„Postuluję, by podnieść poziom ochrony osób doświadczających przemocy seksualnej w taki sposób, by skuteczne sankcje groziły za każdy niekonsensualny akt seksualny niezależnie od środków, do których w celu jego dokonania ubiegł się sprawca przemocy seksualnej i niezależnie od cech jego »ofiary« takich jak wiek, choroba, bezradność, stosunek zależności czy jakiejkolwiek innej okoliczności wpływającej na niemożność wyrażenia przez nią pozytywnej, tj. świadomej i dobrowolnej, zgody” – napisał rok temu do Ministra Sprawiedliwości Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek, ponawiając apel poprzedniego Rzecznika prof. Adama Bodnara wystosowany wówczas do Premiera. Obaj wsparli jednoznacznie ideę zmiany definicji zgwałcenia zgodnie z zapisami Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej Rady Europy, zwanej Konwencją Stambulską.
Niemal 2 lata temu, 8 marca 2021 roku do laski marszałkowskiej wpłynął projekt ustawy zmieniającej kodeks karny i wprowadzający do niego postulowane zmiany. Projekt w imieniu Lewicy złożyła posłanka dr Anita Kucharska-Dziedzic, która zawsze podkreśla, że za kształt proponowanych zapisów odpowiada mecenas Danuta Wawrowska z Pomorskiej Rady Adwokackiej i jednocześnie radna Sejmiku Pomorskiego z ramienia Nowoczesnej, a stoją za zmianami organizacje kobiece i aktywistki z Antyprzemocowej Sieci Kobiet koordynowanej przez Joannę Piotrowską – prezeskę Feminoteki. Kobiety z ASK od dekady w każde Walentynki na ulicach polskich miast tańczą w ramach ogólnoświatowej akcji One Billion Rising (w Polsce: Nazywam się Miliard) zainicjowanej przez pisarkę Eve Ensler i przypominającej, że na całym świecie gwałtu doświadczyło miliard kobiet. Trzy lata temu panie razem z parlamentarzystkami zatańczyły w Senacie. Kilka tygodni temu, tańcząc, przypomniały kolejny już raz, że #TylkoTakOznaczaZgodę. A ustawa wciąż nie może wyjść z zamrażarki. Marszałek Elżbieta Witek już raz poddała pod głosowanie przejście do procedowania ustawy, ale PiS, Konfederacja i grupa posłów niezrzeszonych – lojalna wobec obozu rządzącego – przegłosowała powrót ustawy do zamrażarki. Za kilka dni, 9 marca być może zrobią to ponownie.
Mecenas Wawrowska powołuje się także na ruch #MeToo, który zmobilizował Kanadę, kilka stanów USA i kilkanaście krajów Europy do określania zgwałcenia jako obcowania płciowego bez wcześniejszej zgody strony pokrzywdzonej. Wskazuje także na Parlament Europejski, który wezwał państwa członkowskie do ratyfikacji Konwencji Stambulskiej na poziomie Unii Europejskiej (Komisja Europejska wyszła z tym wnioskiem już 7 lat temu) i opinię Trybunału Sprawiedliwości z 2021 roku. Organizacje kobiece szacują, że w Polsce jedynie co 10 gwałt jest zgłaszany, większość spraw umiera na poziomie ścigania, a jeśli już trafiają do sądów, to kary bezwzględnego więzienia dla sprawców na tle Europy są nader rzadkie i ich wymiar jest wyjątkowo łagodny. Dzisiejsze zapisy wyglądają następująco: „Art. 197. [Zgwałcenie i wymuszenie czynności seksualnej]§ 1. Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”.
