Do rozważań nad naturą człowieczeństwa natchnęła mnie lektura ostatniej pozycji jednego z moich ulubionych reportażystów, Macieja Zaremby Bielawskiego. „Higieniści. Z dziejów eugeniki” jest bowiem książką, która doprawdy mną wstrząsnęła. Porusza ona bardzo kontrowersyjny temat higieny rasy, zwanej także eugeniką, która większości z nas kojarzy się z hitlerowskimi Niemcami i ich polityką rasową opartą o antysemityzm oraz skrajny nacjonalizm. Okazuje się jednak, że pojęcie to ma o wiele głębsze znaczenie i dotyczy znacznie szerszego kręgu europejskich, choć nie tylko, państw.
Pojęcie eugeniki w zależności od szerokości geograficznej, na której obowiązywało miało nieco odmienne znaczenie. Najogólniej, cytując za Zarembą, można ją uznać za różnorodne metody mające na celu „uszlachetnianie rasy ludzkiej „. Rasy, której nie postrzega się w rozumieniu pejoratywnym związanym z hierarchią ras, lecz jako synonim rodzaju, czy też ludności[1]. Metody, jakie stosowano przez większą część XX wieku dla osiągnięcia tegoż celu były także w zależności od kraju ich obowiązywania różnorodne, choć w większości przypadków polegały one na przerywaniu ciąż lub przymusowej sterylizacji osobników zagrożonych przenoszeniem chorób dziedzicznych bądź innych ułomności. Wszystko to miało się przysłużyć poprawie jakości społeczeństwa, a tym samym państwa, jego rola w tym procederze była bowiem kluczowa.
Jedno z pierwszych odniesień do pojęcia eugeniki zawarł w swoich rozważaniach Platon, który w dziele Państwo, w księdze V tworzy wizje utopijnej Republiki opartej o najlepszy materiał ludzki. Tylko najznamienitszym przedstawicielom zbiorowości miało przysługiwać prawo do rozmnażania się z najdorodniejszymi i najzdrowszymi samicami, co miało być gwarancją wyhodowania większej ilości pożądanych osobników. Kalekie dzieci zaś, podobnie do zasad panujących w starożytnej Sparcie miano zabijać. Platon stworzył także analogie między ciałem ludzkim i państwem, według której to ostatnie traktuje chorych obywateli tak jak organizm traktuje chore członki. Teoria hodowli ludzi była od tego czasu obecna w literaturze pięknej czy tez myśli filozoficznej przez wieki, dotyczyło to również Polski. Nie na naszym kraju jednak chciałabym w miejscu tym się skupić, a na Skandynawii, zwłaszcza na Szwecji.
Jako wielka miłośniczka regionu nordyckiego, kiedy pierwszy raz zetknęłam się z informacjami dotyczącymi eugenicznego procederu, który święcił triumfy m.in.właśnie w Szwecji przez niemal całą druga połowę XX wieku, byłam zgorszona. Gdzie bowiem podziały się te szczytne idee wolności jednostki, tolerancji i egalitaryzmu społecznego, tak bardzo charakterystyczne dla omawianego regionu? Przecież to właśnie Szwecja jest stawiana jako przykład państwa, w którym dobro obywateli jest najważniejsze, to w końcu Dom Ludu (ze szw. Folkhemmet)! Książka Zaremby skutecznie udowodniła mi jednak, że niektóre moje wyobrażenia należy po raz kolejny gruntownie przeanalizować i zastanowić się nad kilkoma kluczowymi aspektami związanymi z rolą państwa w życiu jednostki.
„Mamy bowiem szczęście posiadać rasę stosunkowo jeszcze niezniszczoną…”
W historii eugeniki pojawia się wiele nazwisk jej teoretyków, spośród których jednym z ważniejszych wydaje się być sam Karol Darwin, który stworzył teorię ewolucyjnej dziedziczności. Zakładała ona m.in., że postęp polega na przetrwaniu najsilniejszych osobników przy jednoczesnej eliminacji najsłabszych. Bardzo szybko teoria ta zyskała wymiar ideologiczny, rozwinięty m.in. przez kuzyna Darwina, francuza Francisa Galtona. Pod koniec XIX wieku stworzył on dzieło pt. „Inquiries into Human Faculty and Its Development„, w którym zauważył m.in., że inteligencja jest kwestią dziedziczną oraz że na skutek intensywnego rozmnażania się ludzi o najniższym jej poziomie, współcześni mu ludzie byli raczej mało rozumni. Zauważył on, że kontynuowanie dobrowolnego dobierania sobie partnerów do zakładania rodziny może wkrótce doprowadzić do cofnięcia się ewolucji i zalania świata masą ograniczonych biedaków. Jedyną metodą aby tego uniknąć było zdaniem Galtona ingerowanie w proces doboru partnerów, tak żeby wartościowe jednostki miały możliwość rozrodu, zaś te nieużyteczne takiej opcji nie posiadały. W ten oto sposób narodził się koncept myśli eugenicznej.
