„W jakim micie człowiek żyje dzisiaj? (…) Co jest twoim mitem? Mitem, w którym ty żyjesz?” – pytał niegdyś Carl Jung. Odpowiedź, iż żyję/żyjemy w opowieści pewnie nie zadowoliłaby mistrza, ale… na dziś nie mam innej. Bo to opowieści stanowią element naszej tożsamości. Tkamy z nich codzienność. Prowadzą nas przez życie od wydarzenia do wydarzenia, przeplatają się między tym, co dla nas ważne, budujące lub rujnujące; między chwilami, w których zastanawiamy się kim i po co jesteśmy; gdy wybieramy kierunek, w jakim decydujemy się pójść. Tworzą kontekst dokonywania wyborów. Utkane są ze słów i faktów, czasem łączących się w prosty, a kiedy indziej w zaskakujący czy wręcz nieoczywisty sposób. Opowieści wydarzają się między nami, podobnie jak wydarzały się między naszymi przodkami pokolenia wstecz. I choć może nie tłumaczą nam świata w takim wymiarze, jak bywało drzewiej – wszak mamy szkiełko i oko, a także wszelkie późniejsze wynalazki i odkrycia nauki – to jednak opowieści, a w czasie utkane z nich mity, towarzyszą ludzkiej kulturze, naszym indywidualnym i grupowym tożsamościom, jak wiek wieków. Czy to źle?
To zależy. Szybko wracam myślą do dzieciństwa, gdy Mama czytała albo opowiadała mi mitologię Greków i Rzymian. Niedługo czekałam na przejście od wersji dla czytelników młodszych do bardziej soczystych i dosadnych opowieści (ach, Graves, ach, Parandowski). Nie skończyło się jednak na tych jednych mitach – byli Słowianie, święte koty Egiptu, Majowie, opowieści ludów Wschodu, mity Afryki… Opowieści o ludach, bogach, światach tworzonych przez siły pojmowane wówczas przez nielicznych, a innym zaoferowane w bardziej strawnej, mitologicznej formie. Mity, które bardziej opowiadały o tym, jacy jesteśmy i… dlaczego właśnie tacy. O strachu przed utratą władzy (Saturn), o nienasyconym pragnieniu bogactwa (Midas), o sprzeciwie wobec bogów (Prometeusz), o pułapkach ciekawości (Pandora), o miłości, po którą warto pójść i do piekła (Orfeusz i Eurydyka). Te i wiele innych. Mity podawane z ust do ust, utrwalone od słowa do słowa, zatrzymane przez Homera, greckich tragików, Wergiliusza, Owidiusza, Dantego, Shakespeare’a, Blake’a, Miltona… Albo inaczej, od Bronisława Malinowskiego aż po Mit, sacrum, historia Mircea Eliadego.
Funkcje mitu zdawały się zrozumiałe same przez się. Wątki łączą ludzkość, tłumacząc nie tylko początki świata (nieraz przepięknie, kiedy indziej przepajając sensy grozą); funkcje sakralne, pozwalające na wielokrotny powrót tego samego, w niezamiennej postaci, by wydarzenie przełomowe/fundujące” wydarzało się znów, przypominając o znaczeniu owego początku/końca/przełomu. Jednocząc wokół idei, pomysłu, wiary, planu ustalonego na tu i teraz/na kiedyś, co wcale nie oznacza niezmiennego „na wieki wieków”; wokół mitu założycielskiego danej wspólnoty – zamkniętej bądź otwartej. Sama znajomość mitów, tożsamości, kultur powinna otwierać na rozumienie różnorodności. Gwarantować wychowanie, w którym nie jesteśmy jednakowi, gdzie odmienność oznacza otwarcie na bogactwo, a nie zamknięcie powodowane strachem. Ale to tylko jedno oblicze mitu.
Bo mity – jak pisał Kapuściński – potrafią być również wstrętne. Tym wstrętniejsze, gdy stają się podstawą do wrogości, gdy dzielą, segregują, wykluczają. Gdy bazują na plotce (bo „gdy plotki się starzeją – twierdził Lec – stają się mitami”), na śnie o wielkości („pokolenia” dyktatorów), na niezabliźnionych ranach (komplet resentymentów), na osobistej tragedii (Smoleńsk). I tu tkwi źródło naszych problemów. Wyjście z twórczych mitów ku destrukcyjnym stereotypom, wykluczającym „miejskim” legendom, grającej na ego mitomanii, ku bańkom opowieści, które nie dopuszczają głosu sprzeciwu, ku niesprawdzonym pogłoskom, plotkom czy nawet opiniom, rujnującym nie tylko szanse na myślenie/działanie wspólne (w jakiejkolwiek sprawie), ale również zwykłą/niezwykłą relację między Ja a Ty. Mitologizacja, podstępnie zastępująca mitologię nie rozwija nas, ale cofa, bodaj w każdym aspekcie naszej codzienności.
***
W bijącym rekordy popularności (oby też rekordy zrozumienia) musicalu 1989 słyszymy: „Czy możemy mieć wreszcie pozytywny mit? / Historię, która dobrze się kończy?” Tu, w Polsce? Tu, między Nami? Wczoraj, 11 lipca, miałam urodziny. Sobie i Wam wszystkim życzę takiego happy endu.
