Geremek i Francja :)

Bronisław Geremek bardzo szybko zyskał we Francji wyjątkową pozycję. Przy licznych okazjach podkreślał, jak ważną rolę odegrał ten kraj w kształtowaniu go jako naukowca. Praktycznie już od pierwszych wizyt udało mu się zbudować rozległą sieć wiernych przyjaciół, najpierw historyków, później także innych intelektualistów, których następnie wciągnął do pracy na rzecz swojej ojczyzny. W zamian dał Francuzom bardzo dużo. Pozwolił nam być sobą w sposób pełniejszy niż kiedykolwiek. Dzięki niemu lepiej rozumieliśmy czasy, w których przyszło nam żyć i ujrzeliśmy problemy Europy i świata z szerszej perspektywy.

Francja zawsze kojarzyła się Geremkowi z jej szkołą historyczną. Począwszy od pierwszej podróży nad Sekwanę w 1956 roku, poprzez przyjęcie w Polsce Fernanda Braudela w 1957 i Geogres’a Duby’ego w 1960 oraz spotkanie z Jacques’iem Le Goffem, którego stał się bliskim przyjacielem na początku lat 60. We francuskiej szkole historycznej Geremek wybierał dla siebie najsmakowitsze kawałki. Nie rozumieliśmy, o co chodziło, ale czuliśmy, że coś jest na rzeczy, o czym świadczą choćby wspomnienia Georges’a Duby: „W Paryżu 1956 roku Geremek był pod ogromnym wrażeniem malarstwa, kina, ludzi, miasta i francuskiego podejścia do historii” . Przyjechał „wysłuchać kilku wykładów, kilku naprawdę dobrych wykładów swoich mistrzów”, by następnie, krok po kroku, dokonywać własnych, niezależnych postępów, które w końcu pozwoliły mu uzyskać wstęp do Kolegium Francuskiego (College de France), gdzie poznał Braudela. Lata 1957-58, które spędził w Heksagonie jako stypendysta rządu francuskiego, pozwoliły mu pogłębić te związki i zintegrować się z naszą „szkołą”, w której został zaakceptowany i uznany.

Dla Geremka rdzeń francuskiego podejścia stanowiły dwa odkryte przez niego wówczas środowiska, które opisał w Warszawie pod koniec 1958 roku, i z którymi następnie połączył swe losy na kolejne półwiecze. Pierwszym z nich jest seria wydawnicza „Annales”, założona w 1929 roku przez Marca Blocha i Luciena Febvre’a. Geremek zaczął jej lekturę jeszcze w Polsce, przygotowując pracę na temat ruchów społecznych w XIV-wiecznej Gandawie. Drugie środowisko, z którym związany był Geremek to młoda wówczas, bo otwarta dopiero w 1948 roku, VI Sekcja Praktycznej Szkoły Wyższych Studiów, celująca w swobodne nauczanie metodyki badań, nazywana powszechnie „Szóstą Sekcją”. W 1975 roku przyjęła ona swą obecną nazwę: Szkoła Wyższych Studiów nad Naukami Społecznymi (Ecole des Hautes Etudes en Sciences Sociales, EHESS). Geremek wszedł w bliższe relacje z obydwoma tymi kręgami dokładnie w chwili, gdy Fernand Braudel objął nad nimi kierownictwo po śmierci Febvre’a, we wrześniu 1956 roku. Pod jego kierunkiem Szósta Sekcja i „Annales” utrwaliły swoją pozycję czołowego ośrodka odnowionej myśli historycznej, dopasowanej do wymogów powojennej rzeczywistości. Metodyka ich pracy opierała się jednocześnie na unowocześnieniu podejścia i pytań badawczych, systematycznej współpracy z innymi naukami społecznymi i otwarciu na innowacje pochodzące z zagranicy. W tymże otwarciu na początku lat 60. Polska zajęła istotne miejsce, zaraz obok Włoch. W Italii, dekadę wcześniej, Braudel stworzył sieć młodych badaczy (Ruggiero Romano, Alberto Tenenti, Ugo Tucci), pomagających mu w pracy nad drugim wydaniem „Morza Śródziemnego”. Na półwyspie współpracował też z nim szereg historiografów o uznanej pozycji: Armando Sapori i Aldo de Maddalena (Mediolan), badacze z Instytutu Croce w Neapolu i Federico Chabod z Uniwersytetu Rzymskiego. Jednakże rola Polaków rosła na tyle, że Włosi zauważali z ironią pomieszaną z humorem, że ich miejsce zajmowane jest przez „polską partię”.

