Narodowa strategia Polski oscyluje wokół jednego egzystencjalnego problemu: w jaki sposób zachować niezależność i nie zatracić tożsamości narodowej. Usytuowana na Nizinie Północnoeuropejskiej Polska to państwo,którego byt był nieustannie narażony na wpływy eurazjatyckich potęg. Dlatego też losy Polski były niestabilne, a sama Polska, z państwa niepodległego, a wręcz wykazującego pewną regionalną dominację, zwyczajnie zniknęła z mapy, pozostawiając po sobie jedynie język i będąc mglistym wspomnieniem dawnej świetności, zanim odrodziła się na nowo.
Dla niektórych państw geopolityka jest jedynie kwestią poboczną. Wygrana czy przegrana, życie toczy się dalej. Jednak dla Polski, zagadnienie to permanentnie determinuje jej „być albo nie być”, a przegrana nieodzownie prowadzi do katastrofy narodowej. Dlatego też narodowa strategia Polski jest nierozerwalnie połączona z elementarnym poczuciem lęku i desperacji. Nie ma bowiem w historii Polski niczego, co odsunęłoby widmo potencjalnej katastrofy.
Rozpoczynając analizowanie polskiej strategii musimy cofnąć się w czasie do XVII wieku, gdy to Polska, podobnie jak Litwa, była jedną z największych europejskich potęg. Jej terytorium rozciągało się od Morza Bałtyckiego niemalże po samo Morze Czarne, od Zachodniej Ukrainy, aż po regiony niemieckie. Jednak już w roku 1795 przestała ona istnieć jako niepodległe państwo, a trzy wschodzące potęgi, Rosja, Austria i Prusy, podzieliły ją między sobą.
I tak Polsce nie udało się odzyskać niepodległości, aż do końca I wojny światowej, gdy to ponownie została powołana do życia na mocy traktatu wersalskiego z 1919 r. Jednak i wówczas musiała walczyć o swoje istnienie ze Związkiem Radzieckim. Ponownie pod obcą dominacją Polska znalazła się już w 1939r., gdy to została zaatakowana przez Niemcy. Swój państwowy charakter odzyskała w 1945 r., jednak aż do roku 1989 wciąż pozostawała pod silnymi wpływami Związku Radzieckiego. Wyciągnąwszy wnioski z własnej historii, Polska zdaje sobie sprawę, iż musi zachować niepodległość i wystrzegać się obcej okupacji -kwestia ta niewątpliwie przewyższa wszystkie inne pod względem zarówno psychologicznym, jak i praktycznym. Naturalnie, zagadnienia ekonomiczne, instytucjonalne czy kulturalne są istotne, jednak analizując ich znaczenie należy zawsze odnieść się do, wspomnianej już, kluczowej sprawy.
Efemeryczne bezpieczeństwo Polski
Polska boryka się z kilkoma strategicznymi problemami, jednak największym z nich jest położenie geograficzne. Wprawdzie Karpaty i Tatry zapewniają swoistego rodzaju zabezpieczenie południowych granic Polski, lecz już ziemie wschodnie, zachodnie czy południowo-zachodnie to tereny nizinne, których ochronę, jakkolwiek ograniczoną, zapewniają wyłącznie przecinające je rzeki. Ten nizinny teren stał się tym samym naturalnym miejscem, w którym linie ataku sytuowały wielkie potęgi, z napoleońską Francją, czy też nazistowskimi Niemcami włącznie.
Wiek XVII to okres rozproszenia Niemców na terytorium Świętego Cesarstwa Rzymskiego i czas, gdy Rosja w dalszym ciągu dopiero formowała się w spójną potęgę. Nizina Północnoeuropejska była wówczas polem do popisu dla Polski, która mogła bez przeszkód ugruntowywać tam swoją pozycję i ochraniać swe ziemie przed zagrożeniem z jakiejkolwiek strony. Jednak w obliczu kilku potęg jednoczących się z różnych stron, obrona Polski staje się niezwykle trudna, a gdy, podobnie jak u schyłku XVIII wieku, Polska musi stawić czoło Rosji, Austrii i Prusom – znajduje się ona na z góry przegranej pozycji.
