Rzadko mam okazję opowiedzieć się po stronie ks. Rydzyka i jego grupy medialnej – ale czegóż to ekipa Tuska sprawić nie potrafi – cuda czyni, Panie cuda… Ostatnio narzędziem o nazwie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.
KRRiTV to organ, który ma rangę w Polsce konstytucyjną, bo na równi z sejmem, senatem, prezydentem i rządem w konstytucji ma swój artykuł. A jej członkowie w liczbie 5 (2 wybieranych przez Sejm, 2 przez prezydenta i 1 przez senat) odpowiadają na równi z najwyższymi urzędnikami państwa przed Trybunałem Konstytucyjnym.
Sposób wyboru rady czyni z niej element łupu partyjnego, przedmiot działania (m.in. powoływanie rad nadzorczych w mediach publicznych, regulacja rynku mediów)) podnosi atrakcyjność wpływów w niej na poziom marzeń.
Swoje marzenia w KRRiTV spełniały już wszystkie mainstreamowe (czy nawet tylko chwilowo w mainstreamie) siły polityczne. I trzeba przyznać , że wszystkie na podobnym poziomie – jednakowo głupio i beznadziejnie. Rada każdej opcji politycznej rzadko interesowała się konstytucyjnym zadaniem – strażą wolności słowa i interesu publicznego w mediach, z lubością oddając się zadaniom ustawowym – rozdawnictwem koncesji na nadawanie, obsadzaniem rad nadzorczych.
Oczywiście rola KRRiTV wzrasta okresowo, kiedy jest coś do rozdania, a tak jest teraz, kiedy do rozdania są udziały w multipleksach cyfrowych. Wiadomo już, że analogowe telewizje naziemne niedługo przejdą do historii, a pierwsze multipleksy są dostępne w części kraju – docelowo stając się jedyną możliwością odbioru TV dla osób nie korzystających z kablówek czy anten satelitarnych. Wniosek o udział w multipleksie złożyła też TV Trwam, podobnie jak wszystkie nadające obecnie analogowo telewizje. I jako jedyna z nich takiej możliwości nie uzyskała, za to uzyskały tak znane marki telewizyjne jak Polo TV, Eska TV czy ATM Rozrywka. Myślę, ze czytelnikom te nazwy mówią równie mało jak mnie. Choć nie wykluczam udziału w tych projektach wielu zacnych ludzi.
Nie muszę się chyba tłumaczyć, że poglądy prezentowane w TV Trwam są mi kompletnie obce – mam zresztą dwóch księży antybohaterów – ks. Rydzyka i byłego ks. Kotlińskiego. Obaj w swoich mediach wypisują i głoszą czasem rzeczy, po wysłuchaniu których przyzwoity człowiek nie poda im ręki, być może powinni być w sądzie cywilnym, gdzie obrażani mogą dochodzić swoich praw – ale nigdy, pod żadnym pozorem, nie mogą podlegać administracyjnemu tłumieniu. A właśnie takiego zabiegu chce dokonać KRRiTV.Tłumaczenia Krzysztofa Lufta o rzekomych wątpliwościach co do wypłacalności grupy medialnej z Torunia, są tak śmieszne, że nie zasługują na komentarz.
Zwolenników treści przekazywanych w TV Trwam szacuje się na kilka do dziesięciu procent społeczeństwa – to mniejszość. Dominująca w radzie PO robi dokładnie to, przed czym przestrzegała walcząc o głosy z PiS – nadużywa większości dla kneblowania niewygodnej mniejszości. Wchodzi w ten sam, niszczący demokrację, tryb działania, zapominając że istotą demokracji jest wielogłos, ścieranie się racji, gdzie każdy ma niezbywalne prawo do głoszenia własnego pomysłu na życie społeczne – choćby był najmniejszą mniejszością a największa większość uważała jego słowa za głupie. Inaczej obudzimy się na Węgrzech i to nie za sprawą prezesa PiS.
Protesty w tej sprawie organizują zwolennicy toruńskich mediów i partie korzystające z ich wsparcia. Ale protest powinien być szerszy – zaprotestować powinni wszyscy ci, którym bliska jest wielokulturowość, pluralizm i wolność. Nie dlatego, żeby bliskie im były pomysły ks. Rydzyka – ale dlatego, że nawiązując do maksymy Woltera – nienawidzimy jego poglądów, ale powinniśmy zrobić wszystko, by mógł je głosić.
Odrębną sprawą jest sama instytucja rady, która bierze na siebie rolę strażnika naszych sumień i poglądów, brodząc w niejasnych, przez samą siebie wymyślonych procedurach rozdawania miejsc w multipleksach. Ale to inny temat.