Rozmowa z Sylwią Spurek, zastępczynią Rzecznika Prawa Obywatelskich o przemocy z nienawiści
Alarmujecie: jedynie 5% przestępstw motywowanych nienawiścią jest zgłaszanych na policję. Ale z zastrzeżeniem: ich rzeczywista skala jest bardzo niedoszacowana. Z czego wynika to „niedoszacowanie”?
Od lat Rzecznik Praw Obywatelskich prowadzi badania, których wyniki pokazują tę samą prawidłowość: większość osób, która doświadczała dyskryminacji, nie skarży się nikomu i do nikogo, w tym – do Rzecznika Praw Obywatelskich. Wyniki naszego ostatniego badania, dotyczącego niezgłaszania przestępstw z nienawiści, tzw. underreportingu pokazują, że często osoby, które doświadczają tego typu zachowań, nie wierzą, że zgłoszenie przestępstwa ma sens. Że to coś da. Mówiąc najkrócej: nie wierzą w sprawiedliwość. Nie ufają organom ścigania. W tym policji. Boją się o własne zdrowie, życie albo zdrowie i życie osób najbliższych.
Z czego wynika ten strach?
Strach jest wywołany m.in. jakością debaty publicznej. I sygnałami, jakie od nas – uczestników i uczestniczek tej debaty – otrzymują osoby innego pochodzenia narodowego, etnicznego czy innego wyznania.
Jaka jest zatem ta debata?
Debata publiczna w ostatnim czasie bardzo się zradykalizowała. Obserwuję ten proces od 2015 roku i widzę, że coraz częściej padają niedopuszczalne stwierdzenia. I to ze strony polityków i polityczek, rządzących, którzy realizują przepisy i kreują polityki publiczne. Ze strony tych osób wymagam więcej. I brakuje mi wyraźnego komunikatu, że tego rodzaju zachowania – przestępstwa motywowane uprzedzeniami – są niedopuszczalne i my jako państwo podejmiemy wszelkie konieczne działania, żeby takim zachowaniom przeciwdziałać, żeby ścigać i karać sprawców, a ofiarom zapewnić pełne wsparcie i pomoc. Tego bardzo brakuje. Brakuje wyraźnego sprzeciwu wobec tego typu zachowań.
Zatrzymajmy się na chwilę na wymienionych przez panią działaniach: przeciwdziałanie, ściganie, oraz karanie sprawców.
Ściganie i karanie sprawców jest jednym z kluczowych aspektów przeciwdziałania takim zachowaniom. Ale w tym procesie nie chodzi tylko o to. Bo kluczowe jest to, z jaka reakcją na zgłoszenie spotykają się osoby pokrzywdzone. Jeśli ofiara usłyszy na komisariacie policji: „i tak go nie złapiemy”, „czy jest pan pewien, że chce złożyć zawiadomienie?”, to dla niej jest to jasny sygnał: twoja sprawa nie jest ważna, zgłaszanie nie ma sensu. Ofiara po prostu jest lekceważona.
Tymczasem tych zdarzeń jest coraz więcej…
Przedstawiciele grup mniejszościowych często mówią mi, że na co dzień doświadczają tego rodzaju zachowań i gdyby każde chcieli zgłaszać na policję, to nie wyszliby z komisariatów czy sądów. Dlatego musimy skutecznie ścigać i karać, ale też tworzyć takie rozwiązania prawne i takie polityki publiczne, żeby tych zachowań było jak najmniej.
Spróbujmy opisać: kim są osoby narażone na przemoc?
Od lat to są osoby należące do następujących grup – Romowie, Żydzi, Muzułmanie, osoby atakowane ze względu na rasę i Ukraińcy. Ich miejsce na liście tego „rankingu” zmienia się w poszczególnych latach. W naszym badaniu dotyczącym underreportingu skoncentrowaliśmy się na społecznościach ukraińskiej, muzułmańskiej i afrykańskiej, dlatego, że właśnie m.in. te grupy – według statystyk – są najbardziej narażone na przestępstwa motywowane nienawiścią. A liczba tych przestępstw rośnie. Tak wynika z danych Prokuratury Krajowej, ale też z liczby spraw, które my prowadzimy.
Spróbujmy wyjść poza grupy etniczne i scharakteryzować ofiary. Kim są? Jak trafili do Polski? Jak długo tu mieszkają?
Staraliśmy się dotrzeć do osób bez względu na ich historie. W czasie prowadzonego badania ściśle współpracowaliśmy z przedstawicielami mniejszości, żeby faktycznie móc zbadać, czy osoby, które są przedstawicielami mniejszości, zgłaszają przestępstwa uprzedzeniowe, czy nie. Badanie było przeprowadzono na podstawie innowacyjnej metodologii – przeprowadzono wywiady z respondentami, którzy następnie losowo rekrutowali kolejne osoby do badania spośród własnych sieci społecznych. Badanie dla społeczności ukraińskiej przeprowadziliśmy w województwie małopolskim, badania dla grupy muzułmańskiej i migrantów z krajów Afryki Subsaharyjskiej – w województwie mazowieckim.