Autorki ustawy postulują, by ten artykuł wyglądał następująco: „§ 1. Kto doprowadza inną osobę do obcowania płciowego albo innej czynności seksualnej bez wcześniejszego wyrażenia wyraźnej i świadomej zgody przez tę osobę, podlega karze pozbawienia wolności od lat 3 do 12”. Podwyższenie najniższego wymiaru kary za zgwałcenie z 2 na 3 lata z występku zgwałcenia uczyni zbrodnię zgwałcenia i dzięki temu zniweluje powszechność kary w zawieszeniu. Dolne widełki są ważniejsze dla bezwzględnego karania przemocy seksualnej niż górne. Podwyższanie górnych widełek – często proponowane przez prawicowych populistów nic nie zmienia, ale dobrze wygląda w mediach, pokazując rzekomą surowość prawa i to prawo stanowiących wobec bandytów. Uzależnienie zgwałcenia od braku zgody na obcowanie płciowe, a nie od zmuszenia kogoś przemocą, podstępem lub szantażem, nie tyle zrewolucjonizuje kodeks karny, ile zmieni podejście do pokrzywdzonych, przywracając im podmiotowość. Prokurator nie będzie musiał udowadniać, że ofiara się broniła, ale że sprawca nie miał świadomej zgody na stosunek. Domniemanie niewinności nadal będzie obowiązywać, wbrew obawom środowisk prawicowych, ale policja i prokuratura będą musiały udowodnić winę sprawcy zgwałcenia, a nie potwierdzać niewinność ofiary, która powinna była nie prowokować sprawcy ubiorem, makijażem, nadmiernym zaufaniem, piciem alkoholu czy uczęszczaniem na randki. To paradoksalne, ale zgwałcone osoby nie zgłaszają przestępstwa, bo nie chcą, by zajmowano się nimi zamiast sprawcami. Okradzenie nietrzeźwej osoby nie jest okolicznością łagodzącą dla sprawcy kradzieży, zgwałcenie nietrzeźwej kobiety – jest nawet powodem do uniewinnienia sprawcy. Żadnemu prokuratorowi nie przyjdzie do głowy uniewinnić złodzieja samochodów, bo właściciel „prowokował” kradzież, parkując piękne auto przed domem zamiast w garażu, czy ułatwił dostęp do niego, zapominając wyjąć kluczyki ze stacyjki i „nie bronił” swojej własności.
Dziś pijana nastolatka wykorzystana przez trzeźwych dorosłych mężczyzn może usłyszeć, że zgwałcenia nie było. Podobnie usłyszą osoby z niepełnosprawnością umysłową wykorzystywane bardzo często przez różnych cwaniaków pozostających bezkarnymi. Jeśli ofiara była sparaliżowana strachem, co zdarza się nawet w ponad połowie przypadków, prokurator nie ma dowodów czynnej obrony przed zgwałceniem i zakłada, że ofiara się zgadzała na obcowanie płciowe. W przestrzeni publicznej nader często słyszy się, że prostytutki nie można zgwałcić, nie można zgwałcić żony czy partnerki, podobnie z dziewczynkami czy kobietami, które poszły na randkę z chłopakiem czy mężczyzną. Okolicznością obciążającą sprawcę jest tylko zastosowanie skrajnej przemocy, wszystko inne to okoliczności obciążające ofiarę. Kilka lat temu okazało się, że ciężarna urzędniczka wpuszczając do domu swojego szefa, potencjalnie godziła się na odbycie z nim stosunku i gwałtu nie było. Prokurator upewnia się dziś co do wiarygodności ofiary, zamiast sprawcy.
Zapisy uzależniające zaistnienie zgwałcenia od braku świadomej i dobrowolnej zgody wprowadzono w kilkunastu krajach Europy, a w Irlandii bliskiej Polsce kulturowo – już 30 lat temu. Nie zniwelowało to przygodnego seksu, ale uczyniło świat bezpieczniejszym. Polska męska prawica teatralnie współczuła Niemkom napastowanym w Kolonii przez imigrantów, ale nie jest zdolna do współczucia, gdy mowa o swojskim codziennym napastowaniu kobiet na polskich ulicach. W Polsce obmacywanie i kobiet i dziewczynek (i mężczyzn, i chłopców) pozostaje bezkarne. Co kilka miesięcy polska opinia publiczna dowiaduje się, że kolejna rozpoznawalna osoba doświadczyła niechcianego dotyku lub gwałtu, a mimo to opór przeciwko penalizacji przemocy seksualnej czy postawieniu tamy postawie: „Kto nie wykorzystał nietrzeźwej, niech pierwszy rzuci kamieniem” zaprezentowanej przez prawicowego publicystę, jest tak silny.
