Dziś będzie krótko – zakupy świąteczne czekają J. Chciałem Państwu polecić najnowsze opracowanie na temat kondycji instytucji uniwersyteckich wydane przez Instytut Obywatelski pt. „Wolność, Równość, Uniwersytet” pod redakcją Jarosława Makowskiego i Cezarego Kościelniaka. Polecam nie dlatego, że zgadzam się z wszystkimi tezami w książce zawartymi (z wieloma zdecydowanie bym polemizował) ale dlatego, że uważam, iż poważna dyskusja na temat sytuacji o rozwoju szkolnictwa wyższego jest fundamentalnie potrzebna.
Nie zgadzam się przede wszystkim z łączeniem przez redaktorów opracowania, kryzysu uniwersytetu z takimi słowami jak: „praktycyzm”, „finansowy redukcjonizm” oraz pozytywnym wyrażaniu się o walce o zachowanie status quo szkolnictwa wyższego. Uniwersytety nie mogą być dalej „instytucjami dobrobytu” lecz raczej racjonalnymi podmiotami świadczącymi usługi, na które jest zapotrzebowanie, podmiotami których zadaniem jest kształtowanie prawdziwych elit kraju. Nie można dalej zaklinać rzeczywistości twierdząc, że uniwersytety powinny być wyjętymi spod reguł rynkowych podmiotami w całości finansowanymi przez państwo – a takie tęsknoty wyłaniają się z rozważań autorów. Uniwersytet powinien być częściowo finansowany również z innych źródeł. Dzisiejszy model państwa welfare state jest nie do utrzymania, musimy poszukiwać nowych rozwiązań, tym bardziej że mogą one prowadzić do lepszych elektów. Z resztą o pewnych nieuniknionych trendach w świecie akademickim w świetnym artykule pisze w artykule „Co znaczy atrakcyjny uniwersytet?” prof. Marek Kwiek.
Ze swojej strony chciałbym dodać do dyskusji jeden wątek. Konsekwencją upowszechnienia szkolnictwa wyższego jest postępujące obniżanie poziomu nauczania w ogromnej większości uczelni wyższych w Polsce. Niż demograficzny, system w którym środki państwowe „idą” za studentem, brak egzaminów wstępnych owocują dramatycznym spadkiem poziomu wiedzy absolwentów. Coraz więcej uczelni przyjmuje wszystkich chętnych, którzy zaliczyli maturę i coraz łatwiej przepuszcza ich z roku na rok aby uzyskiwać państwowe dotacje. Pracownicy uczelni coraz częściej opowiadają o tragicznym poziomie studentów i o tym, że są zmuszani do przepuszczania ludzi, którzy nie powinni ukończyć studiów z taką wiedzą. To z pewnością zły system, który z jednej strony przestaje kształcić prawdziwe elity, z drugiej też jest zbyt mało praktyczny, aby w przypadku wielu kierunków przygotować do konkretnych zawodów. Wydaje mi się, że jedynym wyjściem jest podział uczelni na prawdziwe zawodowe, praktyczne, które będą przygotowywać ludzi do zawodów oraz uczelni naprawdę elitarnych, które maja kształcić kwiat polskiego, przyszłego życia intelektualnego. Dziś nie tworzymy ani elit, ani nie uczymy zawodów.
