Globalna sieć do złudzenia przypomina Popperowski „trzeci świat”. Społeczeństwo informacyjne jak nigdy dotąd zbliża nas do spełnieniem tego ideału. Życie w „trzecim świecie” rodzi jednak szereg wątpliwości. Wśród nich także te natury prawnej.
Nowe technologie, niepohamowany postęp i przenoszenie ciężaru funkcjonowania do sieci sprzyja znoszeniu rozmaitych barier, w tym także granic pomiędzy państwami. Niewątpliwa zdobycz cywilizacyjna, jaką jest Internet, kreuje swego rodzaju transgraniczne forum wymiany informacji, zawierania miliardów transakcji, dzielenia się poglądami czy po prostu komunikacji. Czy ta tętniąca własnym życiem, stworzona przez człowieka, a zarazem odrębna od niego rzeczywistość, nie odpowiada w pewnym sensie koncepcji „trzeciego świata” Karla Poppera?
Społeczeństwo otwarte vs społeczeństwo informacyjne
Ideą przewodnią teorii Poppera było stworzenie rzeczywistości społecznej, w której centrum znajduje się jednostka, jej prawo do wypowiedzi, swobodnej krytyki myśli, pluralizmu poglądów, a także mobilności rozumianej jako awans zawodowy i społeczny. Jako przykład próby stworzenia społeczeństwa otwartego Popper wskazywał demokracje – przede wszystkim zaś demokrację ateńską. Choć, co ważne, społeczeństwo otwarte nie jest zupełnie tożsame z konkretną demokracją. Społeczeństwo otwarte może być bowiem rozumiane także jako struktura ponadnarodowa.
Należy zwrócić uwagę, że mówiąc o państwie demokratycznym, mówi się o państwie prawa. Prawo jest współcześnie podstawą wszelkiego ładu i porządku społecznego. Jako zjawisko społeczne prawo jest nierozerwalnie związane człowiekiem, ze strukturą zbiorowości regulującą zewnętrzne relacje międzyludzkie. W demokracji zaś prawo uwidocznia się w procesie podejmowania decyzji. Istotną funkcją prawa jest zapewnienie i zagwarantowanie realizacji praw jednostki i społeczeństwa.
Podstawowymi wartościami społeczeństwa otwartego są przede wszystkim godność i wolność człowieka. Również z normatywnego punktu widzenia leżą one u podstaw każdego systemu prawnego. Stanowią źródło uprawnień i obowiązków człowieka. Przede wszystkim zaś godność, jako normatywna cecha człowieka, stanowi o jego „równości wobec prawa”. A zatem ludzie powinni posiadać ten sam status prawny. Mieć te same prawa i obowiązki.
W dobie rozwoju nowych technologii, coraz szybszego obiegu informacji oraz powszechnego dostępu do niej wykreował się nowy typ społeczeństwa – społeczeństwo informacyjne. Internet, coraz to nowe urządzenia mobilne i konwergencja mediów sprawiają, że zanikają tradycyjnie pojmowane granice państw, a odległość przestaje mieć znaczenie. Zarówno w doktrynie prawa, jak i wśród koncepcji tworzonych przez przedstawicieli innych nauk społecznych funkcjonuje cała mnogość definicji społeczeństwa informacyjnego. Jednak w każdym wypadku wspólnym mianownikiem pozostaje zawsze informacja. Niektórym społeczeństwo informacyjne wydaje się niejako kontynuacją popperowskiego społeczeństwa otwartego. I faktycznie, w obu koncepcjach można wskazać liczne punkty wspólne. Społeczeństwo informacyjne to przede wszystkim środowisko Internetu, posługiwanie się najnowszymi zdobyczami technologicznymi. Wciąż udoskonalanymi. Globalna sieć pozwala jednak także na wyrażenie siebie, na zaprezentowanie swoich poglądów, na krytykę innych – czy to przez słowo pisane, czy przez nagranie, zdjęcie, rysunek albo inną formę artystycznego wyrazu. Tu dają o sobie znać echa koncepcji popperowskiej.
Społeczeństwo informacyjne, dzięki możliwościom technologicznym, kreuje w sieci inną, równoległą rzeczywistość, informacje zaś są dostępne natychmiast. To jednostka decyduje o tym, czy i kiedy odczyta konkretne wiadomości, obejrzy film. Specyfika dostępu do globalnej sieci oraz jej charakterystyka powodują, że jednostki korzystające z dobrodziejstwa technologii często zdają się zapominać o jednej zasadzie – tu również stosuje się normy prawne. U podstaw każdego społeczeństwa leży bowiem prawo rozumiane jako pewien uniwersalny porządek normatywny. Nie inaczej jest w społeczeństwie otwartym. Swoboda zamieszczania informacji czy wyrażania swoich przekonań na takiej platformie, jaką jest choćby globalna sieć, ma więc swoje normatywne konsekwencje niosące z sobą wymierne zagrożenia.
Prawo do prywatności a prawo do bycia zapomnianym
Społeczeństwo otwarte, a za nim społeczeństwo informacyjne, stwarzają nieograniczone możliwości zaangażowania w szeroko rozumiane życie społeczne za pośrednictwem sieci. Serwisy społecznościowe, fora internetowe umożliwiają swobodne wyrażanie opinii, dzielenie się poglądami, krytykę. Z jednej strony realizowana jest swoboda wypowiedzi i wyrażania siebie, z drugiej jednak przesunięciu ulegają granice prawa do prywatności. Stanowi ono, jak wskazuje Marek Safjan: „prawo każdej osoby do wyłącznej kontroli tej sfery życia, która nie dotyczy innych, a w której wolność od ciekawości innych jest swoistą conditio sine qua non swobodnego rozwoju jednostki”. W Polsce jest to prawo chronione konstytucyjnie.