Bezpośrednie sąsiedztwo dwóch silnych państw – Niemiec i Rosji – stanowi dla Polski problem zagrażający jej istnieniu. Idealnym rozwiązaniem byłoby dla niej stanie się swoistym buforem, respektowanym zarówno przez Berlin, jak i Moskwę. Drugim potencjalnym wyjściem jest sojusz z jednym z tych państw, który zapewniłby Polsce bezpieczeństwo. Konsekwencje zastosowania tego drugiego rozwiązania mogłyby się jednak okazać niezwykle problematyczne, gdyż zależność od Rosji lub Niemiec może grozić asymilacją państwa polskiego lub nawet okupacją. Trzecim rozwiązaniem jest znalezienie innej potęgi, która czuwałaby nad polskimi interesami.
I właśnie tę ostatnią drogę wybrała Polska w latach 30. XX wieku, szukając protekcji u Wielkiej Brytanii i Francji. Niedociągnięcia tej strategii są oczywiste: po pierwsze, udzielenie wsparcia Polsce może nie być zbieżne z interesami państw zainteresowanych; po drugie, państwa te mogą nie mieć możliwości udzielenia pomocy Polsce w chwili zagrożenia. Praktyczną wartością gwarancji bezpieczeństwa udzielanej przez stronę trzecią jest bowiem jedynie odstraszanie potencjalnych ataków, a gdy to się nie udaje – chęć i możność uhonorowania wcześniejszych zobowiązań.
Począwszy od 1991 roku, Polska zaczęła się starać o pozyskanie unikalnego rozwiązania, które do tej pory nie było w jej zasięgu – członkostwa w organizacjach współpracy wielostronnej, takich jak Unia Europejska czy też NATO. Członkostwo w zrzeszeniach tego typu ma bowiem na celu zapewnienie bezpieczeństwa przekraczającego założenia systemu współpracy dwustronnej, a co najważniejsze włącza Polskę i Niemcy do tej samej organizacji politycznej. Pozornie, instytucje te są także gwarantem bezpieczeństwa Polski i tym samym mają eliminować potencjalne zagrożenie ze strony Niemiec.
Rozwiązanie to było całkiem efektywne, gdy Rosja była słaba i skupiała swą uwagę na wewnętrznych sprawach państwowych. Jednak polska historia pokazuje, że dynamika państwa rosyjskiego cyklicznie się zmienia, w związku z czym Polska nie powinna zakładać, iż Rosja pozostanie słaba i potulna po wsze czasy. Polska jak każde państwo, musi budować swoją strategię w oparciu o scenariusz najgorszy z możliwych.
Rozwiązanie to jest problematyczne także pod innym kątem – opiera się ono mianowicie na założeniu, iż NATO i Unia Europejska to instytucje niezawodne. Jednak w przypadku, gdy Rosja stanie się agresywna, możliwości NATO do wystawienia sił zbrojnych przeciw Rosji zależą w znacznej mierze od Amerykanów, a nie od Europejczyków. Istotą Zimnej wojny była walka o wpływy na Nizinie Północnoeuropejskiej, a konflikt ten uwikłał Amerykanów w czterdzieści lat ryzyka i wydatków. Oczekiwania ze strony Polski, iż są oni przygotowani na powtórkę z rozrywki są zatem złudne – przynajmniej w kontekście NATO.
Co więcej, Unia Europejska nie jest organizacją militarną, lecz ekonomiczna strefą wolnego handlu i jako taka ma pewien rzeczywisty wpływ na rozwój Polski w zakresie ekonomicznym. I nie jest to wpływ trywialny. Jednak obszar owego wpływu Unii względem Niemiec jest obecnie kwestionowany. Unia Europejska jest ogromnie zestresowana, a jej przyszłość niepewna. Pojawiają się scenariusze, w których to Niemcy, nie chcąc brać na swe barki kosztów utrzymywania Unii Europejskiej, mogą rozluźnić swoje więzy z blokiem i zbliżyć się do Rosji. A wyłonienie się Niemiec, które zamiast bliskich kontaktów z wielostronnie współpracującą jednością europejską będą wzmacniały ekonomiczne relacje z Rosją, to właśnie dla Polski scenariusz najgorszy z możliwych.
