Każdy, kto zna rozkład sił w obecnym Sejmie, wie jedno, nie ma najmniejszych szans, aby w tej kadencji przeszła jakakolwiek liberalizacja jednej z najostrzejszych ustaw antyaborcyjnych w UE . W Sejmie obecnie większość ma PIS, które już w poprzedniej kadencji próbowało zaostrzyć obowiązujące prawo. Co więcej w działaniach tych pomagała im część posłów PSL i PO. Obecnie dojdzie do tego jeszcze grupa posłów od Kukiz 15. A PIS nawet sam, bez porozumienia z kimkolwiek jest w stanie zmienić obecne prawo na wzór Salwadoru. Kraju, gdzie dziewczyny będące ofiarami gwałtu, nieletnie, czy mające urodzić dziecko niemające szans przeżycia i tak muszą donosić ciążę. Gdzie za poronienie grozi kobiecie więzienie. Co więcej wg projektu Pro – Prawo do Życia za spowodowanie śmierci płodu kara więzienia grozi też lekarzowi, co może spowodować niechęć lekarzy do wykonywania części obarczonych pewnym ryzykiem badań prenatalnych, czy działań mających na celu ratowanie zdrowia matki.
Co w tej sytuacji powinna zrobić opozycja?
Dobrze, żeby udały nam się trzy rzeczy.
Po pierwsze utrzymać nie najlepszą ustawę z 1993 roku. Ustawę, która przynajmniej wobec dramatycznych sytuacji kobiet, jak choroba, gwałt, czy gdy płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony, pozwala usunąć ciążę.
Po drugie zadbać, żeby ta ustawa z 1993 roku realnie funkcjonowała. Obecnie mamy sytuację, że są miejsca w Polsce, gdzie nie można legalnie dokonać terminacji ciąży, bo żaden szpital nie wykonuje jej. Dlaczego? Proste, bo nie musi, a lekarzom łatwiej jest skorzystać z furtki, jaką jest klauzula sumienia, niż narażać się na nieprzyjemności od środowisk pro life.
Po trzecie, jeśli chcemy zmniejszyć liczbę niechcianych ciąży to trzeba zadbać o lepszą edukację seksualną oraz dostępność do środków antykoncepcyjnych. Może warto zrobić wyjątek i już dziewczynom po ukończeniu 15 lat umożliwić wizytę u ginekologa bez obecności rodzica? Czy rozważyć częściową refundację antykoncepcji dla najuboższych?
W Polsce mamy tez inny problem, którym w małym stopniu zajmują się te środowiska chcące zabronić aborcji. Mamy jedna z najniższych ściągalności alimentów i niestety mamy słabą pomoc państwa dla rodziców ( często samotnych matek ) wychowujących niepełnosprawne dzieci . Może postęp w obu tych obszarach zmniejszyłaby ilość legalnych, czy nielegalnych aborcji.
W Polsce zmienił się klimat wokół aborcji. Wszyscy zdają sobie sprawę, że jest to wyjście ostateczne, a nie metoda antykoncepcji. Nie grozi nam powrót do sytuacji z czasów PRL. Jednocześnie tajemnicą poliszynela jest to, że zakaz aborcji dotyczy tylko gorzej sytuowanych Polek, bo te zamożniejsze mogą skorzystać z klinik u naszych sąsiadów w Niemczech czy Czechach. Właściwie wszędzie dookoła poza Polską można dokonać legalnie aborcji również na życzenie kobiety. Tylko trzeba na to mieć pieniądze. Czyli wszystkie zakazy uderzają realnie w najsłabszych.
Dlatego cały klub Nowoczesnej zagłosuje za odrzuceniem w pierwszym czytaniu ustawy zaostrzającej ustawę z 1993 r. Nie chcemy skazywać Polek na nieludzkie prawo.
Jednocześnie, mimo, że jestem przeciwna rozpoczynaniu w tym momencie dyskusji o liberalizacji ustawy antyaborcyjnej i mimo, że w tym Sejmie nie uda się w żaden sposób przeforsować takich zmian, to zagłosuję, podobnie jak i część moich kolegów i koleżanek (nie mamy dyscypliny) za projektem „Ratujmy Kobiety”. Bo naprawdę Polki nie są ani głupsze, ani mniej rozważne od obywatelek innych krajów europejskich i powinny mieć podobne prawa o decydowaniu o sobie.
Na koniec przypomnę słowa Moniki Rosy z kwietniowej manifestacji Nowoczesnej przeciw zaostrzeniu ustawy z 1993 r. „Jesteśmy tutaj, obywatelki Rzeczypospolitej Polskiej, kobiety. Jesteśmy wolne, więc mamy prawo wyboru. Jesteśmy mądre i tego wyboru potrafimy dokonać. Jesteśmy odpowiedzialne, w związku z czym tego wyboru dokonamy po namyśle. I nie pozwolimy, żeby partia, żeby ideologia nam tę naszą mądrość, wolność i odpowiedzialność zawłaszczyły”
