Podczas tegorocznych Igrzysk Wolności (coroczne spotkania organizowane w Łodzi przez Fundację Liberté!) Donald Tusk w swoim doskonałym, twardym i mocnym wystąpieniu użył określenia „współcześni bolszewicy”. Dzień później uściślił w swoim tweecie, że nie myślał o nikim konkretnym – niepotrzebnie, każdy kto ma podstawową wiedzę historyczną, wie, że współczesnych bolszewików w dzisiejszym świecie jest całe mnóstwo i nie należy się bać o tym mówić. Nie brak ich także w Polsce, czego najlepszym przykładem jest drugie dno afery KNF.
Trochę historii.
Bolszewizm pochodzi od rosyjskiego słowa bolszinstwo, co oznacza większość i określa ideologię rewolucyjną, zakładającą przystosowanie podstawowych założeń marksizmu do społecznych i ekonomicznych warunków ubiegłowiecznej Rosji wraz z jej tradycjami politycznymi. Początki bolszewizmu sięgają rozłamu, jaki dokonał się w Brukseli w 1903 roku na II Zjeździe Socjaldemokratycznej Partii Rosji Radzieckiej (SDPRR), gdzie kierowana przez Lenina frakcja podstępem uzyskała przewagę kilku głosów nad grupą Martowa. Lenin zażądał centralizacji partii i stworzenia grupy zawodowych rewolucjonistów, którzy mieliby prowadzić aktywną pracę wśród rosyjskich robotników. Lenin rewolucję uzależniał od klasowego uświadomienia proletariatu. Urzeczywistnić to w warunkach rosyjskich mogła, zdaniem Lenina, jedynie zdyscyplinowana, scentralizowana partia pod kierownictwem polityków wywodzących się z inteligencji. Poglądy Marksa zmodyfikował, uznając, że możliwe jest to w trwałym sojuszu z chłopstwem, co stało się podstawą leninizmu. W 1912 roku bolszewicy utworzyli oddzielną partię – SDPRR(b), która po rewolucji październikowej doszła do władzy. Utworzona w 1953 roku Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego była jej kontynuatorką, a oficjalną ideologią uznany został marksizm-leninizm. Równocześnie bolszewizm zakładał zastosowanie socjalistycznych rozwiązań w gospodarce, nacjonalizację i kontrolę robotniczą, a także powszechną obieralność i odwoływalność urzędników państwowych, co miało zapobiec biurokratyzacji kraju.
Podsumujmy zatem: władza większości nad mniejszością bez poszanowania jej praw, centralizacja władzy, kłamliwa propaganda, korupcja polityczna oraz systemowa powszechna nacjonalizacja. Czy coś to Państwu przypomina? Może pora odłożyć na bok strach i czas zacząć nazywać rzeczy po imieniu?
Współcześni bolszewicy.
Banki Leszka Czarneckiego stały się idealnym materiałem do testu planu Zdzisława, czyli lex Zdzisław. Zarówno Idea Bank jak i Getin Noble Bank od pewnego czasu traciły na wartości. Mniejsza o powody, nie będziemy się teraz nad nimi skupiać. Swoistym znaczącym akcentem w owym planie Zdzisława było wprowadzenie w życie rozporządzenia ministra finansów o zwiększeniu współczynnika kapitałów własnych banków względem udzielonych kredytów w walutach obcych do poziomu 15% podczas gdy standardem unijnym jest 5%. Dziwnym trafem rozporządzenie owe dotknęło najbardziej GNB. Było oczywiste, że podniesienie tego współczynnika spowoduje kłopoty banku i będzie wymagać jego dokapitalizowania kwotą przynajmniej miliarda złotych. Czarnecki podjął wyzwanie i dosypał prywatnej kasy. Równolegle PiS przyspieszył prace nad ustawą umożliwiającą przejmowanie banków decyzją administracyjną, a tak silną władzę przeniesiono do KNF. Nie dziwię się więc, że wobec takich działań właściciel GNB i IB uzbroił się w kilka urządzeń rejestrujących idąc na rozmowę z Markiem Chrzanowskim – było już wtedy jasne, że sprawa po prostu śmierdzi na kilometr najgorszym brudem.
Żeby było jasne, nie wybielam Czarneckiego, osobiście nie darzę jego interesów estymą, ale gdy widzę tak grubo skrojoną bandyterkę, wszystko mi mówi: halo, uwaga! W najgłębszym poważaniu mam też to, czy 18-letni wówczas Leszek Czarnecki podpisał jakieś papiery w esbecji (wiadomo, że nie donosił na kumpli z NZS). Gdy widzę, jak grupka politycznych bandytów uknuła w głowach plan przejmowania prywatnej własności „w majestacie prawa”, pyry mi się gotują w piwnicy i to natychmiast.
