W tym odcinku Liberal Europe Podcast Leszek Jażdżewski (Fundacja Liberté!) gości Melis G. Laebens, stypendystkę w zakresie badań politycznych w Nuffield College na Uniwersytecie Oksfordzkim. Melis posiada doktorat z nauk politycznych na Uniwersytecie Yale. Jej badania koncentrują się na regresie demokracji, partiach politycznych i zachowaniach wyborczych. Rozmawiają o sytuacji politycznej w Turcji i przewidywanych wynikach wyborów zaplanowanych na rok 2023.
Leszek Jażdżewski (LJ): Rok 2023 będzie dla Turcji bardzo ważny. Mija 20 lat odkąd Recepa Tayyipa Erdoğana doszedł do władzy. To także setna rocznica uzyskania przez Turcję statusu republiki. Jaka jest obecna sytuacja polityczna w Turcji w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi i parlamendartnymi?
Melis G. Laebens (MGL): Prezydentowi Erdoğanowi udało się zapewnić sobie znaczną większość w parlamencie po tym, jak jego partia została wybrana po raz pierwszy w 2002 roku. Wtedy zwycięstwo partii AKP (Partia Sprawiedliwości i Rozwoju) było zaskoczeniem. W 2007 r. w „wyborach konsolidacyjnych” również osiągnęli świetne wyniki. W 2011 roku ponownie uzyskali większość. Do 2015 roku partia cieszyła się dużą popularnością.
Jednak w 2015 roku konsolidacja świeckiej partii kurdyjskiej i poparcie społeczne doprowadziły ją do przekroczenia 10-procentowego progu wyborczego (wprowadzonego w celu powstrzymania ruchów kurdyjskich, byłych islamistów i lewicowych ruchów politycznych) i wejścia do tureckiego parlamentu. Kiedy po raz pierwszy udało im się przekroczyć próg wyborczy, zagroziło to większości Erdoğana, którą następnie na krótko utracił w 2015 roku. Reakcją partii rządzącej było po prostu rozpoczęcie wojny z Kurdami, rozniecenie nastrojów narodowych i w efekcie uzyskanie większości w powtórnych wyborach przeprowadzonych pięć miesięcy później.
Od tego czasu turecka polityka stawała się coraz bardziej represyjna. Lider partii kurdyjskiej został uwięziony. W 2016 roku doszło do próby zamachu stanu, kierowanej przez frakcję oficerów wojskowych. Wywołało to jeszcze większą paranoję w rządzie Erdoğana i zakończyło się wprowadzeniem trwającego dwa lata stanu wyjątkowego. Referendum konstytucyjne, które odbyło się w tym czasie, miało na celu całkowitą przebudowę systemu politycznego i wprowadzenie „superprezydenckiego” systemu autorytarnego.
W konsekwencji Erdoğan dzierży w swoich rękach w zasadzie całą władzę. Powstrzymać go może jedynie parlamentarna większość, której nie ma partia opozycyjna. Prawa i niezależność instytucji zostały mocno ograniczone – nie tylko przez referendum, ale także długi proces zmian konstytucyjnych.
To wszystko doprowadziło do sytuacji, z którą mamy do czynienia dzisiaj. Kiedy w 2015 roku (a nawet wcześniej) Erdoğan zaczął tracić popularność, jego partia nie była już w stanie samodzielnie zdobyć większości w parlamencie. Od tego czasu (najpierw nieformalnie, obecnie formalnie) są oni w koalicji ze starą prawicową, niezreformowaną partią nacjonalistyczną. Dlatego większość Erdoğana w parlamencie jest silnie uzależniona od nacjonalistów.
W tej sytuacji Erdoğan musiał zmienić ordynację wyborczą, aby móc utrzymać się przy władzy w tej koalicji. W wyborach w 2018 r. pozwolono na zawiązywanie koalicji przedwyborczych, by uniknąć problemu nieosiągnięcia przez partię nacjonalistyczną progu 10 procent. To zdarzenie dało opozycji nowe życie – pozwalając na tworzenie koalicji, Erdoğan dał opozycji szansę na zjednoczenie się.
