Trzeba głos zarodków oddać ich rodzicom! Poseł Gowin nie może go samolubnie zachowywać tylko dla siebie! Posłowie Godsonie, Gowinie i Żalku, Trzej Muszkieterowie, więcej konsekwencji w stawianiu czoła cywilizacji śmierci!
Polsce Razem udało się nadzwyczajnie zadebiutować. Jak wszystkie inne partie, ta również przyjazna jest przedsiębiorcom, rodzinom, a w szczególności wszystkim Polakom, ale jej propozycje programowe nie ograniczyły się do sztampowych przedszkoli, autostrad i intensyfikacji gospodarczego wzrostu, które już dawno, przyznajemy szczerze, zanudziły nas na śmierć w programach innych, mniej innowacyjnych partii. PR Jarosława Gowina słusznie rozpoznała, że Polacy oczekują propozycji śmiałych i jak to się teraz modnie mówi z angielska „spoza pudełka” (out of the box).
Rodzice w idealnym Państwie Gowina (niedaleko pada jabłko od Platona) będą mogli dysponować głosami swoich dzieci. Ta propozycja, jak skromnie przyznał były minister sprawiedliwości, nie jest zgodna z Konstytucją. Niektórzy malkontenci kręcą nosem, że nie do końca jest również zgodna z demokracją, a w każdym razie z zasadą równości, ale to zapewne zatwardziali kawalerowie lub tacy, co na maturze nie mieli matematyki i nie radzą sobie z ułamkami złożonymi. A przecież każde dziecko jest w stanie wyliczyć ile głosów będą mieli dzięki niemu mamusia i tatuś, skoro jasno napisane jest w programie Polski Razem, że głos 13 latka należy do rodziców, 14-latek dysponowałby 20 proc. swojego głosu, 15-latek – 40 proc., 16-latek – 60 proc., a 17-latek – 80 proc. Są oczywiście pewne kwestie, które należałoby doprecyzować. Na przykład czy dwóch 14-latków i jeden 16-latek w sumie mają jeden głos? Albo co począć z nadwyżką głosów, jak np. w przypadku kiedy rodzice mają 17-latka (100 proc. – 80 proc.)/2 + 13-latka (100 proc./2), czyli razem 160 proc. głosorodzica/dorosłą osobę? Mimo wszystko metoda ta ma swoje niezaprzeczalne atuty, zwłaszcza jeśli pomyśli się o alternatywie w postaci rozbioru dzieci na ułamki w zależności od liczby głosów rodziców.
W ogóle pomysł, żeby dziecko z czasem traciło na wartości (jeden 17-latek jest wart w głosorodzicach zaledwie 20 % 13-latka!) wydaje się skrajnie niesprawiedliwy i utrudniający tylko rodzicom i tak przecież niełatwy proces dorastania (dzieci). Czy prorodzinna polityka godna swej nazwy nie powinna oznaczać, że rodzice, skoro już dziecko ogromnym nakładem sił i środków wychowali, będą jego głosem dysponować także po osiągnięciu przez nie 18 lat? Wiadomo przecież nie od dziś, że młodzi mają tendencję do zachowań radykalnych, sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem i regułami elementarnej przyzwoitości i głosują np. (zapewne dla zgrywy) na Twój Ruch (przepraszam Czytelników za spoufalanie, w zasadzie powinno się mówić Pański Ruch, co wydaje się nazwą po pierwsze dużo bardziej adekwatną i przede wszystkim zgodną z zasadami dobrego wychowania). Dysponowanie głosem przez rodziców także pełnoletnich dzieci z pewnością pozwoliłoby takich nieodpowiedzialnych zachować uniknąć.
Nie możemy również przejść obojętnie nad znaczącym przemilczeniem, wybrzmiewającym donośną ciszą z propozycji PRJG. Mianowicie, mimo że na partyjnej konwencji pojawił się poseł Godson wraz z chórem, ta nowa, jakoby konserwatywna, partia nie określiła się jasno i jednoznacznie po stronie życia. Bo jakże to, poseł Gowin słyszał głos nienarodzonych zarodków, a kiedy przychodzi co do czego, nie widzi potrzeby, żeby im ten głos przyznać? Skoro głosem dzieci (narodzonych) w ich interesie dysponować mają rodzice, to tym bardziej należy dbać o interesy dzieci nienarodzonych. Trzeba głos zarodków oddać ich rodzicom! Poseł Gowin nie może go samolubnie zachowywać tylko dla siebie! Posłowie Godsonie, Gowinie i Żalku, Trzej Muszkieterowie, więcej konsekwencji w stawianiu czoła cywilizacji śmierci!
Kierunek zmian w prawie wyborczym autorstwa PRJG jest wprawdzie jak najbardziej słuszny, ale wydaje się, że nie wychodzi wystarczająco naprzeciw polskiemu umiłowaniu tradycji. Bo jak możemy dbać o przyszłość zapomniawszy o przeszłości? Któż inny, jeśli nie nasi Przodkowie, wywalczyli dla Polski niepodległość, zapracowali na majątek narodowy i wychowali pokolenia prawdziwych patriotów? Dlatego też słuszną i zgodną z narodowym charakterem Polaków jest zasada, że liczba głosów powinna odpowiadać liczbie przodków. 1 grób = 1 głos. Oczywiście przodków z udokumentowanym polskim rodowodem. Liczą się tylko cmentarze katolickie, urny nie są punktowane, a za przodków rosyjskich czy niemieckich należą się punkty ujemne. Za Targowiczan, dziadków w Wermachcie i KPP grozi wyborcza dyskwalifikacja.
Jak widać jest to system prosty i przejrzysty, premiujący genetycznych patriotów z AK kosztem podejrzanych mieszańców, żeby nie powiedzieć gorzej.
Wielka Konserwatywna Rewolucja Grudniowa zacznie się od cmentarza.