W sytuacji, w której debata polityczna zostaje przeznaczona dla politologów i polityków, nie można się dziwić, że większość społeczeństwa polskiego nie jest zainteresowana tą sferą życia. Wolność, którą otrzymaliśmy nie powinna być wolnością od polityki, ale wolnością dla polityki.
W odpowiedzi na felieton Kazimierza Wóycickiego, czyli o potrzebie edukacji politycznej
„Młodzieży do lat 18 alkoholu i papierosów nie sprzedajemy”, w kontekście artykułu Kazimierza Wóycickiego, warto dodać „z młodzieżą do lat 18 o polityce nie rozmawiamy”. My dorośli chcemy mieć wpływ na młodzież, sądzimy, że działamy w imię ich dobra. Otwartym pozostaje pytanie, czy mamy świadomość, co jest dla nich dobre. Kazimierz Wóycicki stawia dość ważną tezę w kontekście edukacji politycznej: „młodzież zostawiono samą, ale również (.) w świadomy lub nieświadomy sposób nią się manipuluje”. Z tej perspektywy warto zadać sobie pytanie o zadania szkoły w zakresie edukacji politycznej młodzieży. Wydaje się bowiem, że szkoła ma być nie tylko wolna od narkotyków, lecz również od polityki. Neutralność polityczna szkoły, w moim przekonaniu, oznacza brak zaangażowania na rzecz jednego światopoglądu, doktryny czy ideologii. Szkoła powinna być miejscem, w którym dopuszcza się wszystkie głosy, zgodnie z oczekiwaniami społeczeństwa demokratycznego. Dzisiejsza neutralność szkoły oznacza jej obojętność. Młodzież ma ograniczone możliwości zabrania głosu odnośnie bieżących spraw zarówno w kraju jak i za granicą w przestrzeni szkolnej. Nie daje się jej również okazji do konfrontacji swoich poglądów z poglądami innych Odbiera się tym samym nabywanie umiejętności krytycznego myślenia, tak niezbędnego w późniejszym życiu. Nic więc dziwnego, że jako dorośli ludzie nie potrafią dyskutować, wyrażać opinii. Przyjrzyjmy się chociażby komentarzom na portalach internetowych – brak w nich merytorycznych argumentów, zamiast nich pojawia się agresja i obrażanie dyskutanta. Rozwijaniu kompetencji, prowadzenia dialogu powinny służyć lekcje wychowawcze oraz WOSu. Wydaje się jednak, że nie spełniają one swojej roli. Zarówno z własnego doświadczenia, jak i wypowiedzi moich studentów, wiem, że lekcje wychowawcze najczęściej poświęcone były na nadrabianie zaległości z przedmiotu, który prowadził wychowawca. Umiejętność prowadzenia dialogu, rozwiązywania konfliktów, sztuka argumentacji stanowi jeden z elementów wychowania obywatelskiego. Kanadyjski filozof polityki Will Kymlicka pisał, że współcześnie demokracja, nie ogranicza się jedynie poprzez prawo do głosowania, lecz również poprzez prawo do zabierania głosu. Z kolei Warren A. Nord, zauważa, że ograniczenie swobody wypowiedzi w debacie publicznej, może być bardziej dotkliwe niż pozbawienie prawa do głosowania. To, że młodzież nie ma prawa do czynnego i biernego udziału w głosowaniu, nie oznacza, że nie może wypowiadać się w ważnych kwestiach. Obojętna postawa szkoły wobec dialogu, implikuje obojętność młodzieży. Przyczyn tego zjawiska może być wiele. Po pierwsze, program szkolny jest przeładowany, a podstawowym zadaniem nauczyciela jest jego realizacja. Nie ma zatem czasu na dyskusje światopoglądowe. Po drugie, nauczyciele mogą nie czuć się kompetentni do przeprowadzania dyskusji, szczególnie na tematy drażliwie społecznie. Nie możemy oczekiwać od nauczycieli, że są w stanie poprowadzić każdą dyskusję, tak samo jak nie możemy oczekiwać, iż nie będą narzucać młodym ludziom swojego punktu widzenia. Dlatego też system oświaty powinien być wspierany przez organizacje pozarządowe. Warto zauważyć, że ustawa o systemie oświaty wyraźnie wskazuje w rozdziale 1 art. 2a, że „system oświaty wspierają organizacje pozarządowe, w tym organizacje harcerskie, a także osoby prawne prowadzące statutową działalność w zakresie oświaty i wychowania”. Jednak, czy szkoły są chętne do współpracy z organizacjami pozarządowymi? W tym celu istnieje potrzeba przeprowadzenia wnikliwych badań, do czego namawia również K. Wóycicki. Jak wynika jednak z opinii liderów organizacji pozarządowej Projekt: Polska w większości przypadków szkoły niechętnie nawiązują współpracę z trzecim sektorem. Przykładem może być akcja „Masz głos, masz wybór”, przeprowadzana przez Fundację im. Stefana Batorego. Niewiele szkół było zainteresowanych akcją, niektórzy dyrektorzy utrzymywali, że szkoła nie jest miejscem na polityczne agitacje. Oczywiście istnieją dyrektorzy, którzy są otwarci na współpracę, to właśnie od ich dobrej woli zależy, czy współpraca ta zostanie podjęta. Przykładowo w Poznaniu w latach ubiegłych w trzech liceach przeprowadzono inicjatywę pod tytułem „Lekcja WOSu inna niż wszystkie”, w której udział wzięli radni Miasta Poznania, reprezentujący różne opcje polityczne. Inicjatorem akcji było Stowarzyszenie Projekt: Polska. Liderzy tej organizacji utrzymują również, iż inicjatywy przeprowadzane przy współpracy z Urzędem Miasta Poznania (np. Studiuj w Poznaniu), spotkały się z mniejszym oporem ze strony dyrekcji.
