Polscy studenci wyjeżdżają za granicę coraz częściej i coraz chętniej. Nie tylko w ramach programu wymiany Erasmus, również w ramach licznych stypendiów badawczych i programów praktyk zagranicznych. To, co w sposób oczywisty powinno być wspierane i chwalone nie zawsze jednak budzi zadowolenie na polskich uczelniach. Skąd ten paradoks?
Erasmus? Zdecydowanie tak!
Kilka lat temu na ekrany polskich kin wszedł film „Smak życia”. To historia młodego Francuza, który decyduje się spędzić rok w Barcelonie w ramach wymiany studenckiej Erasmus. Sukces filmu był ogromny, podobnie jak zainteresowanie programem. Erasmus zaczął oznaczać możliwość spędzenia w pięknym miejscu w obcym kraju kilku miesięcy życia bez nadmiernego przemęczania się na studiach, dobrą zabawę w międzynarodowym towarzystwie i niezapomniane doświadczenie. Polscy studenci zaczęli masowo wyjeżdżać na stypendia w ramach Erasmusa, a uczelnie starają się podpisywać jak najwięcej umów z uczelniami zagranicznym. Blaski i cienie Erasmusa?
Blaski są niezaprzeczalne. Spędzenie pół roku za granicą w międzynarodowym otoczeniu z pewnością zmienia każdego studenta. Stajemy się bardziej samodzielni, śmielsi, bardziej pewni siebie. Nabywamy kolejne umiejętności, szkolimy język obcy, poznajemy nowych ludzi, ale też specyfikę krajów, z których pochodzą. Nie da się poznać żadnego kraju tak dobrze jak poprzez mieszkanie w nim lub poprzez zaprzyjaźnienie się z jego mieszkańcami.
Cienie? Strona naukowa. Oczywiście wszystko zależy po pierwsze od tego, na jaką uczelnię trafimy, a po drugie od tego jakie jest nasze nastawienie. Często jednak zdarza się, że studenci wyjeżdżający w ramach programu Erasmus chcą zajęcia na uczelni zaliczyć jak najmniejszym kosztem, a wykładowcy takich studentów traktują z lekkim przymrużeniem oka i dają pozytywną ocenę, bo to przecież Erasmus. Są od tego wyjątki, czasem student za granicą musi ciężko zapracować na zaliczenie, ale w większości przypadków nie wymaga to od niego większych poświęceń. Inną sprawą jest również częste niedopasowanie oferty uczelni za granicą do zajęć na polskiej uczelni, co skutkuje koniecznością zaliczenia różnic programowych po powrocie. Transfer punktów ECTS zakłada, że program odbyty za granicą jest zaliczany na macierzystej uczelni na podstawie zdobycia odpowiedniej liczby punktów za zajęcia. W praktyce jednak często się okazuje, że uczelnia zagraniczna oferuje zupełnie inne zajęcia, a uczelnia macierzysta wymaga zdania egzaminów z wyznaczonych przedmiotów, na które student nie uczęszczał.
Podsumowując, rzadko zdarza się, żeby ktoś jechał na Erasmusa z powodów naukowych – żeby napisać pracę magisterską lub rozwijać swoje zainteresowania naukowe. Erasmus to raczej pierwszy krok na drodze zagranicznych wyjazdów. Co jednak z tymi, którzy za pomocą zagranicznych stypendiów chcą faktycznie realizować swoje zainteresowania naukowe? Dla tych interesujące są inne stypendia, stricte naukowe czy badawcze.
Nauka i praktyka
W Europie Środkowo-Wschodniej możliwości jest wiele. Stypendia naukowe dla magistrantów i doktorantów oferuje Grupa Wyszehradzka. Stypendia przyznawane są na przeprowadzenie badań do realizowanego projektu, do którego najpierw trzeba przekonać komisję składającą się z przedstawicieli wszystkich państw członkowskich. Drugą możliwością jest wyjazd w ramach programu CEEPUS – można realizować stypendia o różnej długości, od 3 miesięcy wzwyż. Poza tym ciekawą ofertą są również stypendia rządowe poszczególnych krajów – oferta dostępna jest za pośrednictwem Biura Uznawalności Wykształcenia i Wymiany Międzynarodowej – dzięki którym można pojechać do wielu krajów na całym świecie. To stypendia przeznaczone głównie na szkoły letnie czy pobyty badawcze. Oprócz stypendiów naukowych dostępna jest szeroka oferta praktyk zagranicznych. Można wyjechać w ramach Erasmusa, ale również instytucje unijne czy parlamenty fundują praktyki, dzięki którym można nauczyć się wykorzystywać wiedzę zdobytą na studiach w praktycznej pracy.
Studencie, nie opuszczaj zajęć!
