Wspólny rynek, rynek wewnętrzny, jednolity rynek, co oznaczają te pojęcia? Można ich w zasadzie używać zamiennie. Prawdą jest też, że odzwierciedlają pewien sposób myślenia o rynku europejskim na różnych etapach jego rozwoju. Początkowo, gdy integracja dopiero się zaczynała, mówiono o wspólnym rynku, następnie używano sformułowania rynek wewnętrzny, chyba trochę po to, by pokazać silną integrację wewnątrz wspólnoty. W ostatnim czasie najczęściej słyszę o rynku jednolitym, to pewnie ze względu na coraz wyraźniejsze dążenie do ujednolicania poszczególnych dziedzin życia tak różniących się praw 27 państw członkowskich. Jednak te pojęcia nie mają większego znaczenia, istotną jest treść, jaką ten rynek jest wypełniony.
Jednolity rynek jest dla mnie esencją integracji europejskiej. Na co dzień często nie dostrzegamy jego istnienia. On sam opiera się na czterech wolnościach: przepływu osób, towarów, usług i kapitału. Od niedawna dodawana jest także piąta dotycząca przepływu wiedzy.
Historia jego tworzenia jest historią likwidowania barier lub znoszenia granic pomiędzy krajami członkowskimi: najpierw Wspólnot a od prawie 20 lat – Unii Europejskiej. Począwszy od zniesienia barier celnych i ograniczeń ilościowych wewnątrz samej wspólnoty, poprzez wspólną politykę celną wobec krajów trzecich, tworzenie polityk sektorowych takich jak rozwoju regionalnego, transportu, rolnictwa, prawa konkurencji i wielu innych. I właśnie przez to, państwa członkowskie powiązały się ze sobą bardzo mocno. Nie chcę powiedzieć, że nierozerwalnie, ale w bardzo wielu sektorach mamy wspólne przepisy prawne, wspólne instytucje i to nie tylko te podejmujące decyzje w Brukseli jak na przykład Parlament Europejski, ale także te w Polsce i w innych krajach członkowskich. Czasem nie zwracamy uwagi na to, że takie instytucje jak Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Urząd Komunikacji Elektronicznej, Centra Konsumenckie, wreszcie organizacje pozarządowe są bardzo mocno zsieciowane z partnerami z innych krajów Unii. Wymieniam tutaj tylko te, z którymi ja, na co dzień współpracuję. Partnerów w innych krajach członkowskich znajdujemy z łatwością w każdym rodzaju naszej działalności. Te instytucje nie istnieją w oderwaniu od swoich europejskich partnerów, nie rozwiązują tylko polskich problemów. Dzięki temu, możemy być bardziej skuteczni także w rozwiązywaniu problemów lokalnych, bo korzystamy z dorobku wiedzy innych i wzbogacamy ich naszymi doświadczeniami. Do tego właśnie doprowadził rynek wewnętrzny.
Podwaliny rynku wewnętrznego zostały położone poprzez przyjęcie Jednolitego Aktu Europejskiego w 1987 roku, który usprawnił funkcjonowanie Wspólnoty i poszerzył jej kompetencje. W następnych latach przyjęto wiele przepisów regulujących jego funkcjonowanie. Stopniowo wprowadzano je w życie i dziś uznaje się, że rynek wewnętrzny istnieje od końca 1992 roku. Istnieje, ale częściowo jeszcze tylko na papierze, bo w rzeczywistości wspólny rynek to nie tyle dyrektywy i rozporządzenia regulujące jego funkcjonowanie, ale konkretne możliwości, z których mogą korzystać obywatele i przedsiębiorcy. Jednolity rynek to swoboda przekraczania granic, to możliwości kupowania i sprzedawania za granicą, także w internecie, podejmowania pracy, studiów, zamieszkania za granicą, to prawa do uznawania w każdym kraju członkowskim umiejętności i doświadczenia zdobytego w innym, to wreszcie prawo do ochrony w całej Unii własności intelektualnej wytworzonej w jednym państwie członkowskim.
Kiedy słyszę o „tabelach wyników deficytu transpozycji dyrektyw dotyczących jednolitego rynku” to przestaję rozumieć, o czym mowa albo natychmiast zasypiam. Obowiązkiem nas wszystkich, a zwłaszcza polityków jest mówienie o wspólnym rynku po ludzku. Po ludzku to znaczy tak, żeby rozwijać prawdziwą debatę, angażować w nią obywateli i organizacje pozarządowe, a nie zamykać jej niezrozumiałymi, nudnymi sformułowaniami wygłaszanymi w euromowie. Czasem mam wrażenie, że za przemądrzale brzmiącymi formułkami kryje się po prostu brak zrozumienia tematu. Jednolity rynek to sprawy tak podstawowe jak większa konkurencja, co za tym idzie niższe ceny i większy wybór towarów i usług dla obywateli, jasne reguły udzielania pomocy publicznej, ale przede wszystkim to są setki konkretnych nowych szans dla nas, na przykład na tańsze zakupy, mniejsze koszty prowadzenia działalności gospodarczej, równy dostęp do rynków zamówień publicznych w całej Europie, tańsze i prostsze rejestrowanie patentów, uznawanie podpisu elektronicznego w całej Unii Europejskiej i wiele innych.
Europa potrzebuje teraz jak nigdy wcześniej naszej energii i entuzjazmu. Nasza prezydencja przychodzi w samą porę. Pamiętam dobrze, kiedy jeszcze przed rozpoczęciem węgierskiej prezydencji słyszałam od moich koleżanek i kolegów z Komisji Rynku Wewnętrznego, że już czekają na Polską Prezydencję, bo wierzą, że ona może pogłębić rynek wewnętrzny. Gdy teraz z nimi rozmawiam, mówią, że są pozytywnie zaskoczeni profesjonalnym przygotowaniem przyjeżdżających do Brukseli polskich urzędników. To wszystko kreuje bardzo dobrą atmosferę. Wielu w Europie pamięta jak Polska walczyła o liberalizację dyrektywy usługowej, wiedzą też, że jak mało który kraj Unii Europejskiej opowiadamy się niemal zawsze za pogłębianiem wspólnego rynku i likwidowaniem istniejących na nim barier. Można przypomnieć marcowy list 9 przywódców europejskich do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Barroso i do przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana van Rompuya, w którym apelowali o „nowy kierunek gospodarczy” i dokończenie budowy unijnego wspólnego rynku. Jednym z inicjatorów tego listu był właśnie polski premier – Donald Tusk. Patrząc na priorytety naszej prezydencji, widzimy, że jako pierwszy wymieniany jest właśnie jednolity rynek oraz poszukiwanie nowych źródeł wzrostu w Europie. Głęboko wierzę, że w czasie trwania prezydencji nadamy szybsze tempo likwidowaniu barier na wspólnym rynku. Mamy do załatwienia konkretne sprawy dla obywateli takie jak obniżenie roamingu, stworzenie jednolitego patentu europejskiego, reforma uznawania kwalifikacji zawodowych, stworzenie systemu alternatywnego rozwiązywania sporów dla handlu elektronicznego.
Optymalnie, likwidowanie barier na rynku wewnętrznym odbywa się za pomocą harmonizacji legislacji czyli ujednolicania prawa na poziomie europejskim przy współudziale Parlamentu Europejskiego i Rady. Ale to nie załatwia sprawy, później musi dojść do właściwego wdrożenia tego prawa we wszystkich krajach członkowskich połączonego z likwidowaniem barier administracyjnych. Tutaj potrzebna jest szczególna czujność, inaczej praca wykonana na poziomie europejskim idzie na marne, bo państwa członkowskie czasem nawet nie likwidują, ale wręcz dodają obciążeń administracyjnych obywatelom. Określa się to terminem gold plating, czyli pozłacanie, a tłumaczenie, które często słyszymy, to, że „Bruksela kazała”. Rynek wewnętrzny będzie działał dobrze, jeśli w każdym kraju będziemy pilnowali, aby niepotrzebne bariery administracyjne ograniczające działania, przedsiębiorczość, aktywność obywateli były likwidowane. Potrzebna jest tutaj społeczna kontrola.