Na początku XX wieku pierwszym krajem, który uznał eugenikę za oficjalną dyscyplinę naukową była właśnie Szwecja. W roku 1921 szwedzki Riksdag powołał pierwszy na świecie instytut biologii rasy z siedzibą w Uppsali, zaś w 1935 roku parlament uchwalił ustawę sterylizacyjną, zaostrzoną w 1941 roku. Aktu sterylizacji dokonywano w razie istnienia realnego zdaniem władz zagrożenia przekazania genetycznych chorób oraz niepełnosprawności lub antyspołecznego stylu życia. Wszystkie osoby, które spełniały któryś z powyższych, dosyć ogólnych warunków nie nadawały się zdaniem szwedzkich władz do pełnienia funkcji rodzica. Najbardziej niepokojący wydaje się ostatni wymóg dotyczący aspołecznego trybu życia, bowiem pozostawiał on bardzo dużą swobodę w orzekaniu o jego istnieniu. Wydawaniem takowej decyzji zajmowała się Główna Rada Medycyny, składająca sie jednak nie tylko z trójki lekarzy i eugenika, ale od 1947 roku również z dwójki polityków, zaś zarzut o nieprzydatność danej osoby mogli zgłaszać do Rady w zasadzie wszyscy, np. lekarze lub pastorzy. Co bardzo ważne, teoretycznie decyzja o poddaniu sterylizacji musiała być dobrowolna, lecz w praktyce sytuacja ta wyglądała odmiennie.
Efektem powyższych zapisów było zatwierdzanie mocno kontrowersyjnych decyzji dotyczących sterylizacji osób, których niezdatność do posiadania dzieci była orzekana na podstawie jedynie pozornych dysfunkcji. I tak np. decydowano o sterylizacji młodej kobiety, która zaszła w ciąże przed ślubem lub takiej, która zdaniem lekarza była mało inteligentna. Często orzekano u nich epilepsję, co nie posiadało jednak potwierdzenia w żadnych badaniach, a jedynie w diagnozie lekarza internisty z miejscowości na dalekiej północy, który z epilepsją spotkał się tylko ma łamach podręczników akademickich 20 lat wcześniej. Decydującym bywał także u kobiety czerwony lakier na paznokciach u rąk, czy też zwiększone potrzeby seksualne, objawiające się dużą aktywnością w tej sferze. Diagnoza miała zatem charakter społeczny, nie zaś medyczny. Warto również zauważyć, co zostało przeze mnie pośrednio zaznaczone, że znakomitą większością sterylizowanych były kobiety, mężczyźni stanowili jedynie niewielki procent. W większości zgody na zabiegi były wymuszane lub nawet fałszowane. Standardem było również stosowanie przez lekarzy wobec kobiet w ciąży najprostszych metod manipulacyjnych, mających pozornie na celu wyświadczenie im przysługi. Wszystkie te zabiegi służyć miały ostatecznie dobru państwa, miały chronić jego interesy. Rasa utrzymana w dobrym stanie była bowiem gwarantem dalszego postępu, a czy nie był on wart tak drobnych poświęceń?
„Ci, w imieniu których mówimy, nie będą nigdy panować, zaś ci, którym współczujemy, nigdy się nie zbuntują” (K.G. Chesterton)
Pierwsze pytanie jakie pojawia się w głowie rozsądnie myślącego człowieka dotyczy powodów, dla których posuwano się do tak drastycznych rozwiązań, jeśli wyłączyć z nich powody ideologiczne. Zaręba wskazuje w miejscu tym na całkiem racjonalne względy ekonomiczne, a dokładniej mówiąc te związane z polityką społeczną. Przecież szwedzki dom ludu, którego istotną częścią była higiena rasy, jednym ze swoich filarów uczynił hojną pomoc socjalną. Czym więcej zdrowych i zdatnych obywateli, tym państwo lepiej i co ważne owocniej funkcjonowało. Nieużyteczni, biedni obywatele spowalniali jedynie postęp społeczeństwa. Jednostki i ich interesy nie były ważne, najważniejsze było dobro ogółu. Państwo i jego instytucje musiały chronić także swój interes, dbając o poparcie, dające im legitymizację do władzy. Jeśli bowiem władza posiadała poparcie, miała ona prawo ingerować w życie swoich obywateli, nawet w jego najbardziej osobisty wymiar, tj. miała prawo zaglądać do ich łóżek. Jednostki bywają bowiem wyjątkowo nieświadome zagrożeń jakie wiążą się z pochopnym uleganiem swoim popędom, dlatego też Szwedzi powinni być wdzięczni swym władzom za tak szczegółowe i wnikliwe badanie ich zachowań.
