W mediach rozpętała się burza, wszystko w temacie uchodźców zlewa się w bezkształtną masę krzyków, postulatów i histerii. Imigranci ekonomiczni wrzucani są do jednego worka z uciekającymi przed wojną. Dzienniki i telewizje pokazują na zdjęciach niemal wyłącznie biedne kobiety z dziećmi na rękach. Tymczasem obiektywne raporty mówią jasno, że jest ich łącznie 20-25% spośród wszystkich, którzy przypływają do Europy na łodziach i pontonach.
Większość przybyłych stanowią młodzi mężczyźni, którzy niestrudzeni tułaczką mają energię by wyrzucać węgierskie jedzenie na tory i bić się z pobratymcami na wyspie Lesbos (paraliżując przy tym miasta i terroryzując bogu ducha winnych greków).
Media tłumaczą, że to oczywiste, bo mężczyznom jest łatwiej przebyć morską drogę. Gdy już spokojnie osiedlą się w Niemczech, zaczną ściągać swoje kobiety i dzieci. Osobiście nie wyobrażam sobie, że w takiej sytuacji wyruszam w podróż na inny kontynent a w domu zostawiam kobietę z dzieckiem. Dodajmy w domu, z którego w każdej chwili ma pozostać lej po bombie a w każdej godzinie mojej nieobecności moi bliscy mogą zostać zaszlachtowani przez terrorystów.
Zadziwia cały proces „przyjmowania” uchodźców do Europy. Wszystko odbywa się nieskładnie, granice przemierzają całe fale niezidentyfikowanych ludzi. Proces registracji leży kompletnie. Politycy w większości krzyczą „przyjmować”, media relacjonują jak nieczuli są ci, którzy stawiają pytania. A pytania się mnożą. Ktoś część tych ludzi przemyca, wśród nich są z pewnością ludzie, którzy mogą stanowić poważne zagrożenie dla Europejczyków. Nie dyskutuje się o tym kogo przyjmować.
Wydaje się, że w pierwszej kolejności powinno przyjmować się do Europy tych, którzy są najbardziej bezbronni i pokrzywdzeni. Czyli dzieci i kobiety. Młodzi mężczyźni mogą budować opozycję, walczyć , lub poczekać na pomoc nieco dłużej. Drugim kryterium powinna niestety być religia. W Syrii prześladowani i mordowani są chrześcijanie. To im powinno się pomagać.
Przyjmując tysiące muzułmanów do Europy, Europejczycy narażają się na poważne zderzenie kultur. Islam jest religią, która ingeruje w całość obyczajowości i życia społecznego ludzi. Jego wyznawcy bardzo często dosłownie traktują wykładnie Koranu.
Internet obiegają filmy z egzekucji kobiet i niewiernych, czy z brutalnych pobić, których dziki tłum dokonuje na kobietach, które mają „nieskromne stroje”. Islam tłamsi całkowicie kobiecy pierwiastek. Społeczności muzułmańskie przybywające do Europy często wcale się nie asymilują.
W Wielkiej Brytanii i Francji mnożą się getta i dzielnice muzułmańskie gdzie zaglądać boi się policja. W Dużym Formacie jakiś czas temu przeczytałem, że w Niemczech zaczyna pojawiać się zjawisko „Policji szariatowej”. To oczywiście obraz niepełny i uproszczony, który jednakowoż mówi dużo o tej kulturze, obyczajowości i religii.
Muzułmanie często nie są tolerancyjni wobec innych religii, radykalni wyznawcy islamu dopuszczają się aktów wandalizmu na posągach buddy czy chrześcijańskich obiektach sakralnych. Z kolei są grupą, która bardzo głośnio dopomina się tolerancji i przestrzeni do uprawiania własnych obyczajów (nie mówiąc już o okrutnym dla zwierząt a całkowicie nieuzasadnionym uboju rytualnym, na który Europa godzi się z poprawności politycznej).
Nie twierdzę, że każdy muzułmanin jest z gruntu zły. Twierdzę, że ta religia wypacza ludzi bardziej niż polski katolicyzm moherowych fundamentalistów. Nie pozostawajmy obojętni wobec dramatu uciekających przed śmiercią ludzi. Z drugiej strony zastanawiajmy się jak bronić własnego, europejskiego interesu. Z bardziej chłodną głową.
Porażka prób demokratyzowania Iraku i obalania szeregu dyktatorów w krajach muzułmańskich pokazała, że demokracja i wolność nie są wartościami samymi w sobie dla wszystkich kultur. Nie dziwi mnie to, że Polacy bardzo obawiają się muzułmańskich imigrantów. Ja również nie chcę ich ani w Polsce, ani w Europie.
