Początek 2011 roku przyniósł koniec jednej z najbardziej zadziwiających karier politycznych w powojennej Europie – po ponad 50 latach na emeryturę odszedł Jean-Marie Le Pen, założyciel Frontu Narodowego, nestor europejskiej skrajnej prawicy. Polityk, który nie pozostawiał miejsca na uczucia inne, niż skrajne – był wielbiony lub nienawidzony. Uosabiał sentymenty nacjonalistyczne, ksenofobiczne i niemal faszystowskie. Jednocześnie zadziwiał erudycją, zdolnościami oratorskimi i wykwintnymi manierami.
Fenomen Le Pena wyrastał z francuskiego konserwatyzmu, który u swoich początków nie był inny niż polski. Skąd się wziął i jak się rozwijał? Gdzie tkwią korzenie francuskiej skrajnej prawicy i czy można dostrzec podobieństwa z jej nadwiślańską wersją?
Korzenie
Skrajna prawica rodziła się we Francji, podobnie jaki inne ruchy polityczne, na przełomie XIX i XX wieku. Jej korzenie tkwiły w pierwszej kolejności w antysemityzmie o podłożu religijnym, a z czasem również materialnym. Fala antysemityzmu osiągnęła apogeum w czasie afery Dreyfusa, kiedy bojówki nacjonalistyczne dokonywały pogromów na Żydach, a w parlamencie powstała poselska Grupa Antysemitów. Drugim ważnym elementem tworzącej się tożsamości nacjonalistów była chęć obrony honoru armii, zagrożonego rzekomo przez obrońców Dreyfusa. Element ten będzie w przyszłości grał dużą rolę w filozofii politycznej Jean-Marie Le Pena.
Tuż przed wybuchem I wojny światowej ruchy antysemickie, monarchistyczne i skrajnie katolickie rosły w siłę i miały jednego wroga – republikę parlamentarną, którą chciały zastąpić ustrojem socjal-chrześcijanskim. Ruch skrajnej prawicy mówił wówczas jasno: Kościół katolicki to patriotyczny obrońca porządku, fundament państwa i wartości.
Nacjonalistyczny tumult nie był w latach międzywojennych we Francji mniejszy niż w innych krajach Europy. Moment kulminacyjny nadszedł w 1934 roku, gdy rewolta nacjonalistyczna sięgnęła zenitu na fali niemieckiego faszyzmu i wielkiej afery finansowej, która doprowadziła w styczniu do upadku rządu. 6 lutego tysiące nacjonalistów zebrały się przed siedziba rządu Francji. Gdy szturm na budynki rządowe wisiał w powietrzu François de La Rocque lider czołowej organizacji nacjonalistów Croix-de-feu wycofał się z protestu odrzucając koncepcję obalenia ustroju siłą. Stanowisko de La Roque’s uratowało wtedy Republikę, ale wyznaczyło też ważny rys francuskiego nacjonalizmu, któremu wierny będzie Le Pen – nie cofając się przed brutalną retoryką polityczną nie decydował się na obalenie legalnego rządu siłą. Oprócz wolty de La Rocque’s, drugi czynnik sprawił, że wydarzenia we Francji nie przybrały scenariusza niemieckiego – Wielki Kryzys był nad Sekwaną wyraźnie mniejszy niż we Włoszech i Niemczech, gdzie całkowicie spustoszył gospodarkę.
Wypadki 6 lutego wywołały wstrząs dużej części społeczeństwa i mobilizację lewicy zepchniętej w latach 30-tych do głębokiej defensywy. Socjaliści i komuniści powołali wspólny blok o nazwie Pact d’unité d’action wymierzony w zagrożenie faszystowskie, który utorował im drogę do zwycięstwa wyborczego w 1936 roku. Tekę premiera objął Leon Blum, a jego pierwszą decyzją była delegalizacja organizacji faszystowskich.
Dopiero II wojna światowa i marszałek Pétain wyniosły do władzy skrajną prawicę, która dostała upragnioną szansę na rządzenie pod hasłami zwalczania wrogów wewnętrznych: Żydów, masonów i komunistów. Jednak klęska III Rzeszy przyniosła też zagładę trzonu nacjonalistów we Francji – około 1000 kolaborantów z Vichy zostało skazanych na karę śmierci.
„Głośno mówimy to, co inny szepczą na dole”
Jean-Marie Le Pen pojawił się w Paryżu tuż po zakończeniu wojny mając za sobą biedne dzieciństwo w nadmorskiej Bretanii. Z bagażem nauk pobieranych w szkole jezuickiej rozpoczął studia prawnicze i natychmiast zaangażował się w działalność konserwatywnych populistów przewodzonych przez trybuna ludowego Pierre Poujade’a. Bazą tego ruchu byli robotnicy, rzemieślnicy i drobni handlarze – grupy społeczne, które będą wspierały Le Pena przez całą karierę polityczną. Z ich poparciem i na fali powojennej niestabilności politycznej i gospodarczej Le Pen odniósł pierwszy sukces wyborczy. W 1956 roku, w wieku zaledwie 27 lat został najmłodszym deputowanym Zgromadzenia Narodowego.