Mniej więcej w tym miejscu jesteśmy dzisiaj. Koalicja Erdoğana z partią nacjonalistyczną nadal słabnie – w konsekwencji próg wyborczy został dodatkowo obniżony do 7%, aby partia miała szanse go przekroczyć. Doszło też do rozłamu w partii nacjonalistycznej i powstała nowa frakcja, mniej ekstremistyczna – partia İYİ – która obecnie jest w opozycji. Partia ta jest teraz w przedwyborczym sojuszu z główną partią opozycyjną w Turcji – Republikańską Partią Ludową (CHP), którą założył u zarania Republiki Tureckiej Mustafa Kemal Atatürk. CHP znacznie się zmieniła od czasu powstania, ale nadal kultywuje tradycję świeckiej i republikańskiej Turcji.
Innymi ważnymi aktorami na tureckiej scenie politycznej są partie kurdyjskie, które zostały poważnie osłabione przez lata ciężkich represji – w efekcie praktycznie odebrano im wszystkie gminy w zdominowanych przez Kurdów regionach na południowym wschodzie. Wielu kurdyjskich lokalnych polityków zostało uwięzionych i wyznaczono ich zastępców.
Partia kurdyjska pozostaje poza opozycyjną koalicją świeckich republikanów (CHP) i świeckich nacjonalistów (partia İYİ). Powodem jest oczywiste napięcie między nacjonalistami a Kurdami oraz obawa, że zostaną uznani za terrorystów za opowiedzenie się po ich stronie. W koalicji są jednak mniejsze ugrupowania – dwa bardzo małe ugrupowania, które oddzieliły się od AKP, starsza partia islamistyczna i pomniejsze partie centroprawicowe. Taka jest obecna sytuacja polityczna w Turcji.
Przy stole opozycyjnym zasiada sześć partii – dwie większe partie opozycyjne i cztery małe. Osobno stoi lewicowa koalicja kurdyjska, które zadecyduje o losach nadchodzących wyborów. Obecnie jest ona jednak nieco marginalizowana w kampanii wyborczej.
LJ: Wygląda na to, że wybory będą dotyczyły nie tylko parlamentu, ale także prezydentury? Czy Erdoğan może stracić wszystko?
MGL: Jeśli chodzi o zmianę systemu prezydenckiego, Erdoğan właściwie sam stworzył sobie przeszkodę. Wprowadzono bowiem dwuturowy system prezydencki, więc aby Erdoğan mógł zostać ponownie wybrany, musiałby zdobyć bezwzględną większość głosów.
Zmiana ta dała opozycji szansę na zjednoczenie się wokół jednego kandydata. Bardzo skutecznie przeprowadzono taki zabieg w Stambule (w tym wypadku również przy wsparciu Kurdów) i Ankarze w wyborach samorządowych w 2019 roku. To, że opozycja mogła wystawić swoich kandydatów na burmistrzów, było niezwykle ważne – nie tylko w wymiarze symbolicznym, lecz także dlatego, że Stambuł kontroluje ogromne zasoby, co stanowiło ogromny cios dla AKP.
Możliwe, że wiecie, iż burmistrz Stambułu, Ekrem İmamoğlu, jest bardzo popularnym i uzdolnionym politykiem. Dzięki swojemu anatolijskiemu pochodzeniu i relatywnie konserwatywnemu (lub wręcz prywatnie religijnemu) profilowi udało mu się zdepolaryzować społeczeństwo – lub też zdemobilizować część wyborców AKP. Pochodzi on z regionu Morza Czarnego – skąd pochodzi również Erdoğan – a Stambuł ma wielu mieszkańców z tego obszaru. Dlatego İmamoğlu był bardzo dobrym kandydatem.