Raz zamieszczone w sieci wiadomości na zawsze pozostawiają tam ślad. Paradoksalnie nawet te umieszczone „anonimowo”. Konsekwencją swobody wypowiedzi oraz realizacji prawa do informacji jest kurczenie się granic prywatności. Nie jest możliwe pełne kontrolowanie osobistej sfery życia. Znamienne jest w tym kontekście nagłośnione ostatnimi czasy orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie Google i tzw. right to be forgotten. Clou wyroku dotyczy sfery ochrony danych osobowych, ale w analizie prawnej wpływu nowych technologii na tradycyjne konstrukty normatywne na pierwszy plan wysuwa się prywatność. W sieci nie jesteśmy już w stanie kontrolować „swojej strefy”. Regulacje prawne nie nadążają za zmieniającym się społeczeństwem, co powoduje niedostateczność ochrony tak ważnej dla każdej jednostki prywatności. Powstał zatem zasadniczy problem – jak chronić prywatność w sieci? Jak w tym wypadku wyważyć konstytucyjne prawo do swobody wypowiedzi i prawo do informacji z prawem do prywatności?
O niedoskonałości systemów normatywnych względem rozwijającego się nowego typu społeczeństwa świadczy cytowany wyżej wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE. Ochrona podstawowych wartości w przełożeniu na środowisko cyberprzestrzeni wymaga kazuistycznego podejścia, indywidualnej oceny każdego zachowania.
Rozwój mediów społecznościowych, forów dyskusyjnych to pole do pełnej realizacji swobody wypowiedzi, krytyki myśli. Pozorna anonimowość użytkowników niejednokrotnie sprzyja zniekształceniu i nadużyciu tej wartości. Nadużywanie możliwości, jakie daje sieć, jest kuszące i nieco wypacza sens utopijnej wizji Poppera. Swoboda wypowiedzi kontrastuje z dobrami osobistymi człowieka takimi jak: dobre imię, cześć, wizerunek. Wbrew koncepcji społeczeństwa otwartego oraz charakteryzującym go wartościom możliwości w komunikowaniu swoich poglądów bywają wykorzystywane do propagowania haseł faszyzmu, komunizmu, aktów terroru. Globalny zasięg oddziaływania takich zachowań może zatrważać. Mimo że polskie ustawodawstwo karne penalizuje takie działania, to zasadniczym problemem w wypadku przestępstw popełnianych za pomocą Internetu jest kwestia określenia właściwej jurysdykcji. Dotyczy to wyboru i zastosowania właściwego porządku prawnego (krajowego bądź międzynarodowego). Rzeczywistość wirtualna ma bowiem charakter ponadnarodowy.
Podobny problem napotyka w sieci twórczość chroniona prawem autorskim. Coraz więcej dzieł dostępnych jest w Internecie. Co więcej, jednostka może swobodnie wyrażać się artystycznie bezpośrednio w sieci. Tu również do głosu dochodzi brak granic fizycznych w cyberprzestrzeni, brak państw. Wskazać bowiem należy, że ochrona prawno-autorska jest ochroną terytorialną pomimo wielu prób stworzenia systemu ponadnarodowego. Internet umożliwia rozpowszechnianie dzieł niemal bez ograniczeń. Z drugiej jednak strony sprzyja naruszaniu praw autorskich na niespotykaną dotąd skalę. Trudno znaleźć tu właściwe rozwiązanie. Nadmiernie rozbudowany system skupiony na ochronie praw twórców będzie bowiem sprzyjał nielegalnemu kopiowaniu, rozpowszechnianiu dzieł, ograniczając dostęp do samych dzieł. Z kolei mniejsza kontrola twórców nad tym, co dzieje się z ich utworami, w jaki sposób są wykorzystywane, może się przyczynić do zahamowania procesu tworzenia i dzielenia się z publicznością rezultatami działalności twórczej.
W zakresie praw autorskich, własności intelektualnej globalna sieć w szczególności sprzyja nadużyciom. Nikła jest świadomość, że umieszczone w sieci utwory muzyczne, zdjęcia, filmy są co do zasady objęte ochroną prawno-autorską, a ich odtwarzanie, kopiowanie, pobieranie jest sprzeczne z prawem i naraża konkretnego użytkownika na realną odpowiedzialność. Jest to możliwe, tym bardziej że dzięki dostępnym urządzeniom da się szybko kopiować i zapisywać treści umieszczane w sieci. Jak zostało to już wskazane – każda obecność w sieci i każda czynność pozostawia po sobie ślad umożliwiający wykrycie użytkownika odpowiedzialnego za ewentualne naruszenie.
Zasadniczą trudnością w kontekście praw autorskich i Internetu jest niedostosowanie tradycyjnych kategorii normatywnych do specyficznego środowiska sieci. Ma to niebagatelny wpływ na przedmiotowy zakres ochrony prawno-autorskiej. Jednocześnie, wraz z rozwojem nowych technologii, powstały nowe, nieznane dotąd kategorie utworów czy sposoby korzystania z tych już znanych.
Brakuje odpowiedzi na pytanie, czy prawo sprzyja rozwijaniu się społeczeństwa otwartego, czy raczej jest czynnikiem ograniczającym, tworzącym bariery. A może to społeczeństwo otwarte, informacyjne niesie z sobą liczne zagrożenia uniemożliwiające prawidłowe funkcjonowanie z poszanowaniem podstawowych wartości i z tego powodu powinno zostać częściowo zamknięte w ramach określonego porządku normatywnego?