Kultura społeczna, czyli utrwalone w danym środowisku wzory myślenia i zachowania, jest podobnym ograniczeniem wolności jednostki, jak obowiązujące prawo. Podobnie jak prawo, kultura może być bardziej lub mniej rygorystyczna. Rygoryzm kulturowy wynika z siły kultury. Im silniejsza jest kultura, tym bardziej władza społeczności nad jednostką polega na wizualnej kontroli jej zachowań, co prowadzi jednostkę do ukształtowania mechanizmu samokontroli, aby nie narażać się na rozmaite sankcje społeczne w rodzaju wykluczenia, ostracyzmu, mobbingu itp. Im silniejsza kultura, tym słabsza jest jednostka zniechęcana do ekspresji własnych przekonań i wartości. W państwach autorytarnych często, a w państwach totalitarnych zawsze, rygorystyczne prawo usiłuje się wspomagać silną kulturą.
Siła kultury społecznej zależy od trzech czynników. Pierwszym z nich jest stopień, w jakim członkowie danej społeczności uświadamiają sobie, jakie wartości, normy i wzory zachowań są charakterystyczne dla ich środowiska i powodują, że środowisko to różni się od innych. Im większa jest świadomość własnej odrębności kulturowej, tym silniejsza jest kultura. Drugim czynnikiem jest stopień jednolitości uznawanych wzorów kulturowych. Im więcej członków społeczności akceptuje te same wzory myślenia i zachowania, tym bardziej kultura jest homogeniczna, a tym samym silniejsza. Wreszcie trzecim czynnikiem jest stopień zakorzeniania wzorów kulturowych w świadomości ludzi w danym środowisku. Chodzi w tym wypadku o stopień przywiązania do określonych wartości, norm czy zachowań, które traktowane są w sposób autoteliczny, a nie instrumentalny. Im więcej członków społeczności ma taki stosunek do wzorów swojej kultury, tym jest ona silniejsza i bardziej odporna na zmiany.
Silna kultura czyni daną społeczność niezależną od wpływów otoczenia. Jest ona zatem pomocna w sprawowaniu w niej władzy opartej na narzucaniu temu środowisku swoich celów, chcąc żeby uznało je za własne. Silna kultura jest kulturą zamkniętą i jako taka jest narzędziem władzy autorytarnej, a niezależnie od tego jest czynnikiem antyrozwojowym. Kultura jest potrzebna ludziom w każdym środowisku, bo zaspokaja potrzebę identyfikacji i poczucia wspólnoty. Aby przy tym nie pozbawiała ludzi wolności, musi być ona kształtowana oddolnie, a nie odgórnie. Powinna ona być rezultatem konfrontacji rozmaitych postaw i poglądów. W wyniku tych konfrontacji kształtują się wspólne wzory kulturowe, które nie muszą być liczne, ale które dotyczą spraw dla społeczności podstawowych. Tak ukształtowana kultura nigdy nie będzie silna, bo ludzie są zróżnicowani pod względem swoich preferencji światopoglądowych, obyczajowych czy estetycznych. Taka kultura, do której ludzie dochodzą sami, a nie przez odgórną indoktrynację, nie może być homogeniczna i stała. Jest ona heterogeniczna i podlega ciągłemu procesowi zmian.
Ten sposób podejścia do kultury jest charakterystyczny dla filozofii społecznej, jaką jest modernizm. Wniosła ona do życia społecznego potrzebę indywidualizmu, zróżnicowania i racjonalności. Modernizm, a następnie postmodernizm, to kierunki w myśli społecznej, które przeciwstawiają się kulturowej przemocy społeczeństwa nad jednostką. Człowiek, jako jednostka, powinien mieć własną perspektywę poznawczą. Jego podmiotowa pozycja i tożsamość powinna być zestawiana z innymi jednostkowymi kulturami w celu przekroczenia własnej perspektywy podmiotowej i tworzenia tzw. trzeciej przestrzeni, będącej przestrzenią negocjacji i solidarności. Właśnie w ten sposób, drogą wzajemnego poznania i kompromisu, powinna być kształtowana kultura społeczna. Wolność polega na tym, aby ludzie mogli swobodnie przekraczać własne ograniczenia i słabości, dzięki czemu będą zdolni do tworzenia nowych rzeczy i wartości.
Oczywiście nie wszystkie pomysły, poglądy i działania ludzi sprawujących autonomiczną kontrolę nad własnym życiem będą społecznie akceptowane. Należy jednak w społeczeństwie odrzucać tylko te, które są niemoralne. A z punktu widzenia postmodernizmu niemoralne jest tylko to, co powoduje krzywdę ludzi, zwierząt lub przyrody. Moralności nie należy więc łączyć z preferencjami seksualnymi, zachowaniami erotycznymi czy sposobem ubierania się. Czyli tym wszystkim, na co szczególną uwagę w swojej etyce zwraca Kościół. Postmodernizm cechuje sceptyczny stosunek do wszystkich roszczeń do odkrywania prawdy. Roszczenia te prowadzą bowiem do upowszechniania postaw fundamentalistycznych, co oznacza tendencję do odgórnego narzucania wzorów kulturowych. Ów sceptycyzm jest podstawą tolerancji, która w warunkach różnorodności kulturowej jest niezbędna zarówno dla zapewnienia ludziom wolności własnej ekspresji, jak i dla zachowania pokoju społecznego.
Podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu Jarosław Kaczyński przyznał, że będąc kiedyś w Wiedniu został zaskoczony kulturą Zachodu, tak różną od naszej. Doszedł wtedy do wniosku, że kulturowo nigdy nie zbliżymy się do Zachodu, co go ucieszyło. Co takiego mogło tak bardzo zbulwersować Kaczyńskiego, gdy przechadzał się ulicami stolicy Austrii? Nie powiedział tego, ale nietrudno zgadnąć, że poraziła go wolność, przejawiająca się w spontanicznych zachowaniach ludzi w kolorowym tłumie, różnorodności tych zachowań i ubiorów, która nikomu nie przeszkadzała, którą nikt się nie gorszył i której nikt się nie dziwił. Różnorodność i tolerancja – atrybuty słabej kultury i gwarancje wolności. Tymczasem dla zwolennika autorytaryzmu taka kultura, pozbawiona hierarchii wartości, dla którego wolność, tolerancja i pluralizm to raczej antywartości, prowadzi do społecznego chaosu i moralnego nihilizmu.
Kaczyński wyciągnął ze swojego doświadczenia odpowiednie wnioski. Postanowił odnaleźć w Polsce odpowiednio liczne środowiska społeczne i wskazać im takie wzory kulturowe, które mogły w nich liczyć na akceptację. Kultura została więc wykorzystana jako narzędzie zdobycia i utrzymania władzy. Trudno bowiem podejrzewać, że Kaczyński, a tym bardziej osiedli na Zachodzie naczelni ideolodzy Prawa i Sprawiedliwości – Zdzisław Krasnodębski i Ryszard Legutko, są autentycznymi przedstawicielami obskuranckiej kultury społecznej. To samo można powiedzieć o luminarzach Kościoła katolickiego. Jednak jedni i drudzy zainteresowani byli w sprawowaniu w Polsce władzy.
Kaczyński świadomie przyjął określony model kultury, jako narzędzie walki o władzę. Kierował się przy tym wyłącznie możliwością pozyskania jak największej liczby zwolenników. Zdawał sobie sprawę, że wartości kultury zachodniej są rozumiane i akceptowane przez mniejszą część polskiego społeczeństwa, reprezentowaną głównie przez ludzi lepiej wykształconych i bardziej przedsiębiorczych. Dla pozostałych kultura zachodnia była czymś odmiennym od dotychczasowych stereotypów światopoglądowych i obyczajowych utrwalonych na ogół bezrefleksyjnie. Dlatego wzory zachodnie były źródłem lęku i poczucia wykluczenia, tym bardziej, że w przestrzeni publicznej dominowała narracja propagująca zachodnie wartości, zwłaszcza po akcesji Polski do Unii Europejskiej. Kaczyński odkurzył tradycyjne wartości związane z patriarchatem, heteroseksualnym modelem rodziny, ludową religijnością i nacjonalizmem etnicznym. Nadał tym wartościom rangę religijną i patriotyczną, a ludziom, którzy są do nich przywiązani, rolę depozytariuszy polskości. Nic dziwnego, że ta populistyczna narracja spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem w wielu środowiskach. Zwalniała ona bowiem z obowiązku zmiany sposobu myślenia i zachowania oraz pozwalała wyzwolić się z poczucia niższości w stosunku do elit.
Przestarzałe wzory kulturowe nie pasują do współczesnego świata, a tym samym hamują rozwój cywilizacyjny kraju. W ich obronie Prawo i Sprawiedliwość ma sojusznika w postaci Kościoła katolickiego. Polski Kościół robi to nie w celu upowszechniania wartości chrześcijańskich, ale po to, aby bronić się przed sekularyzacją. Dlatego pozostaje ślepy i głuchy na dyskryminację ludzi LGBT+, ich życiowe dramaty i doznawane krzywdy. Dlatego nie porusza go los kobiet zmuszanych do rodzenia dzieci zdeformowanych, nie mających szans na przeżycie lub będących skutkiem gwałtu. Nie przejmuje się też losem kobiet zmuszanych do trwania w związku małżeńskim, w którym doświadczają przemocy. Z punktu widzenia etyki postmodernistycznej są to działania zdecydowanie niemoralne. Ale zgodnie z doktryną Kościoła katolickiego, służą one obronie moralności. Stawiając doktrynę przed wrażliwością na krzywdę, Kościół budzi u swoich wyznawców nienawiść do myślących i postępujących inaczej, sprzyjając w ten sposób brutalizacji życia społecznego.
