Można powoli oswajać się z myślą, że się „udało”. Zagraniczna polityka PiS w końcu przyniosła dokładnie ten skutek, z jakim – jak przestrzegali liczni eksperci – należało się od dłuższego czasu liczyć. Elementem kluczowym i ostatnim, który dopełnił dzieła, było odejście z Białego Domu polityka ciosanego z podobnego politycznego tworzywa, z którego wyciosane jest polskie PiS. Po kilku miesiącach od waszyngtońskiej zmiany warty można z pełnym przekonaniem powiedzieć, że pisowska Polska znalazła się zasadniczo na własne życzenie w pełnej izolacji.
„Gazeta Wyborcza” nosi tą nietypową nazwę ze względu na okoliczność powołania jej do życia jako głosu Solidarności w okresie kampanii wyborczej do pierwszych częściowo wolnych wyborów powojennej Polski w 1989 r. Aby to upamiętnić, nazwę zachowała na stałe i nosi ją dumnie także, gdy – jak obecnie – do następnych wyborów (planowo) daleko. Gdyby jednak ktoś chciał założyć dzisiaj nową gazetę i nadać jej tytuł pasujący do epoki, to bez wątpienia idealnie pasowałaby „Gazeta Kryzysowa”.
Trzy czwarte politycznych wiadomości dotyczących naszego kraju jest dziś związane z którymś z głębokich kryzysów międzynarodowych, które postanowił – w gruncie rzeczy z premedytacją – wywołać polski rząd. Od lat ciągnie się już, lecz w końcu ostatecznie eskaluje, kryzys w relacjach Polski z UE (a więc pośrednio ze wszystkimi państwami tej Unii) o niezawisłość sądownictwa. Był to kot przez PiS odwracany ogonem niemiłosiernie wielokrotnie. W końcu skończyło się to tak, jak się skończyć musiało, a więc zanegowaniem przez premiera zasady nadrzędności prawa unijnego nad polskimi ustawami w zakresie gwarancji niezależności sędziów, co potwierdzić ma tzw. trybunał pani Julii Przyłębskiej. „Trybunał”, jak na niezależnych sędziów w pisowskim sensie tego słowa przystało, od kwartału nie wydaje „wyroku” i odracza „rozprawę”, czekając na bieg politycznych wydarzeń na linii rząd-UE, zwłaszcza w kontekście wypłat pieniędzy z różnych funduszy unijnych dla Polski. Bo właśnie od kwestii pieniędzy chce uzależnić treść „wyroku”.
Jak głęboko na marginesie Unii jest Polska, pokazuje jeszcze dobitniej kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. Wiadomo, że Unia będzie bronić państwa prawa czy praw osób LGBT zagrożonych samorządowymi uchwałami o „strefach wolnych od LGBT”. Ale że w sytuacji zderzenia Polski z białoruskim reżimem zacznie mieć wątpliwości, kto zachowuje się mniej przyzwoicie, to jednak jest tutaj już drastycznie inny wymiar kryzysu zaufania Polska-Unia. Komisja przez wiele tygodni werbalnie wspierała działania polskich służb, nawet patrząc przez palce na te ewidentnie naruszające humanistyczne wartości. Gdy jednak na pasie granicznym PiS wprowadził stan wyjątkowy i pierwsi uchodźcy stracili życie, sytuacja zmienia się natychmiast. Unia zdaje sobie sprawę, że stan wyjątkowy i usunięcie znad granicy wszelkiej niezależnej prasy nie służy wyłącznie narzuceniu embarga informacyjnego na polskie społeczeństwo, które ma okrucieństwa swojego rządu nie widzieć. Nie, to embargo obejmuje szerzej europejską opinię publiczną i instytucje UE. Tylko tak można wytłumaczyć brak współpracy z Frontexem w tych okolicznościach. Głębokie urazy i całkowity zanik zaufania do Warszawy ze strony Brukseli i wszystkich w zasadzie zachodnioeuropejskich stolic są źródłem podejrzeń co do charakteru praktyk podejmowanych na granicy w zaciszu przez polskie służby. To trzeba jasno sformułować: cywilizowany świat żyje dziś w przekonaniu, że państwo polskie jest skłonne dopuszczać się nie mniej brutalnych naruszeń praw człowieka i stosować nie mniej okrutne narzędzia niż reżim Łukaszenki. Oto opinia cywilizowanego świata o polskiej władzy.