Oczywiście bliskie relacje z NATO i Unią Europejską to pierwsze strategiczne rozwiązanie Polski. Niemniej jednak żywotność Paktu Północnoatlantyckiego jako siły militarnej jest zdecydowanie niejasna, a i przyszłość Unii pozostaje zamglona. Te właśnie kwestie stanowią meritum strategicznych dylematów Polski. W XX wieku Polska, będąca państwem niepodległym, szukała wielostronnych sojuszy by ochronić się przed Rosją i Niemcami. Jednym z takich potencjalnych sojuszy było Międzymorze – przedwojenna koncepcja propagowana przez gen. Józefa Piłsudskiego zakładająca sojusz państw środkowoeuropejskich od Morza Bałtyckiego po Morze Czarne, które wspólnie miały szansę stawić opór Niemcom i Rosji. Idea Międzymorza nigdy nie weszła jednak w życie, a żaden z wspomnianych wielostronnych sojuszy nie rozwiewa obaw państwa polskiego.
Kwestia czasu
Istnieją trzy dostępne dla Polski strategie . W imię pierwszej z nich, Polska powinna zrobić wszystko co w jej mocy by utrzymać NATO i Unię Europejską przy życiu, z Niemcami jako ich członkiem. Jednak państwu polskiemu brakuje mocy i zdolności by tego dopilnować. Druga strategia uwzględnia nawiązanie stosunków z Niemcami i Rosją, które miałyby chronić polskie interesy. Oczywiście możliwości utrzymania takich relacji są ograniczone. Trzecią strategią jest znalezienie innego silnego państwa przygotowanego do zabezpieczenia polskich interesów.
Taką potęgą są obecnie Stany Zjednoczone. Jednak Stany Zjednoczone, po doświadczeniach w świecie muzułmańskim, zwracają się w stronę odleglejszego w czasie podejście nastawionego na równowagę sił na świecie. To jednak nie oznacza, że Stany Zjednoczone są obojętne względem tego, co się dzieje w Europie. Wzrost potęgi Rosji i potencjalny rosyjski ekspansjonizm, mogący zakłócić europejską równowagę sił bez wątpienia wzbudziłby zainteresowanie Waszyngtonu. Ale wyrastając na globalną potęgę, Stany Zjednoczone będą raczej czekały, aż proporcje sił ustabilizują się w sposób naturalny, niż podejmą jakąkolwiek interwencje w sytuacji, gdy zagrożenie będzie sprawiało wrażenie możliwego do opanowania.
W latach 30. XX wieku taka strategia pozyskania protektora była pierwszym wyborem Polski. Będąc świadome braku militarnych możliwości przeciwstawienia się Niemcom lub Sowietom, a w szczególności dwóm tym potęgom naraz, państwo polskie spodziewało się, iż bez gwarancji bezpieczeństwa będzie zmuszone ulec tymże mocarstwom. W takiej sytuacji Polska nie byłaby w stanie przetrwać samodzielnie nawet w przypadku podniesienia militarnej wartości polskich sił zbrojnych.
Wprawdzie polska analiza sytuacji była w gruncie rzeczy poprawna, jednak nie uwzględniała ona jednego istotnego czynnika interwencji: czasu. Niezależnie od tego, czy interwencja z ramienia Polski obejmowałaby atak na Zachodzie, czy też bezpośrednią interwencję w Polsce, przygotowanie takiej akcji zajęłoby więcej czasu niż polskie wojska były w stanie sobie kupić w 1939 roku.
Ten fakt wskazuje na dwa aspekty polskich relacji ze Stanami Zjednoczonymi: z jednej strony odrodzenie się Rosji kosztem upadku Polski pozbawiłoby Stany Zjednoczone swoistego wału ochronnego przeciw Rosji na Nizinie Północnoeuropejskiej; z drugiej strony, jakakolwiek interwencja staje się nierealna bez odpowiedniego czasu na przygotowanie. Możliwości polskich sił zbrojnych, by powstrzymać lub wystarczająco opóźnić rosyjski atak na tyle, by Stany Zjednoczone – lub by jakikolwiek europejski sojusznik mógł zebrać środki i chęci, by wstąpić w koalicję – miały czas na ocenę sytuacji, zaplanowanie odzewu i wreszcie na odpowiedź, powinny być kluczowym elementem polskiej strategii.