Z kolei burmistrz Ankary Mansur Yavaş, również odnoszący sukcesy polityk, wywodzi się z nacjonalistycznej tradycji politycznej. Z tego powodu cieszy się nieco mniejszym zaufaniem Kurdów.
Po zwycięstwie opozycji w Stambule wybory zostały unieważnione przez turecki rząd, dzięki sprawowanej kontroli nad najwyższym sądem wyborczym. Jednak İmamoğlu odniósł jeszcze większe zwycięstwo w powtórnym głosowaniu. İmamoğlu jest więc jedynym politykiem, który pokonał Erdoğana – choć nie jego osobiście, a ówczesnego premiera, prominentnego polityka partii rządzącej.
Od tego czasu to zwycięstwo dodało opozycji ogromnej pewności siebie. Wraz z pogłębiającym się od ponad dwóch lat kryzysem gospodarczym (między 2020 a końcem 2022 roku) poparcie dla Erdoğana maleje. Poparcie dla jego partii spadło do około 30%, podczas gdy jego własne oscyluje między 40-42%. Może nie wydawać się tak niskie, ale dla Turcji to spora zmiana. Wydawało się, że opozycja ma duże szanse – CHP (główna partia opozycyjna) cieszyła się większą popularnością niż AKP, podczas gdy nacjonalistyczna partia opozycyjna zdobyła ostatnio w sondażach prawie 20%. Opozycja była pełna nadziei, co wytworzyło poczucie, że „i tak wygramy”, co obecnie doprowadziło do bardzo niebezpiecznej sytuacji.
Opozycja dała się przekonać, że cokolwiek by się nie działo, kogokolwiek wystawi, i tak te wybory może wygrać, bo ludzie mają dość złej sytuacji gospodarczej – a było naprawdę źle. W pewnym sensie myśleli, że to wystarczy. Jednak mniej więcej od grudnia 2022 roku poparcie dla Erdoğana ponownie zaczęło rosnąć w sondażach, zaś opozycja nieco traci. Istnieje kilka przyczyn tej sytuacji.
Przede wszystkim Erdoğan rozpoczął kampanię, co opozycja powinna była wziąć pod uwagę. Erdoğan pozostaje bardzo sprawnym politykiem, który bardzo dobrze odczytuje sytuację polityczną. On walczy o swoje przetrwanie. W ramach jego kampanii niedawno zapowiedziano obniżenie wieku emerytalnego. Ta reforma miałaby dotyczyć ogromnej grupy ludzi, którzy stanowią potężne lobby. Takich inicjatyw zapewne będzie więcej.
Kolejnym krokiem partii rządzącej były przygotowania do zakazania İmamoğlu udziału w wyborach prezydenckich. Obecnie nie jest on kandydatem opozycji na prezydenta, ale to wybitna postać. İmamoğlu stoi teraz przed sądem za coś, co powiedział o ministrze spraw wewnętrznych (chyba nazwał go „głupkiem”) w jednym z wywiadów. Ludzie Erdoğana uznali to za zniewagę wobec urzędników sądu wyborczego, więc İmamoğlu oskarżyli i skazali. W związku z tym, İmamoğlu mógłby otrzymać ban polityczny (co jeszcze jednak nie nastąpiło), który uniemożliwiłby mu kandydowanie na urząd prezydenta; zaś nawet jeśli wystartuje w wyborach, obecna sytuacja może stanowić dla władz pretekst, by nie uznać jego potencjalnego zwycięstwa.
Ponadto partia rządząca dyskutuje obecnie o powołaniu komisarzy dla gminy Stambuł. To bardzo odważne posunięcie, które wielu uznałoby za nie do pomyślenia. To wyraźnie pokazuje, jak bardzo Erdoğan jest zdeterminowany, by wygrać te wybory i że niczego się nie boi. Niestety daje mu to również przewagę psychologiczną.
