W sierpniu dowiedzieliśmy się, że decyzja o budowie nowej kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w Złoczewie została przesunięta na koniec października.
Kopalnia miałaby zasilać elektrownię w Bełchatowie, która emituje do atmosfery nie tylko ogromne ilości dwutlenku węgla i pyłów, ale również znaczne ilości niebezpiecznej dla zdrowia rtęci (jest jednym z największych trucicieli w Europie). Miejmy nadzieję, że nie jest to tylko gra na czas przed wyborami samorządowymi, ale sygnał, że kopalnia rzeczywiście nie powstanie.
Wstrzymanie decyzji w sprawie kopalni w Złoczewie odkrywa jednak znacznie szerszy problem, jakim jest brak strategii energetycznej naszego kraju. Polska nie dość, że jest jednym z największych emiterów dwutlenku węgla na świecie (niechlubne 10. miejsce) oraz że jest najbardziej zanieczyszczona smogiem w Europie, to jeszcze nie ma żadnego planu, aby ten stan rzeczy zmienić. Niemcy, Dania, Francja, Słowacja, Czechy, a nawet Chiny – wszystkie te i wiele innych krajów inwestują w czyste źródła energii, ponieważ widzą w tym szansę na poprawę jakości życia mieszkańców, niższe ceny energii, niezależność energetyczną i rozwój gospodarczy. A jak sytuacja wygląda w Polsce? My nie wiedzieć czemu idziemy w odwrotną stronę.
Na stronie Ministerstwa Środowiska od sierpnia 2015 r. jest zamieszczony Projekt Polityki Energetycznej Polski do 2050 r. Kuriozalne jest to, że w trzy lata od jego publikacji ten strategiczny dokument nie został jeszcze ukończony i nic nie wskazuje na to, że tak się stanie. Choć może to i lepiej, ponieważ jest oparty na błędnych założeniach, tj. „mamy duże zasoby węgla”, „węgiel jest ekonomicznie uzasadniony” oraz „węgiel zapewni nam bezpieczeństwo energetyczne”. Jak to mówią: „trash in – trash out”, błędne założenia i błędne cele dały błędne wnioski o priorytetowym traktowaniu przemysłu węglowego.
Wprawdzie w projekcie polityki energetycznej dodano również plan budowy elektrowni atomowej, ale ten już teraz jest nierealny, ponieważ żadne decyzje nie zostały jeszcze podjęte, a coraz więcej argumentów jest przeciwko takiej decyzji (m.in. technologie OZE bardzo się w tym czasie rozwinęły). Na otarcie łez dodano też punkt o OZE, choć na pierwszy rzut oka widać, że węgiel ma wyższy priorytet. Odnawialne źródła energii traktowane są jak listek figowy „żeby się Unia nie czepiała” (przecież jakoś trzeba uzasadnić dotacje z UE…). Czy da się inaczej?
Za odejściem od węgla przemawiają obecnie wszystkie argumenty – niskie bezrobocie, wzrost konkurencyjności kraju oparty na innowacjach, dodatkowe miejsca pracy w przemyśle związanym z OZE, czyste powietrze, mniejsza emisja CO2, itd. Oczywiście, będą głosy sceptyczne, na które chcę odpowiedzieć.
Tak, nowa polityka może naruszyć czyjeś interesy, choć jestem głęboko przekonana, że w obecnej sytuacji możemy znaleźć konsensus, który pozwoli na wygraną wszystkich stron. Tak, z OZE związane są również ryzyka, jak niestabilność dostaw czy ograniczone możliwości magazynowania energii, ale te ograniczenia można rozwiązać w sposób kreatywny, zmieniając sposób myślenia o energetyce. Odejdźmy od mówienia o „miksie energetycznym”, który reprezentuje producentów, zacznijmy myśleć o systemie łączącym producentów, prosumentów, magazyny energii, sieci przesyłowe i sieć komputerową wspomagającą działanie systemu. Przyszłość energetyki będzie sieciowa i rozproszona, podobnie jak Internet. Ograniczenia są tylko w naszych głowach.
Brak decyzji to też decyzja. Nie stać nas na czekanie kolejnych lat. Dlatego zwracam się z apelem do polityków, decydentów i ekspertów: miejcie odwagę stworzyć długofalową politykę energetyczną dla Polski, miejcie odwagę ustalić priorytety oparte na potrzebach społecznych, miejcie odwagę powiedzieć tak dla OZE i nie dla węgla! My, obywatele i obywatelki Polski chcemy OZE, chcemy mądrej polityki energetycznej, chcemy czystego powietrza, chcemy zdrowia dla naszych dzieci! Da się!
[Foto: Pixabay, CC0]