Bronisław Geremek miał rzadkie szczęście trafienia na korzystny dla siebie splot okoliczności: zadomowił się bowiem w środowisku, które akurat wtedy potrzebowało dopływu świeżej krwi i otworzyło szeroko swe podwoje na nowe prądy intelektualne i instytucjonalne, podczas gdy on sam był u progu kariery i mając 25 lat poszukiwał własnego miejsca w życiu. Okazał się być właściwym człowiekiem we właściwym czasie i miejscu. Świadczą o tym jego bliskie związki z Braudelem (od 1958 roku, aż do śmierci wybitnego naukowca 27 lat później), Duby’ym i Le Goffem, liczne pobyty we Francji, wizyta w Waszyngtonie (1978), a zwłaszcza ukochany obszar badawczy Profesora – prace na temat osób biednych i wywodzących się z marginesu społecznego. Pracom tym Geremek poświęcił mnóstwo czasu i serca. Z nielicznymi wyjątkami ukazały się one wszystkie w języku francuskim, czy to jako tłumaczenia, czy też wersje oryginalne.

Tematyka ta korespondowała z zainteresowaniami i wrażliwością francuskich przyjaciół Geremka, którzy równolegle poszukiwali nowego ujęcia historii społecznej. Dowodem tego są choćby pochodzące z tego okresu analizy zjawiska średniowiecznego ubóstwa, zapoczątkowane przez Michela Mollata, wykładowcę gospodarczej historii Wieków Średnich na Sorbonie, z którym Geremek pozostawał w bliskiej komitywie. Jednakże Polak nie ustawał w przypomnieniach, iż jego wybory jako historyka (czas – Średniowiecze, miejsce badań – Francja), dokonane zostały samodzielnie, pod egidą i inspiracją polskich mistrzów historiografii: Mariana Małowista, Tadeusza Manteuffela i Aleksandra Gieysztora, oraz że „szlify w profesji nabył, studiując zawartość przepastnych archiwów polskiego Średniowiecza”. Postępując dalej w swych badaniach nad marginesem społecznym na przestrzeni dziejów, w 1992 roku Geremek zetknął się z dwójką uczonych: socjologiem i historykiem Stefanem Czarnowskim, który „w Paryżu wraz z Marcelem Maussem badał kult świętego Patryka w Irlandii. dużo nauczał. mało pisał. ale wydał dwa lub trzy olśniewające artykuły na ten temat”, oraz młodym Czechem Frantiskiem Grausem, uczniem Bedricha Mendla, autorem opracowania dotyczącego praskiej biedoty.

Mimo tego, w geremkowskim ujęciu terminy „bieda” i „margines” nabierały specjalnego znaczenia i wcale nie funkcjonowały jako synonimy. Nie były traktowane z punktu widzenia dominującej w Polsce lat 50. ideologii marksistowskiej. Geremek koncentrował się na grupach społecznych późnych Wieków Średnich (rzemieślnicy miejscy, chłopi), których sytuacja nie była definiowana przez ich miejsce w feudalnym systemie własności środków produkcji, ale przez konieczność i zbiorowy lub indywidualny wybór. Metodyka ta wyjaśnia niesynonimiczne traktowanie biedy i marginalizacji. Przykładowo, wykluczenie rzemieślników wynikało często z celowej hermetyczności środowiska, w pewien sposób zapewniającej mu prestiż społeczny i przychody, niwelując zagrożenie ubóstwem materialnym. Wybór ten motywowany był często chęcią odróżnienia się od mas. Badania historyczne Geremka uwzględniały zatem aspekt kulturowy.