Tymczasem pozostaje kwestia wyłonienia kandydata po stronie opozycji. Szef CHP, Kemal Kılıçdaroğlu, wbił sobie do głowy pomysł, że to on powinien zostać kandydatem. Początkowo sądzono, że skoro jest on politykiem w podeszłym wieku, którego polityczna kariera dobiega końca, więc byłby idealną osobą do objęcia bardzo wpływowego stanowiska prezydenta, a potem jego demontażu, bo to właśnie obiecuje opozycja – chcą przywrócić przynajmniej system pół-parlamentarny z osłabioną prezydencją i znacznie silniejszym parlamentem. Wydaje się to logiczne, ponieważ niektórzy obawiają się, że İmamoğlu, będąc odnoszącym sukcesy, ambitnym i dużo młodszym politykiem, będzie miał trudności z demontażem tak silnej prezydentury.
Dlatego w pewnym momencie wizja kandydatury Kılıçdaroğlu nabrała znaczenia. Tureckie partie polityczne są dość skoncentrowane na przywódcach, a lider ma dużą władzę nad delegatami i posłami. Udało mu się skonsolidować partię za własną kandydaturą, mimo że wydaje się być kandydatem znacznie mniej ‘wybieralnym’ niż İmamoğlu. Niemniej jednak w koalicji opozycji wciąż toczy się walka.
LJ: Jakie jest poparcie dla Erdoğana, a jakie dla opozycji? Czy obecna sytuacja przedwyborcza może się zmienić?
MGL: Pierwszą rzeczą, którą chcę powiedzieć, jest to, że jest to reżim autorytarny, więc poparcie dla Erdoğana jest wysokie; ale jest tak po części za sprawą silnych represji, wielu oszustw i kłamstw oraz praktycznie pełnej kontroli nad mediami.
Trzeba podkreślić, że jeśli spojrzymy na wyniki wyborów, nawet jeśli Erdoğan wygra, nie oznacza to, że większość tureckiego społeczeństwa zasadniczo zgadza się z tym, co robi – gdyby tak było, Erdoğan nie musiałby kłamać, represjonować i oszukiwać tak, jak on to czyni.
Dlaczego jest to ważne w tym kontekście? Od początku ośrodki poparcia dla Erdoğana obejmowały miejskie peryferia. Jeśli spojrzymy na poparcie partyjne w Turcji pod względem poziomu wykształcenia i dochodów, to najniżej wypadłaby grupa kurdyjska, bo południowo-wschodnia Turcja to najbiedniejszy region, a Kurdowie to przeważnie pracownicy migrujący do dużych miast, dlatego też ich partia miałaby poparcie grupy o niższej pozycji społeczno-ekonomicznej.
Druga od końca byłaby AKP. W rzeczywistości partia ta ma raczej wyższy profil – w swoich strukturach partyjnych ma przedsiębiorczą wyższą klasę średnią, ale jej baza wyborcza to biedni, mniej wykształceni wyborcy z miast lub małych miasteczek. Dlatego mogą zdobywać dużo głosów w Stambule i na obszarach miejskich, ale rdzeń ich poparcia znajdował się kiedyś w małych anatolijskich miasteczkach, które są społecznie bardziej konserwatywnymi miejscami. Jednak nie byliby w stanie wygrać bez poparcia wyborców z peryferii. Co ciekawe, w tych obszarach ich poparcie zaczęło słabnąć w obliczu kryzysu gospodarczego, bo były to głosy bardziej pragmatyczne, bardziej uzależnione od dobrego rządzenia, klientelizmu i siły partii.
W czasach swojej świetności partia AKP była bardzo dobrze zorganizowaną maszynerią – nie tylko pod względem klientelizmu, ale i utrzymania samorządów, a także dzięki dokonywaniu wielu inwestycji w dużych miastach.
Dlaczego to wsparcie nie wyparowało? Sondaże pokazały, że ludzie są zdemobilizowani. Zwłaszcza ich poparcie dla partii Erdoğana spada, ponieważ wzrosła korupcja, a partia traci na znaczeniu. Jednocześnie ci wyborcy też niespecjalnie sympatyzują z opozycją. Jak to wytłumaczyć? Możemy tylko spekulować, ponieważ coraz trudniej jest prowadzić jakiekolwiek badania w Turcji.
