Wrogowie wiedzy rozpowszechniają fałszywe wiadomości, powodują dezinformację i cieszy ich wiedzoodporność.
Andy Borowitz 12 maja 2015 r. w New Yorkerze napisał, że ziemia jest według najnowszych badań zagrożona specjalnym rodzajem stworzeń: faktoodpornymi ludźmi. Badania przeprowadził zespół z Uniwersytetu Minnesota, a kierował nim Davis Logsdon. Trzeba od razu zaznaczyć, że doniesienie znalazło się na łamach New Yorkera, nie The New York Timesa oraz, że Andy Borowitz to znany amerykański komediant i humorysta, zaś Rektor Uniwersytetu Minnesota, dziękując Andy’emu Borowitzowi za wspomnienie jego uniwersytetu jednocześnie zaprzeczał, że Davis Logsdon istnieje i że prowadził w jego uczelni badania.
Jednak sam koncept „faktoodporności” jest niezwykle ciekawy, bo wskazuje na zjawisko szersze: „wiedzoodporność”. Pisze o tym w znakomitym eseju książkowym Åsa Wikforss pt. Alternativa fakta. Om kunskapen och dess fiender (Fakty alternatywne. O wiedzy i jej wrogach, Fri Tanke, Stockolm 2019). Nie tutaj miejsce, aby opisywać, co jest wiedzą, a co nie, jednak interesujące dla mnie jest odniesienie nie tylko do „alternatywnych faktów” ekipy Donalda Trumpa, ale całościowe podejście do postmodernistycznego przekonania, że prawda jest całkowicie względna i uzależniona od punktu widzenia. W realnym świecie sprowadza się ten pogląd — wywodzący się nota bene z perspektywizmu Nietzscheańskiego — do przekonania, że istnieją jedynie poglądy, przekonania i opinie, oraz że faktom można przeciwstawić zawsze fakty alternatywne. Jako kognitywista często w przeszłości byłem konstruktywistą językowym i uważałem, że olbrzymią rolę odgrywają narracje o rzeczywistości, choć z drugiej strony zawsze byłem także zwolennikiem ucieleśnienia znaczenia, a co za tym idzie, ucieleśnienia prawdy i przekonania. Dlatego przekonuje mnie zarówno Steven Pinker, który namawia świat współczesny do porzucenia perspektywizmu Nietzscheańskiego i jego nihilizmu w książce „Nowe oświecenie” (pol. 2018), jak i Timothy Snyder, który przestrzega w książeczce „O tyranii” (2017) oraz „Drodze do niewolności” (2019) przed kłamstwem autorytaryzmów wszelakich. Moim zdaniem, jako ludzie odpowiedzialni i myślący, powinniśmy wsłuchiwać się w to, co mają nam do powiedzenia badacze kłamstw tyranów tacy jak Hannah Arendt (Korzenie totalitaryzmu, prwd. 1951), George Orwell (1984, prwd. 1949), Viktor Klemperer (LTI, Lingua Tertii Imperii, prw. 1947), Michał Głowiński (o języku PRL), czy ostatnio u nas Katarzyna Kłosińska i Michał Rusinek.
Åsa Wikforss niedawno została przyjęta do Akademii Szwedzkiej i zajęła fotel nr 7 wcześniej zajmowany przez przedwcześnie zmarłą Sarę Danius (pierwszą damą tego fotela była Selma Lagerlöf od 1914 r.). Z tej okazji nowoprzyjęta członkini akademii — jak zwyczaj każe — wygłosiła przemowę (przedrukowaną zarówno przez Dagens Nyheter, jak Svenska Dagbladet 20 grudnia 2019 r.). W tej przemowie zwróciły w sposób szczególny moją uwagę dwa akapity:
„Niezależnie od tego, jak zaawansowani jesteśmy pod względem poznawczym, wiemy, że samotne myślenie jest kruche: łatwo nas podniecają zakorzenione błędy w myśleniu, łatwo mylą emocje. Potrzebujemy siebie nawzajem do korygowania uprzedzeń i błędów, ale także do przestrzegania norm ludzkiego współistnienia i dążenia do lepszego świata. Łatwo jest się zniechęcić, kiedy dziś rozglądamy się po świecie, ale z czasem dostrzeżemy nasz rozwój moralny, na przykład w tym, jak traktujemy kobiety i dzieci, odnosimy się do ludzi z innych kultur lub patrzymy na przestępczość i kary. Musimy być wdzięczni za ten rozwój otwartego społeczeństwa i jego instytucji.