Zaangażowanie społeczeństwa jest głównym celem Forum Jednolitego Rynku, które odbędzie się w Krakowie 2-4 październiku tego roku (http://ec.europa.eu/internal_market/top_layer/single_market_forum_en.htm). Udało mi się przekonać Komisję i Parlament do zorganizowania tego wydarzenia a sama uczestniczę w komitecie sterującym, który je przygotowuje. Pracujemy tam wspólnie z Polską Prezydencją, głównie z Ministerstwem Gospodarki. To będzie jedno z największych wydarzeń podczas polskiej prezydencji. Planujemy, że pojawi się na nim ponad 1000 uczestników z całej Unii Europejskiej. Tutaj właśnie najważniejsi politycy europejscy i urzędnicy tworzący ramy wspólnego rynku odpowiedzą na oczekiwania obywateli. Będzie to miejsce debaty nad stanem wspólnego rynku, będzie można też dowiedzieć się o swoich prawach na wspólnym rynku o tym, czego ma prawo od nas wymagać administracja kraju członkowskiego, a czego wymagać nie ma prawa, jakie uprawnienia przysługują nam w podróży, jak zarejestrować samochód czy podjąć pracę w innym kraju członkowskim. Forum ma nadać kierunek zmianom na rynku wewnętrznym, ma odpowiedzieć na pytanie, co najbardziej przeszkadza obywatelom i przedsiębiorcom i poszukać najlepszych metod wprowadzania dobrych rozwiązań w życie. Zależy mi na tym, aby polski głos był w tej debacie słyszalny.
Dlatego postanowiłam wspólnie z moim kolegą, również pracującym w Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów – posłem Rafałem Trzaskowskim oraz ze stowarzyszeniem Projekt: Polska rozpocząć projekt informujący o jednolitym rynku. Nosi on nazwę „Unia bez barier”. Chcemy przez ten projekt wywołać publiczna dyskusje i promować wiedzę o jednolitym rynku poprzez młodych ambasadorów. W ramach, adresowanego głównie do uczniów i studentów z całej Polski, konkursu wyróżnieni zostaną ci uczestnicy, którzy w najbardziej twórczy i przystępny sposób przedstawią w swoich środowiskach propozycje możliwych zmian i zaangażują rówieśników w decydowanie, które są dla nich najistotniejsze. Do konkursu można się zgłaszać na stronie www.uniabezbarier.pl. W tym samym miejscu uczestnicy mogą odnaleźć szkolenie e-learningowe, które wyjaśni im na czym polega jednolity rynek i opowie o konkretnych propozycjach reform, takich jak: obniżenie roamingu, wprowadzenie europejskiej karty zawodowej, patentu europejskiego, zapewnienie prawdziwej swobody świadczenia usług w całej Unii Europejskiej, uznawania podpisu elektronicznego w całej UE czy rzeczywiście swobodnych płatności elektronicznych. Na najaktywniejszych uczestników czekają nagrody, w tym iPady ufundowane przez Ministra Gospodarki, wyjazdy studyjne do Brukseli, czy też staże w Parlamencie Europejskim u mnie oraz u posła Trzaskowskiego. Jednak, najbardziej prestiżową nagrodą jest możliwość uczestnictwa w Forum Jednolitego Rynku oraz osobistego przekazania propozycji reform komisarzowi odpowiedzialnemu za rynek wewnętrzny i usługi – Michel Barnier. Bardzo liczę, że uda nam sie najpierw przeprowadzić debatę w Polsce o konkretnych zmianach na wspólnym rynku a później wpłynąć na debatę europejska naszym aktywnym uczestnictwem na Forum Jednolitego Rynku w Krakowie.
Barier jest jeszcze wiele, mimo, ze dla otwierania dla naszej działalności w Europie mnóstwo zostało zrobione, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Wyobraźmy sobie jeden dzień bez wspólnego rynku. Idziemy do sklepu i okazuje sie, że pomarańcze są 30% droższe już nie mówiąc o winie. Nasz kuzyn już nie może legalnie pracować w Anglii i prosi nas o pomoc w zorganizowaniu powrotu. Okazuje sie, ze w internecie nie odnajdujemy stron tanich linii lotniczych. Eksport mebli został obłożony cłami i grozi mi zwolnienie z pracy, gdyż mój pracodawca gwałtownie poszukuje oszczędności. Na szczęście to tylko ponury sen, ale ciągle musimy dbać o to, aby tylko snem pozostał. Na tym co już osiągnęliśmy, musimy budować dalej i nieustannie i aktywnie definiować hamulce i ograniczenia dla naszego funkcjonowania wśród 500 milionów Europejczyków oraz wspólnie z nimi je znosić. Wykorzystajmy do tego właśnie okres zbliżającej się prezydencji i wejdźmy w 2012 rok w jeszcze bardziej wspólnym rynku.