Polscy studenci mają więc wiele możliwości wyjazdów zagranicznych, dzięki którym mogą pisać ciekawe prace magisterskie czy doktorskie (dotyczy to zwłaszcza studentów stosunków międzynarodowych czy historii najnowszej), a także zdobywać nowe praktyczne doświadczenia (nie tylko w instytucjach unijnych, ale również w firmach zagranicznych czy laboratoriach). Paradoksalnie problemy bardzo często stwarzają same polskie uniwersytety. Zamiast dumnie wspierać zaradnych studentów, którzy samodzielnie znaleźli i zdobyli stypendium (uczelnia pośredniczy jedynie w programie Erasmus) uniwersytety często utrudniają takie wyjazdy argumentując, że student nie powinien opuszczać zbyt wielu zajęć na macierzystej uczelni. Czy faktycznie zajęcia na uczelni równoważą możliwość prowadzenia samodzielnych badań za granicą?
Zajęcia na polskich uczelniach na kierunkach humanistycznych to przede wszystkim wykłady lub ćwiczenia, które często przyjmują formę prezentacji. Tradycyjnie trzeba napisać esej czy artykuł, przeczytać lektury, czasem zdać egzamin. Pytanie brzmi czy nie da się tego wszystkiego zrobić eksternistycznie przebywając za granicą? Można przeczytać pozycje z listy lektur i zaliczyć je u wykładowcy na dyżurze, można przygotować prezentację czy esej i wysłać je do wykładowców drogą mailową. A jednocześnie można prowadzić badania w bibliotekach czy centrach badawczych za granicą w obszarze własnych zainteresowań naukowych. Często zdarza się, że prace na tematy zagraniczne – czy to z zakresu polityki międzynarodowej czy najnowszej historii czy wreszcie problemów wewnętrznych poszczególnych państw – nie mogłyby powstać bez wyjazdów do tych krajów, bez korzystania z oryginalnych źródeł czy rozmów z ludźmi, którzy dany problem znają niejako „od wewnątrz”. Prace, które powstają tylko na podstawie źródeł dostępnych w Polsce i za pośrednictwem Internetu są uboższe i mniej ciekawe. Pytanie więc brzmi czy podobnie jak zajęcia na macierzystej uczelni można zaliczyć eksternistycznie czy zaocznie można też skorzystać z źródeł zagranicznych? Nie chcę powiedzieć, że zajęcia na uczelni nie mają znaczenia, ale można łatwiej je nadrobić niż straconą szansę studiowania za granicą.
Kierunki humanistyczne są niepraktyczne, to chyba najczęstszy zarzut pod ich adresem. Wyjazdy na praktyki zagraniczne powinny więc być wspierane i wskazane. O ile na praktykę w ramach programu Erasmus można wyjechać licząc się z tym, że po powrocie trzeba zaliczyć wszystkie przedmioty z danego semestru, o tyle na wyjazdy na inne praktyki czy staże już trudniej uzyskać zgodę. Argumenty podobne jak w przypadku wyjazdów na stypendia badawcze.
Korzyści dla samych studentów są liczne. Ale takie wyjazdy to korzyści również dla uczelni – student za granicą zdobywa szerszą wiedzę, wiele tematów poznaje z nowej strony, zauważa nowy punkt widzenia. Trafia na literaturę, która być może w kraju nie jest jeszcze znana, interesują go tematy, o których w Polsce niewiele się mówi lub wie, uczy się dyskutować, również w obcym języku. Wraca na macierzystą uczel
nię bardziej otwarty, z większą wiedzą.
Co na to państwo?
Z punktu widzenia państwa być może pewnym ryzykiem jest to, że student wyjeżdżający za granicę zdecyduje się już tam zostać. Wtedy oczywiście koszty edukacji poniesione przez państwo zupełnie się nie zwrócą – wykształcony Polak będzie pracował za granicą i płacił zagraniczne podatki. Czy jednak nie jest tak, że jeżeli ktoś chce wyjechać za granicę do pracy to tak zrobi po skończeniu studiów niezależnie od wyjazdów zagranicznych w czasie studiów? Korzyści z drugiej strony, jakie może przynieść stypendium zagraniczne są dużo większe niż to ryzyko. Młody Polak studiujący lub odbywający praktyki za granicą nie tylko szkoli język obcy, ale również zdobywa nowe umiejętności, dzięki czemu podnosi zdecydowanie swoje kwalifikacje i staje się bardziej atrakcyjnym potencjalnym pracownikiem wkraczającym na konkurencyjny rynek pracy. Zmniejsza tym samym prawdopodobieństwo bycia bezrobotnym po skończeniu studiów, co z kolei stanowi odciążenie dla państwa, które nie musi wypłacać zasiłków.
Europa robi się coraz mniejsza, jest coraz więcej stypendiów i możliwości wyjazdów zagranicznych. Młodzi Polacy mówią w językach obcych, są zaradni i samodzielni. Wyjazdy zagraniczne w czasie studiów to bezcenne doświadczenie. Polskie uczelnie i polskie państwo powinny wspierać takie inicjatywy, bo dzięki temu młodzi Polacy wchodzą na rynek pracy lepiej przygotowani, bardziej asertywni, z lepszymi kwalifikacjami. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że korzyści są obopólne – i dla pracownika i dla pracodawcy.