Mężczyźni, którzy łaskawie uchylają przed kobietami drzwi do wielkiej polityki i wspaniałomyślnie pozwalają im na uczestnictwo w niej, obowiązkowo muszą podkreślić, że „płeć piękna wnosi do tego męskiego i nierzadko brutalnego świata powiew łagodności, opiekuńczości czy ducha porozumienia”.
Mężczyźni, którzy łaskawie uchylają przed kobietami drzwi do wielkiej polityki i wspaniałomyślnie pozwalają im na uczestnictwo w niej, obowiązkowo muszą podkreślić, że „płeć piękna wnosi do tego męskiego i nierzadko brutalnego świata powiew łagodności, opiekuńczości czy ducha porozumienia”. Jest to slogan tak samo oklepany, jak i nieprawdziwy, a powtarzający go mężczyźni chyba nigdy nie widzieli (bądź nie chcą dostrzec), że to nie płeć determinuje nasze zachowania i reakcje. Najlepszym dowodem na to są kobiety-terrorystki, które w walce nie cofną się przed niczym. I nie, nie są członkiniami ruchów terrorystycznych dla ozdoby, łagodzenia obyczajów czy kaprysu. Tak jak mężczyźni, są tam, żeby walczyć.
Nie funkcjonuje jedna definicja terroryzmu, znajdziemy tysiące i żadna nie będzie do końca poprawna czy fałszywa. Zjawisko terroryzmu zmienia się na przestrzeni czasu czy szerokości geograficznej, dodatkowo zawsze wpływ na ostateczne działania terrorystów mieć będzie wyznawana ideologia oraz cele, które zamierzają osiągnąć.
Możemy przyjąć, że ekstremizm polityczny i terroryzm będą stanowić przeciwieństwo demokracji. Biorąc pod uwagę, że dla chadeka, socjaldemokraty, liberała czy konserwatysty, definicja demokracji przystawać będzie do wyzwanej ideologii, tak również odpowiednio zmieni się i dopasuje do danego światopoglądu znaczenie słów „terror” i „terroryzm”.
Jedna kwestia zdaje się być uniwersalna, bez względu na zajmowane miejsce w politycznym spektrum: przywiązanie do poczucia, że sianie terroru i osiąganie za jego pomocą określonych celów, jest domeną mężczyzn. Ewentualne bojowniczki, zasilające szeregi organizacji terrorystycznych, znajdują się tam, ponieważ są zakochane w męskich liderach, bądź pełnią funkcje ozdobno-wabiące.
Nic bardziej mylnego. Kobiety były, są i zapewne będą obecne we wszystkich nurtach terrorystycznych, a ich zaangażowanie często bywa także formą walki z zastanym porządkiem i patriarchalnym spojrzeniem na rolę kobiety w społeczeństwie.
„Historię pojęć piszą zwycięzcy. Jeden zabity człowiek to akt terrorystyczny, tysiąc zabitych ludzi to militarna interwencja”. Przytoczony cytat to słowa Ulriki Meinhof, jednej z założycielek Frakcji Czerwonej Armii (Rotte Armie Fraktion, RAF), nazywanej również Grupą Bader-Meinhof. RAF była jedną z najbardziej sprawnych i radykalnych organizacji skrajnie lewicowego terroryzmu, która w latach ’70-tych zupełnie zmieniła krajobraz polityczny Republiki Federalnej Niemiec, ale i całej Europy Zachodniej.
Meinhof, która urodziła się jako córka profesora historii sztuki, od początku swojej ścieżki akademickiej angażowała się w ruchy studenckie, w drugiej połowie lat ’50-tych przystępując do Niemieckiego Socjalistycznego Ruchu Studenckiego i coraz bardziej ciążąc w stronę skrajnie lewicowych ideologii. W tym samym czasie rozpoczyna karierę dziennikarską, publikując w lewicowym piśmie konkret, równocześnie pracując na rozpoznawalność działaczki politycznej, między innymi przez regularne uczestnictwo w demonstracjach i protestach, jak choćby tych dotyczących budowy elektrowni atomowych.
Na jej pełne poświęcenie się sprawie wpływ ma kilka czynników: zamach na Rudiego Dutschke, studenckiego przywódcę i ideologa ruchów lewicowych oraz poznanie innych symboli radykalnych ruchów lewicowych: Andreasa Baadera i Gudrun Esslin.
Przy czym, słowo „poznanie” nie oddaje w pełni okoliczności nawiązania relacji z Baaderem i Esslin. Mianowicie, Ulrika zaangażowała się w zbrojne odbicie i uwolnienie Baadera z więzienia. Wydarzenie to przypieczętowało jej los, zmieniając ją z zaangażowanej dziennikarki w poszukiwaną terrorystkę. Natomiast moment odbicia Baadera, który miał miejsce w maju 1970 r. uznaje się za początek działalności RAF.
RAF za swój cel uznawała „walkę z uciskiem imperialistycznym kapitalistycznego państwa”. Szczegółowe cele armii nie zostały bliżej sprecyzowane, a członkowie organizacji, by opisać system panujący w RFN i innych państwach Zachodu, używali słów-kluczy, znaczących wszystko i nic: ucisk, imperializm, kapitalizm oraz faszystowski (głównie, kiedy opisywali Stany Zjednoczone).