W ostatnich tygodniach oczywiście najbardziej spektakularnie pogorszyły się polskie relacje z USA. Urząd prezydenta za oceanem stracił pozbawiony ludzkich odruchów i zasad moralnych biznesmen, który widział w polityce zagranicznej tylko interesy i dolary i był skłonny klepać po ramieniu dowolnych bandytów, dopóki Ameryka i jej koncerny mogły na tym zarobić. W tych realiach rząd PiS – brzydki lecz całkiem ładny, gdy go zestawić z niektórymi z tych reżimów, jak np. z Arabią Saudyjską – był dla Donalda Trumpa zupełnie akceptowalnym partnerem, dopóki kupował amerykańskie uzbrojenie i deklarował zakup amerykańskiego gazu, a w dodatku potulnie kładł uszy po sobie na każde mruknięcie pani ambasador USA. Jednak w styczniu prezydentem został Joe Biden, polityk twardo stojący po stronie wartości liberalno-demokratycznych, a w polityce zagranicznej kierujący się pragmatyzmem geopolitycznym miast biznesowo-transakcyjnego, i wszystko się zmieniło. Nagle wyczyny ustrojowe, przesuwające nasz kraj w kierunku autorytarnym stały się dla prezydenta USA problemem, a bliskie relacje z Warszawą politycznie kłopotliwe i niemile widziane. Efekty? Grupo ponad pół roku po objęciu urzędu Biden nie odbył żadnej oficjalnej rozmowy z Dudą. Duda zresztą już nie chce z Bidenem rozmawiać i głośno o tym wszystkim rozprawia. Jest urażony, że USA zaakceptowały dokończenie budowy Nord Stream 2. Pewnie i słusznie – to skandaliczny projekt. Ale nie mniej skandaliczna jest polityka likwidowania niezależnych i krytycznych wobec władzy mediów w Polsce. Zdumiewa, że politycy PiS nie rozumieją, że Amerykanie mają prawo dokładnie tak samo być urażeni z powodu prób wywłaszczenia firmy z ich kraju i pozbawienia jej własności TVN – jednej z największych amerykańskich inwestycji w naszej części świata.
W końcu, PiS długie miesiące utrzymywał, że bliskie relacje z Zachodem nie są mu potrzebne, że zastąpi je przywództwo w konfiguracji nazwanej „trójmorzem” i grupującej w domyśle państwa Europy środkowej. Tyle teoria. Dzisiaj premier Polski mówi publicznie, mediom, że obraził się na premiera Czech i będzie go unikał, bo Czechy zaskarżyły i wygrały przed TSUE proces o zatrzymanie wydobycia w przygranicznej kopalni Turów. Żadnej refleksji nad własnymi winami i zaniedbaniami, takimi jak brak spełnienia wymogów formalnych przez decyzję o przedłużeniu funkcjonowania tej kopalni. Żadnej refleksji, że może premierowi Czech nie spodobało się, jak Morawiecki kłamliwie informował, że w zakulisowych rozmowach Czesi deklarują, że sprawę odpuszczą. W końcu premier Czech walczy w tym przypadku o dostęp obywateli swojego kraju do czystej wody. Trudno uwierzyć, że ktoś może nie rozumieć, iż to dla niego ważna sprawa. Choćby politycznie.
Buta, zarozumiałość, arogancja, ignorancja i zwykła głupota ludzi reprezentujących dzisiaj Polskę przed światem są porażające. To wygląda doprawdy jak celowe zniszczenie wszystkich sojuszy z demokratycznymi państwami na świecie, aby zastąpić je zbliżeniem z Turcją, Węgrami, Brazylią, a może nawet Chinami. Kto to wymyślił, kto przemyślał, kto przeanalizował? Czy ktokolwiek nakreślił scenariusz skutków tej polityki? Czy może rząd PiS uważa, że te wszystkie fakty nie mają miejsca, są tylko wymysłem opozycyjnej prasy, a tak naprawdę nasze relacje z USA, UE, Niemcami, Francją, Czechami czy Ukrainą nadal są świetne lub poprawne? Jedno wiadomo. Polska jest w izolacji, nie ma już żadnych przyjaciół wśród demokratów. PiS ściągnął w efekcie potencjalnie fizyczne zagrożenie na obywateli naszego kraju, czyniąc zeń łatwiejszy cel.
Autor zdjęcia: Andrew Shelley