Ważne jest, aby pamiętać o tym w czasach, gdy coraz częściej jego wrogowie kwestionują wiedzę. Rozpowszechniają oni nie tylko dezinformację, która zniekształca nasze myślenie, zniekształca nasze dziedzictwo kulturowe i sprawia, że wierzymy, że pewne grupy ludzi są bardziej godne od innych. Dotyczy to także instytucji wspierających wiedzę i demokrację: wolność badań naukowych, niezależne media i sądownictwo, muzea i biblioteki. W wielu krajach na całym świecie, również w naszym pobliżu, demokracja jest demontowana przez stopniowy demontaż instytucji społeczeństwa demokratycznego. Mówi się w nowym języku i rozpowszechnia przekonanie, że wszyscy mają swobodę mówienia czegokolwiek, a jednocześnie celowo podważa się instytucje, które są nam niezbędne do prawdziwej wolności myślenia i działania.” (przekł. mój JP)
Warto wskazać, że szwedzka akademiczka na pewno ma na myśli także i Polskę, w której trwa atak propagandowy na wszystkie wykształcone elity: gdziekolwiek one jeszcze są, w uczelniach, teatrach, muzeach, sądach, szpitalach, szkołach i mediach. Często gorzej wykształceni krytykują ekspertów i lekceważą np. opinie dziekanów wydziałów prawa uniwersytetów polskich, czy uchwały różnych rad wydziałów. Temu zjawisku — powszechnie pokazywanej przez świat polityki pogardy dla wiedzy — towarzyszy owa „wiedzoodporność” tzw. szerokich rzesz. No i specjalnie tworzony język, który nazywa te niewygodne elity właśnie „elitami”, „elementem animalnym”, „gorszym sortem”, „kastą”, „kolesiami”, „mordami zdradzieckimi”, „przemysłem pogardy”, „ubekami”, „kodomitami” itp. itd.
O tym właśnie nowym języku traktuje u nas nowo wydana książka prof. Katarzyny Kłosińskiej, przewodniczącej Rady Języka Polskiego i prof. Michała Rusinka, członka Rady Języka Polskiego. Książka nosi tytuł „Dobra zmiana.*czyli jak się rządzi światem za pomocą słów”. (Znak, Kraków 2019). „Alternatywne fakty” jako zastępnik zwykłego kłamstwa propagandy ekipy Trumpa to jest wierzchołek góry lodowej w słowniku samego Trumpa, jednak demokracja amerykańska jeszcze nie jest tak zagrożona, bo MABENA jest w niej niemożliwa na taką skalę, na jaką jest możliwa w Polsce. MABENA to jest jedno ze słów ujętych w książce-słowniku wydanym przez Kłosińską i Rusinka. Słownik zawiera 200 słów „dobrozmianowej nowomowy”, ułożonych w 69 hasłach głównych. Językoznawczyni i badacz retoryki (w uproszczeniu takie są także tych autorów role społeczne) zajmują się współczesnym językiem polskim dyskursu publicznego w Polsce po 2015 r. MABENA, czyli „Maszyna Bezpieczeństwa Narracyjnego” miała być wedle prof. Andrzeja Zybertowicza takim oficjalnym specjalnie konstruowanym językiem do narracji o współczesnej Polsce — miał on służyć nade wszystko PR-owi zewnętrznemu, czyli pokazywać „zagranicy” właściwe znaczenie, tego, co się dzieje w Polsce. Sami autorzy książki „Dobra zmiana” piszą, że projektowana przez Zybertowicza i jego zwolenników w prorządowych mediach MABENA nie jest fikcją, że cała ich książka świadczy dobitnie o tym, iż MABENA już działa, to jest inaczej mówiąc machina propagandowa rządu „dobrej zmiany”, to właściwy „przemysł pogardy”.
Polecam wszystkim tę książkę, nie tylko filologom wszelkiej maści, ale nade wszystko ludziom zatroskanym o prawdę. To prawda, że „język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie”, jak pisał kiedyś Adam Mickiewicz w „Wielkiej Improwizacji” w „Dziadach”, jednak na gruncie eksperckim słowo ciałem się staje, bo przecież wynalazki techniczne biorą się z odkryć naukowych, zaś wiedza medyczna leczy ludzi z chorób. Humanistyka jest konieczna, aby uczyć ludzi nie tylko krytycznego myślenia, ale także logiki i szacunku dla prawdy w dyskursie publicznym. Jeszcze nie ma u nas ludzi odciętych od bibliotek publicznych, jak za czasów Viktora Klemperera w III Rzeszy niemieckiej, kiedy Żydom nie wolno było pożyczać książek z bibliotek. Jeszcze nie ma książek wyłącznie dla Polaków, choć przecież noblistka Olga Tokarczuk jest już wyraźnie wedle MABENY (czyli „przemysłu pogardy dobrej zmiany”) antypolska, polakożercza i w ogóle — politycznie podejrzana. Jeszcze nie pali się książek przeciwników politycznych, jak miało to miejsce w III Rzeszy, choć incydent z urojonymi przeciwnikami religijnymi („Harry Potter”) już miał miejsce, ale Minister Kultury i wielu za nim, mogą z dumą podkreślać, że nie doczytali, albo że nie czytali w ogóle. Pogarda wiedzy i wiedzoodporność. Pogarda dla kultury (politycznej poprawności) i kulturoodporność. Pogarda dla uniwersytetu i wykształcenia. A nam pozostaje czułość i uważna lektura.
Fot. Depositphotos (Londyn Reklama Billboard Roberta Iceka i teatralnej adaptacji Ducan Macmillan z George Orwell)