Głos w dyskusji podczas debaty „Polska w strefie euro?”, która odbyła się 18 kwietnia 2018 roku w Sejmie RP zorganizowanej przez posła Jerzego Meysztowicza, Przewodniczącego Komisji Gospodarki i Rozwoju, Business Centre Club i dziennik „Rzeczpospolita”
Przystąpienie do strefy euro, podobnie jako bycie członkiem Unii Europejskiej, nie jest wyborem czysto ekonomicznym – to wybór określonego, bardzo atrakcyjnego i sprawnego, modelu cywilizacyjnego, a także wybór takiego sposobu funkcjonowania gospodarki, który jest oparty na rozsądnych, przejrzystych, a więc i kontrolowanych przez społeczeństwo zasadach. W takim modelu gospodarczym istnieją mechanizmy zapobiegające zawłaszczeniu państwa przez partie polityczne i wymagające od rządzących sprawności w realizacji programów rozwojowych.
Decyzja o przystąpieniu do strefy euro otwiera przed Polską nowe możliwości rozwoju – przede wszystkim dlatego, że stwarza dla polskich przedsiębiorstw bardziej dogodne warunki wzrostu: eliminuje wiele ryzyk gospodarczych, a przede wszystkim staje się dobrym powodem oczekiwania od władzy publicznej bardziej przejrzystej i przewidywalnej polityki gospodarczej
Państwa UE mają relatywnie zróżnicowane cykle koniukturalne co powoduje, że jednolita polityki pieniężna Europejskiego Banku Centralnego może nie odzwierciedlać równo potrzeb poszczególnych tych państw – warto jednak zauważyć, że nawet po przyjęciu euro, państwa mające tę jednolitą walutę zachowują narzędzia polityki fiskalnej – mogą więc reagować na cykl na własną rękę.
Tak więc ostatecznie to od nich samych, od efektywności działania ich własnych władz fiskalnych, zależy, jak sobie z cyklem koniunkturalnym poradzą. Z punku widzenia reguł, które dotyczą funkcjonowania strefy euro, ważne jest to, że wymagają one od władz publicznych wstrzemięźliwości w wydawaniu pieniędzy publicznych w latach „tłustych”, po to, by mieć je na wypadek lat „chudych” – bo wtedy najbardziej potrzebne są pieniądze dla najsłabszych.
Wybór pomiędzy byciem w strefie euro a pozostawaniem poza nią to wybór między regułami chroniącymi oszczędności i pieniądz obywateli a rzeczywistością bez reguł, w której politycy mogą manipulować wartością pieniądza.
Taką manipulacją jest z pewnością dewaluacja własnej waluty, co w strefie euro jest niemożliwe. Dewaluacja jest dla cynicznych polityków atrakcyjnym narzędziem: prowadzi do dodatniego bilansu handlowego (ale tylko na krótki czas), a poza tym, pozwala jedną decyzją zredukować dług, który państwo ma u swoich własnych obywateli i takich obywateli państw obcych, którzy przed tym nie mogą się bronić. W odniesieniu do długu, za którym stoją państwa, dewaluacja wcale nie pomaga, bo te mogą się na taki szwindel po prostu nie zgodzić. Właśnie dlatego Grecy nie porzucili euro w latach najgorszego kryzysu – to by się im po prostu nie opłacało, a ponadto nie pozwoliłoby i tak przejść do drachmy i zdenominować długu w euro w walucie narodowej – dominująca część długu Grecji pochodzi bowiem od wierzycieli zagranicznych.