Do żenujacej propagandy rządu i prezydenta w tzw. medium publicznym przyzwyczailiśmy się wszyscy. Podczas debaty prezydenckiej poziom goebellsowskiej agitacji nawet jak na standardy tak słabo udawanego dziennikarstwa był bardzo wysoki.
Zacznijmy od pytań. To, że były nieprzystające do obecnie głównych problemów w kraju (euro, uchodźcy, szczepionki, małżeństwa homoseksualne, przygotowanie do komunii), to jedno. Wiadomo, że pytania skonstruowano pod prezydenta, by ten mógł czuć się komfortowo i brylować. Tego jednak było mało. Pytania z tezą to był hicior – w niektórych chodziło o to by dosłownie strzaskać Rafała Trzaskowskiego. Zaczepki związane z komunią, straszenie mniejszościami seksualnymi, creme de la creme sowieckiej propagandy.
Gdyby ktoś jednak miał wątpliwości kto tę debatę wygrał, to tuż po niej prezydent miał około 10 minut wolnej wypowiedzi. Po niej nastąpiła seria „pytań” od „dziennikarza”, który zapytał prezydenta czy czuje się zwycięzcą, dlaczego Trzaskowski wypadł słabo i czy spotkanie z Trumpem będzie wielkim sukcesem, po którym do Polski przyjedzie US ARMY. Sam prezydent poczuł chyba, że żenadometr wybił ponad skalę, bo odpowiedział zwięźle i podziękował za dalsze podania do pustej bramki.
Przejdźmy do oceny poszczególnych kandydatów.
W kategorii „show” zwycięża:
• Stanisław Żółtek – ten kandydat odpala bombę po raz kolejny po sławnym „Podobają Ci się moje poglądy? to zagłosuj na mnie. Wybory może będą sfałszowane”. W poprzedniej debacie pokazał, że przyciąga uwagę. Wczoraj opowiedział o pomysłach #meneLove+ i ułaskawieniu za niepłacenie podatków. Ja Państwu nie będę doradzać, ale tylko głupi by za tym nie głosował.
W kategorii „waga lekka” zwycięża:
• Waldemar Witkowski – byłem zaskoczony. Szczery język, łagodność, merytoryka i kultura wypowiedzi. Ludzie chyba mają już dość płaskich, wystudiowanych i wyklepanych politycznych frazesów. Ja mam. Dawno nie słyszałem by ktoś w kilku słowach tak dobrze i klarownie wyjaśnił dlaczego adopcja dzieci przez pary jednopłciowe to szansa, nie zagrożenie.
W kategorii „waga ciężka” ranking zwycięzców:
1) Krzysztof Bosak – czy się to komuś podoba, czy nie kandydat Konfederacji ma talent krasomówczy, odpowiada kulturalnie i precyzyjnie. Od początku prowadzi bardzo dobrą kampanię. Według mnie jego krótkie hasło „Naprzód Polsko” jest najlepsze w stawce. Bojowe i chwytliwe. Umie schować swoje skrajności i prezentować się jak gołąbek. Nie odpowiada komunałami i potrafi zaskoczyć. Tak było, gdy wziął w obronę atakowanego z całych sił przez TVPiS Rafała Trzaskowskiego. Zrobił to jako jedyny. Najwidoczniej podobnie jak ja nie lubi sytuacji „siła złego na jednego”.
2) Szymon Hołownia – Był jak zwykle dobrze przygotowany i sprzedał się PR-owo. Miał swoje momenty w debacie. Nie brzmiał jednak zbyt wiarygodnie w sprawach rozdziału kościoła od państwa. Na minus był jego wygląd. Był szary ze zmęczenia.
3) Andrzej Duda – najlepszy występ prezydenta. Był spokojny i wyluzowany. Nie dziwię się, gdyż na pewno znał pytania i był w swoim mateczniku. Zresztą trzy z nich były żywcem wzięte z jego wyborczego credo. Ładnie odgryzł się w kilku miejscach, między innymi Hołowni, który zarzucał mu brak obsadzenia członka w komisji ds. pedofilii w kościele. Popełniał jednak błędy. Dziwię się, że żaden kandydat nie złapał prezydenta na pytanie o euro. Andrzej Duda odpowiedział, że wprowadzić należy je wtedy, gdy Polacy będą dobrze i godnie zarabiać, gdy warunki w kraju będą sprzyjające. No jak to? Przecież PiS i prezydent od lat mówią, że Polska to kraj mlekiem i miodem płynący. Prezydent pokazał ludzką twarz po debacie gdy miał „wolny mikrofon” na dogrywce. Skrzywił się gdy lukrował mu pracownik TVP. Andrzej Duda odpowiedział lakonicznie i nie chciał więcej podań.
4) Rafał Trzaskowski – występ poniżej oczekiwań, ale nie dziwię się, bo to nie jest łatwe, gdy wchodzi się do paszczy lwa. Kandydat KO nie wypadł źle, ale oczekiwania jego elektoratu były większe. Kilka razy swoje najlepsze wypowiedzi zostawiał na koniec, ale się nie wyrabiał w czasie i niknęły one w brzmieniu gongu. Czy średni występ obniży jego loty? Zobaczymy. Polacy lubią ujmować się za atakowanymi a TVPiS ewidentnie swoimi kuriozalnymi pytaniami przegrzała.
5) Władysław Kosiniak-Kamysz – jak dla mnie miał jeden moment, gdy zwrócił uwagę na absurdalność pytań a nieporuszanie spraw ważnych. Pokazuje bowiem ważne zagadnienie: klimat, służba zdrowia, gospodarka – to ewentualne miny dla Andrzeja Dudy. Wydaje mi się, że WKK nie wierzy już w zwycięstwo, trochę odczuwa trudy kampanii. Poza tym jego okrągłe, pojednawcze zdania nie robią już takiego wrażenia. Stał się nieco zbyt przewidywalny.
6) Robert Biedroń – kandydat Lewicy jest dla mnie negatywną zagadką. Pytań, w których mógł się odróżnić od prawicowej reszty, kompletnie nie wykorzystał. Miał jeden moment, gdy przejechał się po prezydencie i jego homofobicznych wypowiedziach. To jak utracił bagaż lewicowego kapitału jest wręcz niewiarygodne. Już nawet lewicowe pisma spuszczają na to zasłonę milczenia. Osobiście, gdy kampania dopiero ruszała, widziałem w Biedroniu czarnego konia. Przeceniłem jego zdolności krasomówcze. Cała jego kampania to klapa. Lewica powinna się zastanowić i wyciągnąć wnioski. Fatalny wynik znamionuje przyszłe problemy w Sejmie.
Na koniec: Jeszcze w trackie programu TVPiS uruchomiło sondę z pytaniem o zwycięzcę debaty. W cuglach wygrywał w niej Trzaskowski, ale czujna machina poinformowała, że sonda jest nieważna, bo głosy zostały zmanipulowane. Proponuję audyt taki jak w „Trójce”. W tym jesteście mistrzami.