Mawia się, że wojnę nuklearną przeżyłyby tylko karaluchy. W życiu politycznym o podobną żywotność i upór podejrzewa się podatki, lecz o potencjale przetrwania gatunków zwierząt wiadomo mniej. Nawet powierzchowna analiza politycznych zachowań ostatnich lat w naszej części świata każe postawić tezę, że w polityce praktycznie nieśmiertelne są pudle.
Gdy prawie trzy lata temu Rosja napadła na Ukrainę, od przyjaźni z panem Kremla – celebrowanej wcześniej wspólnymi wypadami do sauny, kąpielami w przerębli czy przejażdżkami na tygrysie – odżegnali się niemal wszyscy rządzący państwami w Europie. Nie odżegnali się tylko liderzy skrajnej prawicy, bo nie kąsa się dłoni, która karmi. Ale premier Węgier postanowił pójść pod prąd i mimo wszystko pozostać w roli pudelka Putina, stając się tym samym Pudlem-Unikatem i decydując o przetrwaniu gatunku nawet w tych skrajnie niekorzystnych moralnie warunkach. Unikat potem jak na zawołanie wypełniał misje swojego pana, sypiąc piach w tryby polityki sankcji, blokując pomoc dla napadniętej Ukrainy, grożąc jej i siejąc defetyzm w szeregach jej obrońców.
Teraz Unikat ma szansę stać się jeszcze większym ewenementem. Wraz ze zmianą warty z Białym Domu, ten ekstraordynaryjny pudel może zostać pudlem o dwóch panach, dogadzając Putinowi, nie mniej niż Trumpowi. Wspólnym mianownikiem obu jego misji będzie sianie politycznego zamętu w Europie. W tą politykę niewątpliwie wpisuje się ukrywanie przed sprawiedliwością faceta, który okradł polskie podatniczki i polskich podatników na wielomilionowe kwoty. Trudno spodziewać się, aby Unikat faceta Polsce wydał, skoro w jego państwie okradanie podatników nie jest najpewniej przestępstwem. Jak może być, skoro Unikat wraz z wyhodowanymi oligarchami praktykuje je od lat z rozmachem nieporównywalnie większym od jego polskiego gościa. Zresztą: jak te czasy się zmieniają i jak rośnie prestiż Polski! Kiedyś polscy złodzieje byli uważani za zmorę garaży i parkingów państw zachodniej Europy. Dziś o Polskę do tego stopnia wszyscy zabiegają, że obecnie już bardzo nieliczni polscy złodzieje są przyjmowani za granicą z honorami.
Unikat w ostatnich dniach dostał jednak konkurencję, a konkurencja jest ważna, także na rynku pudli. Premier Słowacji odwiedził Putina (nie wiemy, czy zaliczył saunę albo przeręblę), obiecał przyjaźń i zaczął grozić Ukrainie karami za zatrzymanie transferu rosyjskiej energii do Słowacji przez ukraińskie terytorium. Dla lidera słowackiego rządu czymś oczywistym jest, że ofiara napaści winna pomagać agresorowi robić korzystne interesy. Umysłowość pudla musi być fascynująca, gdyby ktoś chciał ją zgłębić.
Oby ta plaga nie dotarła do Polski. Niestety także u nas, co pokazuje historia ostatnich 30 lat, nie brakuje polityków widzących się pudelkowej roli, oczywiście nie wobec panów Kremla, tylko wobec rezydentów Białego Domu. Gdy rządziła Polską przez 8 lat partia Słońca Narodu, to była szorstka i rozstawiała po kątach wszystkie kraje tego świata – tak postnazistowskich Niemców, jak i francuskie fujary czy aroganckich Holendrów. Jednak jak tylko ambasador Mosbacher tupnęła obcasem, to nawet Słońce przyjmowało pozycję łowną i rezygnowało z pereł TVN-u.
Na szczęście tym razem wstępna niechęć nowego prezydenta USA wobec rządzących w Polsce demokratów jest na tyle duża, że upudlenie Warszawy w końcu nie będzie brane pod uwagę. Stojąc pionowo w relacjach z Trumpem, zamiast kucać u jego biurka w stylu Andrzeja Dudy, Tusk i Sikorski przypieczętują wejście Polski do wyższej ligi, gdzie zamiast towarzystwa z Węgier i Słowacji, grają Francuzi, Anglicy czy Włosi.