Przy całym szacunku i sympatii dla szkoły francuskiej, Geremek wyraźnie się jednak od niej różnicował w dziedzinie stosowanej metody i kierunku badań nad dawnymi społeczeństwami. Większość jego kolegów po fachu znad Sekwany przyjęła linię wytyczoną przez Ernesta Labrousse podczas Międzynarodowego Kongresu Nauk Historycznych w Rzymie w 1955 roku, wskazującą, iż należy orientować się na wielkie grupy (chłopstwo, robotników, plebs) lub ściśle zdefiniowane klasy społeczne (takie jak burżuazja) i analizować je w duchu matematycznym przy wykorzystaniu technik ilościowych i statystycznych. Geremek przyjął i propagował zaś przeciwne podejście – zwracał uwagę na skraje społeczeństwa, których położenie jego zdaniem najwięcej mówiło o kondycji ogółu. Szczególnie istotne były tu sposoby, tok myślenia i wartości prowadzące do marginalizacji określonych mniejszości, czy też nawet konkretnych jednostek. W ten sposób Geremek, wciąż jeszcze oficjalnie członek PZPR, podkreślał swój dystans wobec obowiązującej marksistowskiej, klasowej szkoły badań społecznych, popularnej wśród historyków francuskich aż do początku lat 70., i to zarówno tych, którzy nigdy nie należeli do Partii Komunistycznej, jak i tych, którzy opuszczali ją w wyniku agresji imperializmu sowieckiego (Berlin 1953, Budapeszt 1956). Wyjaśnia to niewątpliwie znaczne opóźnienie w wydawaniu najważniejszych dzieł Geremka: „Wynagrodzenia rzemieślników paryskich w XIII-XV wieku: studia nad rynkiem siły roboczej w Średniowieczu” wyszły po francusku dopiero w 1968 roku nakładem Szóstej Sekcji, „Margines paryski w XIV i XV wieku” w roku 1976 (Flammarion), tomik „Niepotrzebni tego świata: rabusie i biedota w Europie lat 1350-1600” w 1980, a w siedem lat później przygotowane przez wydawnictwo Gallimard opracowanie „Szubienica czy łaska: Europa a ubodzy od Wieków Średnich do dzisiaj” (wersja polska 1978).

Ta oryginalna koncepcja dobrze oddaje ducha tamtej epoki, gdy większość historyków, zwłaszcza tych orbitujących wokół Szóstej Sekcji, wrażliwych na konieczność wyjaśniania kontekstów ekonomicznych i społecznych dziejów oraz ich wpływu na postawę mas i jednostek, gościnnie przyjmowała przybyszy z krajów takich jak Polska czy Włochy, ale też i Anglia (w osobach choćby Erica Hobsbawna czy Edwarda P. Thompsona). Owi przybysze wnosili swą obecnością ożywczy powiew do francuskich kręgów historycznych, przytłoczonych ciężarem uprzedzeń Francuskiej Partii Komunistycznej (PCF) wobec wszystkiego co obce i niezgodne z dogmatem. Jednakże w takiej czy innej formie marksizm dominował w dyskursie historiograficznym: „Annales” pozostały wierne myśli swojego założyciela Luciena Febvre’a, który twierdził w latach 30., że „marksizm stanowi część bagażu uczciwego człowieka XX wieku”. Formuła ta została nawet podchwycona przez samego Braudela na przełomie lat 1979 i 1980, kiedy to odpowiadając swym młodszym kolegom na ideologiczne zarzuty pod adresem pracy „Cywilizacja materialna, gospodarka i kapitalizm”, rzekł: „Wy macie Marksa przed wami i cieszy was, jeśli go doganiacie. Ja mam go za plecami i to on pcha mnie do przodu”.

Między linią „Annales” a swobodnie interpretowanym marksizmem nie było wówczas różnic. Paryski klimat schyłku lat 50. utwierdzał jedynie Geremka w przekonaniu o słuszności porzucenia ortodoksyjnego, partyjnego doktrynerstwa w imię większej wolności w interpretacji, ale wciąż w ramach tego samego ruchu. Jego zdaniem w tłumaczeniu fenomenów społecznych Średniowiecza marksizm sprawdzał się o wiele lepiej niż tradycyjne nurty badań feudalizmu. Wiele lat później, bo w 1992 roku (data nie jest tu obojętna), Profesor wspominał: „Marksizm był dla mnie sposobem na myślenie i na rozumienie, i w tym znaczeniu wciąż uznaję go za użyteczne narzędzie poznania problemów współczesnych społeczeństw. Historia nauczyła mnie, że aby poznać, trzeba obserwować i uczestniczyć, a do tego marksizm ciągle się przydaje”.

Coraz liczniejsze były sygnały uznania dla jego dorobku. Po kilkuletniej nieobecności Profesor powrócił do Paryża, by w latach 1962-65 pełnić funkcję pierwszego dyrektora Centrum Cywilizacji Polskiej, stworzonego przy Sorbonie. W październiku 1960 uzyskał też oficjalny tytuł badacza we francuskim Narodowym Centrum Badań Naukowych (CNRS), a dwa lata później zasiadł w Katedrze Międzynarodowej Kolegium Francuskiego u boku takich postaci jak Harald Weinrich i Umberto Eco. W międzyczasie stał się opoką polskiej szkoły historycznej, której bogactwo zostało rychło odkryte przez Francuzów. Szkoła ta reprezentowana była przez takich tuzów jak wspomniani już Tadeusz Manteuffel, Marian Małowist i Aleksander Gieysztor, ale też Witold Kula, Andrzej Wyczański, Henryk Samsonowicz, czy najmłodszy w tym gronie Karol Modzelewski. Jej osiągnięcia sprowokowały Braudela do deklaracji, że „w jego oczach na świecie są tylko dwie szkoły historyczne – francuska i polska”. Strona francuska zapożyczyła od polskiej wiele elementów, jak na przykład docenienie wagi archeologii, zdefiniowanej przez Braudela w 1967 roku w I tomie jego gospodarczej historii Europy między XIV a XVIII wiekiem („Cywilizacja materialna”) jako „priorytetowy horyzont dla badań wolnych od wyłącznego monopolu źródeł pisanych, rzucający nowe światło na badaną epokę”.