Z jednej strony, od wielu lat w Turcji istnieje bardzo polaryzujący podział, który był podtrzymywany również poprzez kontrolę mediów w ciągu ostatniej dekady (minęło prawie dziesięć lat, odkąd Erdoğan skonsolidował swoją kontrolę w mediach głównego nurtu). W tym czasie politycy opozycji mieli trudności z wyjściem poza swoją bazę poparcia. To, co osiągnął İmamoğlu, ma wiele wspólnego z jego osobowością polityczną, a także z samym Stambułem – ludzie, którzy głosują na AKP w Stambule, to nie ci sami, którzy głosują na tę partię w środkowej Anatolii, ponieważ mają nieco osłabione związki partyjne.
Nacjonalizm to kolejny aspekt, na który należy zwrócić uwagę. To, co Erdoğan zrobił przez lata swojej władzy (od 2015 r.), to całkowita zmiana światopoglądu i dyskursu – od podkreślania islamskiego braterstwa między narodami Bliskiego Wschodu i poza tym regionem (m.in. agresywnej postawy nacjonalistycznej. Zrobiono to, aby zabezpieczyć jego koalicję z nacjonalistami, aby „zdobyć tę bazę” (jednocześnie tracąc inne części swojej bazy wyborczej). Oznaczało to uzyskanie patronatu nacjonalistów, a także wprowadzenie ich siatek mafijnych (które historycznie posiada partia nacjonalistyczna) i uwolnienie niektórych szefów mafii z więzienia. Wszystko to oznaczało wiele przemian w polityce, aby Erdoğan mógł utrzymać swoją pozycję.
Może się wydawać, że nic się nie zmienia, ponieważ Erdoğan wciąż pozostaje u władzy, ale podstawowa konstelacja polityczna uległa ogromnym zmianom. Stracił bazę kurdyjską, podczas gdy przez wiele lat głosowało na niego wielu Kurdów, bo wielu z nich jest konserwatywnych. Erdoğan zastąpił Kurdów islamskimi nacjonalistami.
Inną częścią klientelizmu były zatrudnienia w sektorze publicznym. Ludzie w Turcji czują, że muszą wspierać AKP, aby znaleźć zatrudnienie. Zjawisko to czyni Turcję jeszcze bardziej państwem partyjnym.
LJ: Jakie znaczenie ma próba zamachu stanu w 2016 roku? Czy nadal odgrywa jakąś rolę w pamięci publicznej w Turcji? Jak to wszystko się potoczyło?
MGL: Dla obcokrajowców może to być trudne do zrozumienia, ponieważ brzmi to jak szalona propaganda Erdoğana – że istniała organizacja, która potajemnie umieszczała ludzi na wysokich stanowiskach politycznych, biurokratycznych i wojskowych, ale to wszystko jest prawdą. To kolejny aspekt fundamentalnej transformacji politycznej, która miała miejsce za czasów Erdoğana – jednym z nich jest zastąpienie Kurdów przez nacjonalistów, a drugim upadek Ruchu Gülena.
Czym jest Ruch Gülena? To organizacja muzułmańska, która od lat 80. XX wieku prowadzi swego rodzaju „podwójne życie”. Lata 80. to czas, kiedy muzułmanie znaleźli okazję do bardziej otwartego wejścia do tureckiej polityki w świetle nowego porządku światowego. Jedni wybrali drogę wyborczą (jak pokolenie Erdoğana), inni nie sądzili, że kiedykolwiek uda im się wygrać wybory, więc działali potajemnie (jak właśnie Ruch Gülena).
