Kiedyś w PiSie ścigano się na to kto lepiej podliże się kierownictwu partii, dziś w najlepsze trwa zabawa w „kto bardziej wkurzy Prezesa”.
Tegoroczna jesień obrodziła nie tylko grzybami. W PiSie nastąpił zupełnie niespotykany wysyp tzw. „liberałów”: Kluzik, Jakubiak, Poncyliusz (chyba jako jedyny w tej grupie mający coś wspólnego z liberalizmem), ale też Ołdakowski, a nawet Bielan i Kamiński.
Trójka spośród nich znajduje się już poza klubem i partią, także można oficjalnie uznać „sezon na liberałów” za otwarty. Naprawdę nie wiadomo co do tej pory „liberałowie” robili w PiSie. Gdyby chodziło jeszcze o jakichś członków partii z trzeciego planu, którzy ostatnie 4 lata spędzili na emigracji i nie zorientowali się, że głównym przeciwnikiem PiSu jest właśnie liberalizm. Ale nie, to sama wierchuszka, także tzw. spin doktorzy, którzy zasłynęli reklamówkami dzielącymi Polskę na liberalną (czyli tam gdzie stało ZOMO – złą) i solidarną (czyli tam gdzie stał Prezes – dobrą).
To wołanie na puszczy, ale jeśli dziennikarze i komentatorzy mają jeszcze odrobinę szacunku dla słów niech spróbują znaleźć jakieś inne określenie na tę frakcję (kilka podpowiedzi: umiarkowani, buntownicy, milusińscy?), bo inaczej używane terminy przestają mieć jakikolwiek sens. Czy zaczniemy też mówić o „liberalnej” frakcji w ONRze (tej powstrzymującej się od hajlowania na „Marszu Niepodległości”), czy w Komunistycznej Partii Polski (bo gotowi są do komunizmu dojść przez socjalistyczną ewolucję zamiast natychmiastowej krwawej rewolucji)?
Licytacja na niezależność
Od lenistwa dziennikarzy ciekawsze jest nowe zjawisko z jakim do czynienia mamy w Prawie i Sprawiedliwości. Kiedyś ścigano się kto lepiej podliże się kierownictwu partii, dziś trwa w najlepsze zabawa w „kto bardziej wkurzy Prezesa”. Świat stanął na głowie – myszy ciągają kota za wąsy domagając się zjedzenia (czyli wyrzucenia z partii – kiedyś wyroku skazującego, dziś „mrocznego przedmiotu pożądania”). Trzeba przyznać, że to przednia zabawa widzieć Poncyliusza, który robi wszystko, żeby się narazić – obraża Komitet Polityczny PiS „oni myślą logiką bycia w stadzie”, popiera kandydata PO w wyborach samorządowych, śmie stawiać warunki Kaczyńskiemu domagając się przywrócenia do partii wyrzuconych Kluzik – Rostkowskiej i Jakubiak, a PiS stara się udawać, że tego nie dostrzega, żeby do końca nie pogrążać się w kampanii samorządowej. Odwaga staniała, kiedy pojawiła się (czy to fakt, czy tylko sezonowa fantasmagoria pokażą najbliższe tygodnie) polityczna alternatywa dla trzymającego wszystkich w partii za twarz „zakonu PC”. To dobra informacja dla wszystkich przeciwników PiS, bo co jak co, ale konformistów w tej partii nie brakuje. Kiedy okaże się, że za publiczną krytykę PiSu i „spotykanie się ze zdrajcami”, jak Michał Kamiński nie zostaje się wyrzuconym, że nagle wzrosła tolerancja dla odmienności w PiSie, a jednocześnie, że jest tratwa ratunkowa dla wszystkich, którzy się w nim nie mieszczą (bo np. zostali wycięci z list wyborczych, nie weszli do samorządu itd.) „odważnych” może znaleźć się więcej. Może nawet Paweł Kowal oportunistycznie tłumaczący się ze słów Kaczyńskiego, że Polska jest kondominium rosyjsko – niemieckim nie będzie miał problemów z przyznaniem, że Polska jest niepodległa, a Kaczyński i Tusk nie muszą podawać się do dymisji.
Jeśli „sezon na liberałów”, czy też „moda na odwagę” na dłużej zapanuje w Prawie i Sprawiedliwości trudno przecenić jakie będzie to miało skutki dla spoistości tej partii. Albo poszerzy się pole do wewnętrznej debaty (o ile Komitet Polityczny dla dobra wizerunku partii postanowi nie rozprawiać się z każdym buntownikiem) albo powstanie nowa partia centroprawicowa złożona wprawdzie z niedawnych potakiwaczy Kaczyńskiego, ale mających na tyle instynktu samozachowawczego, że nie przywiążą się do smoleńskiego krzyża by wspólnie z Prezesem utonąć w odmętach politycznego szaleństwa.
Tekst ukazał się również w internetowym wydaniu Gazety Wyborczej.