„No people and no part of a people shall be held against its will in a political association that it does not want.”
— Ludwig von Mises, Nation, State, and Economy, s. 82 (za mises.org)
W niedługim czasie Szkocja i Katalonia będą mogły zadecydować o swojej suwerenności w referendum. Jeśli rządy brytyjski i hiszpański do tego dopuszczą, będzie to wielka chwila dla świata sprzyjającego liberalnym ideom. W zasadzie ten krok nie trzeba nawet uzasadniać moralną wyższością wolności. Rozum podpowiada, że takie referenda są uzasadnione, gdyż mniejsze państwa są lepiej zarządzane, mają mniejszy potencjał do zagrażania wolności osobistej, są bardziej uzależnione od wolnego handlu, rzadziej wdają się w wojny, ich polityków łatwiej kontrolować, a ich rządy są mniej niezależne od swoich poddanych. Mniejsze państwa są po prostu racjonalniejsze.
Irracjonalna metafizyka państwa, którą nas faszerują od przedszkola, nie pozwala większości nawet wyobrazić sobie, że Śląsk mógłby się odłączyć od Polski i stworzyć niepodległe państwo albo przyłączyć się do Niemiec. Narodowo socjaldemokratyczna papka, którą przesiąknięta jest współczesna kultura, ubóstwia instytucje demokratycznego państwa narodowego. Bożek ów ma swoich wiernych, kapłanów, ceremonie, świątynie, sakramenty, kodeks moralny (główne przykazanie: dobre jest tylko to, co jest czynione dla narodu, przeciwko kapitałowi i w imię demokracji), symbole, pieśni, modlitwy, zwyczaje, szaty, itd, itp. Religia demokratycznego państwa narodowego sprawia, że nikt racjonalnie nie analizuje tej instytucji, gdyż jest to temat tabu (to tak, jak z Bogiem i Kościołem katolickim w średniowieczu). Metafizyka państwa łączy wszystkich przeciwników liberalizmu: nacjonalistów, socjalistów, socjaldemokratów i konserwatystów.
Wśród współczesnych ludzi w tej sprawie panuje moralność Kalego: owszem naród polski ma swoje niezbywalne prawo do niepodległego państwa, ale bez przesady – Śląsk? Albo Mazowsze? Przecież to nie są nawet narody, więc możemy swobodnie nimi dysponować nawet wbrew ich woli. Hipokryzja w tym toku rozumowania jest oczywista dla każdego, kto jest przeciwnikiem niewolnictwa. Niemniej ludziom przez mózg podobna myśl nie jest w stanie przejść, bo są poddani kojącemu działaniu tabu religii demokratycznego państwa narodowego. Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica. Kurica nie ptica, Śląsk nie zagranica.
A wystarczy tylko zrozumieć i uznać, że każde plądrowanie, zabijanie i zniewolenie jest złe ( i swoją drogą kontrproduktywne ekonomicznie) – zarówno w imię demokracji, równości społecznej, lepszej przyszłości, narodu, Polski, chrześcijaństwa, cywilizacji łacińskiej czy dla dobra samej ofiary, a nawet w imię samego liberalizmu. Możemy z tej irracjonalnej wewnętrznej sprzeczności wyjść tylko w jeden sposób: konsekwentnie stosować miary wolności w sprawach subiektywnych i miary rozumu w sprawach obiektywnych.
Nie da się utworzyć lepszego zabezpieczenia praw i wolności jednostki niż secesja. Nie ma więc bardziej liberalnej instytucji niż secesja.