Ludzie zawsze oczekiwali na mesjasza, męża opatrznościowego, genialnego przywódcę, który obroni ich przed katastrofą, skieruje na właściwą drogę i przywróci nadzieję na lepsze jutro. W tym marzeniu o dobrym wodzu widoczny był element boskiej wyjątkowości, jakby zwyczajny człowiek nie był w stanie podołać tym oczekiwaniom.
W dawnym marketingu politycznym dobrze to rozumiano, czego skutkiem było dopatrywanie się boskich cech u królów i cesarzy. Służyło temu przekonanie, że władza pochodzi od Boga, a zatem ten, który dostąpił zaszczytu jej sprawowania jest bożym namiestnikiem, któremu należy się chwała i posłuszeństwo poddanych. W Średniowieczu rozwinęła się hagiografia. Opisywano żywoty świętych, idealizując ich postacie w sposób bezkrytyczny i wyjątkowo pochlebny. W ten sam sposób prezentowano ówczesnych władców świeckich. Ten zwyczaj utrwalił się. Królów i cesarzy należało przedstawiać jako ludzi dobrych, mądrych i szlachetnych. W Rosji utrwaliło się przekonanie, że car zawsze jest dobry, a za wszystko, co złe, odpowiadają bojarzy. Władimir Putin przechwycił ten zwyczaj, występując jako obrońca ludu. Gdziekolwiek pojawiał się jakiś problem, tam przybywał Putin, aby go rozwiązać, upokarzając przy tym lokalnych kacyków.
Tendencja, aby autorytet władzy budować na micie jego wyjątkowości prowadzi do kultu jednostki. W imperialnym, autorytarnym systemie władzy ów kult mógł nawet polegać na deifikacji władcy. Tak było w Japonii, gdzie Cesarz do 1946 roku był uznawany za bóstwo. Nieomylnym wodzom narodu wznoszono pomniki, cytowano ich złote myśli i celne sformułowania. Budowano im po śmierci mauzolea, których wielkość i przepych ilustrować miały potęgę ich osobowości. Przykładem mogą być mauzolea Lenina, Mao Zedonga, Kim Ir Sena, Envera Hodży i wiele innych. Kult jednostki odnosił się do przywódców państw totalitarnych: Stalina w Związku Radzieckim, Hitlera w III Rzeszy, Mussoliniego we Włoszech czy Franco w Hiszpanii. Mimo że Polska nie była państwem totalitarnym, w okresie międzywojennym takim kultem otoczony był również Józef Piłsudski.
W państwach autorytarnych kwestionowanie geniuszu narodowych przywódców karane było surowymi represjami. Ale w tych krajach byli i są nadal ludzie, którzy nie potrzebowali przymusu represyjnego prawa, aby czcić i bezkrytycznie uwielbiać „ojców narodu”. Są to ludzie, którzy mają potrzebę całkowitego podporządkowania się komuś, komu bezwzględnie ufają, kogo z egzaltacją podziwiają i kto w pełni zaspokaja ich emocjonalne potrzeby. Tacy ludzie pozostają ślepi i głusi na wszelką krytykę ich idola i stawiane mu zarzuty. Gotowi są zawsze stanąć w jego obronie przeciwko jego wrogom i potwarcom. Mimo ewidentnych dowodów na zbrodnie Stalina, w dalszym ciągu w Rosji są jeszcze jego wierni wyznawcy i czciciele. Putin także w oczach wielu Rosjan uchodzi za człowieka prawego, wiernego chrześcijańskim wartościom, który stara się bronić swoją ojczyznę przed atakami zgniłego Zachodu. Oni nigdy nie uwierzą w zbrodnicze skutki jego działań, nawet gdyby ich postawiono nad masowymi grobami pomordowanych ukraińskich cywilów. Nie uwierzą, bo gdyby uwierzyli, wówczas zawaliłby się ich świat, w którym żyją i mają poczucie jego sensu.
