Matko Święta! Ile to się PiS, a wcześniej jego prawicowe partie-poprzedniczki nagadały o tym, jak zła jest prywatyzacja! Ile razy liberałowie polscy musieli znosić dostawanie od prawicy obuchem po łbie za samą myśl o „wyprzedaży narodowych sreber” obcym właścicielom! Ileż to padło słów o znaczeniu utrzymania strategicznych przedsiębiorstw, newralgicznych branż i krytycznej infrastruktury w polskich rękach dla bezpieczeństwa narodowego! Oczywiście najlepiej w rękach państwa, bo przecież rodzimym Kulczykom czy Gudzowatym też nie wolno było nigdy ufać.
Słuchawszy tej mantry od z górą 30 lat, naiwny i prostolinijny człek miał prawo chyba założyć, że po rządach prawicy spodziewać się może wszelkich plag, takich jak ustanowienie kalifatu á la polonaise, wałkowanie narodowo-patriotycznych psychoz, przyjmowanie europejskiego pieniądza tylko z nieskrywanym obrzydzeniem, nieoglądalnej telewizji publicznej, zaoranej do gleby kultury narodowej, szkoły prowadzącej dżihad przeciwko dziecku i rodzicowi oraz tabunów zadowolonych i sytych księży przy okazji każdego większego zbiegowiska.
O co jednak mógł być spokojny, to o to, że „narodowe srebra” pozostaną w narodowych rękach. Owszem, srebra te obsiądą setki partyjnych aparatczyków, które zaczną sobie wypłacać wielkie pensję, odpalając z tego partii władzy procent, ale jednak będą to nasze, rodzime aparatczyki. A tymczasem, borym lasem,… niemała niespodzianka! Polska prawica sprzedała rafinerię Lotos w Gdańsku i wiele innych elementów majątku tak zlikwidowanego koncernu Arabii Saudyjskiej. Ta zaś żadnym zapisem w umowie nie jest skrępowana i może całą tą, dość krytyczną, infrastrukturę odsprzedać Putinowi.
W dodatku Arabowie Lotos biorą za kwotę, którą – zdaniem analityków – odrobią w niecały rok. Naiwny i prostolinijny człowiek szybko bierze się więc do dumania, po co, jak to, dlaczego. Czyżby PiS to jednak była ruska agentura, na co jakoś tam wskazuje m.in. cała polityczna biografia byłego szefa MON? Czyżby prezes Orlenu Obajtek nie mógł zaakceptować jakiegoś drugiego Obajtka na stołku prezesa Lotosu i w tym celu postanowił Lotos zaorać a pustki po nim posypać solą? Wiemy, że prezes Obajtek bywa nerwowy i rzuca wtedy takim mięsem, że tylko Quentin Tarantino by za takim monologiem nadążył. Może więc transakcja ma ukoić jego nerwice?
A może po prostu szef PiS, Jarosław Kaczyński, sprzedaży Lotosu Arabom wcale nie traktuje w kategoriach sprzedaży polskiego majątku obcym? Owszem, Arabowie są obcy i przez granicę z Białorusią wpuszcza ich do kraju dużo mniej chętnie niż przez Gdańsk. Ale czy Gdańszczanie i Pomorzanie – dotychczasowi właściciele Lotosu – to tak do końca Polacy? Wyniki wyborcze PiS w mieście i regionie pozwalają Kaczyńskiemu mocno w to wątpić. A skoro Gdańszczanin to obcy, to co za różnica, czy srebrami władać będzie on czy Arab? Lotos nie jest polski, ale w zasadzie i przedtem nie był…
A może za tym wszystkim stoi futbol? To w końcu sport narodowy i co cztery lata wszystkim w Polsce bardzo zależy na sukcesie reprezentacji. Najbardziej zależy rządowi, bo sportowy wynik ma wpływ na zadowolenie obywatela z życia. Tymczasem jedyny wygrany przez Polskę mecz stoczyła ona z Arabią Saudyjską, która trzy dni wcześniej pokonała mistrza świata. Kto uwierzy w takie cuda? Może dumpingowa transakcja Lotosem była po prostu ceną za pierwsze wyjście Polaków z grupy na mundialu od 36 lat? Ha, piłkarski poker w wersji uber!
No, sami powiedzcie: Czyż nie było warto?
