„Hume w przypisie swojej książki (s. 584) odrzuca Locke’owski zamiar uzasadnienia własności przez „złączenie” czyjeś pracy z zewnętrznym zasobem i nie zwraca uwagi na klauzulę „o ile pozostają jeszcze dla innych nie gorsze dobra wspólne”. Tworzy on swoją teorię w dwóch krokach. Najpierw ustala prawomocność. Społeczeństwo kształtuje się w wyniku „pierwszego przydziału” własności do „obecnego posiadacza” (s. 582). Ten moment jest decydujący — reszta jest już kwestią dobrowolnych transakcji. Ponieważ „przy rozdziale własności między ludzi nie powinno nigdy wchodzić w rachubę, czy to jest wygodne i odpowiednie (…)” (s. 594). Sędziowie moralności i efektywności nie dostają żadnej roli do odegrania. Oczywiście, „stałość posiadania” nie jest niespójna z jej „przekazaniem za zgodą właściciela”, np. w wyniku klasycznych sposobów jak sprzedaż, podarunek czy spadek. Dystrybucja własności wynikająca z tego korzystania z wolności właścicieli odpowiada ideałowi sprawiedliwości. To wszystko jest dobrze znane i sprowadza się do rozumowego wyjaśnienia naszego głęboko zakorzenionego poczucia tego, co „moje” i „twoje”.
Jednak jego drugi krok jest daleki od bycia dobrze znanym — w istocie, w całkiem zdumiewający sposób antycypuje ostatnie postulaty w teorii społecznej: konwencja jako równowaga koordynacyjna, za pomocą której dobroczynne reguły zachowania kształtują się w całkowicie nieprzymuszony sposób. Niemal każdy będzie dobrowolnie przestrzegać reguł wspólnie uzgodnionego postępowania, ponieważ niemal wszyscy inni tak robią. Dostrzega on, że zaburzenia społeczne wynikają głównie z tego, że dobra charakteryzuje „łatwa zmiana ich miejsca oraz ich rzadkość” (s. 572). Brak bezpieczeństwa własności wystąpiłby wtedy, gdyby niemal wszyscy nie uznawali, że wzajemny szacunek dla własności prowadzi do dobrobytu, a złamanie tej zasady prowadzi do nędzy w „stanie odosobnienia i opuszczenia” (s. 571). Współczesnymi słowami powiedzielibyśmy, że konwencja polegająca na szanowaniu własności wyłania się jako najlepsze rozwiązanie oparte na stanie równowagi bez końca powtarzającej się niekooperacyjnej „gry” koordynacyjnej. Sytuacja jednostronnego wywłaszczenia innych nie może trwać bez końca, gdyż wzajemna przemoc jest mniej korzystnym stanem równowagi, zubażającym wszystkich.
Odkrycie przez Hume’a konwencji społecznej jako samodzielnie egzekwującego się środka ochrony uporządkowanej dystrybucji własności, formowanej przez dobrowolne transakcje, było mistrzowskim posunięciem. Ustala, iż porządek i dobrobyt nie zależą od rządu, bo reguły mogą wyłonić się i regulować zachowanie bez udziału twórcy reguł i ich wykonawcy. W jego słowach, których nigdy dość cytować: „stałość posiadania, przekazywania własności za zgodą właściciela i wypełniania przyrzeczeń. Te prawa więc są wcześniejsze niż władza” (s. 620).”
— Anthony de Jasay, Czy własność jest mitem?