Już wtedy Ruch Gülena zaczął umieszczać ludzi na stanowiskach i szykować uczniów do pracy w wojsku i policji, przygotowując ich do zdania wymaganych egzaminów. W coraz większym stopniu mogli umieszczać swoich ludzi na tych stanowiskach – torując sobie drogę oszustwami, kradnąc pytania egzaminacyjne i zastraszając ludzi. Fethullah Gülen był bardzo popularnym mówcą religijnym, który zakładał szkoły i fundacje, aby przyciągać uczniów i gromadzić fundusze. Jego ruch stał się wielkim ruchem społecznym – częściowo jawnym, a częściowo działającym w ukryciu.
Powodem, dla którego niektóre działania musiały być prowadzone w podziemiu, było to, że w tamtych czasach wojsko tureckie skutecznie przeprowadzało czystki wśród muzułmanów (zwłaszcza w siłach zbrojnych). Aby tego uniknąć, trzeba było ich ukrywać. Kiedy Erdoğan i AKP doszli do władzy, powstrzymali wszystkie czystki i skutecznie zawarli sojusz z Gülenem, co pozwoliło Gülenistom rozwijać się i umieszczać swoich ludzi w wojsku i biurokracji. To z kolei zapewniło Erdoğanowi lojalność wielu ludzi z policji i wojska, którzy odpowiadali przed Gülenem, jak również szeroko pojętego społeczeństwa obywatelskiego.
Gülen miał również duże wpływy w niektórych organizacjach medialnych, które działały nie dla zysku, ale raczej dla celów politycznych Ruchu Gülena.
Jaki był powód konfliktu między Gülenem a Erdoğanem? Gülen prawdopodobnie pomyślał, że odkąd Erdoğan stał się bardzo potężny, ich interesy mogą już nie być zbieżne. Nie jest pewne, kto zaczął, ale opinii publicznej wydawało się, że to grupa Gülena chciała osłabić pozycję Erdoğana – po pierwsze, poprzez ujawnienie nagrań Erdoğana i jego ministrów, ujawniając w ten sposób liczne przykłady korupcji. Doprowadziło to do czystek w policji, zamknięcia wszystkich szkół Gülena i wielu jego fundacji oraz nękania firm związanych z Ruchem. Ostatecznie reakcją oficerów, którzy pozostali na swoich stanowiskach, było zorganizowanie zamachu stanu. Tak przynajmniej Turcy interpretują zaistniałą sytuację.
Oczywiście sprawy sądowe i wszystko, co nastąpiło później, nie było w najmniejszym stopniu wiarygodne. Czystki dotknęły dziesiątek tysięcy ludzi bez odpowiednich dochodzeń i procesów, co było problematyczne, ponieważ nie wszyscy, którzy zostali nim poddani, byli Gülenistami – a nawet jeśli sympatyzowali z Gülenem, to i tak nie byli niczemu winni.
W ciągu dwóch lat obowiązywania stanu wyjątkowego w Turcji miały miejsce przypadki poważnych naruszeń praw człowieka. Wiele osób straciło pracę i emerytury. Była to tragedia i śmierć cywilna dla wielu podejrzanych o bycie Gülenistami (na przykład dlatego, że mieli określone konto bankowe lub aplikację kryptograficzną na swoich telefonach).
LJ: Jaka jest rola spraw zagranicznych w kampanii wyborczej? Co świat zewnętrzny może zrobić, aby nadchodzące wybory były jak najbardziej wolne?
MGL: To skomplikowana sprawa i nawet turecka opozycja czuje, że musimy to zrobić we własnym zakresie. Mogą mieć zatem zareagować z opóźnieniem, jeśli chodzi o ustalenie, w jaki sposób osoby z zewnątrz mogą pomóc. Prawda jest taka, że nawet jeśli opozycja wygra wybory, znajdzie się w niezwykle trudnej sytuacji. Odziedziczy bardzo wielki bałagan, niezadowoloną populację i okropną sytuację ekonomiczną. Potrzebne będzie ogromne wsparcie ze strony Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i wspólnoty państw demokratycznych, aby Turcji udało się przez to przejść.