Każda władza deprawuje, każdej zdarzały się w krótkiej, 25-letniej historii wolnej, powojennej Polski mniejsze lub większe afery, ale żadna do tej pory nie uczyniła z rządzenia państwem systemu uwłaszczania się na majątku państwa i żadna nie podjęła się budowy systemu nacjonalizacji własności prywatnej. Żadna! Ten skok różnej maści Misiewiczów (nawet były już szef KNF okazał się swoistym tego przykładem) na państwowe posady, likwidacja konkursów oraz Służby Cywilnej, a nawet zmiany w statutach spółek skarbu państwa, to przejaw nie nadużycia władzy, ale ciężkiej choroby, którą uleczyć może tylko wyborcza kartka w przyszłorocznych wyborach. Niespotykany do tej pory nepotyzm, czyli wciskanie synów i córek na państwowe fuchy, to tylko smutne podsumowanie faktów. Pytam, jako prywatny przedsiębiorca od blisko 30 lat, który naprawdę przeszedł wiele, dlaczego ci młodzi ludzie, skoro są tacy świetni, nie spróbują swych sił na otwartym rynku pracy? Dlaczego nie zaryzykują własnej działalności, kładąc na szalę własny majątek, jak tysiące ciężko pracujących zwykłych obywateli, którzy codziennie szarpią się z tym chorym państwem? Dlaczego?!
Pytania moje są retoryczne i właściwie nie oczekuję odpowiedzi, bo wiem, że Prawo i Sprawiedliwość oraz cały obóz obecnej władzy, to nikt inny, jak tylko współcześni bolszewicy.
To nie jest angina, to dżuma.
Tak, tak, wiem, symetryści różnej maści będą wciskać bez końca, że tak samo było za poprzedniej władzy, a znany prawicowy dziennikarz, Agaton Kozinski, osiem razy w jednym programie rzuci przekłamanym na wskroś hasłem o liberałach-aferałach, aby wesprzeć swoje kłamliwe tezy o tym, że za rządów liberalnych aferalność władzy była jeszcze większa. Nie, nie była. To że liberałowie do dzisiaj nie potrafią sobie poradzić z tą łatką, bo są nieudolni PR-owo, nie jest żadnym dowodem na owe fałszywe tezy. Nikt do tej pory nie uczynił z rządzenia sposobu na dostatnie życie, tak bardzo, jak uczynili to współcześni bolszewicy. Bo idee bolszewizmu mają się w państwie PiS wyśmienicie.
Afera KNF to tylko jeden z symptomów choroby. Kolejny właśnie dzieje się na naszych oczach w sejmikach wojewódzkich, w których trwa w najlepsze łowienie ryb w mętnej wodzie. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się prawdy o tzw. bezpartyjnych samorządowcach, dzisiaj ujawniła się kolejna ryba, czyli radny Kałuża. Poławiacz pereł, to teraz najbardziej intratne zajęcie w tym państwie, a nadrzędną wartością jest waga perłowych kulek uzbieranych w koszyku. Oczywiście nie mam nic do zawierania koalicji, ale gdy robi się to w jawnej sprzeczności z wolą wyborców i traktuje się ich jak debili, mówię: dość! Obóz władzy nie potrafi dziś wygrać wyborów inaczej, niż przez naginanie ordynacji, ordynarnej kiełbasie wyborczej za pieniądze części obywateli i zwykłej, szemranej i ohydnej korupcji politycznej, przejawem której jest przeciąganie na swoją stronę ludzi przy pomocy stanowisk i fuch w spółkach państwowych czy samorządowych. Śmierdzi to dokładnie tak samo, jak śmierdziało w PRL-u. Śmierdzi, bo to czysty bolszewizm.
Szczególną winę za to ponoszą zwłaszcza wykształceni obywatele, którzy najczęściej z czysto koniunkturalnych powodów głoszą wielkość owej ideologii z pełną premedytacją i świadomością. Do tej grupy społecznej mam szczególny żal i szczególne pretensje. Każdy magister, doktor, czy profesor, który popiera rządy „dobrej zmiany” winny jest degrengolady tego państwa. To przez nich właśnie Polska wpadła w zaawansowaną dżumę, której efektów jeszcze wyraźnie nie widać, a które nadchodzą wielkimi krokami i dadzą o sobie znać już niebawem. Każda władza przeminie, także i ta, a wstyd pozostanie. Na bardzo długi czas.
A może niech się skompromitują do reszty?
Kilka dni temu rzuciłem prowokacyjną tezę, że może niech się skompromitują do reszty. PiS nigdy nie rządził całą kadencję. Poprzednie rządy jak i obecne przypadły i przypadają na okresy gospodarczej hossy, wypracowanej pod rządami liberałów. Nigdy nie przyszło im stawić czoła kryzysowi. To zawsze była domena rządów liberalnych, za które liberałowie płacą utratą władzy. Może czas najwyższy, żeby Polacy poznali prawdziwą twarz dojnej zmiany? Może niech okres bessy w końcu trafi na nią? Niech ów zwykły obywatel prowincjonalnej Polski odczuje na własnej skórze, do czego prowadzą rządy populistów. Może niech na długie lata wyleczy się z tej ułudy? Niech PiS po prostu wygra kolejne wybory parlamentarne?
