Walcząc z OFE, Tusk, Rostowski i Bielecki wypuścili z butelki antyrynkowego dżina, który na krótką metę posłużył im dobrze przy demontażu reformy emerytalnej. Ale to Jarosław Kaczyński spełni dzięki niemu swoje życzenie.
Od pierwszego kwietnia wybieramy między OFE i ZUS-em. To finał wielkiej kampanii mającej zniechęcić Polaków do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Rządzący uznali, że narażania przyszłych emerytur z powodu narastającego długu „ciemny lud nie kupi”. Trzeba było przeprowadzić całą akcję oczerniającą filar kapitałowy i jego obrońców. OFE zostało uznane za winne powiększania długu publicznego (dlaczego nasze przyszłe emerytury powiększają dług, a nie powiększają ich wydatki np. na policję czy służbę zdrowia? – zasadnie pytał Tomasz Kasprowicz), a ich obrońcy oskarżeni o “płatny lobbing i quasi-naukę”.
Krótkoterminowo rząd zapewnił sobie możliwość dalszego zadłużania, szczucie Polaków na „złych kapitalistów” i „spekulantów” dało polityczną osłonę dla zamiany miliardów obligacji na ich kontach na zapisy w ZUS. Tusk i jego doradcy nie dostrzegli jednak, że w ten sposób otworzyli drogę dla tych, którzy dla rynku i jego instytucji czują szczerą pogardę. Demagogów, którzy jak prezes PiS Jarosław Kaczyński nie owijają w bawełnę: „Charakterystyczny dla komunizmu mechanizm selekcji negatywnej przeniósł się do biznesu. To właśnie biznes stanowił i niestety w wielu przypadkach nadal stanowi przystań dla ludzi dawnego systemu. Ten proces musi zostać odwrócony”.
PiS nie ograniczy się do straszenia. Całkowita likwidacja „złodziejskich” OFE to będzie pierwszy logiczny ruch, wykorzystujący zgromadzony przez rząd Tuska polityczny kapitał antyrynkowej demagogii. Następny w kolejce będzie NFZ, potem trzeba będzie przyjrzeć się bankom (nieuczciwe kredyty w obcych walutach), firmom budowlanym (budują za drogo), korzystającym z funduszy europejskich. Podejrzana będzie każda instytucja funkcjonująca na styku państwa i gospodarki i każdy mechanizm, który próbuje w ramach budżetu państwa wprowadzać elementy rynkowej kalkulacji zysków i strat.
Jak Tusk i Bielecki – już w opozycji – stojąc ramię ze zdyskredytowanym przez siebie Leszkiem Balcerowiczem, będą uzasadniać Polakom tę woltę? Jakich argumentów użyją, kiedy Kaczyński wyciągnie proste konsekwencje z głoszonych przez nich haseł?
W 2015 roku, podobnie jak 10 lat wcześniej, kiedy PO chciała budować z PiS-em IV RP, może się okazać, że wyborcy wolą oryginał od podróbki. W radykalizmie znajdującego się w opozycji Jarosława Kaczyńskiego nie przelicytuje nikt. Pytanie, w imię jakich wartości przeciwstawią mu się rządzący dziś, kiedy znajdzie się on u władzy?