Tajne więzienia, tortury i sojusz z USA
Amnesty International zorganizowało kiedyś w Łodzi debatę o tajnych więzieniach CIA, na której miałem wystąpić wspólnie z Joanną Szymanek – Deresz, w latach 2000-2005 szefową kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Do debaty nie doszło, bo organizatorzy ściągnęli włącznie z sobą jakieś osiem osób na aulę mogącą pomieścić czterysta, także z panią minister poszliśmy po prostu na kawę. Mieliśmy długą rozmowę o prawach człowieka, domniemanych więzieniach, polskiej racji stanu. Zadałem Szymanek – Deresz na koniec jedno pytanie – że prezydent Kwaśniewski, zważywszy na to, że publiczne potwierdzenie istnienia więzień naraża Polskę na ataki terrorystyczne, nawet gdyby te więzienia naprawdę istniały i gdyby o nich faktycznie wiedział, to i tak by zaprzeczał ich istnieniu? Po chwili wahania odpowiedziała, że zupełnie hipotetycznie (bo przecież więzień żadnych nie było) tak pewnie faktycznie by się zachował.
Sojusz oparty na wartościach
Informacja o postawieniu zarzutów Zbigniewowi Siemiątkowskiemu w związku z utworzeniem w Polsce tajnych więzień CIA potwierdza, że Polska była nie tylko miejscem tajnych lotów CIA, ale także sekretnej bazy, w której przetrzymywani, a możliwe również, że torturowaniu byli podejrzani o terroryzm więźniowie. Taka eksterytorialna baza była realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski (jej istnienie ujawnili zresztą Amerykanie) a nie jego wzmocnieniem, jak chcieliby ci, którzy sojusz z USA myli się z podporządkowaniem. Zaangażowanie Polski w Iraku i w Afganistanie, podobnie jak lekceważenie własnej konstytucji i dopuszczenie obcych służb do niekontrolowanego użytkowania tajnych obiektów polskiego wywiadu nie sprawiły, że USA w większym stopniu zdecydowały się wzmocnić „specjalne więzi z Polską”, z jednej podstawowej przyczyny – nie musiały. Polska może i jest bardziej wiarygodnym sojusznikiem niż taki Pakistan czy Egipt, ale nie jest krajem frontowym, a od czasu nastania nowej administracji zupełnie nie zainteresowanej naszym regionem wręcz peryferyjnym z punktu widzenia amerykańskiej polityki zagranicznej. USA jak Wielka Brytania, nie ma przyjaciół, ma tylko interesy (ubrane, trzeba przyznać, w górnolotną retorykę).
Sojusz z USA gwarantuje nam Pakt Północnoatlantycki, którego artykuł V zakłada, że każda ze Stron „udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego.” To właśnie wzmacnianie Sojuszu, a nie stosunki bilateralne, w których Polska zawsze w stosunku do USA występuje z pozycji petenta powinno definiować polską politykę bezpieczeństwa. To oraz budowanie wspólnej polityki obronnej i bezpieczeństwa w ramach Unii Europejskiej, która na dłuższą metę jest jedynym sposobem na zagwarantowanie sobie przez Polskę i Europę bezpieczeństwa przy stopniowym wycofywaniu się USA z Europy i kształtowaniu bardziej multipolarnego świata.
Państwo prawa czy bezprawia?
Nie to jest jednak najistotniejsze w kwestii istnienia na polskim terytorium tajnego więzienia CIA, bo też nie o politykę tu chodzi, a o to czy Polska jest państwem prawa czy państwem, które do prawa, które samo stanowi, a więc tym samym do siebie samego nie ma za grosz szacunku.
Służby specjalne ani politycy nie mogą być zwolnieni z odpowiedzialności karnej czy politycznej (kiedy mówimy o skazaniu przed Trybunałem Stanu) jakby chciał Piotr Skwieciński tylko dlatego, że kierowali się tym co rozumieli jako wyższe dobro, racją stanu, czy własne sumienie. Każdy dyktator, każdy zamachowiec – terrorysta, każdy nadużywający swojej władzy satrapa kieruje się wyższym dobrem kiedy strzela do swoich obywateli (jak podlegli Kiszczakowi ZOMOwcy w 1981 r.), kiedy podsłuchuje dziennikarzy, kiedy eliminuje opozycję.
Ciekawe, że zwolennicy pójścia za przykładem Rumunii czy Litwy, które nie posunęły się tak daleko jak Polska w śledztwie w sprawie tajnych więzień nie wspominają o innych krajach – Maroku, Uzbekistanie, Pakistanie, Tajlandii, o których wiadomo, że na życzenie Amerykanów „gościły” podejrzanych o terroryzm, a na których chyba nie chcielibyśmy wzorować się w dziedzinie standardów demokratycznych.
Prawa człowieka, w tym wolność od tortur muszą mieć charakter absolutny inaczej będą uchylane zawsze kiedy będzie to wygodne dla podejmujących decyzje. Terroryści są tym dla habeas corpus i prawa do wolności od tortur czym „Hustler”, rasistowskie czy komunistyczne brednie dla wolności słowa. Bardzo niewygodnym, ale niezbędnym elementem, którego istnienie jest niezbędne dla zachowania wyższej wartości jaką są podstawowe prawa człowieka – dla wszystkich, bez wyjątku. Miarą naszego człowieczeństwa jest czy tych praw przestrzegamy, niezależnie od okoliczności i pokusy, żeby zawiesić je „ten jeden jedyny raz”. To czy najgorszym zbrodniarzom nie odmawiamy prawa do uczciwego procesu i wolności od tortur jest testem na ile te prawa traktujemy poważnie, a na ile powodowani słusznym gniewem sprawiedliwość zamieniamy w czystą zemstę.
Prawa człowieka muszą być dla wszystkich, inaczej grozi nam, że będą dla nikogo.