Lada chwila rusza jeden z najbardziej prestiżowych turniejów tenisowych – French Open. Kto ma szansę zajść w nim daleko? Jak to w tenisie, każdy. Tak naprawdę jednak faworyt jest tylko jeden.
Prawdziwy Roland Garros przyszedł na świat 6 października 1888 roku w stolicy wyspy Reunion, Saint-Denis. Z tenisem nie miał nic wspólnego. Początkowo pragnął zostać sławnym muzykiem, ale pomysł porzucił dla pasji lotniczej. Był pilotem myśliwskim walczącym w I wojnie światowej, który ostatecznie nie zyskał tytułu asa (tytuł lotniczego asa zyskiwał pilot, który na swoim koncie miał przynajmniej 5 zestrzelonych samolotów wroga).
Na French Open, które w latach 20 przyjęło imię i nazwisko znanego lotnika pojawi się wielu tenisowych asów. Numerem jeden i faworytem turnieju jest oczywiście rankingowa „2” ATP Rafael Nadal, który w tym roku, w przypadku zwycięstwa na francuskich, mącznych kortach stanie się samodzielnym rekordzistą w liczbie wygranych wielkich szlemów na nawierzchni ziemnej. Do tej pory powtórzył wyczyn Björna Borga, zwyciężając we Francji 6-krotnie.
Od lat wiadomo, że ogromne, topspinowe rotacje (5000 obrotów/min. przy 2700 Federera) z forehandu Nadala, kierowane na backhandową stronę jego przeciwników sieją spustoszenie szczególnie na nawierzchniach ziemnych. Ponadto jego atutem jest demoniczna kondycja i wytrzymałość zarówno fizyczna jak i psychiczna. Nadal jest w dobrej formie. Na twardych kortach Rzymu pokonał Djokovica, przełamując złą passę 7 porażek z rzędu z Serbem.
Obok Nadala i Djokovica, który jest we względnie niskiej jak na siebie dyspozycji, mamy numer 3 turnieju, Federera. Szwajcar jest w świetnej formie. Na niebieskiej mące w Madrycie wygrał turniej, pokonując Tomáša Berdycha. Po tym zwycięstwie na moment wyprzedził w klasyfikacji ATP Nadala, wskakując na 2 miejsce. Serb i Hiszpan grają jednak na ziemi cierpliwej od bardziej ofensywnego Federera, co nie wróży mu najlepiej.
Pozytywnie zaskoczyć może także wspomniany Berdych, utrzymujący dobrą dyspozycję, a także Hiszpańscy specjaliści od nawierzchni mączno-glinianej – Ferrer i Almagro.
Cieszy obecność Lleytona Hewitta w turniejowej drabince. Waleczny Australijczyk (zwycięzca Wimbledonu i US Open) zajmujący obecnie 176 lokatę w rankingu nie składa broni, i wbrew części obserwatorów, którzy wysyłają go na sportową emeryturę powalczy o dobry rezultat.
O dobry wynik będzie starać się także przedstawiciel tenisa serve&voley, Łukasz Kubot. Dla Polaka będzie to bardzo ważny turniej gdyż niewiele brakuje mu do uzyskania olimpijskiej kwalifikacji. W turnieju głównym zabraknie niestety łodzianina Jerzego Janowicza, który przegrał swoje ostatnie spotkanie kwalifikacyjne z Holendrem Sijslingiem po 3-setowym, zaciętym pojedynku.
Patrzę na zegarek – godzina 10.55. Pierwsze mecze już za 5 minut (co oczywiście czasowo szybko się w tekście zdewaluuje, ale co tam :)). Pozostaje życzyć wszystkim fanom tenisa miłego oglądania.