Świeżutko wydana książka mecenas Karoliny Kuszlewicz Prawa zwierząt: Praktyczny przewodnik (Wolters Kluwer, 2019) to pozycja szalenie ważna i bezprecedensowa. Już sam fakt, że jest pierwszym tego typu opracowaniem na polskim rynku wydawniczym w sytuacji, gdy na co dzień w miliardy zwierząt wykorzystywane są w przemyśle produkcyjnym, rozrywkowym, w laboratoriach, a także przez służby mundurowe, wskazuje na jej niewątpliwą wartość.
W odważny sposób podejmując dyskusję o prawnych regulacjach ochrony zwierząt w Polsce, autorka oddaje w ręce czytelników poradnik skierowany przede wszystkim do aktywistów pro-zwierzęcych, który w przystępny, acz kompleksowy sposób przedstawia problematykę związaną z istniejącymi regulacjami w zakresie praw zwierząt, sposobami ich egzekwowania oraz zastanawia się, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na moralność. To książka, która na pewno dumnie stanie na półkach i zasili biblioteczki licznej grupy przedstawicieli organizacji pozarządowych, zajmując miejsce obok takich tytułów, jak „Dziękuję za świńskie oczy” (2018) Dariusza Gzyry, czy kultowe już „Wyzwolenie zwierząt” Petera Singera (1975).
Od kogo, dla kogo?
Jako osoba zaangażowana w aktywizm pro-zwierzęcy w życiu prywatnym, czytałam „Prawa zwierząt: Praktyczny przewodnik” Karoliny Kuszlewicz z zapartym tchem, choć przyznaję, że niekiedy pewne prawne zagadnienia były dla mnie potraktowane zbyt szczegółowo. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę, iż jest to pozycja skierowana wprost do działaczy z organizacji społecznych, których statutowym celem jest ochrona zwierząt, owa szczegółowość jest zasadna, stając się tym samym zaletą, aniżeli wadą.
Karolina Kuszlewicz to prawniczka od wielu lat zaangażowana w ochronę zwierząt. W powszechnej świadomości zaistniała głównie dzięki takim sprawom, jak obrona karpi przed niehumanitarnym traktowaniem w 2016 roku, czy też reprezentowanie interesów krów z Deszczna w roku 2019. W swojej praktyce wielokrotnie stawała się bezkompromisowym głosem zwierząt, dążąc do poprawy ich dobrostanu. W efekcie tych starań, w 2018 roku została powołana przez Polskie Towarzystwo Etyczne na funkcję Rzeczniczki ds. ochrony zwierząt. Na co dzień prowadzi także bloga www.wimieniuzwierzat.com.
Zanim jednak swoją praktykę zawodową w całości poświęciła ochronie zwierząt i przyrody, pracowała w Kancelarii Sejmu, a następnie zajmowała się doradztwem legislacyjnym dla największych spółek Skarbu Państwa. Zamieniła jednak biznes na pracę zgodną z najważniejszymi dla siebie wartościami. Warto wiedzieć, iż oprócz działalności pro-zwierzęcej, Kuszlewicz jest także członkinią Komisji Legislacyjnej przy Naczelnej Radzie Adwokackiej oraz Zespołu ds. kobiet przy NRA, feministką i publicystką – pisze m.in. dla portalu prawo.pl i „Krytyki Politycznej”, W listopadzie 2017 roku została nagrodzona pierwszym miejscem w rankingu „Rising Stars – Prawnicy Liderzy Jutra”, zaś w 2018 uznano ją za jedną z „50 śmiałych” w rankingu „Wysokich Obcasów”.
Jak zauważa sama autorka, „To dość znamienny moment dla praw zwierząt w Polsce, bo to publikacja łącząca przepisy prawa i twarde narzędzia prawne z wyraźnym odwołaniem się do sfery wrażliwości, wydana przez jedno z dwóch największych wydawnictw prawniczych – Wolters Kluwer PL. Jest to znak czasu, wskazujący, że prawa zwierząt z obszaru wyłącznie aktywistycznego wchodzą również do profesjonalnej debaty prawniczej. Czekałam na ten moment latami”. I nie żartuje – musiała upłynąć dekada, by temat spotkał się z zainteresowaniem. „Kiedy 10 lat temu chciałam na studiach prawniczych napisać pracę mgr o prawach zwierząt nikt nie chciał być moim promotorem w obawie, że będzie to «płaczliwa praca o pieskach i kotkach» – zaznacza. Po 10 latach zaś, gdy konsekwentnie robiłam swoje, stając przed sądami w obronie psów, kotów, koni, krów, ryb i ptaków, nie raz narażając się na prześmiewcze komentarze, ale też hejt ze strony biznesu wykorzystującego zwierzęta, prowadząc większość spraw pro bono (bo zwierzęta nie płacą), przyszło do mnie prestiżowe wydawnictwo prawnicze i powiedziało, że chcą książki napisanej w duchu wartości, z jakim pracuję na co dzień. Czyli bez chowania cierpienia i krzywdy zwierząt za ogólnymi formalnymi frazesami. Coś się zmieniło. To, z czego jeszcze 10 lat temu się śmiano, dziś wchodzi do poważnej debaty publicznej”.
Fakt, iż Kuszlewicz kieruje swoją książkę przede wszystkim dla przedstawicieli organizacji społecznych, których celem statutowym jest ochrona zwierząt jest kluczowy. Należy bowiem zdać sobie z tego faktu sprawę, aby móc poprawnie odnieść się do zawartości tej publikacji – to bowiem organizacje pozarządowe mogą wykonywać prawa pokrzywdzonych zwierząt w sprawach karnych o przestępstwa i pewne wykroczenia. Dlatego też właśnie pozycja ta z ogromną dokładnością, krok po kroku, przedstawia usystematyzowany przegląd obecnej sytuacji prawnej w zakresie ochrony zwierząt, sposobów egzekwowania istniejących przepisów przez właściwe organy kontroli, a także unaocznia możliwe ścieżki działania dla aktywistów pro-zwierzęcych.
Znajdziemy tu zatem konkretne rozwiązania, wskazówki, przykłady wyroków, na które należy się powoływać, a nawet precyzyjne sformułowania, które można wykorzystać w procesie dochodzenia praw zwierząt. Jak zaznacza autorka, „To nie tylko książka o przepisach prawa, lecz także o tym, jak odwaga rodzi się z niezgody na krzywdę, o nadziei, o tym, że każdy ruch w obronie słabszej istoty ma znaczenie”. A znaczenie mieć musi, gdyż Prawa zwierząt: Praktyczny przewodnik bezwzględnie uwidaczniają liczne problemy w zakresie statusu prawnego zwierząt i istniejących regulacji, krótkowzroczność i lekceważący stosunku odpowiednich służb w egzekwowaniu obowiązującego prawa, a także zwraca uwagę na hipokryzję nas samych w naszych relacjach z naszymi braćmi mniejszymi w zależności od gatunku, czy ich sytuacji bytowej.
Niezadowalająca legislacja i nieadekwatne egzekwowanie
Już sam fakt, iż w polskim prawodawstwie nie funkcjonuje termin „praw zwierząt” jest niepokojący. Kuszlewicz krytycznie odnosi się do tego zjawiska, otwarcie postulując wprowadzenie pojęcia „praw zwierząt” do słowniczka ustawodawczego, co umożliwiłoby spójne i kompleksowe potraktowanie tematu. Rzeczywiście, „ochrona zwierząt”, która występuje w kluczowym dokumencie zwierającym dość wybiórczy wykaz prawnych uwarunkowań relacji człowiek-zwierzę, skupia się w głównej mierze na ochronie dobrostanu wybranych kategorii zwierząt, skutkując pominięciem wprost innych (jak choćby bezkręgowce) – warto tu nadmienić, iż zagadnienie zwierząt „wykluczonych” jest szeroko podejmowane przez autorkę. Dodatkowo, ustawodawstwo i orzecznictwo sądowe nie są wolne od niespójności i pewnej niekonsekwencji – autorka przytacza przykład świni, która będzie inaczej traktowana w świetle prawa w zależności od tego, czy jest zwierzęciem hodowlanym przeznaczonym na rzeź, czy też towarzyszącym, funkcjonującym podobnie jak pies czy kot.
Jak jednak pokazuje prawniczka, ograniczenia w prawie nie są jedynym problemem z jakim borykają się osoby, którym na sercu leży dobro zwierząt. Powołując się na raport „Jak Polacy znęcają się nad zwierzętami” (2016) przygotowany przez Fundację Czarna Owca Pana Kota we współpracy ze Stowarzyszeniem Ochrony Zwierząt Ekostraż, w latach 2012-2014, organy ścigania wniosły akt oskarżenia przeciwko osobom podejrzanym o znęcanie się nad zwierzętami w zaledwie 20% zgłoszonych spraw. Co więcej, większość wyroków pozbawiających sprawców wyrządzanej krzywdy wolności odbywanych jest w zawieszeniu, co zdaje się niwelować surowość zasądzonej kary, przewidywanej w prawie na od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Czytanie tych danych zbulwersuje czytelnika i pozostawi w stanie niedowierzania – no bo, jak to? Przecież wszyscy kochamy zwierzęta, czyż nie?
