Liberalizm interpretowany przez własne politykierskie, bo nie polityczne potrzeby wzięło na tarcze i podając się za rzekomych „prawicowych wolnościowców” ogłosiło światu „wojnę z systemem”, robiąc sobie sztucznych wrogów z imigrantów, kobiet, czy adresatów programów socjalnych, wszystko pod nie naciąganym, a wręcz przeciągniętym już płaszczykiem liberalizmu, nurtu o wielu rozgałęzieniach, w rzeczywistości będącego wypadkową wielu społeczno-gospodarcznych przemian znanego nam świata.
Wiele idei przetoczyło się przez polityczną historię świata. Każda z nich bez cienia wątpliwości w niego zaingerowała, albo co najmniej zainspirowała jakąś część społeczeństwa. Specyficznym i odmiennym jednak nurtem okazał się w naszej historii liberalizm. Tak naprawdę odmieniany w tym rozległym czasie przez wszystkie przypadki, ewoluował najmocniej, dostosował się do kolejnych epok, jednak nawet reagując na pewne gwałtowne przemiany – trzymał się swojego fundamentu. To nie przeszkodziło jednak populistom w dokonaniu nieprzewidzianej żadną normą prawną zbrodni. W wykorzystaniu słowa „liberalizm” jako karty o wysokim znaczeniu, zmieniającego kierunek gry asa w politycznej rozgrywce. Przez nich stał on się symbolem skrajnie różnych emocji. Zaczęto przyklejać do niego najpierw łatkę autora ludzkich klęsk wywołanych rewolucjami gospodarczymi, takimi jak ta balcerowiczowska w Polsce, czy tworzyć zeń potwora pożerającego stabilną pracę dla polskich rodzin. Tak atakowali liberalizm żołnierze jednego z najbardziej populistycznych w Polsce polityków. W biało-czerwonych krawatach w paski, mających wmawiać tłumowi rzekomy patriotyzm atakowali wszelkie budowane przez liberałów systemy, takie jak (o ironio) liberalną demokrację. Później natomiast inne grono zagorzałych skrajnistów zastosowało inną taktykę. Liberalizm interpretowany przez własne politykierskie, bo nie polityczne potrzeby wzięło na tarcze i podając się za rzekomych „prawicowych wolnościowców” ogłosiło światu „wojnę z systemem”, robiąc sobie sztucznych wrogów z imigrantów, kobiet, czy adresatów programów socjalnych, wszystko pod nie naciąganym, a wręcz przeciągniętym już płaszczykiem liberalizmu, nurtu o wielu rozgałęzieniach, w rzeczywistości będącego wypadkową wielu społeczno-gospodarcznych przemian znanego nam świata. W obronie tego nurtu, na karpackim Forum Ekonomicznym przedstawiciele liberalnych środowisk, w większości mocno związanych z naszą Fundacją, a nawet wprost jej członków, wystąpiło na panelu o symbolicznej nazwie. Prawdziwi liberałowie próbowali audiencji wyjaśnić, ,,kim dzisiaj są liberałowie”, w dyskusji moderowanej przez naszą redaktor prowadzącą, historyczkę idei, filozofkę, ale przede wszystkim liberałkę, doktor Magdalenę M. Baran.
Taką swego rodzaju podbudowę tematu wyłożył d Sławomir Drelich, tłumacząc różnice w liberalizmie różnych epok i ich podobieństwa, a właściwie jedno fundamentalne podobieństwo – indywidualizm, ochronę jednostki. Nie chodziło jednak o ochronę jednostki rozumianą jako przekazywanie jej dodatkowych uprawnień, czemu liberalizm zasadniczo się sprzeciwia – „W różnych odmianach od różnych zagrożeń się tą wolność jednostki chroniło. Czasem jest to chciwy przedsiębiorca wytwarzający produkcji o wątpliwej jakości, zawężając tymczasem wybór konsumenta, czasem grupa zysku, dążąca faktycznie do kumulacji majątku, a czasem bariery takie jak wykluczenie komunikacyjne, odbierające jednostkę swobodę podróży, wyjazdów i przede wszystkim – dojazdów do miejsca oferującego jej rozwój”.
Od Piotra Beniuszysa, politologa, socjologa, tłumacza, specjalisty w historii liberalizmu i ewolucji zachodnioeuropejskich partii liberalnych, znanego zapewne z dużej aktywności na portalu, nasza redakcyjna koleżanka wyciągnęła inne ważne spostrzeżenia. W poprzednim dniu Forum, jako prowadzący panel, z przedstawicielami kadry naukowej największych polskich uczelni dyskutował o zagrożeniu, jakie niosą antysystemowcy, zawężający i zawłaszczający pojęcie liberalizmu. Podczas tego panelu więc zwracał uwagę też na jednostkę, a właściwie na perspektywę, z jakiej na nią spoglądają wielkie myśli polityczne – Dla konserwatyzmu człowiek jest zdolny, ale zły z natury. Socjalizm wskazuje że jednak jest dobry, ale słaby, a liberalizm w końcu przedstawia jednostkę najoptymistyczniej i najpiękniej, jako dobrą i zdolną. „Konserwatyzm blokuje złe moralnie pomysły człowieka, socjalizm dodaje mu uprawnień, żeby był na poziomie innych, a jedynie liberalizm dąży do możliwie najpełniejszego wykorzystania potencjału jaki jednostka ma jako zdolna i dobra”.
Ale liberalizm to także system prawny, liberalna demokracja otwierająca możliwość partycypacji we władzy każdej jednostce. Atakowany bez opamiętania przez populistów i nazywany złym. Ekspertka z prawniczej branży, mecenaska Agata Kowalska powoływała się w dyskusji na swoje doświadczenie. Uważając się za liberałkę wspierała osoby wykluczone, te którym jak tłumaczy – system odebrał wolność. Przytoczyła przykład dziewczynki z ubogiej rodziny, ze wsi 20 kilometrów od Krakowa, która zapytana o marzenia odparła, że ich nie posiada. W Krakowie nigdy nie była, bo gdy szkoła organizowała wycieczki, ona zanosiła wychowawcy zwolnienie lekarskie. Nie dlatego, że była chora, ale dlatego, że wycieczka oznaczała koszty, przekraczające finansowe możliwości jej rodziny. To wykluczenie systemowe, bo przecież w szkole każdy wiedział o problemach finansowych jej rodziny. Marzeń nie miała, bo nie znała świata poza swoją wsią, poza tym co było jej dane widzieć codziennie. Tym, z czego jej nie wykluczono. Zdaniem Mai Mazurkiewicz, ekspertki ds. walki z dezinformacją i zmian behawioralnych, założycielki Alliance4Europe, z braku podjęcia merytorycznej dyskusji w środowisku politycznym. Braku refleksji i czasem żywej wymiany poglądów. To zadanie, jakim obarczyła środowisko liberalne. Zadanie, w którym upatruje nadziei na zrozumienie prawdziwego liberalizmu.
Liberałowie są więc dzisiaj, podsumowując panel, obrońcami jednostki. Przeciwnikami rozdawnictwa, ale gwarantami jej wolności, możliwości wymachnięcia swobodnie rękami w uprawnionym przez nią zakresie. Zakresie wolnym od różnie przez nich interpretowanych zagrożeń. Liberałowie dzisiaj są jednak sami ofiarami wielkiego zagrożenia – populizmu przywłaszczającego termin liberalizmu pod własne polityczne potrzeby, często nielogicznie, bo walcząc właśnie z liberalno-demokratycznym ustrojem państwa. Wobec tego wszystkie o liberałach wypada powiedzieć jedno – liberałowie są dziś na wojnie.