W powyższej argumentacji przede wszystkim przeraża rozmiar do jakiego posunęły się próby kontroli nałożonej przez instytucje państwowe na życie obywateli. Zatrważające jest jednak również to, że zapomniano, że prawo do posiadania dzieci czyni nas ludzi. Z biologicznego punktu widzenia zostaliśmy wszyscy, bez względu na intelekt, urodę czy też właściwości fizyczne stworzeni do przekazywania życia. Decyzję o rezygnacji z tego niewątpliwego daru każdy powinien podejmować całkowicie samodzielnie, w zaciszu swego własnego sumienia. Jak zauważył Zaremba w jednym z fragmentów swej książki, eugenika pozbawiała biedaka, czy też osobę chorą „ostatniej cząstki godności, jaką jest prawo do ojcostwa i macierzyństwa„.
Innym argumentem przemawiającym za ideą sterylizacji był tzw. biologiczny utylitaryzm. Wg tej teorii użyteczność biologiczna człowieka jest najważniejszym elementem, na podstawie którego powinno się umiejscawiać daną jednostkę w hierarchii społecznej. Zgodnie z powyższą myślą zatem, nie powinno się czynić rozróżnienia między pojęciami „zdrowy” oraz „produktywny„, lecz traktować je jako tożsame. Dzięki eugenice władze państwowe dążyły do ostatecznego wprowadzenia w życie idei spójności społecznej, opartej o wspólne zasady i wzorce, tworząc tym samym idealne społeczeństwo z wyraźnie wskazanym ideałem obywatelskim, do którego należało dążyć. Wszelka odmienność miała być eliminowana w najwcześniejszym stadium. Dotyczyło to zarówno odmienności fizycznej, wynikającej np. z choroby, jak również tej związanej z czyjąś postawą życiową. Nie wydaje się trudnym wyciągnięcie wniosku, że stanowisko takie wynikało w znacznej mierze z odwiecznej ludzkiej obawy przed odmiennością, burzącą społeczny porządek i spokój. Społeczeństwo szwedzkie, które od wieków miało bardzo silnie wpojoną ideę dbałości o dobro ogółu wydaje się szczególnie predestynowane do troski o te wartości, jak widać z podziwu godną konsekwencją. Owa walka z odmiennością, jak zauważył Zaremba, przypominała również w wielu punktach średniowieczne polowanie na czarownice, uosabiające często wszystko to co niepożądane w danej społeczności. Łatwiej i taniej było bowiem zaklasyfikować kogoś jako odmiennego, chorego, nieużytecznego i skazać go na sterylizację niż wnikliwiej przyjrzeć się jego rzeczywistym problemom i poszukać ich rozwiązania.
Wskazanie wszystkich augmentów, którymi posługiwali się zwolennicy omawianej teorii na łamach jednego artykułu wydaje się niemożliwe, zatem dla jej bardziej wnikliwej analizy polecam lekturę Higienistów. Dla pocieszenia dodam, że po latach udało się Szwedom wyciągnąć wnioski ze swoich czynów i przyznać się do winy przez dziesiątkami tysięcy ofiar swojej polityki rasowej oraz przed całą rzeszą nieświadomych niczego obywateli świata. Pod koniec lat 90. zabiegi eugeniczne uznano za złamanie praw jednostki oraz wypłacono ofiarom odszkodowania. Pytanie, na które trudno jednak odpowiedzieć pozostaje, czy to wystarczy? Setki tysięcy innych ofiar przymusowej sterylizacji z pozostałych państw nordyckich, Stanów Zjednoczonych czy też Japonii nadal czeka na rehabilitację, lecz nawet najszczersze przeprosiny nie przywrócą tym ludziom możliwości posiadania dzieci.
Chciałabym podziękować Maciejowi Zarembie za jego książkę, bowiem skłoniła mnie ona do wielu refleksji na temat natury człowieka, roli państwa w życiu swoich obywateli czy też odmienności. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach zabiegi takie byłyby niemożliwe, choć obawiam się że założenie takie może świadczyć o mojej naiwności. Idea eugeniki jest bowiem potwierdzeniem odwiecznego marzenia o doskonałości człowieka i chęci pozbawienia go wszelkich defektów. Boimy się chorób, cierpienia oraz naszej kruchości, lecz czyż nie jest to częścią naszego istnienia?
Na koniec chciałbym zamieścić ostatni już cytat, który wydaje się najlepiej odzwierciedlać rzeczywistą naturę eugeniki, która zdaniem autora była „lustrem, które lekarz podstawił społeczeństwu, a które pod postacią diagnoz medycznych odbijało fobie epoki„.
[1] Wszystkie cytaty i odniesienia pochodzą z M. Zaremba Bielawski, Higieniści. Z dziejów eugeniki, Wołowiec 2011.