Życie w naszym kraju przerosło kabaret. Lider Solidarności deklaruje, że będzie zwalczał protesty na ulicach. Opozycja chce spędzić Święta w Sejmie, więc władza wyłącza w budynku ogrzewanie. Trybunał Konstytucyjny został zamieniony w trzecią izbę parlamentu, z chorującymi na rozkaz i sądzącymi na rozkaz politrukami zamiast sędziów. Ważne dla rządu ustawy są głosowane nocą, w zatłoczonej sali i w sposób urągający powadze Sejmu. To, że wstyd to jeszcze pół biedy, gorsze jest niemal pewne podważenie tak stanowionego prawa przez sądy i Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. A to oznacza wielkie odszkodowania, które jako podatnicy będziemy musieli zapłacić osobom poszkodowanym przez przyjętą w ten sposób tzw. ustawę „dezubekizacyjną” (30 tysięcy ludzi, w tym wielu bardzo zasłużonych dla III RP policjantów, agentów wywiadu, strażaków itp). A nad tym wszystkim unosi się postać faceta marzącego o tym, żeby się stać „emerytowanym zbawcą narodu”, który na razie został obwołany jedynie Naczelnikiem Państwa. To ewidentnie za duże buty jak na niego, ale próbuje w nich chadzać w aurze autokraty.
Wielu kolegów naukowców trudzi się by przeprowadzać analizy politologiczne tego kabaretu. Też miałem taką ambicję, ale żadna poważna forma nie pasuje mi do krotochwilnej rzeczywistości za oknami. Na szczęście przypomniałem sobie o wierszyku, który napisałem dla zabawy już wiele miesięcy temu, z radością stwierdzając, że nic a nic się nie zdezaktualizował.
Wiersz jest poświęcony Prezesowi Kaczyńskiemu, świetnie spełnia definicję „Prawiersza” („prawie patriotyczny, prawie-wiersz”) więc bardzo liczę, że zauważy go Tomasz Piątek i umieści w swojej znakomitej kabaretowej audycji w Tok FM. Serdecznie Pana Redaktora zapraszam do lektury „Innych szatanów”!
Inne Szatany
Jak bardzo Cię wyniosła polska polityka,
dając możność przymierzać fotel Naczelnika!
Szabli w Sejmie masz dosyć, błazny je trzymają,
w rytm podnoszą swe ręce, miejsce w szyku znają.
Każde prawo uchwalą, złamią każde prawo,
Moc słów Twoich podkreśli donośne ich: „Brawo!”.
Sanacja się dokona, kadry się wymieni,
Naród w końcu dojrzeje, do Twoich idei.
Lecz coś jednak formuje marsowe oblicze,
coś niszczy Ci spokój i coś gwałci Ci ciszę.
Czy to Ci ludzie w futrach, co jak głupcy skaczą?
Może Ci co w brukselskie kołatki kołaczą?
Tych wszak znasz, powtarzają tylko Twoje ruchy.
Dasz się im wybrzęczeć i pożyć życiem muchy.
Ta myśli, że jest ważna, myśli, że przeszkadza,
lecz wspinacz tuż przed szczytem jej nie zauważa.
Kogo więc dziś się boisz? Wroga nieznanego!
Takiego co bez twarzy, bez imienia swego.
Strumienie kapitału, literki ratingów
skecze, tweety i memy złośliwych lemingów…
Mówią: noże spadają, fala obaw wzbiera,
wiarę w Naszych zabija powszechna Szydera.
Ty się na tym nie znasz, to nie Twoje światy
lecz przez nie porachujesz polityczne straty.
Pytasz: na tych Szatanów ja nic nie poradzę?
Kiedyś my z bratem księżyc, dziś oni mi władzę?
Tak Panie Prezesie, złe wieści niestety
Twój rząd obalą Rynki oraz Kabarety.