Dnia 20 lutego, w Instytucie Stosowanych Nauk społecznych na UW, miało się odbyć wydarzenie pod tytułem: „PornoDzień z Queer UW, czyli pornografia w perspektywie nauk społecznych”. Jednak nie pozostało to bez odpowiedzi. Od razu larum podnieśli ludzie i środowiska, które nie rozumieją jednej, prostej rzeczy. Ewentualnie rozumieją, ale nie chcą żeby tak było.
Jeżeli jakieś zjawisko istnieje w społeczeństwie to nauki społeczne je badają i badać powinny, szczególnie jeżeli jest powszechne. Kto jak nie naukowiec ma odpowiedzieć na pytanie po co ludzie coś robią, z jakiego powodu, jak często, co to znaczy itd.? Ksiądz!? Niektórzy by tak chcieli… Wiem o tym doskonale. Ludzie, którzy wykazują w tym momencie święte oburzenie tym, że nauki społeczne badają coś czego ich zdaniem nie powinno być, albo o czym w ogóle nie powinno się mówić, zapominają, że na przykład socjologia nie określa czy dane zjawisko jest dobre czy złe, ale je opisuje. Najśmieszniejsze jest to, że największe larum podnosi oczywiście redakcja „Frondy”, która trzy czwarte tekstów poświęca wszelkim dewiacjom (przynajmniej w ich mniemaniu są to dewiacje), oczywiście bez żadnych naukowych podstaw, kierując się ideologią, albo wynalezionymi w zakamarkach Internetu zideologizowanymi badaniami jakiegoś amerykańskiego profesora- dewota (amerykańskiego odpowiednika prof. Pawłowicz, ale skoro amerykańskiego to robi lepsze wrażenie), nie dodając jednocześnie, że cały świat naukowy mówi na ten temat zupełnie co innego.
Część biskupów, jak to zawsze bywało chce wyrwać nauce jakieś obszary, żeby mieć monopol na prawdę. Co z tego, że owa „prawda” pochodzi ze znanych tylko biskupom źródeł? Kościół na zawsze stracił astronomię, historię, czy geologię. Tak… Niegdyś biskupi uważali, że tylko oni są kompetentni do wypowiadania się również na te tematy. Cały czas jednak walczą o seks. „Fronda” nie protestuje gdy o seksie (a raczej abstynencji seksualnej, no chyba, że w małżeństwie, w celu prokreacji) czy pornografii mówi „Radio Maryja” lub ona sama. „Fronda” protestuje gdy na te tematy zaczynają się wypowiadać naukowcy. Im nie wolno. Mogą ewentualnie zabierać głos ci, którzy uważają pozamałżeński seks i pornografię za wyniszczający dogłębnie człowieka nałóg, no ale takich naukowców jest może kilka procent. Jeżeli ktoś stara się coś obiektywnie opisać, nie strasząc ogniem piekielnym wszystkich użytkowników pornografii, a pozamałżeńskich kochanków moralnym upodleniem, to znaczy, że automatycznie promuje Sodomę i Gomorę. To może w ogóle zlikwidujemy na przykład seksuologię? Bo naukowcy seksualnością się nie powinni zajmować, a już szczególnie mówić o niej studentom, a nie daj boże studentkom. O seksie wypowiadać mogą się tylko księża. W końcu to oni mają do niego zdrowe podejście, będąc starymi prawiczkami albo znając go z agencji towarzyskich czy molestowania dzieci, kleryków lub zakonnic. Tak… Ich podejście do seksu jest jak najbardziej zgodne z naturą, na którą ostatnio się zaczęli powoływać. Kiedyś mówili, że coś jest niezgodne z wolą Boga, a natura jest grzeszna i trzeba ją ujarzmić. Teraz, gdy ludzie przestali się bać rzekomej woli Boga, powołują się na równie rzekomą „naturę”, której to prawa łamią geje, lewacy i cała masa wrogów, których jak wiadomo jest dużo. „Fronda” i ci co na świeckiej stronie oburzają się w komentarzach, że takie wydarzenie jest fundowane z pieniędzy ratusza, chcieliby chyba wrócić do średniowiecza, ale tak się nie da.
Swoją drogą to nie śledzę tematu, ale z pewnością była już cała masa konferencji na temat zoofilii, nekrofilii i tym podobnych, ale wtedy jakoś głosów oburzenia nie słyszeliśmy. A teraz niektórzy całkiem otwarcie chcą wyjąć jakieś zjawisko z obszaru zainteresowań naukowców i opisywać je tylko i wyłącznie w ideologiczny sposób. No ale to były czasy przedgenderowe i katolicy jeszcze tak jawnie nie przedkładali swojej ideologii nad naukę. Poza tym być może rozjuszył ich plakat. Nie wiem.
Okazało się jednak, że nie tylko tradycyjno prawicowe środowiska protestują przeciw temu wydarzeniu. Prawdopodobnie pod ich wpływem, prof. Małgorzata Fuszara, dyrektorka Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW nie wyraziła na nie zgody. Urzędnik czy to zwyczajny czy uniwersytecki najbardziej na świecie ceni konwencjonalność oraz święty spokój. Już nie pierwszy raz odwoływane są wydarzenia, które potencjalnie mogą wzbudzić kontrowersje. Choćby wykład prof. Hartmana. Jak tak dalej pójdzie, wstępu na Uniwersytet nie będzie miał sam Bauman – jeden z najsłynniejszych polskich uczonych. Zgadzam się, że nie jest to typowa konferencja naukowa ale jest organizowana przez młodych. Trzeba przyznać, że widać tu nastawienie na show, ale czy wszystko co związane z uniwersytetem musi być śmiertelnie poważne?
Prof. Fuszara zarzeka się, że to nie protesty wpłynęły na jej decyzję, lecz konieczność zbadania czy wydarzenie ma charakter naukowy, jednak myślę, że gdyby nie te kontrowersje (lub świadomość, że będą miały miejsce) to wydarzenie by się odbyło.
Na dzień dzisiejszy nie wiadomo czy konferencja się odbędzie. Organizatorzy zmienili nazwę na mniej kontrowersyjną („pornografia w perspektywie nauk społecznych”) i zapewniają, że tak, ale jeszcze nie znają daty.
W tej chwili sytuacja jest patowa. Nie wiem jak się zakończy, ale pewne jest jedno. Środowiska konserwatywne po raz kolejny wdzierają się ze swoją ideologią na teren nauki.