Polska może nie być w stanie bronić się na własną rękę w nieskończoność. Potrzebuje ona gwarantów, których interesy będą zbieżne z jej własnymi. Jednak nawet wówczas, gdy takich gwarantów już będzie miała, nauczona doświadczeniem płynącym z historii Polska powinna samodzielnie przeprowadzić operację, która opóźniłaby konieczność interwencji o co najmniej kilka miesięcy. Połączony atak rosyjsko-niemiecki jest zwyczajnie niemożliwy do przetrwania i takie właśnie wielofrontowe ataki nie są obce w historii Polski. Z tym nie da się uporać. W przypadku ataku jednostronnego byłoby to możliwe, jednak trudy przygotowań spadłyby na Polskę.
Jest to kwestia ekonomii i narodowych chęci. Na przestrzeni ostatnich lat sytuacja gospodarcza w Polsce uległa dramatycznej poprawie, jednak budowa efektywnych sił zbrojnych wymaga czasu i pieniędzy. Polacy czas mają, biorąc pod uwagę, iż zagrożenie ze strony Rosji jest w tym momencie bardziej teoretyczne, aniżeli realne, zaś gospodarka jest wystarczająco silna by stanowić podporę dla znaczącego potencjału.
Podstawowym problemem są natomiast narodowe chęci. Osiemnastowieczny spadek potęgi Polski miał tyle wspólnego z wewnętrznym brakiem jedności wśród polskiej szlachty, co z zagrożeniem ataku wielofrontowego. W okresie międzywojennym chęć oporu była wprawdzie obecna, jednak nie zawsze uwzględniała ona chęć wzięcia na siebie kosztów obrony, a górę brała wiara, iż sytuacja nie jest wcale tak beznadziejna, jak by się to mogło wydawać. Dziś, chęć wiary w Unię Europejską i NATO również przeważa nad uznaniem faktu, iż w ostatecznym rozrachunku każdy naród musi sam zadbać o swoje bezpieczeństwo. I to jest właśnie kwestia, którą Polska musi rozstrzygnąć.
Możliwe są pewne działania na płaszczyźnie dyplomatycznej. Polskie zaangażowanie w sprawy Ukrainy i Białorusi są rozsądne ze strategicznego punktu widzenia – te dwa kraje pełnią bowiem funkcję buforu chroniącego polską granicę wschodnią. I choć Polska raczej by nie wygrała pojedynku z Rosją we wspomnianych państwach, to jednak jest to trafny manewr w szerszym kontekście strategicznym.
Polska może bez trudu zaadaptować strategię zakładającą stały sojusz z Niemcami, a zarazem permanentną słabość i brak agresji ze strony Rosji. I strategia ta może się sprawdzić, jednak w dalszym ciągu jest to ryzykowna gra. Polacy są świadomi, że zarówno Niemcy, jak i Rosja mogą zmienić reżimy i strategie z zawrotną prędkością. Zachowawcza strategia wymaga bilateralnych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, zbudowanych na świadomości, iż Stany Zjednoczone polegają na równowadze sił, a bezpośrednia interwencja przy użyciu własnych sił zbrojnych to dla nich rozwiązanie ostateczne. To z kolei oznacza, że Polska musi być w stanie ten balans sił utrzymać, a w razie czego opierać się obcej agresji na tyle długo, by Stany Zjednoczone miały czas na podjęcie odpowiednich decyzji i wcielenie ich w życie. Stany Zjednoczone są w stanie dobrze zabezpieczyć Nizinę Północnoeuropejską aż po zachodnie granice Polski i sprzymierzyć się z większymi siłami zachodnimi. Obrona na wschodzie wymaga jednak sił polskich, a to kosztuje mnóstwo pieniędzy. Zaś w sytuacji, gdy zagrożenie może się nigdy nie zmaterializować, wydanie takich pieniędzy przychodzi z wielkim trudem.
tłumaczenie: Olga Łabendowicz
„Poland’s Strategy is republished with permission of Stratfor.”