W parafiach diecezji włocławskiej głoszona jest w tych dniach odezwa biskupa Wiesława Meringa do wiernych, nawołująca (dosłownie: błagająca) do niepłacenia abonamentu RTV z powodu zamiaru zatrudnienia w programie „the Voice of Poland” Adama Darskiego, znanego pod pseudonimem Nergal. Wzywanie do popełnienia wykroczenia lub przestępstwa, jakim jest uchylanie się od daniny publicznej, mocą art. 255, par. 1 KK zagrożone jest karą do dwóch lat pozbawienia wolności. Czy Mering o tym wie? Wątpię. Taka wiedza jest mu wszak niepotrzebna. Jest przecież całkowicie spokojny, że jako człowiek Watykanu, mimo polskiego obywatelstwa i formalnej równości z innymi przez prawem, de facto nie podlega polskiej jurysdykcji i za żadne przestępstwo ścigany nie będzie. Bo czy można sobie wyobrazić, aby biskupowi-przestępcy wytoczono w Polsce proces i wsadzono go do więzienia? Albo choćby wezwano na przesłuchanie do prokuratury? Nie można. I to właśnie mnie przeraża. Bo sam fakt, że jakiś biskup nie wie, że w wolnym kraju można sobie być biskupem i można sobie być satanistą a telewizji i rządowi nic do tego, stanowi tylko obserwację folklorystyczną. Z obywatelskiego punktu widzenia ważne jest zaś to, że buta ludzi Watykanu, stojących w swoim mniemaniu ponad prawem polskim, nie napotyka na żaden opór. Nic dziwnego więc, że buta tylko rośnie.
Wiem o co najmniej jednym zawiadomieniu prokuratury włocławskiej o przestępstwie popełnionym przez Meringa. Trzeba je pilnie monitorować, a najlepiej powielać, pisząc własne zawiadomienia. Obywatelskie nieposłuszeństwo w wolnym i praworządnym kraju z zasady osądzane jest przez sąd. Sąd i tylko sąd jest władny ocenić, czy zasługuje ono na uwzględnienie i odstąpienie od wymierzenia kary. Mocą tejże właśnie zasady prokurator włocławski nie ma wyjścia – sprawę Meringa skierować do sądu musi. Jeśli tego nie zrobi, chcąc nie chcąc potwierdzi, że w Polsce biskup obywatelem jest tylko na niby, a suwerenność Polski ograniczona jest przez samowolę tych, którzy lojalność wobec Watykanu przedłożyli nad lojalność wobec ojczyzny. Żeby zacytować klasyka: nie o taką Polskę walczyliśmy!
A swoją droga Mering ma trochę racji. Fakt, że zmuszony jestem płacić podatki na opłacanie lekcji katolicyzmu w szkołach państwowych jest dla mnie nie lada upokorzeniem. Za moje pieniądze uczy się dzieci, że homoseksualizm jest nieładem moralnym, przyroda istnieje po to, by służyć człowiekowi, a chrześcijanie cieszą się szczególnymi łaskami i związanymi z nimi cnotami, których poskąpiono nieochrzczonym. Może by tak jakieś małe „obywatelskie nieposłuszeństwo” z tej okazji….? Nie pierwszy to raz, gdy działalność biskupa stanowi dla kogoś natchnienie i przykład.