Pod koniec stycznia zagrała, jak co roku, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. I jak co roku Polki i Polacy odprawili nad nią swoje utarte rytuały.
WOŚP, jak mało co, jednoczy nas wszystkich w narodowej dumie i emocjonalnym zaangażowaniu. Jedni z nas są dumni z niej jako niesamowitego – nawet na skalę światową – dzieła zrodzonego ze społecznego zaangażowania na rzecz czynienia dobra. Drudzy są dumni z samych siebie, że mogą publicznie w mediach społecznościowych okazywać wobec WOŚP nienawiść, piętnując jej pomysłodawcę, filozoficzny background i rzekome machlojki finansowe. Jedni angażują się emocjonalnie i wraz z entuzjastycznym wsparciem dla zbiórek Orkiestry nie potrafią odmówić przyznania sobie moralnej wyższości nad tymi drugimi, którzy choć obwieszczają się katolikami, to jednak – niepomni nauk o miłości bliźniego – odmawiają swojego wkładu w szczytny cel ratowania chorych dzieci. Drudzy są absolutnie przekonani, że zachowują jednak moralną wyższość, bo mroczne zło stojące w ich oglądzie za Orkiestrą, pomocą tym dzieciom tylko mami, a w rzeczywistości niszczy tradycyjne wartości i wiarę ojców.
Polacy w Amerykanów zawsze byli wpatrzeni i dziś nie potrafimy przeboleć, że to im lepiej idzie upolitycznianie wszystkiego, z tortami weselnymi i publicznymi szaletami na czele. Rytualne konflikty o Halloween, prawo do wigilijnego karpia i choinki oraz WOŚP to właśnie nasze próby wejścia w konkurencję o tytuł mistrzów upolityczniania. Co roku staramy się przy tym jakoś pobić rekord zeszłoroczny poprzez sezonowe dostosowanie gównoburzy do aktualnych realiów. Konflikt o wspólny start wyborczy między zwolennikami PO i Hołowni zyskał więc oto dzięki WOŚP nową odsłonę, gdy ci pierwsi oskarżyli tych drugich o zbyt małą liczbę wpisów na temat Orkiestry, a więc bycie krypto-pisowcami.
Ale to nie może dziwić. WOŚP od razu kojarzy się z rekordami. Część z nich oczywiście sama ustanawia. Co roku skutecznie bije na przykład poprzedni rekord ostatecznej kwoty zebranych środków, co cieszy, acz w dobie galopującej inflacji skłania, by dodatkowo skontrolować siłę nabywczą rekordu kalkulatorem. Poza tym zbiórki organizowane są w coraz większej liczbie krajów świata – w zasadzie wszędzie tam, gdzie stanęła polska noga. Dopóki puszka Orkiestry nie zawita na wyspie Pitcairn, ten rekord można dalej bić.
Ale rekordy ma okazję ustanawiać także TVP. Co roku stara się poświęcić mniej sekund informacji o zbiórce Jurka Owsiaka w głównych „Wiadomościach”. Tym razem zmieścili się w 14 sekundach, ale tutaj jest spore pole do poprawy. Wystarczy zatrudnić jednego z tych lektorów, którzy w radiowych reklamach leków klepią obowiązkową formułkę o tym, że „każdy lek niewłaściwie zażywany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu”. Ci goście są świetni. Powiedzenie np. „sto sześćdziesiąt milionów dwieście osiemnaście tysięcy czterysta osiemdziesiąt trzy” zajmie im mniej niż sekundę.
Najbardziej ekscytujące wydaje się jednak bicie rekordu na najbardziej pomysłową licytację z udziałem znanej osobistości. Na obiad z politykiem lub gwiazdą telewizji można już iść dzięki WOŚP od lat, więc to nudzi i kreatywność jest wskazana. Nic przeciwko zwiedzaniu Senatu z marszałkiem Grodzkim (proszę mi tam nie ziewać!) czy gotowaniu z prezydent Dulkiewicz, ale powiedzmy to sobie jasno: hitem wśród licytacji w tym roku było wyjście na basen z Marianną Schreiber. Za nieco ponad 7000 złotych liderkę partii „Mam Dość 2023” w być może nawet dwuczęściowym kostiumie ujrzy szczęśliwy zwycięzca licytacji, dziennikarz tygodnika „NIE”. I niech mu to pływanie wyjdzie na zdrowie, w tym oczywiście na krążenie. Jednak ten rekord, także w sensie jakościowym, udałoby się za rok pobić. Trudno chyba bowiem zaprzeczyć, że licytacja wspólnego wyskoczenia z panią Schreiber na saunę zebrałaby ileś tam tysięcy złotych więcej. A przecież to wszystko idzie na szczytny cel…