Każda nieobecność Geremka we Francji znaczona była natężoną korespondencją pomiędzy nim a autorem powyższych słów. 4 listopada 1958 z Polski wyszedł list o następującej treści:

„Rok spędzony we Francji dzięki Pańskiemu wsparciu pozwolił mi kontynuować badania, ale i równocześnie powrócić na uczelniane ławy, zobaczyć machinę szkoły historycznej w działaniu i nawiązać szereg znajomości, przez co przeskoczyłem w krótkim czasie wiele lat rozwoju. Niedawny artykuł [chodzi o tekst przygotowany pod nadzorem Luciena Febvre’a i opublikowany w „Kwartalniku Historycznym”] powinien zostać podpisany przez wielu moich przyjaciół i proszę mi wierzyć, że nie z mojej winy opatrzono go wyłącznie mym nazwiskiem. Traktuję go jako hołd złożony memu Mistrzowi i jego szkole, która odmieniła całą moją edukację historyczną.

Uwiedziony najpierw przez marksizm, a następnie przez historię, poszukiwałem w niej szerokich horyzontów intelektualnych, problematyki i pytań o człowieczeństwo. Dlatego właśnie „Annales” tak przykuły moją uwagę, a nie dlatego, iżby dawały odpowiedzi czy też metodę dochodzenia do nich. Są one raczej niezwykłym warsztatem generującym pasjonujące znaki zapytania i ogólną myśl historyczną.

Pozwalam sobie sądzić, że jeśli opublikowany w „Kwartalniku” tekst przyczyni się do lepszego rozpowszechnienia wiedzy o dziełach Febvre’a i przetłumaczenia większej ich liczby na język polski, to mój mały brak skromności może okazać się przydatny”.

Odpowiedź, datowaną na 1 grudnia, sprowadzić można do krótkiego okrzyku – „Niech żyje Polska i polscy historycy!”. Wtedy, pod koniec roku 1958, Geremek miał zaledwie 27 lat, lecz zdawało się, że wkroczył już na ustabilizowaną ścieżkę kariery w zgodzie z obowiązującymi regułami. Tak się jednak nie stało, gdyż tamte lata okazały się być pierwszym z cyklu przełomów zmieniających europejski ład ukształtowany u schyłku drugiej wojny światowej. Okres 1956-58 uchylił drzwi pomiędzy Europą Zachodnią a Środkową. Pomimo iż przez kolejnych 30 lat kontynent pozostał podzielony, wrota te otwierały się coraz bardziej, a Polska stała w awangardzie tego procesu.

Dzięki swojej podróży z roku 1956 Geremek nieświadomie stał się jednym z pionierów tego procesu. Wizyta Braudela, która miała miejsce w roku kolejnym, pozwoliła zintensyfikować i zinstytucjonalizować nawiązane kontakty. Podpisano wówczas umowy o stałej współpracy, w ramach których każdego roku Szósta Sekcja przyjmowała na staże badawcze wielu młodych polskich naukowców. Co ciekawe, przyjęto dość specyficzny model rekrutacji. O ile stypendia wypłacane były przez rząd Republiki Francuskiej, to dzięki wstawiennictwu Braudela dobór stypendystów pozostawiono stronie wysyłającej. Polska Akademia Nauk mogła dzięki temu selekcjonować najlepszych, najbardziej obiecujących kandydatów, ale ponosiła też odpowiedzialność za ewentualne błędne decyzje, do których mogłoby dojść, gdyby wybór podyktowany był kryteriami innymi niż merytoryczne. Ryzyko się opłaciło, wkrótce pomiędzy partnerami narodziło się zaufanie i wzajemny szacunek (zgodnie z poglądem Braudela, iż hojność popłaca), a system funkcjonował doskonale aż do 1981 roku, czyli przez prawie ćwierć wieku, kształcąc całe pokolenie polskich historyków, którzy uzyskali niezwykłą szansę wzbogacenia wiedzy na francuskich uczelniach. Także w późniejszym czasie współpracę udało się kontynuować, choć na znacznie mniejszą skalę – od 1982 do 1999 roku układ pomiędzy francuskim Domem Nauk o Człowieku a nieformalną grupą badaczy PAN i Uniwersytetu Warszawskiego (Samsonowicz, Wyczański i inni) pozwolił utrzymać nić łączącą te dwa kraje, między innymi poprzez projekt inwentaryzacji polskich grobów w Paryżu.