Oznacza to, że przede wszystkim należy nawiązać dialog. Musimy spróbować zrozumieć pozycję aktorów politycznych, którzy próbują działać pod ogromną presją. Być może będziemy musieli spróbować pośredniczyć między Kurdami a nacjonalistami i spróbować stworzyć przestrzeń, w której te siły mogą się spotkać.
Jeśli chodzi o wywieranie presji na Erdoğana, aby nie nadużywał pewnych uprawnień, szczerze mówiąc, nie jestem do końca pewna, jaki wpływ może mieć Zachód w tej kwestii. Jeśli jednak odkryje, że ma jakąś przewagę, niezwykle pomocne byłoby podjęcie próby odwiedzenia Erdoğana od nałożenia politycznego zakazu na İmamoğlu. Nie wydaje mi się jednak, aby w obecnej sytuacji można było w tym przypadku uzyskać pożądany efekt.
Niestety rosyjska agresja na Ukrainę i wojna okazały się dla Erdoğana niezwykle pomocne. Dało to nowe życie jego stosunkom z NATO i Stanami Zjednoczonymi i ponownie uczyniło Turcję istotnym punktem na mapie, co pociągnęło za sobą fundusze. To także uczyniło Erdoğana bardziej wartościowym dla Władimira Putina. Spalenie Koranu przed ambasadą Turcji w Szwecji jest moim zdaniem rosyjską prowokacją mającą na celu zablokowanie rozszerzenia NATO i spodziewam się, że takie prowokacje mogą pojawiać się aż do wyborów. Prawdopodobnie po wyborach nie będzie to już problemem – chociaż kto wie?
Chcę podkreślić, że nawet jeśli te wybory nie przebiegną po naszej myśli, to UE może odegrać w nich ważną rolę. Obecnie istnieje wiele organizacji pozarządowych i niezależnych grup medialnych, które są już wspierane przez fundusze unijne, zachodnie fundacje i osoby prywatne. To robi ogromną różnicę. W Turcji istnieją również niezależne media finansowane przez społeczność krajową. Mimo to jest to wciąż bardzo trudne środowisko dla dziennikarzy. Przykładowo, przy obecnych przepisach dotyczących cenzury w mediach społecznościowych, każdy youtuber może w zasadzie trafić jutro do więzienia.
Tak, wyborcy podejmują decyzje, ale tak naprawdę to nie do końca tak jest, gdyż już przygotowano odpowiednią infrastrukturę, żeby w razie potrzeby ‘ukraść’ wybory – nie przez fałszowanie kart do głosowania, ale manipulowanie tym, kto jest w rejonowych, prowincjalnych i wyborczych radach sądowych (które ostatnim razem odegrały kluczową rolę w zakresie nie dopuszczenia do sfałszowania przez rząd zwycięstwa w Stambule).
Dlatego liczenie głosów będzie kluczowe po wyborach. Wywieranie presji i komunikacja z opozycją będą w tym okresie niezwykle istotne. To nie będą ani wolne, ani uczciwe wybory. Dlatego wzywam wszystkie podmioty polityczne w Europie, aby o tym pamiętały i starały się zrozumieć sytuację w Turcji z tej perspektywy.
Dowiedz się więcej o gościni: https://www.nuffield.ox.ac.uk/people/profiles/melis-laebens/
Niniejszy podcast został nagrany 24 stycznia 2023 roku.
Niniejszy podcast został wyprodukowany przez Europejskie Forum Liberalne we współpracy z Movimento Liberal Social i Fundacją Liberté!, przy wsparciu finansowym Parlamentu Europejskiego. Ani Parlament Europejski, ani Europejskie Forum Liberalne nie ponoszą odpowiedzialności za treść podcastu, ani za jakikolwiek sposób jego wykorzystania.
Podcast jest dostępny także na platformach SoundCloud, Apple Podcast, Stitcher i Spotify
Z języka angielskiego przełożyła dr Olga Łabendowicz
Czytaj po angielsku na 4liberty.eu