Podatki sprawiedliwe nie budzą oporu. Jednak rodząca się kultura szacunku dla prawa załamie się i jest to przykre, bo stanowi ona wartość samą w sobie. Ja jednak nie o tym.
Polski Ład to największe uderzenie w polską przedsiębiorczość od czasu działań komunistów. Przy czym w zamyśle komunistów chodziło o zniszczenie tej grupy ludzi jako nieprzystającej do socjalistycznego społeczeństwa. Obecnie mamy nałożenie się głupoty, niekompetencji, pospiechu, politycznych kalkulacji oraz tego, że przedsiębiorca już nie przystaje do obrazu pisowskiego elektoratu.
Ktoś zaraz powie, że bronię krwiożerczych kapitalistów przed podniesieniem ich obciążeń podatkowych. Oczywiście to nic przyjemnego. W oryginalnym pomyśle obciążenie dochodów wielu przedsiębiorców miało wzrosnąć o 50%. Skończyło się na 30% („A mógł zabić”). Przedsiębiorcy sobie poradzą – mamy dekady doświadczeń w radzeniu sobie z zaborcami i komunistami – z Polskim Ładem sobie więc przedsiębiorcy też poradzą. Część ucieknie w szarą strefę, część zacznie kombinować na inne sposoby. Szkoda jednak tego, gdyż od czasu wprowadzenia podatku liniowego przez rząd (postkomunistów) pod wodzą Leszka Millera kombinowanie na podatkach stawało się z każdym rokiem czymś mniej dopuszczalnym. To, co w latach 90. wywoływało w środowisku aplauz, z każdym rokiem od 2004 stawało się bardziej wstydliwe. Podatki sprawiedliwe nie budzą oporu. Jednak rodząca się kultura szacunku dla prawa załamie się i jest to przykre, bo stanowi ona wartość samą w sobie. Ja jednak nie o tym.
Rządzący powinni wykazywać minimum szacunku dla rządzonych. Tym minimum powinno być danie minimum szansy na dostosowanie się do serwowanych przepisów. Inaczej mamy do czynienia z prześladowaniem. Tymczasem setki stron Polskiego Ładu zostało uchwalonych
29 października, wprowadzając rewolucję w całym szeregu utartych od lat, jeśli nie dekad zasad.
Myślicie, że przepisy tak istotne były dobrze przedyskutowane, dopracowane? Odpowiedź jest dość oczywista – w końcu mieszkamy w Polsce. Konkretniejsze pomysły pojawiły się już latem – na ich skodyfikowanie i konsultacje zostało raptem kilka miesięcy. Czyli jak zwykle – najistotniejsze przepisy napisane na kolanie, są nieprzemyślane, pełne bubli. Chcecie posłuchać jakich? A chociażby minimalna składka dla przedsiębiorcy w 2022 miała się opierać na płacy minimalnej obowiązującej w 2023… Innymi słowy przedsiębiorcy potrzebna jest przystawka ze szklaną kulą do programu księgowego. To oczywiście najbardziej jaskrawy przykład, choć niejedyny. Zatem sypią się poprawki do Polskiego Ładu próbujące łatać ten bubel. Kilka uchwalonych kilka dni przed wejściem w życie. Niektóre na niekorzyść podatników – co jak wiemy jest niekonstytucyjne. Ale kto się tym dziś przejmuje? Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej klepnie, jeśli trzeba będzie, nawet że Konstytucja jest niezgodna z Konstytucją.