Kiedy członkinie i członkowie RAF oficjalnie wypowiedzieli posłuszeństwo Republice Federalnej Niemiec, zaczęli szukać sojuszników w walce z imperializmem i kapitalizmem. Jednym z pierwszych sojuszników w tej rozgrywce okazała się być Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP), która, wspólnie z przedstawicielami zbrojnego ramienia organizacji – El Fatah – przyjęła niemieckich towarzyszy na szkolenia z terrorystycznego rzemiosła. Pomimo, jakby mogło się wydawać, zbieżnych poglądów i celów, szybko pojawiają się konflikty, związane, a jakże!, z obecnością kobiet. „(…) Gudrun i Ulrika wraz z koleżankami kategorycznie odmówiła zamieszkania w oddzielnych, przeznaczonych wyłącznie dla kobiet, kwaterach. Zażądały zakwaterowania wraz z mężczyznami. Przeniesienie się do oddzielnego baraku godziło bowiem w ich «zasady emancypacyjne». Gdy pewnego dnia «emancypantki» zaczęły opalać się nago na środku obozu, wzbudzając uzasadnione poruszenie młodych Palestyńczyków, z których większość jeszcze nigdy nie widziała nagiej kobiety, komendant obozu postanowił pozbyć się niewygodnych gości. Po kilku dniach sporów «niemieccy towarzysze» zostali odesłani do domu”[1].
Po powrocie z Palestyny, RAF kontynuuje swoją działalność. Zdobywając dużą rozpoznawalność, Meinhof i jej towarzysze, ogrzewają się blasku sławy, którą zyskali oraz siejąc terror i postrach, który sprawia, że prasa określa ich mianem „wrogiem numer jeden państwa niemieckiego”.
Do czasu aresztowania, które miało miejsce w czerwcu 1972 r., Meinhof aktywnie uczestniczy zarówno w akcjach terrorystycznych RAF, podkładając bomby czy napadając na banki, ale także pracuje nad manifestami ideologicznymi Frakcji Czerwonej Armii, które uzasadniają użycie przemocy w imię wyższego celu. Jest więc kobietą, matką, przywódczynią i główną ideolożką jednej z najgroźniejszych organizacji terrorystycznych działających w tamtym okresie na terenie Europy Zachodniej.
Kiedy wraz ze swoimi towarzyszami broni zostaje aresztowana, ostatnie lata życia spędza w więzieniach oraz na ławach oskarżonych. Jednocześnie, za murami więzienia rośnie kult przywódczyni lewicowej rewolty zbrojnej.
To Meinhof, bardziej niż męscy liderzy RAF, jest w społecznej świadomości tą, która zakwestionowała zastany porządek i wyznawane wartości i zdecydowała się zmienić je w najbardziej radyklany i brutalny sposób. Zrobiła to w sposób na tyle skuteczny, że co czwarty obywatel RFN przed trzydziestką deklarował „sympatię” dla działań RAF, a co dziesiąty – gotowy był udzielić jej członkom schronienia i ochrony przed policją i represyjnym aparatem państwowym [2]. Ostatecznie, Ulrika wraz z przetrzymywanymi w więzieniu w Stammheim pozostałymi liderami RAF, zostaje skazana na dożywocie. Wyrok zapada w 1975 r.
Ulrika Meinhof, podobnie jak Andreas Baader czy Gudrun Esslin, nie odbyła zasądzonej kary. W 1976 r. została znaleziona martwa w swojej celi. Rok później, w 1977 r. podobny, samobójczy los spotkał towarzyszy broni Ulriki, odbywających karę w tym samym więzieniu. W swoich celach martwi znalezieni zostali Andreas Baader, Gudrun Esslin i Jan-Carl Raspe. Do dzisiaj spekuluje się, że terroryści nie wybrali śmierci samodzielnie, wręcz przeciwnie – to ona znalazła ich w celach, przy wsparciu i pomocy aparatu państwa.
Owiana tajemnicą i niedomówieniami śmierć Meinhof jedynie ugruntowała jej pozycję lewicowej męczennicy, a jej naśladowcy założyli nawet organizację Komando Ulriki Meinhof (Kommando Ulrike Meinhof), które w 1977 r. zastrzeliło ówczesnego prokuratora generalnego RFN, Siegfrieda Bubacka. Pogrzeb Meinhof przekształcił się w polityczny wiec poparcia dla niej i ideologii RAF, gromadząc ponad 4000 uczestników. Wielu z nich manifestowało poparcie i podziw dla idolki, wyrażany na transparentach i w okrzykach: „Jesteśmy pełni smutku i wściekłości, które nas nie opuszczą! Ulrike Meninhof, pomścimy cię!” [3].
Śmierci terrorystki towarzyszy jeszcze jeden makabryczny szczegół: Ulrika została pochowana bez mózgu, który potajemnie usunięty, był przedmiotem badań. Organ został złożony w mogile dopiero po 26 latach, w 2002 r. po interwencji córki Meinhof, dziennikarki Bettiny Röhl.
Przedmiot badań, jakim został poddany, nigdy nie został ujawniony. Czy chodziło o sprawdzenie, jak wygląda mózg terrorysty? A może zweryfikowanie, co sprawia, że to kobieta decyduje się na taką drogę?
[1] W. Grotowski, Terroryzm w Europie Zachodniej. W imię narodu i lepszej sprawy. Warszawa 2000.
[2] Ibidem.
[3] Ibidem.
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.