Przeczytaj również: „Wszyscy jesteśmy Romami”
To są osoby mniej lub bardziej dla nas „obce”, mniej lub bardziej „inne”. Ofiarami przestępstw z nienawiści padają przecież studenci i studentki, osoby, które w Polsce pracują, osoby, które w Polsce mieszkają od dawna albo tu się urodziły. Często wykonują zawody zaufania publicznego. Są lekarzami i lekarkami. Kiedy z nimi rozmawiamy, często podkreślają – jesteśmy współobywatelami, nasze dzieci się tutaj urodziły, jesteśmy Polakami. I pytają: dlaczego tak bardzo jesteśmy narażeni na przemoc?
No właśnie. Dlaczego? Czy mamy do czynienia z fenomenem polskim, czy to tendencja ogólnoeuropejska? Czy możemy mówić – w przypadku Polski – o przyzwoleniu władzy na tego typu zachowania? Czy raczej to naturalna konsekwencja niedawnych zamachów terrorystycznych?
Argument dotyczący terroryzmu i zamachów pada bardzo często. W 2016 roku na zlecenie Rzecznika Praw Obywatelskich przeprowadzono badanie o obrazie muzułmanów w mediach. Okazało się, że kilku wyrażeń, które nie są synonimami, używano często zamiennie: muzułmanie, Arabowie, migranci, uchodźcy. Widoczna była też wyraźna zbieżność używania tych terminów i wyrazów: terroryzm, terrorysta, islamista, fundamentalista.
Ostatnio na posiedzeniu sejmowej komisji mniejszości narodowych i etnicznych padł argument, że przestępstwa z nienawiści to wina samych mniejszości – tego, że sami nie daja się poznać społeczeństwu polskiemu. Nie mogę się z tym argumentem zgodzić. Nie możemy przerzucać na mniejszości, społeczności, organizacje pozarządowe naszej roli – roli państwa – w przeciwdziałaniu tego typu zachowaniom. To my jesteśmy odpowiedziani za planowanie i inicjowanie współpracy z tymi środowiskami, za współdziałanie a potem wdrażanie wypracowanych wspólnie rozwiązań. To jest nasza odpowiedzialność jako państwa. Oczywiście, opracowanie rozwiązań musi odbywać się w oparciu o zasadę dialogu, zasadę: nic o nich bez nich.
Nie mogę zgodzić się z argumentem, że to oni sami są sobie winni, bo nie dają się poznać. Bo się nie integrują, bo nie wychodzą. To my musimy się zastanowić – o ile faktycznie nie ma tej integracji – co jako organy państwa robimy nie tak.
W kontekście integracji, mam pytanie dotyczące ukrywania swojej tożsamości. Wasze badanie pokazało, że – tu cytuję – „członkowie społeczności narażonych na przestępstwa z nienawiści, z obawy przed dyskryminacją, zmieniają swoje nawyki życia codziennego. „Jak to wygląda w praktyce?
Ostatnio w czasie Kongresu Kobiet usłyszałam przejmującą historię, od osoby, która jest zaangażowana w działania na rzecz praw kobiet w Polsce. Ta osoba pochodzi z Ukrainy i mówi, że często boi się o bezpieczeństwo własnego dziecka. Jeśli jedzie z nim w autobusie czy tramwaju, to rozmawia tylko po polsku. Nigdy we własnym języku. To są bardzo przykre sytuacje. Te osoby starają się – jak mówią – „nie prowokować”. Nasze badanie pokazało, 59% Ukraińców, którzy stali się ofiarami przestępstw z nienawiści, unika rozmawiania w swoim języku w miejscach publicznych. 39% migrantów z krajów muzułmańskich z takim doświadczeniem unika ubierania się w sposób kojarzący się z ich religią. 46% ofiar przestępstw z nienawiści wywodzących się z krajów Afryki Subsaharyjskiej próbuje ukrywać kolor skóry, np. nosząc koszule z długimi rękawami nawet latem.
I tu warto zaznaczyć, że przestępstwa z nienawiści – ze względu na motywację sprawcy – mają wpływ nie tylko na osobę pokrzywdzonego, ale na całą społeczność. Bo inne osoby z tych społeczności, nawet jeśli same nie doświadczyły dotychczas takich zachowań, zaczynają się bać. Bo inna osoba został znieważona, pobita, zaatakowana – właśnie dlatego, że do tej społeczności należy. I o tym często zapominamy, gdy przytaczamy statystyki, gdy mówimy, że „to margines”. Przestępstwa z nienawiści trudno porównywać z innymi. One mają wpływ na całe społeczności. Także na tych, którzy przemocy nie doświadczyli.
To powiedzmy o tych liczbach. Na początku tego roku minister Błaszczak zapewniał, że liczba przestępstw motywowanych nienawiścią w Polsce spada. Według niego w 2015 roku było ich 791, a w roku ubiegłym 726. Zaznaczył przy tym, że to niecały promil z 782.114 wszystkich przestępstw. Zwrócił się też do osób, które twierdzą, że jest inaczej, pisząc na twitterze: „Nie kłamcie!”. Kto zatem kłamie?