Le Pen nie wytrwał długo w ławach parlamentarnych – gdy wybucha konflikt w Algierii krzyczał z trybuny do generała de Gaulle’a: „Albo Algieria będzie francuska, albo to Francja zacznie przypominać Algierię!” i sam zaciągnął się ochotniczo do armii, aby bronić Wielkiej Francji i honoru armii, walczyć z komunistami i islamem. Walczył w Algierii, a następnie wziął udział w operacji w kanale sueskim. Cień tej pierwszej wojny ciągnął się za nim długo, niektóre źródła podawały, że Len Pen uczestniczył w torturach algierskich rebeliantów, choć on sam temu zaprzeczał. Kiedy generał de Gaulle zarządził odwrót z Francji, Le Pen, mimo, że skrajnie krytyczny wobec tej decyzji, nie poparł Organizacji Tajnej Armii (OAS) złożonej z byłych wojskowych dążących do utrzymania Algierii francuskiej. Podobnie jak de La Roque w 1936 roku, Le Pen zaciekle kontestował system, ale w decydującym momencie nie wypowiedział mu posłuszeństwa.
Po powrocie do kraju Le Pen nie był już w stanie wrócić na scenę polityczną, otworzył małe wydawnictwo wydające płyty (m.in. pieśni niemieckich faszystów) i znalazł się na marginesie polityki.
Pomocna dłoń Mitteranda
W 1972 roku Le Pen powołał do życia Front Narodowy (Front National) grupujący różne odłamy rozproszkowanej skrajnej prawicy – faszystów, nacjonalistów, monarchistów i kolaborantów z Vichy. Od początku ścierają się w nim dwa nurty – negacjonistów i tzw. „nowej prawicy” odrzucającej rasizm. Górę biorą ci pierwsi bo na ich czele stoi sam Le Pen. Front uznaje ojczyznę jako najwyższą formę solidarności między ludźmi.
W połowie lat 70-tych odwraca się karta Jean-Marie Le Pena. Wspierał go wówczas Hubert Lambert, dziedzic wielkiej fortuny i osoba uznawana za nie do końca zrównoważoną. Lambert słynął z tego, że pod wpływem zmiennych nastrojów zapisywał w spadku majątek różnym osobom. Gdy Lambert nagle i młodo umiera okazuje się, że szczęśliwcem jest Le Pen. Rodzina Lamberta nie była w stanie podważyć testamentu i Le Pen przeprowadza się wkrótce z rodziną do pałacyku pod Paryżem, a jego faszyzujące wydawnictwo nie jest mu więcej potrzebne do utrzymania rodziny.
Po zwrocie w życiu prywatnym przyszedł czas na polityczny. W 1984 roku pomoc przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. Prezydent François Mitterand zaapelował do rządu o dopuszczenie do mediów wszystkich sił politycznych. Mitterand tłumaczył wniosek chęcią zagwarantowania pluralizmu, ale wielu widziało w nim makiaweliczną chęć osłabienia prawicy przez wprowadzenie kolejnego gracza na tej części sceny politycznej. Klamka zapadła – lider skrajnej prawicy zostaje zaproszony do czołowego programu publicystycznego „Godzina prawdy” (L’Heure de vérité). Le Pen daje pierwszy w karierze wielki popis telewizyjny – w środku emisji na żywo przerywa program i ogłasza minutę ciszy w hołdzie poległym pod dyktaturami komunistycznymi. Miliony Francuzów siedziały zadziwione przed telewizorami, notowania FN poszły w górę, a media nie mogły już ignorować Le Pena.
Le Pen dostrzega szansę. Wprowadza do debaty publicznej nowe wątki – to imigranci są przyczyną rosnącego bezrobocia, a rewolucja 1968 roku powoduje powolny moralny upadek narodu. Efekty nie kazały na siebie długo czekać. W 1988 roku Le Pen zdobył w wyborach prezydenckich 14 proc, podczas gdy w 1981 roku nie był w stanie wystartować w ogóle, a w 1974 otrzymał 0.75 proc.
Partia to ja
Front Narodowy z biegiem czasu stał się przedsięwzięciem prywatnym Le Pena i jego rodziny. Aktywistów partyjnych Le Pen przyjmował w podparyskim pałacu oczarowując ich swym majątkiem, w jego otoczeniu pierwsze skrzypce grała wtedy najstarsza z trzech córek Marie-Caroline. Idylla rodzinno-polityczna skończyła się w 1998 roku. Wewnątrzpartyjny pucz zorganizowany przez Bruno Mégret pozbawił Le Pena ponad połowy członków partii. Co gorsza do puczystów dołączyła córka wodza Marie-Caroline. Front Narodowy znalazł się w zupełniej rozsypce i kres kariery Le Pena wydawał się bliski.
