainy. Nie są skore do otwartej konfrontacji i nakładania dotkliwych sankcji w obawie przed stratami gospodarczymi – ich głównym wyznacznikiem sukcesu. W wypadku Ukrainy geoekonomia stała się niejako pułapką, wiążąc ręce państwom zachodnim w obliczu zagrożeń czysto geopolitycznych. Unaoczniła wiele problemów, które mają i w dalszym ciągu będą miały państwa rozwinięte, chcąc utrzymać wiodącą rolę w porządkowaniu środowiska międzynarodowego bez jasnej gotowości do użycia „wszelkich możliwych środków”.

Oczywiście, nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje od świata zachodnich demokracji, że odpowiedzą w symetrycznie siłowy sposób na militarne poczynania Rosji. Eskalacja napięcia zbrojnego jest zawsze ostatecznością i jako taka powinna być poprzedzona szeregiem innych działań mających na celu przekonanie oponenta, że otwarty konflikt się po prostu nie opłaca. Jednym z takich działań jest nakładanie sankcji, ale napotyka ono mnóstwo przeszkód.

Należy pamiętać, że sankcje powinny być odpowiednio wyważone: na tyle dotkliwe, by przekonać państwo do zmiany postępowania, ale nie tak bolesne, by nie doprowadziły do sytuacji, w której państwo nimi obłożone dochodzi do wniosku, że wojna bardziej się opłaca. Z tego też powodu sankcje nie działają efektywnie w krótkim okresie i trudno się spodziewać rezultatów w ciągu dwóch miesięcy.

W świecie współzależności możliwość nakładania sankcji ekonomicznych wydaje się łatwiejsza. Ale jednocześnie ze względu na siłę ich oddziaływania sankcje mogą przynieść skutek odwrotny, to znaczy przekonać państwo, że wojna jest bardziej opłacalnym rozwiązaniem. Należy również pamiętać, że jest to broń obosieczna. W obliczu tak dużych zależności gospodarczych jakie istnieją między niektórymi krajami UE a Rosją sankcje mogą bardzo mocno dotknąć również i gospodarkę europejską. Niemniej słaba odpowiedź Brukseli na kryzys na Ukrainie jest sygnałem alarmowym. Nie umiemy wykorzystać jedynych akceptowalnych społecznie środków – sankcji gospodarczych – by uzyskać swe cele polityczne. Nie najlepiej to wróży na przyszłość.

Oczywiście, można argumentować, że Rosja znajduje się w niezaprzeczalnie lepszej pozycji, jeśli chodzi o prowadzenie polityki zagranicznej. Nie musi z nikim uzgadniać swoich celów ani środków do ich osiągnięcia. Silna pozycja w większości krajów Wspólnoty Niepodległych Państw zapewnia jej dominację na ogromnej części globu. Różnice stanowisk państw UE z łatwością może rozgrywać na swoją korzyść. UE, aby osiągnąć ten sam poziom oddziaływania na Rosję, musiałaby faktycznie działać jak jedno państwo pod silnym przywództwem wąskiej grupy polityków. Obecna służba zagraniczna UE nie jest w stanie zapewnić takiego podejścia nawet w minimalnym stopniu, a żmudne ustalanie stanowisk pomiędzy krajami kończy się wyborem najmniejszego zła. Rytm narzucają Niemcy, ewentualnie Francuzi i Brytyjczycy. Reszta krajów pokornie za nimi podąża, bo albo nie mają wyjścia (tak jak Polska, która sama wobec Rosji nic nie ugra), albo pozostają obojętne wobec wydarzeń na Ukrainie (Irlandia, Hiszpania, Włochy). Nie można tu mówić o maksymalizacji celów, ale jedynie o ich optymalizacji pod dyktando niektórych państw.

Idealną odpowiedzią UE na rosnące, rewizjonistyczne apetyty Rosji byłoby dalsze pogłębianie integracji, także w ramach traktatu handlowego z USA. Celem byłoby stworzenie przeciwwagi dla dużej zależności gospodarczej krajów UE od Rosji i tym samym umożliwienie bardziej asertywnego postępowania wobec agresywnej polityki Kremla. Atmosfera w UE, zwłaszcza podejście niektórych polityków i niechęć społeczeństw krajów członkowskich do ponoszenia kosztów dalszej integracji, nie nastrajają jednak optymistycznie.

Strategii i taktyki wojennej kraje uczyły się przez wieki, od postaci takich Sunzi, Karl  Clausewitz, Kautilja, Basila Liddell Hart. Ostatnie ćwierćwiecze dobrobytu odzwyczaiło jednak państwa, a przede wszystkim społeczeństwa, od myślenia kategoriami siłowymi. Bez wątpienia to dobrze, bo mamy bezpieczniejszy świat, przynajmniej w obrębie demokracji zachodnich. Problem w tym, że ton obecnemu porządkowi międzynarodowemu narzucają kraje takie jak Rosja, Chiny i Iran, które do swojego dobrobytu dopiero dążą i cały czas posługują się metodami siłowymi. Należy przypuszczać, że będziemy świadkami narastania napięć międzynarodowych o podłożu geopolitycznym, a być może i erupcji konfliktów. Oczywiście, zaistnieją one na peryferiach rozwiniętego świata, ale tenże rozwinięty świat nie może przejść obok nich obojętnie, jeśli chce utrzymać swój międzynarodowy autorytet. Najlepiej, by wyciągnął lekcję z kontrskutecznego działania na zwłokę w sprawie Ukrainy i nauczył się efektywnie wykorzystywać swoją potęgę gospodarczą dla uzyskiwania swych (geo)politycznych celów.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.

Akceptuję