W perspektywie krótkoterminowej znaczenie reelekcji Donalda Tuska dla krajowej polityki można łatwo bagatelizować i lekceważyć, jako stratę dla rządu tylko i wyłącznie wizerunkową. Unijne traktaty roztoczyły wokół Przewodniczącego Rady Europejskiej szereg ograniczeń, które sprawiają, że możliwości skutecznego egzekwowania woli politycznej przez człowieka piastującego to stanowisko są bliskie zeru. Wobec tego Donald Tusk do końca swej drugiej kadencji nie ma i nie będzie miał możliwości wywarcia bezpośredniego i osobistego wpływu na polską scenę polityczną.
Jednak na dłuższą metę PiS zapłaci za tę klęskę i całokształt swych relacji międzynarodowych bardzo wysoką cenę. Rządzący naszym krajem doprowadzili bowiem do sytuacji, w której Polska traktowana jest jako dziwne, groteskowe i niepoważne państwo na skraju Europy, z którym wchodzenie w układy nie ma sensu, ze względu na niedojrzałość prowadzonej przez nie polityki zagranicznej. Należy się zatem spodziewać, że PiS będzie ponosił kolejne porażki na międzynarodowej arenie, co w ciągu najbliższych miesięcy stanie się także odczuwalne i zauważalne dla większości obywateli. Trzeba, bowiem pamiętać, że wbrew obiegowej opinii polityka zagraniczna prędzej czy później w mniej lub bardziej pośredni sposób odbija się na jakości życia olbrzymiej większości ludności danego kraju i Polska nie jest od tej reguły wyjątkiem.
Już w przyszłym roku rozpoczynają się negocjacje nowego budżetu Unii Europejskiej. Powszechnie wiadomo, że rozmowy będą niezwykle trudne. Wyjście Wielkiej Brytanii pozbawi wspólnotę wpływów ze składki tego kraju. Również rządy innych państw będą dążyć do redukcji wkładu do budżetu. Wspólna kasa będzie znacznie okrojona, a kierunek w jakim pójdą z góry przesądzone cięcia zależy od pozycji politycznej poszczególnych państw i możliwości negocjacyjnych ich rządów. Strategia międzynarodowa PiS, której walka z Tuskiem jest jednym z najważniejszych elementów, wprowadziła nas w izolację na arenie europejskiej, co sprawia, że utrzymanie dotacji dla Polski na odpowiednio wysokim poziomie może okazać się trudne. W dłuższej perspektywie, będzie to problem kolejnej ekipy, ponieważ negocjowany budżet wejdzie w życie po 2020 roku. Jednakże informacje o wielomiliardowych cięciach obiegną kraj na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, co da opozycji potężne narzędzie atakowania Prawa i Sprawiedliwości. Sytuacja będzie dla obecnie rządzących tym bardziej utrudniona, ponieważ oszczędności dotkną w znacznej mierze uboższą część polskiego społeczeństwa, w tym drobnych rolników, którzy stanowią główne zaplecze elektoratu rządzącej naszym krajem partii.
