Gdy zacząłem śledzić obrady ostatniego Sejmu wydawały mi się one takim poziomem absurdu, że od razu moja głowa odwołała się do pierwszego przykazania polityki wbijanego mi od samego początku mojej niskiego lotu kariery „w polityce nie dzieje się nic przypadkowo”. Zacząłem się zatem zastanawiać na ile to może być scenariusz nakreślony przez nas, a na ile my jako opozycja jesteśmy w nim tylko pionkami na szachownicy.
Jeśli spojrzycie na to wszystko co osiągnęliśmy jako przeciwnicy PiS-u w ciągu ostatnich 2 lat to zdecydowanie jest to premia za konsolidacje. Nieważne czy ta konsolidacja odbywała się w ramach jednego obozu politycznego czy dwóch bloków, wyborcom podobało się, że nie walczymy zbytnio ze sobą, a punktujemy na różne sposoby wspólnego wroga jakim jest PiS. Od jakiegoś tygodnia tą strategię wzięło w łeb. Nie wiem czy to wynikało świadomie z tego, że politycy poczuli iż Duda wygra w pierwszej turze i walka zasadniczo sprowadza się do tego czy prestiżowe dwa procent więcej będzie mieć Koalicja Obywatelska czy Lewica. Czy może ktoś umiejętnie grając na fortepianie wyciągnął z nas wszelkie złe emocje, aby rozbić nasz główny atut robiąc jednocześnie pośmiewiskiem. Niestety obawiam się, że chodzi o ten drugi scenariusz.
Zwróćcie uwagę jaki był cel tego zjazdu Sejmu. Tutaj od razu nasuwa się Clinton: Gospodarka głupcze! No właśnie nieważne czy mamy serce po socjalnej czy liberalnej stronie, to zgodzimy się, że przedstawione propozycje przez rząd trudno określić inaczej niż farsą. Nie chronią one w żaden sposób przedsiębiorców, pracowników, instytucji kultury czy nie leczą służby zdrowia. Jaki jednak przekaz odnajdziecie w weekendowych nagłówkach? Kolejny rozbiór demokracji i nawalanka na opozycji. I właśnie oto chodziło!
Można by zatem rzec, że forsowana idea wyborów 10 maja do tego stopnia rozpala umysły Polaków, że zmusza polityków opozycji do zajmowania się nią na pełen etat. W tym czasie rząd może bez problemu maskować swój brak przygotowania i propozycji jak radzić sobie z recesją, która nastąpi latem-jesienią. Kiedyś sformułowałem tezę, iż za każdym razem gdy nasi posłowie krzykną „konstytucja” zgorzkniałą twarz Prezesa przeszywa uśmiech. Nic bowiem nie ciągnie nas w dół niż boje o sprawy trudno zrozumiałem i niemacalne dla przeciętnego wyborcy. Niestety kojarzymy się mu z nimi od 2015 roku. Nie porównując zasadności i absurdalności tych dwóch tematów, okrzyk „konstytucja” i „zamach smoleński” stały się w oczach sporej części elektoratu takim samym czynnikiem zniesmaczającym. I jak tylko idzie nam zbyt dobrze, a powiedzmy sobie szczerze, że Duda na początku kampanii notował wpadkę za wpadką, wystarczy, że obóz rządzący poszczuje nas „mięsem”, a już zaczynamy się kręcić, wyć i bić w tarabany. Smutne bo praworządność to rzecz niezmiernie ważna, ale niestety teza pozostaje prawdziwa. Einstein mówił tylko idiota robi w kółko to samo i oczekuje innych efektów. My już 5 lat krzyczymy o praworządności. Może czas dodać do tego coś więcej.
I gdy tak przecierałem w sobotę oczy czytając nad ranem co dany poseł PO powiedział do posła lewicy, a co poseł lewicy mu odpowiedział i co PSL myśli o takim czy innym głosowaniu tej czy innej partii podobnie do PiSu, naprawdę trudno mi było znaleźć informację co zasadniczo parlamentarzyści uchwalili i jakie możliwości da to choćby przedsiębiorcom. Jednym słowem wszystko poszło zgodnie z planem. Rząd może pochwalić się zarówno obrazkiem przyjmowania jakiś tam rozwiązań, które mają niby pomóc, ale które nikt nie mógł obstrzelać argumentami negatywnymi, a TVP puścić kolejne obrazki jak skłócona opozycja totalna okłada się sama po głowie.
Nie odważę się postawić tezy czy wybory 10 maja się odbędą czy nie, ale odważę się postawić tezę, że tego nawet Kaczyński nie wie w tej chwili. To co wie i do czego mu to zamieszanie potrzebne to to, że to świetne narzędzie marketingowe do tuszowania swoich braków. Chciałbym bardzo, aby opozycja wreszcie to dojrzała. Bo choć wiem, że zarówno w Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, PSLu jest wielu naprawdę świetnych posłów, którzy próbowali podczas tego sejmu pracować merytorycznie to jednak to co powinno być najważniejsze zginęło w przekazach z sejmowej piaskownicy.
Szanowni parlamentarzyści opozycji. Tak, do Was wszystkich apeluje. Wcale nie zyskujemy kłócąc się ze sobą. W tych trudnych dla narodu czasach ludzie patrzą na polityków i oczekują konkretnych propozycji i nadziei. Oni już dzisiaj tracą pracę, boją się oto czy jesienią będą mieli z czego spłacać kredyt mieszkaniowy, boją się oto czy ich rodzice jeśli zachorują to będą mieli się czym leczyć. Stańmy wszyscy na wysokości zadania. Stwórzmy jeden wspólny alternatywny pakiet ratowania gospodarki i rozwiązywania ludzkich problemów w dobie epidemii. To naprawdę bez znaczenia dzisiaj czy Kidawa zdobędzie 25 czy 27%, a Biedroń 12% czy 15%. Suma summarum wyjdzie w rozrachunku na to samo, a w tej grze z Kaczyńskim jest miejsce tylko na wynik zero jedynkowy – czy przegra Duda, czy przegra Polska.