Za wymianą osób szła równocześnie wymiana idei. We Francji, przy okazji programu badawczego nad pustoszeniem wsi średniowiecznej, wykorzystana została na szerszą skalę (przez Instytut Kultury Materialnej) polska koncepcja aktywnych prac archeologicznych. Nad Wisłą natomiast przyjęła się francuska demografia historyczna. Obie szkoły potrafiły w kreatywny sposób korzystać z własnego dorobku, wzbogacać go i uzupełniać o nowe elementy. Stosunkom tym dodatkowego impetu nadawało zaangażowanie Fernanda Braudela i Jacquesa Le Goffa, prawdziwych autorytetów francuskiego świata akademickiego. Zaangażowanie to miało wymiar nie tylko zawodowy, ale i osobisty – Le Goff poznał bowiem w Polsce swą przyszłą małżonkę.

Obfita epistolografia prowadzona pomiędzy Geremkiem a Braudelem przez 27 lat pozwala wyróżnić kamienie milowe w historii ich znajomości. Chronologicznie pierwsze były podróże Geremka do Heksagonu (1957, 1960). Następnie – opublikowanie w tygodniku „Argumenty” rozmowy Geremka i Tadeusza Mrówczyńskiego z Braudelem (14 czerwca Geremek pisał: „mamy nadzieję, że tłumacząc Pańskie słowa nie zagubiliśmy Pańskich myśli. Z radością informujemy, że wywiad z Panem traktowany jest nawet przez prasę codzienną jako niezwykłe wydarzenie”). Rozmowa ta została następnie przedrukowana w „Kwartalniku Historycznym”. Dalej wizyta Francuza w Warszawie z okazji uroczystości wręczenia mu doktoratu honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego (kwiecień 1967: „czekamy zatem na Pana pod koniec miesiąca. Pańskie wejście do grona mistrzów w Warszawie ułatwi moje życie duchowe. Pomimo całego szacunku dla Akademii, to właśnie uczelnia jest dla mnie domem”). W końcu – nagroda polskiej sekcji Europejskiego Towarzystwa Kultury dla Braudela (28 października 1975), przyznanej po sukcesie polskiego wydania „Pism o historii”, oraz ukazanie się w Gdańsku w 1976 r. przekładu „Morza Śródziemnego” pod redakcją Geremka i Witolda Kuli. Było to czwarte na świecie obcojęzyczne wydanie tego dzieła, po wersjach włoskiej, hiszpańskiej (początek lat 50.) i angielskiej (1973-74).

Geremek historyk – jakkolwiek wybitny – dał się jednakże bardziej poznać jako polityk. Od końca lat 50. te dwa oblicza Profesora stają się nierozróżnialne. Są ku temu dwa powody. Po pierwsze, PRL Gomułki i Gierka, z punktu widzenia Francji, zdawał się realizować utopię o udanej wewnętrznej transformacji reżimu komunistycznego. Po drugie, osobista postawa Geremka, która doprowadziła go do porzucenia legitymacji partyjnej w 1968 roku w proteście przeciwko agresji Paktu Warszawskiego na Czechosłowację, stanowiła żywy przykład roli, jaką w takiej transformacji odegrać mogą intelektualiści, wspierani międzynarodowym autorytetem naukowym i niezależnością instytucjonalną. W osobowości Geremka człowiek polityki zyskiwał w miarę upływu lat przewagę nad człowiekiem historii. Ta przemiana dokonała się ostatecznie u progu lat 80. Historyk, pomimo iż ukryty, był jednak wciąż obecny. Geremek dał Solidarności dokładnie to, czego potrzebowała: wsparcie intelektualne nie tylko na gruncie krajowym, ale i zagranicznym. Uruchomił na jej potrzeby swą rozległą sieć przyjaciół we Francji, dzięki czemu gdański zryw uzyskał nad Sekwaną świetną prasę i wsparcie opinii publicznej. Gdy zaś nadeszła noc stanu wojennego, wsparcie to pozwoliło zagłuszyć głosy dochodzące z lewicowego gabinetu, by „oczywiście nic nie robić” (jak powiedział Claude Chaysson pytany o to, co należy począć z generałem Jaruzelskim). Geremek, który zdecydował się być towarzyszem dziejów Średniowiecza, stał się aktywnym uczestnikiem tworzącej się historii współczesnej, w której stosował zasadę, iż każdy musi przyjąć powierzoną mu odpowiedzialność.