Niekiedy takim idolem może stać się ktoś, z kim daną osobę łączy zadziwiająco silna zbieżność poglądów i emocji. Wtedy także umykają uwadze wszelkie wady, deficyty i błędy popełniane przez przedmiot adoracji. Kazimierz Brandys w książce „Zapamiętane”, tak pisze o francuskim intelektualiście i kolaborancie z czasu II wojny światowej – Drieu la Rochelle: „był urzeczony zwycięstwami Hitlera. Wielbił w nim dumę wojownika, miłość przygody i gwałtu, potrzebę samozniszczenia. Pod koniec olśniła go potęga Rosji. Twierdził, że będzie umierać z radością, gdy Stalin obejmie władzę nad światem: nareszcie prawdziwy władca, to dobrze, aby ludzie mieli pana, który da im odczuć drapieżną boską wszechmoc”.
Erich Fromm odróżnia autorytet racjonalny od irracjonalnego. Ten pierwszy ma swoje źródło w kompetencjach; nie tylko zezwala na krytykę tym, którzy są mu podporządkowani, ale wręcz wymaga tego od nich. Autorytet racjonalny zawsze jest tymczasowy, zależny od czasu i miejsca, w jakich się objawia. Ludzie poddają się jego władzy na podstawie krytycznej oceny jego właściwości. Autorytet irracjonalny jest natomiast albo ludziom narzucony, bo jego krytyka jest zakazana, albo wynika z potrzeby absolutnego podporządkowania się komuś, kto wywołuje pozytywne emocje, bez względu na cele, do których zmierza. Autorytet irracjonalny jest więc albo pozorny, wynikający z przymusu i lęku, albo charyzmatyczny.
Greckie słowo charisma, czyli dar, w teologii oznacza przypisany danej jednostce dar boży. Są to cechy osobiste, które czynią ją wyjątkową na tle reszty społeczności. Wyposażona w nie jednostka ma silny wpływ na sposób myślenia i zachowania swoich zwolenników. Istotą charyzmy jest zatem ów wpływ i jego źródło, którym jest silne przekonanie o wyjątkowych cechach umysłu i charakteru przywódcy, które nie wynika z racjonalnej oceny owych cech. Ta wiara sprawia, że ludzie skłonni są całkowicie i bezkrytycznie podporządkować się sugestiom i wymaganiom przywódcy.
Z autorytetem charyzmatycznym możemy mieć do czynienia w dwóch przypadkach. Pierwszy odnosi się do tzw. charyzmy sytuacyjnej. Chodzi o sytuację zagrożenia, w jakiej znalazła się dana społeczność. Pojawia się wtedy wątpliwość, czy dotychczasowe umiejętności i wyuczone sposoby działania członków tej społeczności okażą się wystarczające, aby skutecznie poradzić sobie w nowej i trudnej sytuacji. Zmniejszone poczucie bezpieczeństwa i związany z nim lęk skłaniają do poszukiwania kogoś, kto przyjmie na siebie rolę przewodnika i opiekuna. Jeśli ktoś taki pojawi się, zapewniając, że wie, co należy zrobić, wówczas ludzie chętnie mu się podporządkowują i obdarzają dużym kredytem zaufania. Drugim rodzajem charyzmy jest charyzma środowiskowa. W tym wypadku siła oddziaływania przywódcy na zwolenników wynika z jego rzeczywistych określonych cech, a nie z kontekstu sytuacyjnego. Są to cechy nadzwyczaj pozytywnie odbierane przez ludzi w danym środowisku, a zarazem skłaniające ich do daleko posuniętej uległości. Autorytet charyzmatyczny ma w tym wypadku ktoś, kto ma łatwość uwodzenia ludzi poprzez oddziaływanie na ich emocje. Chodzi więc o umiejętność wyartykułowania wizji, którą ludzie gotowi są uznać za własną, odwołanie się do wartości, które są dla nich ważne, atrakcyjne i jednoznacznie rozumiane. Kluczową sprawą jest użycie właściwego języka i oddziaływanie na wyobraźnię. Aby jednak pozyskać sobie w ten sposób autorytet, przywódca musi trafić na środowisko ludzi, których doświadczenie, nawyki kulturowe i cechy osobowości uczynią ich podatnymi na tak silny wpływ właśnie tego, a nie innego człowieka.