Szkoła powinna być miejscem, w którym toczy się debata na temat współczesnych problemów. Miejscem, w którym spotykają się różne stanowiska. Nie można wychodzić z założenia, że młodzież nie potrafi dokonać krytycznej analizy prezentowanych poglądów. Ich głos powinien być wysłuchany bez arbitralnego narzucania jednego stanowiska. Szkoła powinna przygotowywać w sposób efektywny do aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym, nie tylko poprzez zachęcanie do głosowania, ale także poprzez możliwość prowadzenia dyskusji – nawet na najbardziej drażliwy temat. Jeśli szkoła będzie arbitralnie traktować młodzież, wówczas tracą oni chęć do większego angażowania się. Tracą też odwagę do zabierania głosu w ważnych sprawach. Kazimierz Wóycicki utrzymuje, że młodzieżą się manipuluje. Manipulacja jest możliwa wówczas, gdy jedna ze stron nie posiada wystarczającej wiedzy. Młodzież może być manipulowana i indoktrynowana, ponieważ brakuje edukacji politycznej.
Przedstawienie młodzieży różnych stanowisk i poglądów oraz prowadzenie krytycznej dyskusji, spowoduje, że będą oni bardziej świadomi, a to z kolei zniweluje potencjalne niebezpieczeństwo manipulacji. Pamiętajmy również, że szkoła utraciła swój dawny monopol w zakresie przekazywania wiedzy i transmitowania jednego światopoglądu. W dobie Internetu młodzież ma dostęp do różnych źródeł. Dlatego tym bardziej istotne jest dyskutowanie na forum szkoły różnych stanowisk, konfrontowanie postaw i wyciąganie wniosków.
Nie możemy lamentować, że młodzież nie jest aktywna, kiedy dorośli również pozostają obojętni wobec ważnych spraw społecznych. Z kolei ci dorośli są bierni, bo nie nauczyli się tej aktywności. Koło się zamyka. W tym kontekście Wóycicki pisze: „wygląda natomiast na to, że świat dorosłych nie umiejąc trafić do szerszych kręgów młodzieży usiłuje pasożytować to środowisku młodzieżowych, usiłując je zarazić własnymi obsesjami i własną nieudolnością prowadzenia debat publicznych”. Z tej perspektywy wydaje się, że nie potrafimy współpracować, bo nie potrafimy debatować. Nie potrafimy debatować, bo nie mamy gdzie tego się nauczyć. A debata polityczna kojarzy nam się z „pyskówkami” polityków w przestrzeni publicznej. Lub, co pokazały wydarzenie z 11 listopada bieżącego roku, argument bezmyślnej si
ły i agresji, staje się jedyną możliwością wyrażania swojego stanowiska.
Wydaje się również, że studenci trzymają się z dala od kwestii politycznych. W tym miejscu odwołam się do dwóch przykładów edukacji politycznej na kampusach uniwersyteckich. We wrześniu 2010 roku w Szwecji trwała kampania wyborcza do parlamentu. Na kampusie Uniwersytetu w Sztokholmie wystawione były namioty każdej partii politycznej. W tej sytuacji społeczność akademicka mogła podjąć dyskusję z reprezentantami każdej z opcji politycznych. I tak się działo. Podobne akacje mają miejsce na niemieckich uniwersytetach. Tam również zgodnie z tradycją, studenci mogą zrzeszać się w grupach studenckich reprezentujących opcje polityczne. W czasie wyborów do różnych gremiów uniwersyteckich studenci startują z list tych grup. Oczywiście w Niemczech istnieje długoletnia tradycja w zakresie edukacji politycznej. Jednak możliwość zrzeszania się w grupach, które odzwierciedlają poglądy danych opcji politycznych i oddawania głosu na nie, daje możliwość ekspresji swoich poglądów. Ponadto wzbudza zainteresowanie programami politycznymi, poszukiwaniem w nich własnych opinii. Wydaje się, że w Polsce kampusy uniwersyteckie też są neutralne wobec polityki. O ile aktywność studentów jest wyraźna w różnych organizacjach studenckich, tak debaty polityczne pozostawione są głównie dla studentów politologii. W tej perspektywie polityka pozostaje tylko dla politologów.
W sytuacji, w której debata polityczna zostaje przeznaczona dla politologów i polityków, nie można się dziwić, że większość społeczeństwa polskiego nie jest zainteresowana tą sferą życia. Polityka to nie tylko oddanie głosu na określoną partię. To także, a może przede wszystkim umiejętność prowadzenia dyskusji, sztuka argumentacji, rozumienie poglądów innych. To także samoświadomość, umiejętność interpretacji różnych stanowisk i wybranie tych, które są zgodne z systemem wartości jednostki. Wydaje się, że dwadzieścia dwa lata po odzyskaniu wolności, nie potrafimy sobie poradzić z kwestią polityki, sprowadzając ją jedynie do wypowiedzi polityków. Wolność, którą otrzymaliśmy nie powinna być wolnością od polityki, ale wolnością dla polityki.