Rok 1989 przyniósł koniec nie tylko totalitarnego systemu, ale też pewnego okresu w życiu Profesora. Dekada lat 80., zapoczątkowana masowym ruchem Solidarności, który Geremek wspierał od samego początku, zakończyła się dla niego osobistym udziałem w pokojowym rozmontowaniu komunistycznej władzy podczas obrad Okrągłego Stołu. Internowanie Geremka w czasie stanu wojennego spotkało się we Francji z protestami, których odbiciem był list Braudela do ambasadora PRL w Paryżu, w którym domagał się on uwolnienia Profesora. Geremek stał się w Europie jednym z symboli oporu przeciwko dyktatowi, a miejsce, w którym był więziony, celem pielgrzymek badaczy społecznych z obu stron Żelaznej Kurtyny. Symboliczne stało się kierowanie do internowanego Profesora zaproszeń do udziału w międzynarodowych konferencjach, gdy z góry wiedziano, że udział taki był wykluczony. Na jednej z takich konferencji w jego imieniu wystąpił sam Jacques Le Goff. Pamiętam też własne podróże do Polski oraz towarzyszącą im atmosferę inwigilacji opozycji po stanie wojennym. Około roku 1985 wybrałem się na przedmieścia Warszawy, aby wziąć udział w kolokwium na temat historii więziennictwa, zorganizowanym przez moją dobrą przyjaciółkę Elżbietę Kaczyńską. Śledziły mnie wówczas dwa milicyjne auta. Z Geremkiem spotkałem się w kawiarni – jedynym miejscu, gdzie nasza rozmowa nie mogła zostać podsłuchana. A gdy skończyła się ta smutna dekada, Profesor znów odwiedzał nas we Francji. W grudniu 1988 i styczniu 1989, zaraz przed Okrągłym Stołem, wykładał w Instytucie Francuskim przy Quai de Conti. Dyskutowaliśmy wtedy o szansach, jakie mogły nieść rozmowy ze stroną rządową. Geremek podzielił się też ze mną wiedzą, że ekipa Gorbaczowa dawała zielone światło dla przemian, a wszelkie opóźnienia wynikały jedynie z oporów ekipy Jaruzelskiego.

Przełom roku ’89 zmienił całkowicie warunki funkcjonowania Geremka w życiu publicznym. Został posłem i jedną z najbardziej wpływowych postaci polskiego parlamentaryzmu, ojcem-założycielem III Rzeczypospolitej. Ceniony poza granicami ojczyzny chyba jeszcze bardziej niż w niej samej, w 1991 otrzymał od Lecha Wałęsy propozycję sformowania rządu, a pomiędzy 1997 a 2000 rokiem piastował z powodzeniem funkcję ministra spraw zagranicznych. Jak wiadomo jednak, udział w bieżącej grze politycznej nie ma w sobie wiele z romantycznej idylli, dlatego też wraz z objęciem funkcji państwowych, Geremek stał się celem ataków, z których wiele musiało być i było bolesnych, i rozczarowujących. Nigdy jednak nie przestał być wierny swym ideałom. Zawsze też niestrudzenie tłumaczył Polskę Francuzom, a Francję – Polakom. Nie wahał się przy tym krytykować działań V Republiki, czego koronnym przykładem była negatywna ocena niesławnej wypowiedzi Jacques’a Chiraca z 2003 roku. W 1992 roku Geremek objął na okres jednego roku przewodnictwo Katedry Europejskiej Kolegium Francuskiego, współkierował też, wraz z Hélene Carrere d’Encausse, Radą Naukową Biblioteki Polskiej w Paryżu. W ramach tych aktywności inicjował szereg tematów i dyskusji, dotyczących tak przeszłości, jak i teraźniejszości. W tejże Bibliotece złożono mu po śmierci, w lipcu 2008, ostatni hołd, którego centralnym momentem była długa wypowiedź Le Goffa.

