Prezydent Chile Sebastian Pinera miał w ostatnich dniach trochę pecha. W czasie swojej wizyty w Berlinie przyszło mu złożyć honorowy wpis w księdze pamiątkowej. Jako lubiący dworować gospodarzowi gość postanowił pochwalić się znajomością języka niemieckiego, tyle że uczył się go kilkadziesiąt lat temu w szkole i niewiele zapamiętał. W głowie zostało tylko kilka resztek i jedną z nich uznał za jak znalazł. Zatem napisał: „Deutschland über alles“.
No i tutaj oczywiście zaczęły się problemy, ponieważ słowa te budzą niedobre skojarzenia. W czasach III Rzeszy zostały wprzężone w szowinistyczną ideologię narodowych socjalistów i dodane do ich hymnu, tak zwanej pieśni Horsta Wessela. Nietrudno zrozumieć, że ich treść – „Niemcy, Niemcy ponad wszystko” mogła nazistom przypaść do gustu. Wykorzystanie przez zbrodniczy reżim słów pierwszej strofy XIX-wiecznego Deutschlandlied zdyskredytowało je oczywiście doszczętnie jako hymn. W powojennej Republice Federalnej przestano śpiewać budzące złe skojarzenia dwie pierwsze strofy i śpiewano tylko trzecią. Od zjednoczenia w 1990 roku tylko trzecia jest oficjalnie hymnem Niemiec.
Skoro w Niemczech w ten sposób postanowiono rozwiązać kwestię „problemu z Deutschlandlied”, to nic dziwnego, że użycie jej słów przez chilijskiego prezydenta wywołało zgrzyt, konsternację i liczne informacje prasowe, także w Polsce. Pinera tłumaczył się potem gęsto. Mówił, że nie był świadom nazistowskiego wykorzystania tych słów, a o ile go pamięć nie myli, miał to być okrzyk radości Otto von Bismarcka ze zjednoczenia Niemiec w 1871 roku.
Pamięć Pinerę niestety myli, ponieważ Bismarck z tymi słowami wiele wspólnego nie miał, co więcej mógł ich szczerze nie znosić, gdyż były wyrazem wrogiej mu filozofii politycznej. W TVN24 biednego Chilijczyka jęli więc ochoczo i radośnie łajać nasi rodzimi eksperci od wszystkiego i w efekcie tejże szerokiej wiedzy komentatorzy polityczni programu „Tak jest” Andrzej Morozowski i ten drugi (nowa gwiazda, która w czasie kampanii prowadziła „Czas kampanii”, a której nazwisko, jako gwiazdy nowej, jeszcze nie utkwiło mi w pamięci, za co przepraszam). Ach, jakiż durnowaty ten Pinera, przecież każdy wie, że „Deutschland über alles” to nazistowskie hasło. I następuje wymiana myśli nieuczesanych Morozowskiego i Tego Drugiego: „Co ten Pinera mówił?” „Że w szkole się inaczej uczył?” „Do jakich szkół on chodził?!” „No,… chilijskich”, rzekł z przekąsem Ten Drugi, na co Morozowski się z lekka uśmiechnął z politowaniem. No tak, chilijskie szkoły, czego się tu można spodziewać…
A myśli czesać warto…
Nie wiem doprawdy czego należy się spodziewać po chilijskich szkołach, ale sądzę, że nie są złe. Wiem w każdym razie czego, jaki widz programów na TVN24, mam prawo się spodziewać po prowadzących. Otóż, mam prawo się spodziewać, że ludzie prowadzący poważne programy nie będą się wykazywać niskim poziomem wiedzy.
Tak się bowiem składa, że Pinera choć coś tam pokręcił, to był blisko racji. Deutschlandlied i słowa „Detschland über alles” nie posiadają w żadnym razie nazistowskiej genezy. III Rzesza ochoczo wypisała je sobie na sztandary i splugawiła siłą rzeczy ich wizerunek, przez co słusznie demokratyczne Niemcy zrezygnowały z ich obecności w hymnie. Jednak nie są to słowa nazistowskie, a utrzymywanie, że głoszą one supremację Niemiec jako kraju nad innymi, to klasyczne wyrwanie z kontekstu. A zwłaszcza zupełna ignorancja.
Deutschlandlied pochodzi z okolic 1848 roku i wiąże się z Wiosną Ludów. Była to pieśń niemieckich liberałów, którzy dążyli wówczas do zjednoczenia Niemiec, jak wiadomo rozdrobnionych i podzielonych na całą mozaikę średniej wielkości państw i drobnych państewek. Niemcy, które miały być „ponad wszystko”, to Niemcy zjednoczone. W dodatku w rozumieniu liberałów miało to być państwo prawa, oparte na wolnościowej konstytucji, strzegące swobód jednostki i uznające indywidualnego człowieka za wartość naczelną. A więc dokładnie to wszystko, czego naziści w niemieckiej historii nienawidzili najbardziej. „Wszystkim”, ponad którym miały być zjednoczone Niemcy, były zaś wspomniane rozdrobnione państewka, lokalne partykularyzmy, interesiki różnych książąt i grupek arystokratycznych, broniących status quo z przyczyn oportunistycznych i małych. Oto prawidłowe rozumienie Deustchlandlied. Rozumienie, o którym Morozowski i Ten Drugi nie mają pojęcia, co jest żałosne. Tego rodzaju ignorancja na tym poziomie dziennikarstwa jest po prostu niewybaczalna, szczególnie jeśli ignorant postanawia się z kogoś nabijać nie wiedząc, że śmieje się z własnych luk w wiedzy.
Oto zaś kontekst:
Deutschland, Deutschland über alles, (Niemcy, Niemcy ponad wszystko)
über alles in der Welt, (ponad wszystko w świecie)
wenn es stets zu Schutz und Trutze (wtedy gdy dla ochrony i obrony)
brüderlich zusammenhält (są bratersko razem)
Tak jest, że wiedza über alles. Tak jest, że Andrzej Morozowski to fatalny dziennikarz. Tak jest, że warto, aby poszukał nowego zajęcia.