Autorytet charyzmatyczny niekoniecznie więc zależy od szczególnych cech i umiejętności lidera, a znacznie bardziej od sytuacji, w której on się znajdzie, lub od cech ludzi, którymi kieruje. Co więcej, Thomas Hobbes już w XVII wieku pozbawił charyzmę pozytywnych cech, twierdząc, że władca nie reprezentuje ani boskiej siły, ani wyjątkowych predyspozycji własnych, ale słabość swoich poddanych. To oni bowiem obdarzyli go władzą absolutną, aby zaradzić własnej słabości. Charyzma jest niczym innym, jak wyrazem tęsknoty ludzi za silnym i mądrym przywódcą, który ich uwolni z obowiązku dokonywania samodzielnych wyborów i związanej z tym odpowiedzialności.
A jednak w potocznej świadomości charyzma, rozumiana jako łatwość wywierania wpływu na ludzi, uważana jest za niezwykle pożądaną cechę dobrego przywódcy. Tymczasem jest to błędne uproszczenie dotyczące skuteczności władzy. Dobry przywódca bowiem to taki, który potrafi rozwijać i wykorzystywać potencjał swoich podwładnych. Przywódcą charyzmatycznym jest natomiast ten, za którym ludzie bez namysłu pójdą w ogień. Należy więc odróżniać przywódcę dobrego od charyzmatycznego, tak jak odróżnia się autorytet racjonalny od irracjonalnego. Autorytet przywódcy charyzmatycznego wynika z absolutnego przekonania podwładnych o słuszności jego poleceń. Jakakolwiek krytyka z ich strony, czyli ludzi tak bardzo różniących się od niego pod względem kompetencji i formatu osobowości, wydaje im się absurdem. Istotą władzy charyzmatycznej jest fascynacja podwładnych osobą przywódcy, co oznacza ich rezygnację z krytyki i samodzielnego myślenia. Właśnie to trzeba mieć na uwadze, kiedy ktoś się zachwyca przełożonym, za którym podwładni gotowi są pójść w ogień. Biblijna przypowieść o Abrahamie poświęcającym swojego syna Izaaka na żądanie Boga jest ponurym przykładem uległości wobec autorytetu irracjonalnego. Ręka boska w ostatniej chwili powstrzymująca niedoszłego synobójcę, to tylko uspokajający happy end, który nie ma żadnego znaczenia. Istotą jest gotowość Abrahama do takiego poświęcenia, jego bezgraniczne oddanie, które zaprzecza poczuciu ludzkiej godności. Godność oznacza bowiem niezgodę na wiernopoddaństwo, na skok w przepaść z zamkniętymi oczami w poczuciu absolutnego zaufania, u którego podstaw leży rezygnacja z potrzeby wolności i rozumienia czegokolwiek.
W Polsce po II wojnie światowej autorytetem charyzmatycznym miał szansę stać się Władysław Gomułka, który w październiku 1956 roku obudził nadzieję wielu Polaków na radykalne odcięcie się od sowieckiego modelu komunizmu. Szybko się jednak okazało, że poza pewnym złagodzeniem reżimu, nie jest to możliwe. Gomułka z przedmiotu krótkotrwałego uwielbienia rychło stał się obiektem kpin z powodu swojej komunistycznej pryncypialności.
Niewątpliwym autorytetem charyzmatycznym był dla dużej części polskiego społeczeństwa Karol Wojtyła z chwilą rozpoczęcia pontyfikatu. Jego wyznawcy w rozmaity sposób wyrażali swoje uwielbienie, wznosząc mu pomniki, czyniąc go patronem różnych instytucji, przeżywając emocjonalnie jego wizyty w Polsce i tłumnie odwiedzając go w Rzymie. Ten bezkrytyczny, pełen pietyzmu stosunek do papieża czynił ich odpornymi na jego nauki, z których niewiele starali się zrozumieć. Wystarczało im, że go ubóstwiali i traktowali jak półboga. Jan Paweł II uwodził ich swoją bezpośredniością i bliskimi im upodobaniami: lubił kremówki, jeździł na nartach i interesował się sportem, który w młodości czynnie uprawiał. Spuścizna polskiego papieża byłaby z pewnością lepsza zarówno dla Kościoła, jak i dla Polski, gdyby jego pontyfikatowi towarzyszył w Polsce racjonalny i krytyczny dyskurs, a nie infantylne uwielbienie. Być może polski Kościół stałby się dzięki temu bardziej otwarty i lepiej rozumiejący potrzeby współczesności.