Kuszlewicz wskazuje, że powodem takiej pobłażliwości jest często lekceważący stosunek do zasadności oskarżenia, bądź stopnia przewinienia. Jasnym staje się zatem, że bez odpowiedniego zaangażowania i pewnego rodzaju wrażliwości (na którą autorka często powołuje się w opracowaniu) przedstawicieli policji, prokuratury i adekwatnego podejścia sądów, zadbanie o dobrobyt zwierząt w Polsce staje się po prostu niemożliwe. Wniosek jest jeden: potrzebne są systemowe zmiany na wszystkich poziomach i z udziałem każdej z zainteresowanych stron.
(Nie)moralność?
Po tej lekturze staje się jasne, iż w zakresie praw zwierząt w Polsce istniejące ustawodawstwo przesiąknięte jest całą gamą niespójności, niekonsekwencji, a niekiedy wręcz – szowinizmu gatunkowego, choć tego sformułowania ze stajni Petera Singera autorka nie używa wprost. Pojawia się natomiast problem antropocentrycznego podejścia do kwestii zwierząt w prawie, które siłą rzeczy wydaje się być nieuniknione, jako że to my, homines sapientes, tworzymy przepisy i regulacje, które najpewniej nigdy nie odniosą się do wszystkich możliwych potrzeb zwierząt.
I tak, w sytuacji, gdy prawo napisane przez człowieka ma rozstrzygnąć, czy ważniejsza jest ludzka wolność do praktykowania religii, czy prawo zwierząt do ochrony przed zbędnym cierpieniem, bólem i stresem, przewidzianym w Ustawie o ochronie zwierząt, orzecznictwo sądowe opowiada się za „potrzebami” człowieka. Nawet w sytuacji, gdy oznacza to brutalną śmierć zwierzęcia na drodze uboju rytualnego. Kuszlewicz podejmuje ten i podobne tematy taktownie, z pewną dozą językowego dystansu, ale bez owijania w bawełnę. W końcu, jak sama podkreśla, „Jest to książka bez tabu. Są w niej nawet zdjęcia świń jadących na rzeź z pytaniem, dlaczego prawo wciąż pozwala na przemoc wobec zwierząt na tak dużą skalę”.
Przyszłość praw zwierząt w Polsce
Aby poprawić sytuację wszystkich (!) zwierząt, bez wyjątku, niezbędne jest wprowadzenie do polskiego prawodawstwa samego terminu „prawa zwierząt”. Musimy zatem tego pojęcia używać, popularyzować je gdziekolwiek się da, a Polaków edukować w zakresie obowiązywania owych praw. Jest to jednak zaledwie pierwszy krok na drodze do przyznania zwierzętom podmiotowości funkcjonalnej. „Poprawa losu zwierząt wymaga jednak – jak pisze Kuszlewicz – regularnego, krok po kroku (często są to bardzo małe kroki), podnoszenia standardów systemowej ochrony zwierząt i edukacji uwzględniającej empatię”. Dlatego właśnie prawniczka postuluje, między innymi, utworzenie urzędu Rzecznika praw zwierząt, który to sprawowałby pieczę nad dochodzeniem i poprawnym egzekwowaniem praw zwierząt już teraz zapisanych w prawodawstwie. Takie stanowisko istnieje już choćby w Austrii, nie byłoby to zatem zjawisko bez precedensu w Europie, co może działać na korzyść realizacji tego postulatu.
Lektura Praw zwierząt: Praktycznego przewodnika skłoni czytelnika do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób postrzegamy zwierzęta – co obecnie ma w naszym systemie prawnym charakter w znacznej mierze czysto użytkowy. Toteż przyszłość praw zwierząt w Polsce uzależniona jest od wielu czynników – woli działania, konsekwencji i wrażliwości, która powinna przyświecać zarówno legislatorom, jak i osobom egzekwującym przyznane zwierzętom prawa.
Od samej autorki wiem, że obecnie pracuje ona nad kontynuacją książki, tym razem kierując kolejne opracowanie do prawników zajmujących się zagadnieniem praw zwierząt. Fakt ten cieszy i napawa optymizmem – ma bowiem szansę stać się przyczynkiem do poważniejszego traktowania tego jakże ważnego tematu przez kolejną grupę, która może w efekcie wywrzeć realny wpływ na poprawę jakości życia (i warunków umierania) zwierząt w Polsce. Tego sobie, nam i wszystkim zwierzętom życzę w okresie przedświątecznym. Bo przecież, jak podsumowuje swoje rozważania Karolina Kuszlewicz, „bierność to przyzwolenie na przemoc, działanie zaś rodzi nadzieję na zmiany w kierunku poprawy losu zwierząt.(…) Lepszy świat dla zwierząt, to lepsze miejsce do życia dla nas samych”. A czemu nam wszystkim miałoby nie żyć się lepiej?