Oprócz fundamentalistów religijnych, drugim sprzymierzeńcem Prawa i Sprawiedliwości w upowszechnianiu tradycjonalistycznej kultury są nacjonaliści. Występują oni na scenie politycznej w roli patriotów, podobnie jak partia PiS występuje jako środowisko niepodległościowe. Patriotyzm polskich nacjonalistów nie pozostawia jednak złudzeń co do inspiracji faszystowskiej, o czym świadczy tendencja do sakralizacji ojczyzny i narodu. Kiedy desygnaty tych pojęć traktowane są jak świętości, to nie można ich krytykować i z nich kpić. Stawiane od niedawna architektoniczne potworki, jakimi są ławki patriotyczne, pełnią rolę ołtarzyków, przy których adorować należy świętość ojczyzny. Świadczy o tym instrukcja korzystania z tego przybytku, która treścią nie odbiega od regulaminu zachowania w świątyni. Od zwykłego przywiązania do tożsamości narodowej prowadzi to do traktowania jej jako kultu, wyrażającego się w fanatycznym do niego stosunku. Postawy takie prowadzą do kształtowania się w kulturze społecznej wyobrażeń dotyczących własnego narodu i jego specyficznego ducha, ojczyzny, kultury narodowej i jej specyficznych wartości. Takie pojęcia jak ciągłość kulturowa, narodowa tradycja, ziemia rodzinna, dusza narodu obrastają w mity podkreślające ich szczególną wartość i skłaniające do poczucia dumy z powodu narodowej przynależności.
Od pewnego czasu rozmaite programy działalności w Polsce przestały być państwowymi lub społecznościowymi, a stały się narodowymi. Upowszechniane jest hasło „Jestem dumny, że jestem Polakiem”, albo „Warto być Polakiem”. Czy ta duma ma oznaczać, że Polska jest lepsza niż inne kraje? Przecież to infantylna bzdura. Ale właśnie ta chęć wywyższania się i dominacji nad innymi zdradza faszystowskie inklinacje. Aby tak bowiem było, trzeba walczyć z innymi, trzeba bronić narodowej kultury i tożsamości przed obcymi wpływami. Trzeba bronić przestrzeń własnego państwa przed obcymi. Przy czym nie chodzi tu tylko o obronę przed inwazją zbrojną, ale także przed napływem ludzi etnicznie obcych, którzy swoim stylem życia rozcieńczą kulturę i narodową jednolitość. Sprzeciw polskiego rządu przed przyjmowaniem uchodźców dobitnie o tym świadczy. Kształtowaniu w polskim społeczeństwie postaw ksenofobicznych służyła także wojskowa kampania na granicy z Białorusią. Łamanie prawa międzynarodowego i bestialskie traktowanie uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki potraktowano w rządowej propagandzie jako bohaterską obronę polskiej granicy. Wojsku i Straży Granicznej należy się wdzięczność i szacunek, że odparli zwycięsko najazd kobiet, dzieci i wycieńczonych mężczyzn. Tych, którzy usiłowali pomagać tym nieszczęśnikom okrzyknięto zdrajcami ojczyzny.
Te wszystkie patriotyczne dyrdymały i napinanie narodowych muskułów tylko w nielicznych środowiskach spotykają się z zasłużoną kpiną i pogardą. W większości ludzi to jednak przyciąga. Od XIX wieku byli bowiem wychowywani, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach, w atmosferze pochwały narodowego egoizmu i megalomanii. Służyły temu programy nauczania w szkole i mity nadające tożsamości narodowej rangę religijnych powinności. Nie oznacza to, że w odbiorze społecznym mity te bezpośrednio sprzyjają nacjonalistycznym postawom. Brak jednak odpowiednio silnego sprzeciwu wobec tej narracji, który by nakłaniał do racjonalnej i obiektywnej, czyli krytycznej analizy zdarzeń w historii narodu, sprawia, że podejście nacjonalistyczne, bogate w ornamenty emocjonalne, wciąż traktowane jest jako oczywisty przejaw miłości do ojczyzny. Niewielu miało odwagę protestować, że miłość wywodząca się z tego źródła jest toksyczna, zła i po prostu głupia, że właśnie z powodu tej miłości ludzkość nie może wyzwolić się z okrucieństwa wojen, które, a jakże, są okazją do kreowania bohaterów narodowych.
Religijny stosunek do narodu pozwolił nacjonalistom zaliczyć do panteonu żołnierzy wyklętych zwykłych bandytów w rodzaju Ognia i Burego, którzy oprócz komunistów mordowali również Żydów, Słowaków i Białorusinów. Nawet przeciwni nacjonalizmowi posłowie opozycji demokratycznej ulegli presji tej kultury i poparli w Sejmie wniosek uczczenia czysto faszystowskiej formacji, jaką były Narodowe Siły Zbrojne, tylko dlatego, że tworzyli ją Polacy. Ci sami posłowie bali się także oskarżenia o brak patriotyzmu i nie odmówili poparcia skandalicznej nowelizacji ustawy o IPN.
Klerykalne i nacjonalistyczne stereotypy kulturowe są bazą władzy autorytarnej. Aby osłabić tę kulturą, trzeba koniecznie przepracować w Polsce stosunek do własnej historii i narodowych priorytetów. Władza państwowa nie może mieć prawa do indoktrynacji kulturowej społeczeństwa. Bez tego przepracowania trudno jej jednak będzie to prawo odebrać.
Autor zdjęcia: Andriej Szypilow
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: www.igrzyskawolnosci.pl