W warunkach demokracji i wolnego rynku po 1989 roku, nie było w Polsce społecznego zapotrzebowania na autorytety charyzmatyczne. Niemniej jednak przykładem takiego autorytetu jest ojciec Tadeusz Rydzyk, który potrafił uwieść sporą liczbę ludzi starych, ubogich i nie potrafiących się odnaleźć w warunkach ustrojowej transformacji. Dzięki Radiu Maryja, a później także Telewizji Trwam, redemptorysta wskazywał tym ludziom winnych ich sytuacji. Nieodmiennie były to środowiska liberalne głoszące wartości wolnego świata Zachodu. Społeczne inicjatywy Rydzyka służyły integrowaniu środowiska jego wielbicieli i umacnianiu w Polsce religijnego fundamentalizmu. Niezależnie od tego, dobrze one służyły jego interesom, czyli rozwojowi toruńskiego imperium zakonu Redemptorystów. Rydzyk i wspierający go biskupi zyskali w ten sposób armię do prowadzenia w Polsce wojny przeciwko nadciągającej z Zachodu sekularyzacji.
Wreszcie jedynym przywódcą politycznym, który w powojennej Polsce zyskał autorytet charyzmatyczny, jest Jarosław Kaczyński. Ma on armię absolutnych wyznawców, o czym świadczy obrazek z jego wizyty w terenie, kiedy stare kobiety usiłowały całować go po rękach. Kaczyński zastosował podobną strategię, jak Tadeusz Rydzyk. On również zwrócił się do rzeczywistych lub pozornych ofiar transformacji. On także stanął w obronie tradycyjnych wartości i tych wszystkich Polaków, którym zachodni styl życia nie odpowiada i nie chcą zmieniać swoich obyczajów. Odwołując się do resentymentów i walcząc z „pedagogiką wstydu”, Kaczyński pozwolił wstać z kolan biednym i nieprzystosowanym. To ich nazwał solą tej ziemi. Jakże mają go nie kochać? Ze swoich wyznawców uczynił żelazny elektorat, który go zawsze będzie popierał, niezależnie od tego, co robi. Informacje o błędach, korupcji, łamaniu prawa i niszczeniu demokracji nie mają dla nich znaczenia. Tym bardziej zresztą, że nie korzystają z niezależnych mediów, które uważają za wrogie. W psychologii społecznej nazywa się to efektem potwierdzenia, który polega na tym, że dana osoba wybiera tylko te informacje, które są zgodne z jej punktem widzenia.
W relacjach władzy opartych na charyzmie najgorsza jest uległość jej wyznawców, gorliwość, z jaką poszukują autorytetu i pragną mu służyć. Władza charyzmatyczna nie demoralizuje przywódców, zazwyczaj dostatecznie już zdemoralizowanych, ona demoralizuje podwładnych, utwierdza ich w przekonaniu o własnej niemocy, która zwalnia z odpowiedzialności. Tak jest zawsze, gdy emocje i wiara wypierają rozsądek i myślenie. Wierni i bezmyślni wykonawcy poleceń są zawsze pożądani przez autorytarystów. Co więcej, bez nich władza autorytarna nie ma szans trwałości, bo sam terror i korupcja nie są w stanie tego zapewnić. Dla przywódców demokratycznych są oni natomiast poważną przeszkodą w realizacji celu, jakim jest upowszechnienie poczucia wolności i równości w społeczeństwie.
Niepokojące jest, że w naszej kulturze społecznej wciąż większym uznaniem cieszą się liderzy, którzy potrafią bez reszty podporządkować sobie ludzi, oddziałując na ich emocje, aniżeli ci, którzy uczą ludzi doskonalić samych siebie i wspólnie z nimi realizować ambitne cele, bez potrzeby przekonywania ich o własnej doskonałości. Od polityków nie wymagajmy, żeby nas czymś za sobą porwali, wymagajmy uczciwości, mądrości i wrażliwości społecznej. W demokracji liberalnej niepotrzebni są idole, ponieważ jest to ustrój dla ludzi samodzielnych i dojrzałych.
Autor zdjęcia: Jehyun Sung
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl
