Władza, jak dobry rodzic, wie co jest dla nas dobre. Dba o nasze samopoczucie i pilnuje, żebyśmy się nie przemęczali. Zdjęli nam z głów potrzebę troszczenia się o to, co nasze dzieci jedzą w szkole, zabraniając sprzedaży w szkole drożdżówek, a w szkolnych stołówkach ustalono ilość soli dodawanej do posiłków. Niedawno, w trosce o niepełnoletnich obywateli zakazano im ustawowo korzystać z solarium. Na tym jednak nie poprzestają. Władza troszczy się nie tylko o nieletnich, ale również o dorosłych. Uznano, że do wzrostu spożywania alkoholu wśród Polaków przyczynia się zbyt nachalna jego reklama. Rozwiązanie? Ustawowe jej ograniczenie. Jakie to proste.
Człowiek jest istotą wyposażoną w rozum i wolną wolę. Sam potrafi zdecydować o tym, co jest dla niego dobre i co chce, powinien, musi zrobić. Zmiana godzin emisji reklam alkoholu z od 20 do 6 rano, na od 23 do 6 rano nic tu nie da. Kto będzie chciał kupić i napić się alkoholu i tak to zrobi, niezależnie od godziny emisji reklam. Można by się ewentualnie zastanowić ilu nałogowych alkoholików sięga po kolejną butelkę/puszkę alkoholu, bo zobaczyli spot reklamowy w telewizji albo usłyszeli w radiu. Śmiem jednak twierdzić, że niewielu.
Jak powiedział Stefan Kisielewski „Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju!” Tak jest też w tym wypadku. Walka z dopalaczami, narkotykami, czy teraz z alkoholem są to kwestie, którymi władza zajmować się nie powinna. Nie od tego jest. Człowiek chce się napić alkoholu? Zapalić trawkę? Zażyć dopalacza? Proszę bardzo. Należy jednak pamiętać o jednej, prostej zasadzie: nie ma wolności, bez odpowiedzialności. Prawodawca powinien powiedzieć: pij, pal, wąchaj, wciągaj co chcesz, jeśli natomiast pod wpływem tego, co zażyłeś uczynisz szkody, poniesiesz takie i takie konsekwencje.
Zastanawia mnie, dlaczego władzy nie przyjdzie do głowy ograniczenie emisji reklam produktów spożywczych. Od dawna mówi się o tym, że dużą cześć kupowanego jedzenia marnujemy i wyrzucamy. Może rozwiązaniem tego problemu byłoby ograniczenie emisji reklam produktów spożywczych? A co z lekami? Czy naprawdę siedząc u cioci na obiedzie, chcemy słyszeć z ust uśmiechniętej pani doktor o pieczeniu pochwy, odbytu czy bólu podczas oddawaniu moczu? Banki – czy banki powinny móc tak nachalnie reklamować kredyty? Na litość boską, przecież jeszcze ktoś może się skusić! To samo z suplementami diety i każdym innym dowolnym produktem. Reklamy samochodów mogą prowadzić do wzrostu ich sprzedaży. To z kolei przełoży się na ich liczbę na drogach, a to na wzrost liczby wypadków samochodowych. W związku z tym, powinno się natychmiast ograniczyć reklamy samochodów!
To jest to, co widać. Czego natomiast nie widać? Eksperci z domów mediowych pytani przez Wirtualnemedia.pl szacowali, że producenci piwa na reklamy telewizyjne wydają ok. 15 mln zł miesięcznie, z czego 6,7 mln zł kosztuje emisja w godz. 20-23. Oznacza to, że ogółem stacje telewizyjne i radiowe na samych tylko reklamach piwa w godzinach 20-23 zarabiają 6,7mln miesięcznie. Co jeśli na miejsce tych reklamodawców nie znajdą się nowi, dla których ten czas antenowy będzie równie cenny i będą skłonni zapłacić mniej za emisje reklam swoich produktów w tym czasie? Stacje radiowe i telewizyjne na tym stracą. Zapytajmy ustawodawcę: w imię czego i dlaczego?
Jeśli władza uważa, że alkohol jest problemem, to dlaczego nie zakaże jego spożywania, tak jak jest to w przypadku narkotyków czy dopalaczy? Dlaczego tylko ograniczać czas emisji reklam? Co prawda w Polsce na razie do tego daleko, nie zaszkodzi jednak przypomnieć o niewypale szalonego pomysłu jakim była prohibicja w USA w latach 1920-1933. Czy przyniosła spadek spożycia alkoholu? Czy zakazem, wprowadzonym w postaci poprawki do konstytucji, osiągnięto zamierzony cel? To, co spowodowała prohibicja to podział wśród ludzi na „suchych” i „mokrych” – zwolenników i przeciwników prohibicji. To jest cel, do którego dążą etatyści.
W uzasadnieniu założeń nowelizacji czytamy „Z szacunków Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że wielkość spożycia napojów alkoholowych w Polsce będzie rosła. Podniesienie świadomości konsumentów oraz ułatwienie podejmowania właściwych wyborów a także wprowadzenie rozwiązań umożliwiających ograniczenie dostępności fizycznej napojów alkoholowych bez wątpienia przyczyni się do zmniejszenia skali problemów wywoływanych przez alkohol wśród Polaków„. Miejmy nadzieję, że jeśli ograniczenie godzin emisji reklam rzeczywiście zadziała tak, jak chce ustawodawca, to przyczyni się również do zmniejszenia skali problemów wywołanych przez alkohol wśród rządzących, a mają je oni często niemniejsze niż przeciętny obywatel. Wystarczy tylko wspomnieć ledwo trzymającego się na nogach posła Andrzeja Pałysa, śpiącego na podłodze sejmowego hotelu senatora Bogdana Pęka czy tak zwaną „chorobę filipińską” prezydenta Kwaśniewskiego. Prym w poalkoholowych ekscesach wiedzie jednak bełkocząca poseł Kruk.
Należy przypomnieć, że to przecież etatyści zarzucają zwolennikom wolnego rynku, że na wszystko mają prostą odpowiedź, a problemów nie da się tak łatwo rozwiązać. Szkoda tylko, że zapominają o tym, gdy ich koledzy z sejmowej ławy próbują rozwiązać problemy alkoholowe Polaków ustawą. Może wypadałoby zacząć od zagłębienia się w przyczyny tego problemu? Dlaczego tylu Polaków w nadmiarze spożywa alkohol? Tylko po co, przecież łatwiej zlikwidować problem ustawą.
Jeśli krytykuję to rozwiązanie, to co w takim razie należałoby zrobić? Nic. Nie należy robić w tej sprawie nic, ponieważ nie można trącać się w niczyje prywatne życie, mówić, jak ma żyć co jeść, pić ani nikomu „ułatwiać podejmowania właściwych wyborów„. Jeśli polityk mówi o ułatwieniu podejmowania komuś właściwych decyzji powinna nam się w głowie zapalić automatycznie żółta lampka oraz wyklarować kilka pytań: Właściwych dla kogo? Na jakiej podstawie uznanych za właściwie?