Oczywiście w styczniu stało się, co stać się musiało – czyli kompletny bajzel. Częściowo wynikający z tego, że czasu było mało, by wprowadzić zmiany w systemy płacowo-księgowe, przeszkolić pracowników, pozbierać dane. Częściowo dlatego, że w wielu przypadkach nie wiadomo, jak się do niego dostosować. Prawo takiej jakości nieuchronnie pozostawia duże pole do interpretacji i jego ostateczna forma zwykle jest ustalana wyrokami Naczelnego Sądu Administracyjnego kilka lat po wejściu w życie. Pomysły, że twórca przepisów wie, jak je stosować, są co najmniej śmieszne. Podobnie jak próby wsparcia przedsiębiorców w zakresie dostosowania się. Do obsługi ogólnopolskiej infolinii przeznaczono 5 konsultantów. Ogólnopolska infolinia dotycząca największych zmian w podatkach od wejścia Polski do UE blokuje się, kiedy dzwoni na nią więcej niż 100 osób. To jakby opluć kogoś, kogo się najpierw skopało.
Ale żeby tylko na pluciu się skończyło… Polski Ład miał pomóc szaremu Polakowi, a dowalić tylko tym krwiożerczym kapitalistom (oraz kombinatorom zarabiającym coś ponad 11 000 zł). Dla reszty cud, miód i orzeszki. Znaczy jakieś 30 złotych ekstra do pensji czy emerytury. Nie wystarczy na pokrycie podwyżki cen energii – ale co tam – od tego jest tarcza antyinflacyjna, której też nie wystarczy. Ale to mniejszy problem, bo jak piekarzom ceny gazu wzrosły o kilka tysięcy procent, to nie będzie na chleb, więc grzejniki nie mają większego znaczenia.
W każdym razie, jak się okazało w pierwszym podejściu, tym bogaczem miał być ktoś, kto zarabia już 6000 zł i zrobiło się przykro. Więc rządzący wymyślili, że wprowadzą ulgę dla klasy średniej – obliczaną wedle prostego wzoru, a właściwie dwóch prostych wzorów. Tyle że to niezła mina. Jeśli chcesz mieć niezmienioną płacę do ręki, będziesz chciał z niej korzystać w ciągu roku. No ale jeśli wypadniesz z zakresu jej stosowania, to na koniec roku musisz zwrócić grube tysiące. Opcjonalnie możesz dostawać kilkaset złotych mniej do ręki i liczyć, że pieniądze odzyskasz w rozliczeniu rocznym. Taki dylemacik – ale pracownika, a nie przedsiębiorcy. Ten ostatni płaci tyle samo – różnica polega tylko na tym, ile wpadnie do kasy państwa, a ile do kieszeni pracownika. Problem tylko, że biorąc pod uwagę ograniczenia czasowe, pracownicy nie wiedzą co wybrać i wielu kończy z kwotami sporo niższymi niż oczekiwali. A miało być tak pięknie. Stąd głosy oburzenia na Polski Ład. A jaka jest odpowiedź rządu: to wina przedsiębiorców i księgowych… Co śmieszniejsze, okazało się, że niektóre grupy zawodowe– i tak będą miały mniej, obojętnie co wybiorą. W takiej sytuacji, w przypadku nauczycieli, rząd najpierw zaprzeczał, aby dwa dni później zorientować się, że opowiadał głupoty. Szykuje się kolejna nowelizacja do tego gniota, mająca wyeliminować ten problem – z wyrównaniem.
Cała ta sytuacja przypomina przedzieranie się z maczetą przez dżunglę, będąc jednocześnie podgryzanym przez komary, piranie i jaguary. I już czekam na kolejne stwierdzenia ludzi lewicy, że jak „biedafirmy” nie potrafią prowadzić biznesu zgodnie z prawem, to niech się zajmą czym innym. Niniejszym informuję, że taka sentencja nawołuje do zamknięcia wszystkich firm w Polsce, bo nikt nie jest dziś w stanie prowadzić biznesu zgodnie z prawem. Dwa miliony polskich przedsiębiorców zostały potraktowane niczym dojne krowy, ale przypięta im dojarka jest przeznaczona dla kóz, a do tego się zacina, kalecząc boleśnie. Rząd zaś twierdzi, że to wina przedsiębiorców i księgowych. Polscy przedsiębiorcy zniosą wiele, ale polskie państwo nie ma się co spodziewać ich lojalności – bo samo tej lojalności nie wykazuje.