Zbyt wcześnie – to Le Pen był górą szydząc w telewizji: „Od Juliusza Cezara różni mnie to, że to ja zabije Brutusa”. Le Pen miał rację, Mégret nie był w stanie zaistnieć samodzielnie na scenie politycznej, wyborcy skrajnej prawicy identyfikują się tylko z Jean-Marie Le Penem. A on sam, pozbawiony partyjnych oddziałów i upokorzony przez własną córkę nie wiedział jeszcze, że za chwilę odniesie największy sukces swojej długiej kariery.
Szok roku 2002
W wyborach prezydenckich 2002 roku nikt nie dawał szans Jacques’owi Chirac’owi, obciążonemu śledztwami prokuratury po rządach w merostwie Paryża. Mało kto interesował się kampanią w pierwszej turze czekając na drugą, w której mieli spotkać się Chirac z socjalistycznym premierem Lionelem Jospin, gdzie jasnym faworytem był ten ostatni.
Pewnemu siebie Jospinowi cios zadali pozostali kandydaci lewicy, których aż sześciu wystartowało w pierwszej turze zabierając premierowi niezbędne poparcie. Ku osłupieniu wielkiej części opinii publicznej i komentatorów, 21 kwietnia 2002 roku Le Pen wyprzedził Jospina otrzymując prawie 17 proc. głosów. Choć Le Pen tylko nieznacznie powiększył elektorat w drugiej turze, a Chirac zebrał ponad 80 proc. głosów, to lider skrajnej prawicy był w centrum uwagi wszystkich. Le Pen wreszcie zebrał owoce swojej konsekwentnej agendy politycznej – krytyki establishmentu i „ultraliberalnej” polityki gospodarczej, obrony wartości i narodu oraz zaciekłej krytyki wszystkiego co obce, z imigrantami na czele.
Zwycięstwo Le Pena zapoczątkowało serię kryzysów politycznych – wkrótce potem Francja odrzuciła projekt konstytucji europejskiej i zmagała się z wybuchem rebelii na przedmieściach.
Cel: dediabolizacja
Wybory 2002 roku były również politycznym debiutem Marine Le Pen, kolejnej córki Jean-Marie (urodzonej w 1968 roku). W wieczór wyborczy to ona, w imieniu ojca, zabrała głos w telewizyjnej dyskusji. Test okazał się udany, wyborcy ujrzeli nową, jakby upgradowaną wersję Le Pena – zamiast 80-letniego weterana polityki na wizji wystąpiła urodziwa blondynka, o nie mniejszym niż ojciec talencie oratorskim i z równą pasją atakująca „system UMPS” (UMP + PS – dwie najważniejsze partie francuskiej polityki).
Kariera Marine nabrała tempa – wkrótce potem stanęła na czele biura prawnego Frontu Narodowego, w 2004 roku została wybrana do Parlamentu Europejskiego, a kilka lat później do regionalnego parlamentu Nord-Pas-de-Calais.
W strukturze Frontu, Marine znajdowała się bliżej grupy dystansującej się od post-faszystowskich ciągot. Tu leży się również jedyna różnica między ojcem i córką, Marine publicznie odcięła się od ocen II wojny światowej wygłaszanych przez jej ojca, w tym jego opinii z końca lat 80-tych, gdy stwierdził, że komory gazowe były „detalem historii”. Z dwoma rozwodami na koncie, Marine dużo bardziej przypomina też faktyczny model społeczeństwa francuskiego, niż jej surowy obyczajowo ojciec.
W styczniu 2011 roku Marine Le Pen przejęła pałeczkę od ojca stając na czele Frontu Narodowego i, de facto, rozpoczynając swoją kampanię prezydencką przed wyborami 2012 roku. Kampanię, którą ze wszelkim prawdopodobieństwem oprze na dwóch filarach: antyimigranckim (niedawno porównała publiczne modły muzułmanów do okupacji hitlerowskiej) i antyeuropejskim (z przewodnim hasłem wyjścia ze strefy euro). Jej długofalowym celem będzie wprowadzenie Frontu Narodowego do głównego nurtu polityki, a środkiem do osiągnięcia tego celu będzie odcięcie się od elementów postfaszystowkich, swoista „dediabolizacja” partii.
Koniec ideologii?
Polska i francuska skrajna prawica mimo podobnych korzeni – religijno-gospodarczego antysemityzmu, postrzegania katolicyzmu jako ostoi narodu i państwa oraz wyraźnego marszu ku faszyzmowi w okresie międzywojennym – bardzo się różnią w dzisiejszych czasach. Obie siły mają bowiem innego wroga – francuscy nacjonaliści na cel wzięli imigrantów, ludzi „z zewnątrz”, podczas gdy polscy musieli go znaleźć przede wszystkim na własnym podwórku (liberałów). We Francji skrajna prawica powoli porzuca ideologię, koncentruje się na imigracji i spadku poziomu życia. W Polsce ważną rolę odgrywa wciąż to czy jej liderzy i sympatycy chodzą regularnie do kościoła.
Artykuł pierwotnie opublikowany w serwisie 20 lutego 2011 r. oraz w XXIII drukowanym numerze Liberté!.
