Święto Łodzi 2018 to wielki organizacyjny sukces – w wydarzeniach wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Dziś mało kto pamięta, że jeszcze kilka lat temu niewiele łodzian interesowało się lipcowym miejskim przedsięwzięciem. Przeprowadzano nawet publiczne głosowania w sprawie organizowania imprez plenerowych latem.
Bez wątpienia można mówić, że Urodziny Łodzi 2018 to największy frekwencyjny sukces w historii letnich imprez urodzinowych w mieście. Organizatorom udało się doprowadzić do czegoś, co wydawało się niemożliwe. Logiczne wydaje się , żeby w następnych latach Miasto kontynuowało to, co tak świetnie sprawdziło się w tym roku. Tylko czy warto ścigać się Off Festiwalem, nawet Open’erem i innymi znanymi w całej Polsce wydarzeniami? Może warto zrobić krok dalej i znów dokonać niemożliwego – czyli wypromować Łódź jako jedno z najważniejszych miejsc dla ambitnej kultury, sztuki i awangardowej myśli w Europie. I to poprzez to, co się w Łodzi dzieje, co tutaj powstaje. Tak może zostać wykreowana nowa jakość, wyjątkowe urodziny miasta, które staną się znakiem firmowym miasta rozpoznawalnym na całym świecie.
Nie udawało się to od już czasów Strzemińskiego, mimo, że podejmowano wiele prób prezentacji osiągnięć łódzkiej kultury niezależnej.
Ale bez wątpienia wielką wartością tego miasta są niezależnie myślący i tworzący artyści, których najwyższy czas wypromować. Skoro na koncert Róisín Murphy przyszło tyle osób, co na koncerty lekkie łatwe i przyjemne, to może właśnie nadeszła odpowiednia chwila, żeby to zrobić? Bo dlaczego świetni łodzianie muszą wyjeżdżać, żeby robić kariery, tak jak na przykład Michał Batory, Zbigniew Libera i wielu innych? Może urodziny Łodzi będą okazją do promowania największych talentów ?
Wyobrażam sobie urodziny Łodzi jako festiwal łódzkiej sceny niezależnej, bez względu na to, czy będzie to film, muzyka, teatr, architektura, design.
Mamy ludzi, jakich może nam zazdrościć każde, albo prawie każde miasto w świecie. Tylko nawet my, łodzianie, nie wiemy o ich istnieniu, a cóż dopiero świat! Urodziny dedykowane Łodzi i łodzianom, których się promuje przez cały rok; którzy niezależnie od tego jaki rodzaj sztuki uprawiają, przygotowują także wspólne projekty, żeby pod koniec lipca pochwalić nimi łodzianom. Angażujemy w to media, nie tylko łódzkie. Zapraszamy do współpracy uznanych łodzian którzy zrobili karierę – tu też można by wymieniać długo światowe autorytety, które były związane z Łodzią, tu się uczyły, tworzyły, albo stąd pochodzą.
Jeśli by szukać porównań, mogłoby to być coś w rodzaju Męskiego Grania, związanego z wieloma dziedzinami, nie tylko muzyką i dedykowanego Łodzi i łodzianom.
Zresztą jedną z gwiazd Męskiego Grania na początku tej imprezy był światowej sławy twórca animacji Mariusz Wilczyński, oczywiście łodzianin, chociaż mało kto go w naszym mieście zna.
Marzę dalej: oprawa takich urodzin musi być na najwyższym poziomie. Bardzo dobrze udokumentowana – tak, żeby urodziny, które minęły, promowały wydarzenie przyszłoroczne. Oczywiście jest tu także miejsce na gwiazdy – te największego formatu. Spotkania z nimi, spektakle, koncerty powinny być ukoronowaniem festiwalu. Na pewno wielką sztuką by było namówić światowe nazwiska do zaprzyjaźnienia się z Łodzią i współpracy z łódzkimi artystami, a nie tylko do „występów”. Sądzę, że spotkania, których efektem mogą być wspólne projekty będą większą promocją Łodzi na wiele lat, niż wielkie plenerowe koncerty. Skoro marzę to łatwo mogę sobie wyobrazić mały klub, w którym siadają na krześle Adam Hajzer (Tune) lub Łukasz Lach (L.Stadt) i po chwili grania dołącza do nich Robert Plant. Łatwo sobie wyobrazić co najmniej kilkadziesiąt podobnych konfiguracji, od malarstwa, poprzez teatr do architektury. Wyobrażam sobie także koncert finałowy urodzin podczas którego na przykład Meryl Streep wręcza nagrodę z indywidualnym uzasadnieniem niezależnemu twórcy z Łodzi, a Annie Leibovitz podobne wyróżnienie i osobisty portret przekazuje Wiktorowi Skokowi, lub Łukaszowi z Bałut. I tak można sobie wyobrażać urodziny, które będą inne niż wszystkie inne na świecie.
W ostatnich latach najwięcej na promocji kultury niezależnej zyskały Katowice. Nie tylko za sprawą Off -Festivalu i „Nowej Muzyki”, ale też konsekwencji w działaniu. A nie ma tam ani takiej historii, ani takich ludzi, ani taki niezwykłych miejskich przestrzeni.
Ktoś powie, że taka formuła może się szybko wyczerpać. Ale może to jest szansa dla Łodzi, żeby przyciągać niezależnych twórców.
Żeby tu chcieli tworzyć, mieszkać, między innymi po to, by stać się częścią urodzin Łodzi. To moim zdaniem jest realne. Szukanie łódzkiego Avignionu nie ma większego sensu, bo Avignion jest jeden. Wymyślenie Łodzi, która ma najbardziej niezależne i wyjątkowe urodziny ma sens. Skoro udało się z takim rozmachem i takim sukcesem frekwencyjnym zrealizować tegoroczne święto, może warto zrobić kolejny krok?