Podczas pełnienia mandatu w Parlamencie Europejskim Profesor stał się też czołowym wrogiem „polowania na czarownice”, zorganizowanego przez ówczesny rząd przeciwko tym, którzy w okresie dyktatury komunistycznej mieli jakiekolwiek związki z partyjną władzą. Stosował przy tym metodę obywatelskiego nieposłuszeństwa, odpowiadającą logice wszystkich jego życiowych wyborów. Żałujemy, że nie dane było objąć mu stanowiska Przewodniczącego PE, z którego mógłby jeszcze skutecznej wskazywać, że sukces Europy zależy od umiejętności odpędzenia demonów przeszłości.

Życie Geremka to doskonały temat dla wszelakich badaczy, tym bardziej że z pewnością wiele zostało w tym temacie jeszcze do odkrycia i do opowiedzenia.. Część faktów została już opublikowana, czy to w postaci listów (na przykład wymienianych z Braudelem, które zobaczyć można w Bibliotece Instytutu Francuskiego), wspomnień (Jacques Le Goff) czy wywiadów (z Georges’em Duby, opracowanym przez Phillippe’a Sainteny w 1992 roku). Nieścisłości pojawia się stosunkowo niewiele. Jedna z nich tyczy się pierwszego pobytu Geremka w Paryżu w 1956, z którego mamy jedynie jego własne świadectwo (podane w rozmowie z Duby’m). Inną kwestią jest znajomość języka francuskiego: sam zainteresowany twierdził (tłumacząc niepewność swych pierwszych kroków na ziemi francuskiej), że była ona wtórna wobec niemieckiego, będącego dla młodego Geremka pierwszym językiem obcym (nie licząc obowiązkowego rosyjskiego), podczas gdy w niektórych wypowiedziach wskazywał, że niemieckim nie władał aż do osiągnięcia wieku 22 lub 23 lat. Detal ten wydawać się może nieistotny, gdyby nie użyto go w 1957 roku jako jednego z dwóch pretekstów, obok przynależności do partii komunistycznej, do odmowy przyznania Geremkowi stypendium na pobyt we Francji. Dopiero interwencja ambasadora Francji w Polsce, Etienne’a Burin des Rosiers, zaalarmowanego przez Fernanda Braudela, pozwoliła potwierdzić ten wybór polskich władz uniwersyteckich. Jedno jest pewne – kiedy poznałem Profesora, a było to pod koniec lat 70., władał on wspaniałą francuszczyzną, z rzadko spotykaną klarownością myśli, wygłaszanych ciepłym, ale silnym i zdecydowanym głosem. Podobnie doskonały był w piśmie, choć na tym polu zdarzały mu się pewne drobne niedociągnięcia.

Swoje związki z językiem angielskim Geremek opisał w liście do Braudela, datowanym w Waszyngtonie na 29 marca 1978. Bawił wówczas w USA przez okres jednego roku, zaproszony przez The Woodrow Wilson Center do udziału w projekcie badawczym „Margines społeczny ery przedindustrialnej” (został zresztą rekomendowany Billingtonowi, dyrektorowi Amerykańskiego Centrum Zaawansowanych Studiów, przez samego Braudela). Zachwycając się bogactwem zbiorów i łatwością pracy w Bibliotece Kongresu, Geremek dodał: „Mam nadzieję, że pobyt ten pomoże mi w przełamaniu pewnej bariery lingwistycznej, oddzielającej mnie od świata anglosaskiego. Aż dotąd nie miałem potrzeby aktywnego wykorzystania języka angielskiego; sądzę, że nie dość poświęciłem mu uwagi, gdyż aż do samego końca nie byłem pewny przyjazdu.

Nie jest mi kompletnie obojętna myśl, iż zamiast przebywać nad brzegiem Potomaku, mógłbym być gdzieś w Europie. Jestem bowiem głęboko eurocentrycznym człowiekiem, dla którego Zachód ma swe granice na Morzu Śródziemnym i Atlantyku”.

Czy przypomniał sobie tę niedoskonałość 21 lat później, podczas napiętych negocjacji z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Primakowem, gdy ten odmawiał wszystkim przedstawianym przez stronę polską propozycjom? Rozmowy prowadzone były w językach ojczystych obu polityków; zanosiło się na fiasko, kiedy to polski minister zaproponował interlokutorowi przejście na rosyjski. Argumenty wygłaszane w mowie Puszkina momentalnie trafiły na podatny grunt. Niezwykły dar Geremka nie tylko wysławiania się, ale i myślenia w innych językach, stanowił dla mnie, Francuza, dla którego podobne mistrzostwo było zawsze nieosiągalnym marzeniem, fenomen najbardziej fascynujący ze wszystkich. Dar ten był udoskonalany przez wszystkie lata życia Profesora. Wiedział, jak dać nam do zrozumienia, że Francja była jego wyborem, gdyż nasza mowa stała się dla niego narzędziem formułowania i wypowiadania idei. Byliśmy mu za to i wciąż jesteśmy niezmiernie wdzięczni. Poszerzanie znajomości kultur Starego Kontynentu stało się dla niego synonimem pogłębiania eurocentryzmu, czemu dał dowód w cytowanym wyżej liście z Ameryki z 1978 roku. Stał się modelowym i pionierskim Europejczykiem, dla którego podnoszenie różnic między Wschodem a Zachodem zatraciło wszelki sens w roku 1989. Stąd też jego uparta wrogość, ocierająca się o rewoltę, wobec ukutego w tamtym okresie przez francuską dyplomację akronimu PECO (z francuskiego – Kraje Europy Centralnej i Wschodniej), wskazującego na istnienie w Europie odrębnych bloków nawet pomimo upadku komunizmu.