Zgwałcenie definiowane jako obcowanie seksualne bez zgody funkcjonuje już w Kanadzie, Belgii, Niemczech, Chorwacji, Irlandii, Islandii, Luksemburgu, Szwecji, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Grecji, Holandii, Danii, Słowenii, Hiszpanii, na Malcie i na Cyprze oraz w kilku stanach USA, a w Polsce śmieszkuje się, że niezadowolone z seksu kobiety w ramach reperkusji za brak orgazmu będą masowo oskarżać mężczyzn o gwałt. Relatywizacja przemocy seksualnej, krzywdy i upokorzenia ofiar przemocy seksualnej (także mężczyzn) jest odbieraniem im elementarnej godności i podmiotowości. Mizoginia widzi w kobiecie niepełnego człowieka niezdolnego do podejmowania autonomicznych decyzji dotyczących własnej seksualności i własnego ciała. Dlatego, gdy mowa o antykoncepcji, sterylizacji, aborcji – kobiety w Polsce nie mają autonomii, zawsze ktoś za nie decyduje albo też autoryzuje ich decyzje. Kobieta w tej wizji świata jest niepełnym człowiekiem, psychicznie i moralnie niezdolnym do podjęcia właściwej decyzji. Trzeba więc kobiety kontrolować w ich decyzyjności. Analogicznie jest w sytuacji zaistnienia przemocy seksualnej; kobiety nie wiedzą, czy chcą, czy nie chcą stosunku, kuszą, droczą się, zmieniają decyzje, manipulują, kłamią, mówią NIE a myślą TAK. Stąd domniemanie zgody każdej kobiety na stosunek seksualny z każdym mężczyzną. Autorki projektu ustawy w tym miejscu domagają się rewolucji w myśleniu o autonomii, wolności i godności potencjalnych ofiar przestępstwa zgwałcenia. Ocenie sądu podlega dziś poziom oporu i sprzeciwu ofiar manifestowany siłą oporu, który musi pozostawić ślady. Krzyki musi ktoś słyszeć i zeznać, że słyszał. Szarpanina musi pozostawić zadrapania, rany, rozerwane ubrania, krew i siniaki.
Anita Kucharska-Dziedzic, od ponad dwóch dekad prowadząca Stowarzyszenie BABA pomagające ofiarom przemocy, deklaruje, że widziała już wszystko. Kobietę wracającą z imprezy, którą brutalnie zgwałcili sąsiedzi i potem zeznali, że ona po alkoholu odważyła się na realizację sadomasochistycznych fantazji, stąd wybity ząb i siniaki. Dziewczynę, którą zgwałcono z użyciem prezerwatywy i dostała opinię, że dynamika gwałtu wyklucza użycie prezerwatywy. Sama została napadnięta przez seryjnego gwałciciela, miała nóż przyłożony do szyi, ale sąd umorzył sprawę, bo skutecznie się obroniła. Sprawca nie odpowiadał nawet za groźbę karalną, bo przykładając nóż do szyi, powiedział: „Nie krzycz!”, więc groźby nie było. Gdyby powiedział: „Nie krzycz, bo cię zabiję” – czyn zakwalifikowano by inaczej. Zgoda kobiety na stosunek jest domniemana, a ciężar dowodu spoczywa na ofierze, która musi pokazać namacalne dowody swojej niezgody. Okazja czyni złodzieja i okazja czyni gwałciciela. A tą okazją dla gwałciciela jest niemożność skutecznej obrony przez ofiarę.
Danuta Wawrowska, dziś adwokatka, niegdyś prokuratorka i posłanka Anita Kucharska-Dziedzic zgodnie przyznają, że wojna o prawo do aborcji i zmianę definicji gwałtu do ostatnia walka patriarchatu. „Kiedy się przedstawiam jako Kucharska-Dziedzic, dla wszystkich jest jasne, że Kucharski to mój ojciec, a Dziedzic to mój mąż. Nikt już nie pamięta, że to pozostałość po czasach, kiedy przechodziłyśmy ze stanu majątkowego ojca do stanu majątkowego męża. Jak ten wół, osioł, służba i przedmioty z oryginalnej wersji dekalogu. Nie miałyśmy zdolności do czynności prawnych, a nasze ciała należały do mężczyzn. Jeśli ktoś gwałcił kobietę, naruszał prawo własności jej ojca lub męża. Jeśli gwałcono pannę, należało się z nią ożenić, żeby zadośćuczynić hańbie jej ojca. Te szczątki przedmiotowego traktowania kobiet uwidaczniają się dziś w niechęci do oddania decyzyjności kobietom w kwestiach reprodukcyjnych oraz niechęci do uzależnienia zgwałcenia od braku świadomej zgody osoby na obcowanie płciowe”.
Organizacje przeciwprzemocowe i kobiece organizują konferencje, wysłuchania publiczne, tańczą, piszą listy do posłanek i posłów, tworzą petycje, sieci solidarnościowego poparcia, Strajk Kobiet sfinansował powstanie spotu promującego postulowaną zmianę definicji zgwałcenia. Zmiany w kodeksie karnym wsparły m.in.: Jolanta Kwaśniewska, Agnieszka Holland, Magdalena Środa, Renata Durda, Sylwia Chutnik, Marta Frej, Marta Lempart, Barbara Labuda, Agnieszka Glińska, Magda Mołek, Paulina Młynarska, Maja Staśko. Ile jeszcze potrzeba, by przyznano, że ciała kobiet należą do kobiet, z pełnym uwzględnieniem i macicy, i pochwy, i wszelkich innych organów?