Jest to jednak nie jedyna sprawa, która wywoła znaczne reperkusje wewnątrz Polski. Wciąż trwa krwawy konflikt militarny i polityczny na Ukrainie, umiejętnie podsycany przez Rosję, dla której to element realizacji szerszej koncepcji odbudowy własnego znaczenia w Europie. Tymczasem Unia Europejska jest gwarantem bezpieczeństwa swoich członków w dziedzinie gospodarczej i politycznej nie mniejszym niż NATO w kontekście militarnym. Im silniejsza jest nasza pozycja w tej strukturze, tym trudniej jest Rosji wywierać naciski czy stosować sankcje wobec Polski. Oczywiście unijna solidarność czasem zawodzi również w kontekście relacji ze wschodnim sąsiadem. Jest ona jednak skorelowana z umiejętnością wpływania przez Polskę na decyzje całej Unii. Gdy pod rządami koalicji PO-PSL nasza pozycja we wspólnocie uległa widocznemu wzmocnieniu rosyjski, szantaż surowcowy czy różnego rodzaju sankcje gospodarcze nakładane szczególnie na polski przemysł spożywczy stały się dla Władimira Putina znacznie bardziej kosztowne politycznie, a przez to bardziej ostrożnie stosowane. Teraz tendencja może się odwrócić. Podobnie trudno będzie liczyć na pomoc Brukseli w przypadku pojawiającego się problemu licznej ukraińskiej migracji. Destabilizacja i bieda w rodzimym kraju sprawiła, że już setki tysięcy Ukraińców wybrało Polskę jako cel wyjazdu. Obecnie przybysze zza Bugu są widoczni, ale nie wywołują jeszcze poważniejszych kłopotów. W sytuacji pogarszającej się sytuacji na Ukrainie i słabnącej polskiej gospodarki może ulec to zmianie powodując polsko-ukraińskie konflikty na tle konkurencji o miejsca pracy, a także szereg innych problemów społecznych znanych krajom, które celami przybyszów z biedniejszych państw są znacznie dłużej niż Polska. Wobec braku doświadczenia naszego kraju w asymilacji większej grupy imigrantów finansowa, ekspercka i polityczna pomoc Unii Europejskiej mogłaby się okazać nieoceniona. Istnieją jednak poważne wątpliwości czy rząd PiS byłby w stanie skutecznie ją uzyskać.
Krótko mówiąc należy spodziewać się kolejnych międzynarodowych klęsk rządu Beaty Szydło i całej polityki Jarosława Kaczyńskiego, które z czasem będą przekładać się na realia wewnątrz Polski dostarczając demokratycznej opozycji olbrzymiego rezerwuaru politycznej amunicji, którą bez trudu wymierzy ona w Prawo i Sprawiedliwość.
Ostatnia porażka nie jest jedynym przejawem błędnej strategii międzynarodowej obecnie rządzących Polską. Już wcześniej notowania Warszawy w Europie znacząco spadały. Ale głosowanie nad ponownym wyborem Donalda Tuska było przekroczeniem Rubikonu, za którym ignorancja i arogancja PiS na arenie międzynarodowej stała się dla wszystkich oczywista nie tylko za granicą, ale i w kraju. Teraz nie da się ukryć, że Jarosław Kaczyński i jego partia reprezentują postawy eurosceptyczne, a obecna polityka zagraniczna Polski opiera się na irracjonalnych założeniach. Koszty tego faktu będą dla PiS niezwykle dotkliwe.
Moim zdaniem porażka w Brukseli okaże się dla Jarosława Kaczyńskiego tym samym, co dla Adolfa Hitlera bitwa pod Stalingradem. Oczywiście nie zamierzam porównywać do siebie tych dwóch postaci. Więcej – pojawiające się na portalach społecznościowych aluzje tego rodzaju uważam za niesprawiedliwie i obrzydliwe. Stalingrad jest analogią odnoszącą się tylko do sytuacji strategicznej. Ta natomiast przedstawia się w taki sposób, że od tej chwili rządzącej partii będzie bardzo trudno przejąć polityczną inicjatywę także na krajowym podwórku. Tak jak niemiecką armię po stalingradzkiej klęsce, tak PiS czeka teraz systematyczny odwrót, którego nie zatrzymają lokalne sukcesy na kilku odcinkach. Uważam, że jeśli demokratyczna opozycja będzie potrafiła zachować odpowiednią determinację i konsekwencję, odwrót ten zakończy się utratą przez PiS władzy najpóźniej w 2019 roku i w rezultacie zakończeniem epizodu antydemokratycznych rządów tej partii.
Jarosław Kaczyński w swych pokrętnych kalkulacjach uruchomił zapalnik bomby zegarowej pod własnym obozem politycznym. A wszystko to w imię politycznej i osobistej obsesji najbardziej wpływowego polityka w Polsce i jego obozu względem Donalda Tuska. Obsesji posuniętej tak dalece, że stała się ona wykładnią polityki zagranicznej państwa. Jej symbolem jest wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego wkrótce po ogłoszeniu decyzji europejskich przywódców, podczas którego prezes rządzącej partii przez kilka minut mówił o Tusku, ale dając upust swemu zacietrzewieniu ani razu nie wymówił jego nazwiska.