Tak myśląc, nachodzi mnie jednak szybko refleksja. To może i byłaby dobra lekcja, gdyby nie dość znacząca cecha sporej liczby Polaków, jaką jest chroniczna amnezja. Nie trwałoby długo, a już kolejni, nowi wyborcy (i ci poprzedni) zauroczyliby się znów bezkresnym populizmem. Zawsze bowiem pojawią się jacyś następni współcześni bolszewicy, którzy sypną nową porcją zarazy.
No dobrze, ale jak z tym walczyć? Nie mam dla Państwa dobrej wiadomości – prostej recepty na to nie ma. Ale próbować trzeba. Ze współczesnym bolszewizmem walczyć należy na kilku frontach jednością, profesjonalizmem i klarownym programem. Ciągłym powtarzaniem prawd, że nic we współczesnym świecie nie jest za darmo. Że nie da się tylko brać, że trzeba też dać. A żeby dawać trzeba mieć możliwości, a te możliwości to proste, tanie państwo, które nie zachowuje się jak żandarm w składzie z porcelaną Rosenthal. Trzeba ciągle narzucać własną narrację, pytać rządzących o ich szwindle i żądać spełnienia podstawowego prawa każdego wyborcy, jakim jest prawo do jawnej kontroli władzy. Uwagę o jedności kieruję zaś do panów Biedronia i Petru, którzy zwyczajnie pogubili się w tym zagmatwanym świecie polityki.
Projektu IV RP nigdy nie było.
Projektu IV RP w rozumieniu budowy odnowionego państwa nigdy nie było. Hasło IV RP, to wyłącznie blef z gatunku marketingu politycznego. Powtarzany przez lata, utrwalił się w umysłach części Polaków, dokładnie według tej samej metody, jak utrwalały się komunistyczne i nazistowskie łgarstwa zgodnie z zasadą, że prawdą staje się kłamstwo powtarzane sto razy. Czym dokładnie jest IV RP co bardziej spostrzegawczy i rozumni obywatele widzieli już podczas pierwszych rządów PiS, ale dopiero po 2015 roku ten humbug wyszedł na jaw w całej swej krasie. Zamiast koniecznej naprawy państwa mamy niespotykane dotąd pogłębienie wszystkich wcześniejszych patologii, których symbolem są dzisiaj SKOK-i, GetBack, zagrabienie spółek państwowych i samorządowych, zniszczenie armii, jawna korupcja polityczna, pozbawiona wszelkich hamulców propaganda w tzw. mediach narodowych, totalna kompromitacja Polski za granicą, czy wreszcie afera KNF i związany z nią lex Zdzisław. Przykładów można by mnożyć bez liku. Symbolem IV RP i tego, że jest to hasło kompletnie puste, jest demokracja telefoniczna, którą od kilku dni uskutecznia bez żadnej żenady wicemarszałek Terlecki. Obraz trzymającego przy uchu telefonu podczas procedowania ustaw, to kwintesencja owego projektu odnowy państwa. Obok wcześniej używanych przeze mnie przymiotników, określających PiS-owską demokrację, dodajmy kolejny – demokracja telefoniczna.
Oni się sami nie oczyszczą.
Władza, która ma w jednym ręku cały aparat ścigania nie jest w stanie się sama oczyścić. Wydaje się to oczywistością, jednak nie dla wszystkich. Zwolennicy tej władzy twierdzą, że wszystko jest ok. Wierzą, że chwycony za rękę sam siebie osądzi. Wiem, że PiS to stan umysłu, ale, do cholery, są jakieś granice absurdu!
Polskie państwo należy uleczyć jak najszybciej, a podstawą leczenia musi być niezależna prokuratura od władzy politycznej. Prokurator generalny musi być więc wybierany spoza układu władzy i w zasadzie są tu możliwe tylko dwie opcje: wybór przez parlament większością 3/5 głosów lub wybór powszechny, jak wybór prezydentów, burmistrzów lub wójtów, czyli poprzez wybór w dwóch turach lub jednej, gdy kandydat osiągnie ponad 50%.
I to w zasadzie musi być podstawa naprawy państwa. Taka zmiana jest absolutnie poza zasięgiem tej władzy, tak samo, jak poza jej zasięgiem jest wybór absolutnie niezależnego i nieskażonego niczym nowego szefa KNF oraz dymisja własna prezesa NBP. Niewątpliwie najlepszym wyborem na przewodniczącego Komisji Nadzoru Bankowego byłby dziś Wojciech Kwaśniak, wiceszef KNF w latach 2011-2017, ale przy tej władzy jest to absolutnie niemożliwe. I nie ma tu żadnego znaczenia to, że rynki finansowe przyjęłyby tę nominację z uznaniem. Bo tu nie o uznanie idzie, tylko o dalsze umacnianie systemu uwłaszczania państwa. I tylko na marginesie wypada wspomnieć, że badający onegdaj sprawy SKOK-ów Kwaśniak, został pobity przez, a jakże, nieznanych dotąd sprawców.
Ta władza, jak władza bolszewików w Rosji, sama nie oczyści się nigdy. Bo to są rządy współczesnych bolszewików.
Tyle.
Good night and good luck Państwu.