Dla nas Francuzów, ale liczę, że także i dla Polaków, Geremek-historyk i Geremek-polityk to jedna i ta sama osoba. Pamiętajmy jednakże, że ten pierwszy był starszy od drugiego. Pierwsza wyraźna deklaracja polityczna Profesora miała miejsce w 1968 roku, gdy porzucił szeregi PZPR. Na dobre mąż stanu dołączył do naukowca dopiero w wieku 50 lat, aby przydać mu bardziej ludzkiego wymiaru i jeszcze większej legitymacji w służbie swemu narodowi. Wtedy już służba ta nosiła ponadnarodowe, ogólnoeuropejskie znamiona. Jednocześnie we wszystkich działaniach – publikacjach, wystąpieniach, inicjatywach badawczych – Geremek pozostał wierny zasadom, które towarzyszyły mu od początku dorosłego życia. Bez wahania zapłacił też żądaną cenę, gdy musiał przestać traktować politykę jako pasję, a zacząć podchodzić do niej jako do obowiązku. Dwa listy świadczą o tym dobitnie. Zostawiam mu zatem głos zamykający niniejsze rozważania.

Pierwszy list napisany został w Warszawie 17 marca 1983 do państwa Braudel wkrótce po wyjściu z więzienia:

„Droga Pani, Drogi Panie,

Wracam oto z długiej podróży. Myślę teraz nie tylko o rocznym okresie niewoli, gdy możliwe było wszystko co najgorsze, ale także o roku spędzonym w Solidarności. W kategoriach zachodnich powinienem był rzec, że porzucam politykę. Ale czyż jest to prawda? Znalazłem się w sytuacji poczucia obowiązku, służby – moja rada, działanie i refleksja były potrzebne. Wskoczyłem na statek zwany Solidarność bez zbytniego optymizmu, wiedząc, że sukces nie jest możliwy, ale wiedząc jednocześnie, że historię Polski stworzyły takie właśnie niedoszłe triumfy i że solidarność robotników i inteligencji roku 1981, nawet jeśli nie przynosi natychmiastowych owoców, jest bardzo ważna dla przyszłości.

Niełatwo jest mi po prostu wrócić do zawodu historyka. Są ku temu pewne przeszkody psychologiczne, ale też i inne. Nie mogę zdezerterować. Trzeba czasu, abym przekonał siebie i innych, że praca nad dawnymi dziejami służy mojemu krajowi przynajmniej o tyle, że przywiązuje go do Europy. Zawsze była to i jest największa szansa dla Polski.

Nie wiem, jak odwdzięczyć się Wam za Wasze myśli i pomoc, zatem powiem po prostu: dziękuję. Ściskam Was serdecznie”.

Drugie pismo podpisane zostało 30 maja 1985 i tyczy się gratulacji dla Braudela z tytułu włączenia go w poczet członków Akademii Francuskiej oraz żalu, że autor nie będzie w stanie uczestniczyć w ceremonii:

„Moje gratulacje składam w równym stopniu Mistrzowi wszystkich historyków, co memu własnemu Mistrzowi: zawdzięczam Panu prawdziwy głód ludzkich dziejów, przyjemność studiowania ograniczeń i swobód, a także zainteresowanie teraźniejszością. W bilansie długów muszę też dodać drogę, jaką przebyłem od naszego pierwszego spotkania w 1956 roku w Kolegium Francuskim, pobyt Pana i Pańskiej żony w Polsce rok później – i wszystko inne aż po dziś dzień. To Francji winny jestem moje rozsmakowanie w wolności. Nigdy też nie skarżyłem się na konieczność płacenia zań wymaganej ceny”.

Tłumaczenie: Piotr Wiąckiewicz

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.

Akceptuję