Podejrzewam, że Pan Minister Błaszczak odnosił się do statystyk policyjnych, czyli statystyk niepełnych. Odwoływanie się do wycinkowych danych nie daje pełnego obrazu sytuacji. Można powiedzieć, że wręcz ten obraz zakłamuje. Uczciwie byłoby powiedzieć, że to są statystyki wyłącznie policyjne.
Na czym polegają te rozbieżności?
W Polsce przestępstwa można zgłaszać na Policję lub do prokuratury. Obie te instytucje prowadzą statystyki, z tym że Policja zbiera dane obejmujące wyłącznie te przestępstwa, które zostały zgłoszone na Policję. Stąd te rozbieżności. Pełne dane to dane Prokuratury Krajowej. I na tych danych opieramy się w Biurze Rzecznika. Do tych danych mają dostęp także inne organy władzy.
Zróbmy krok dalej. Co się dzieje ze sprawami osób, które zgłosiły przestępstwo z nienawiści. Jaka jest liczba prowadzonych postępowań i ile osób – w ich efekcie – zostaje skazanych?
Trudno jest to w prosty sposób przełożyć dane dotyczących przestępstw zgłoszonych w danym roku i skazań sprawców tych przestępstw. Z dostępnych statystyk nie wynika, czy liczby skazanych dotyczą liczby zgłoszeń w danym roku czy w poprzednich latach. Postępowania sądowe trwają. Czasami miesiącami, a czasami latami.
Zastanawia mnie, kim są sprawcy tych przestępstw. Czy to osoby należące do grup takich jak ONR, czy tak zwani „przyzwoici Polacy”?
To bardzo ważna kwestia wymagająca zbadania. Jeśli dowiemy się, kim są sprawcy, to łatwiej będzie przeciwdziałać tego typu zachowaniom. Pewnie są to osoby, które tkwią w stereotypach, uprzedzeniach, lękach. Osoby, z którymi nikt nigdy nie rozmawiał na temat równości, tolerancji, praw człowieka. Ale to tylko moje podejrzenia.
To wróćmy jeszcze na chwilę do ofiar. Bo one – jak wynika z waszego raportu – cierpią z powodu symptomów zespołu stresu pourazowego (PTSD) oraz depresji. Przytaczane przez was liczby są porażające – poważnych symptomów depresji doświadczyło 18% ofiar przestępstw z nienawiści z Ukrainy, 23% z krajów muzułmańskich i arabskich oraz 22% ofiar wywodzących się z krajów Afryki Subsaharyjskiej. Dla porównania ten problem dotyczy tylko 5 % Polaków.
Osoby, które doświadczyły przemocy motywowanych nienawiścią, ponoszą poważne zdrowotne konsekwencje. I smutne jest to, że z ofertą pomocy systemowo możemy dotrzeć do tych 5 procent, które przestępstwa zgłaszają. A pozostałe 95 procent – w związku z tym, że, można powiedzieć, poprzez zgłoszenie przestępstwa nie wchodzą do systemu – pozostają bez żadnego wsparcia ze strony państwa.
Jakie są szanse, że liczba przestępstw motywowanych nienawiścią zacznie spadać? Albo przynajmniej się zatrzyma?
To skomplikowana kwestia. Bo spadek liczby zgłoszeń określonych przestępstw może świadczyć o tym, ze faktycznie liczba przestępstw spadła, albo że ofiary tych przestępstw mają trudności z ich zgłoszeniem.
Obecnie, jak powiedziałam wcześniej, ofiary przestępstw z nienawiści często dostają sygnał: nie prowokujcie, wejdźcie do szafy, nie jesteście tu mile widziany. A mimo to liczba zgłoszeń rośnie. Z pewnością, żeby zmniejszyć realnie liczbę przestępstw z nienawiści, powinniśmy podejmować działania w kilku obszarach. To edukacja; skutecznie ściganie i karanie sprawców oraz ochrona i wsparcie dla ofiar na każdym etapie postępowania. Ale konieczny jest także wyraźny sygnał ze strony rządzących polityków i polityczek , że nie ma w Polsce akceptacji dla tego typu zachowań, zamiast mówienia: to margines, chuligańskie wybryki, incydenty. Na razie, i mówię to z ogromnym smutkiem, nie widzę na to szans. Dopóki będziemy lekceważyć wzrost tych przestępstw, dopóki będziemy lekceważyć doświadczenia ofiar, nie ma szans na zmianę sytuacji. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z deficytem perspektywy praw człowieka, także w tym obszarze. I niestety, nie jest to sytuacja ostatnich kilku lat. Pracuję w administracji publicznej od 2001 r i obserwuję działania rządów – żaden rząd w Polsce nie działał z tej perspektywy. A właśnie tej perspektywy potrzebujemy dla zmiany sytuacji.